Okazje w internecie. Jak kupować taniej?

Spryt i cierpliwość. To dwie kluczowe cechy, które pozwolą kupować w internecie zdecydowanie skuteczniej niż do tej pory. Skuteczniej – czyli taniej.

Okazje w internecie. Jak kupować taniej?
Źródło zdjęć: © Fotolia
Tomasz Bodył

20.03.2018 | aktual.: 20.03.2018 11:05

Kto szybko kupuje, dwa razy płaci

No, może nie od razu dwa – ale zakupy pod wpływem impulsu będą kosztować zdecydowanie więcej, niż starannie zaplanowane. Dlaczego cierpliwość jest taka ważna?

Wszyscy to wiemy, ale warto ciągle powtarzać. Są takie dni, kiedy po prostu jest taniej. Polski rynek jest jeszcze stosunkowo młody, więc tradycja wyprzedaży rozwija się powoli. Raczej kopiujemy, czy "podczepiamy się" pod to, co dzieje się w świecie. Kto nie słyszał w ostatnich latach o "Czarnym piątku"? Nie jesteśmy w tym odosobnieni, bo wszyscy podążają za tym, co dzieje się w USA.

Dużo zależy tu od branży (odzież ma np. wyprzedaże sezonowe), ale ogółem najważniejsze daty to:
• Nowy Rok – to wtedy ruszają noworoczne wyprzedaże;
• w USA także Święto Niepodległości, czyli 4 lipca, ale ta tradycja raczej nie przechodzi do Europy;
• ostatnio również Halloween (31 października) – ta data staje się coraz ważniejsza w handlowym kalendarzu;
• oczywiście okazją jest też Boże Narodzenie, gdy ruszają wyprzedaże noworoczne.

Obraz
© East News

Zdecydowanie jednak najważniejszym dniem, jeśli chodzi o okazje zakupowe, jest wspomniany Black Friday. To "święto ruchome", bo przypadające zaraz po amerykańskim Święcie Dziękczynienia, które, jak Wielkanoc, nie ma stałej daty. Właśnie wtedy można liczyć na największe – w Stanach wręcz gigantyczne – obniżki cen. Internetowym odpowiednikiem Czarnego Piątku jest Cyber Monday przypadający trzy dni później. Z racji tego, że obie te daty są blisko, w praktyce największe zniżki można uzyskać przez cały ten okres.

Bardzo popularny w Polsce jest też Dzień Darmowej Dostawy organizowany u nas od 2008 roku. Nie ma on jednej, ściśle określonej daty. W 2017 roku przypadał np. na 5 grudnia.

A skoro już przy tym jesteśmy…

W przypadku zakupów przez internet koszt dostawy jest bardzo ważnym składnikiem końcowej ceny. Ta zasada sprawdza się zwłaszcza w przypadku kupna drobnych towarów za stosunkowo niskie sumy.

Jak więc ograniczyć koszty wysyłki? Po pierwsze, starajmy się kumulować nasze zakupy. Nie kupujmy pojedynczych przedmiotów, lecz starajmy się łączyć je w pakiety. Możemy też spróbować współdzielić koszty transportu ze znajomymi, czyli po prostu robić zakupy wspólnie. Bardzo możliwe, że ktoś z najbliższych znajomych akurat poluje na to samo. Można też spróbować dogadać się z osobami zupełnie nieznajomymi, ale mieszkającymi w pobliżu. Np. poprzez internetowe portale społecznościowe – szczególnie gdy mowa o zakupach w niszowych sklepach zagranicznych.

Takie składanie się jest tym łatwiejsze, że pojawiły się już aplikacje na smartfony, takie jak BeamUp (do pobrania z Google Play albo App Store)
, które umożliwiają w maksymalnie uproszony sposób dokonywać wspólnie płatności elektronicznych. Wspomniana aplikacja nie tylko pozwala podzielić płaconą kwotę na wiele osób i jednym kliknięciem rozliczyć się ze wszystkimi, ale również z czasem "nauczy się" zachowań użytkownika i sama podpowie, jakie oferty mogą go zainteresować. Mało tego, możemy w ten sposób dostać również jakąś dodatkową zniżkę czy rabat, na przykład na bilety do kina, na koncerty, albo na dostęp do serwisów streamingowych takich jak Showmax czy Eleven Sports. Warto takimi rozwiązaniami się otaczać. Taki "smart shopping" to oszczędzanie choćby na codziennych rozrywkach, jak wyjścia do kina czy latem na koncerty. Nawet jeśli jednorazowo nie oszczędzamy wielkich sum, to w dłuższej perspektywie wygląda to już inaczej.

Strategia kupowania "rzadziej, ale więcej" może też być przydatna w uzyskiwaniu dodatkowych rabatów. Często wynika to z oferty sklepu, który np. proponuje sprzedaż "wielopaków", czyli kilku sztuk tego samego towaru – taniej. Czasem można kupić w ten sposób kolejne sztuki, niekiedy nawet którąś z kolei dostaniemy gratis. Może się zdarzyć, że wielkość zakupów nie jest mierzona liczbą kupionego towaru, lecz jego wartością i po przekroczeniu pewnej kwoty uzyskamy dodatkowe korzyści. Reguł nie ma, więc warto każdorazowo wczytać się w zasady danego sklepu.

Korzystaj z powiadomień

Cierpliwość to nie tylko czekanie na sezonowe wyprzedaże. Bardzo dobrym pomysłem jest ustalenie limitu ceny, za jaką jesteśmy gotowi kupić dany towar. Często sklepy internetowe czy portale aukcyjne pozwalają na ustawianie powiadomień według określonych kryteriów. A tym może być choćby wartość towaru. Gdy spadnie, sklep sam nas poinformuje.

Co więcej, unikamy w ten sposób kupowania kompulsywnego – pod wypływem emocji. Mamy pewność, że faktycznie chcemy kupić coś, co jest nam potrzebne, a nie jest jedynie kaprysem chwili.

Ociągając się z większymi zakupami (lub udając ociąganie), można również osiągnąć ciekawe efekty. Pewien internauta robił zakupy na Amazonie, umieścił kilka książek w koszyku i… czekał. Aż doczekał się wysłanego tylko do niego maila z dużo lepszą propozycją tego zakupu. Sklepy widzą nasze koszyki i często mogą zdecydować się nawet na takie kroki.

Bądź sprytny!

Będąc czujnym, uważnym i sprytnym, można znaleźć prawdziwe cenowe perełki. Przede wszystkim należy szukać kodów rabatowych, ofert specjalnych czy promocji.

W prawie każdym sklepie internetowym w koszyku znajdziemy okienko na kody rabatowe. Takie promocje ogłaszane są rożnymi kanałami, dlatego warto np. zajrzeć na profil danej firmy na Facebooku. Nie zaszkodzi doraźnie polubić taką stronę czy zapisać się do newslettera. Szczególnie w ten drugi sposób sklepy dystrybuują promocje. Warto to zrobić – w końcu w każdej chwili można się wypisać.

Obraz
© Wikimedia Commons CC0

Są też specjalne strony, które gromadzą i udostępniają kody rabatowe: np. picodi.pl, mamokazje.pl i inne. Warunki dostępu mogą być rozmaite, czasem trzeba się na danej stronie zarejestrować, zapisać do newslettera lub spełnić inne kryteria. Szukać można też na forach internetowych. Wyżej podpisany zapewnił sobie kiedyś dwa darmowe przejazdy Uberem w Lizbonie (idealnie: z lotniska i na lotnisko), wynajdując ubiegłoroczny, ale ciągle działający, kod dla studentów z wymiany zagranicznej. Wystarczyło trochę sprytu.

Jeśli jesteśmy już zdecydowani na dany towar, a szukamy tylko jak najlepszej ceny, wpiszmy jego nazwę w wyszukiwarkę i spróbujmy różnych powiązań np. z wyrażeniami: kod, kod rabatowy, kod promocyjny, kupon rabatowy itp. Zawsze jest szansa, że coś takiego znajdziemy. Aż szkoda nie spróbować.

Płać i zyskuj

Nawet jeśli wszystkie powyższe metody zawiodą, nie stoimy jeszcze na straconej pozycji. Płacąc regularną cenę, wciąż możemy zyskać. A to dzięki premii moneyback lub programom lojalnościowym.

Moneyback to zwykle częściowy zwrot wydanych pieniędzy na konto po spełnieniu określonych warunków. Najczęściej takie oferty przygotowane są przez banki w ramach kont internetowych (np. mOkazje w mBanku). Kokosów się nie spodziewajmy, bo zwykle dostaniemy tylko niewielką część wydanych pieniędzy i to też dopiero po pewnym czasie. Ale ziarnko do ziarnka… Ważna uwaga: warto dokładnie zapoznać się ze szczegółami tego typu oferty, bo często zawierają one ściśle określone warunki (np. wartość zakupów, maksymalną kwotę zwrotu itp.). Jeśli ich nie spełnimy, to z pieniędzy nici.

Problem może jednak polegać na tym (i jest tak bardzo często), że akurat oferty te dotyczą zupełnie czegoś innego, niż w danej chwili szukamy. Choć to też zaczyna się zmieniać. Ciekawą umiejętnością wcześniej wspomnianej aplikacji BeamUp jest profilowanie ofert. Z czasem aplikacja uczy się, jakie pozycje najbardziej nas interesują i takie właśnie będziemy dostawać. Nie trzeba przedzierać się przez gąszcz możliwości, co jest dużym ułatwieniem w czasach, kiedy nadmiar opcji sprawia, że znalezienie i wybranie najlepszej jest coraz trudniejsze.

Obraz
© Pixabay.com

Podobnie jest z programami lojalnościowymi, o których raczej wszyscy słyszeli. Pewnie nie będzie to najważniejszy czynnik przy podejmowaniu decyzji zakupowej, bo zwykle korzyści są niewspółmiernie małe w stosunku do wydawanych kwot, ale skoro już coś kupujemy, to nie zawadzi przy okazji zyskać.

Na koniec: w sieci też można się targować

Zawsze można negocjować warunki i cenę zakupu. W sieci też. To prawda, że bardzo często sklepy internetowe, zwłaszcza te większe oraz portale aukcyjne, są w dużej mierze zautomatyzowane. Z automatami kiepsko się rozmawia. Jednak zazwyczaj jest też jakaś zakładka typu "kontakt", za którą kryją się żywi ludzie – próbować nie zaszkodzi. Pamiętajmy, że zazwyczaj sklep chce bardziej sprzedać, niż klient kupić. Stąd wszelkie zwlekanie z decyzją, ociąganie, marudzenie mogą skłonić sprzedawcę do przedstawianie lepszej propozycji sprzedaży niż wcześniej. Tylko wszystko w granicach rozsądku i kultury! Zapytać nie zaszkodzi, ale lepiej też nie stać się męczącym klientem.

Pamiętajmy, że w internecie mamy bardzo dogodny dostęp do mnóstwa ofert, które można bardzo łatwo ze sobą porównać. Z własnego doświadczenia wiem, że skuteczne jest przedstawianie sprzedawcy lepszych propozycji konkurencji. Na zasadzie: "a w innym sklepie jest to tańsze, i co Państwo na to"? Będzie ona tym lepsza, im nasza postawa bardziej wiarygodna: jeśli będziemy znali i potrafili przedstawić szczegóły takiej konkurencyjnej oferty (np. za pomocą printscreenów czy e-maili).

Partnerem materiału jest BeamUp

zakupywiadomościoszczędzanie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)