Mama sprząta, a syn przy komputerze. Efekt nauki programowania w szkołach
Mama sprząta, nie ma bladego pojęcia o technologiach, a dzieciak rozwalony na kanapie tworzy na komputerze szalone rzeczy, przez które mieszkanie wariuje. Tak wygląda efekt wprowadzenia nauki programowania, przynajmniej według Ministerstwa Edukacji Narodowej w kampanii informacyjnej. Powracamy do tematu niefortunnego spotu, który miał promować nowoczesne nauczanie, a stał się powodem ostrych kontrowersji.
16.03.2017 | aktual.: 16.03.2017 18:21
Mama sprząta, bo przecież to rola matki. Na szczęście rezolutny dzieciak, po lekcjach programowania w podstawówce, wreszcie wie, jak można jej pomóc. Klepie kod, dzięki któremu ekspres do kawy sam parzy kawusię, uruchamia się radio, a inteligentny odkurzacz zaczyna czyścić podłogę. Mama zdziwiona, ale syn ją uspokaja - dzięki jego programistycznym umiejętnościom rodzic wreszcie ma “inteligentne mieszkanie”. Oczywiście mama nie ma pojęcia, o co chodzi, ale powinna się cieszyć, bo wreszcie będzie miała więcej czasu dla rodziny. Koniec ze szmatami, system posprząta za ciebie! O nowym spocie MEN już pisaliśmy
To “kolejny etap kampanii informacyjnej dotyczącej reformy edukacji” - jak czytamy w opisie pod filmikiem opublikowanym na YouTubie. Sęk w tym, że kampania informacyjna… poniekąd wprowadza w błąd. Te wszystkie magiczne sztuczki, rzekomo możliwe dzięki programowaniu, albo:
- są dostępne od razu, bo inteligentny odkurzacz, czajnik czy radio dają się sterować za pomocą dedykowanych aplikacji;
- są niemożliwe i lekcje programowania niczego nie zmienią; po prostu stary ekspres do kawy nie zacznie robić jej sam, bo zwyczajnie jest technologicznie ograniczony.
To tylko prezentacja potencjalnych możliwości
Odpowiadając na moje wątpliwości rzecznik prasowy Ministerstwa Edukacji Narodowej, Anna Ostrowska, mówi:
- W zamyśle autorów spotu chodziło o ukazanie potencjalnych możliwości, jakie dzięki programowaniu może nabyć młody człowiek. Spot ma charakter informacyjno-edukacyjny. Odsyła do specjalnej strony internetowej poświęconej reformie edukacji - www.reformaedukacji.men.gov.pl - na której ministerstwo zamieszcza najważniejsze informacje dotyczące najistotniejszych kwestii związanych ze zmianami w szkole, m.in. w podstawach programowych kształcenia ogólnego. Zgodnie z zaprezentowanym na stronie MEN komunikatem, w nowej podstawie programowej wskazaliśmy jako istotne umiejętności logicznego i algorytmicznego myślenia, programowania, posługiwania się aplikacjami komputerowymi oraz wyszukiwania i wykorzystywania informacji z różnych źródeł - stwierdza.
Rzecznik prasowy MEN przypomina też wcześniejsze spoty, będące elementem kampanii. Na jednym z nich widzimy “ludzi sukcesu” z roku 2040. I tak Piotr, rocznik 2006, “dzięki nauce podstaw programowania w szkole, ma dziś firmę informatyczną, która tworzy rozwiązania dla całego świata i zmienia go na lepsze”.
Nasuwa się pytanie: czy to kampania “informacyjno-edukacyjna” czy raczej zwykły marketing?
Jak zauważył Marcin Maj w swoim felietonie opublikowanym w serwisie Dziennik Internautów, nie o takie “czary” w programowaniu powinno chodzić:
"Lekcje w zwykłej szkole mają służyć wykształceniu dziecka, by potrafiło pisać i mówić (języki), jako tako liczyć (matematyka), odróżnić skrzypce od wiolonczeli (muzyka) oraz by rozumiało, na jakiej zasadzie działają komputery i roboty (informatyka - programowanie). Dopiero gdy dziecko zdobędzie te solidne podstawy, możemy zacząć myśleć o kształceniu kierunkowym" - pisze Maj.
Dzięki programowaniu każdy podbije świat?
Tymczasem MEN roztacza przed nami niesamowite wizje. Młodzi po lekcjach programowania będą hakować mieszkania rodziców, a w przyszłości zmieniać świat. Oczywiście nie możemy tego wykluczyć, ale też nie da się ukryć, że to bardzo naiwne podejście. Przecież w lekcjach WF-u nie chodzi o to, by każdy był drugim Lewandowskim czy Gortatem, a posyłając dziecko na fizykę, nie liczymy, że na pewno za 30 lat zgarnie Nobla. A rodzic, słysząc dziś o programowaniu w szkołach i oglądając spoty MEN, widzi swoje dziecko za kilkanaście lat, jak podbija świat. To tylko informowanie czy już propaganda?
Bardzo “cukierkową” - jak ujął to Marcin Maj - wizję korzyści płynących z nauki programowania przedstawia nie tylko MEN, ale i cały rząd. Kampania „Programuj” to połączony projekt Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwa Cyfryzacji i Rozwoju, Agencji Rozwoju Przemysłu i Narodowego Centrum Badań i Rozwoju we współpracy z Warszawską Szkołą Filmową. Jej celem jest promowanie nauki programowania i tworzenia gier oraz pomoc w pozyskiwaniu wsparcia finansowego. Co przedstawia spot?
Tworzenie gier jest “fajniejsze od grania”, a programowanie pozwala nie tylko zarobić pieniądze, ale i “zmieniać świat”. To zrozumiałe, że gdy się coś promuje, należy to zachwalać, ale trzymajmy się rzeczywistości. Gry raczej świata nie zmienią, a rozrywka zawsze będzie przyjemniejsza od pracy. Gdyby rząd w podobny sposób reklamował budowę autostrad, okazałoby się, że wylewanie betonu jest przyjemniejsze od jazdy ferrari po nowej trasie.
I nie jest to moja opinia. Michał Mielcarek, który tworzy gry w studiu iFun4All, a wcześniej był dziennikarzem piszącym o grach, na Twitterze tak skomentował ten spot:
To dobrze, że politycy chcą, by Polska była nowoczesnym krajem. Ale nie opowiadajmy bajek. Tym bardziej że programowanie to nie tylko dobre zarobki, możliwość pracy na całym świecie, ale i kłopoty. Niekoniecznie trzeba o tym wspominać w materiale promocyjnym, ale wydaje się, że podejście rządu jest mocno przesadzone. Wiedzą o tym dobrze chociażby mieszkańcy mniejszych miast, którzy zmagają się z wieloma ograniczeniami.
Kobieta i technologie - to nie pasuje?
W najnowszym spocie o reformie edukacji jest jeszcze jeden kłopot. Stereotypowy wizerunek kobiety aż bije po oczach, co zostało zauważone między innymi na profilu “Rodzice przeciwko reformie edukacji” i w komentarzach na facebookowym profilu MEN. O co poszło?
Widzimy panią domu, która tak niewiele wie o technologiach, że aż nie korzysta z autonomicznego odkurzacza, który posiada. Za to chłopczyk, jak na przyszłego mężczyznę przystało, ma wszystko w malutkim palcu. Nie tak dawno podobny wizerunek kobiety obserwowaliśmy w “edukacyjnych komiksach”, które powstały z myślą o gimnazjalistach i uczniach szkół ponadgimnazjalnych, a finansował je właśnie MEN. Sytuacja znowu się powtarza.
Anna Ostrowska z MEN odpowiada:
- Dziękujemy za zwrócenie uwagi na to, że istnieją różne interpretacje naszego spotu. Bardzo się z tego faktu cieszymy. Wychodzimy z założenia, że to kobiety świadomie wybierają swoje role życiowe, pasje czy zawody, w których mogą się realizować. Szkoła daje różne możliwości w tym zakresie i nie zamierzamy w żaden sposób w tę kwestię ingerować. To wolna i suwerenna decyzja, którą podejmuje każda kobieta - ocenia.
Rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej przypomina też wcześniejsze spoty i zapowiada kolejne:
- Występują w nich zarówno mężczyźni jak i kobiety, którzy realizują się na różnych polach zawodowej kariery. I tak, Jagoda jest inżynierem elektrotechnologii, Lidia genetykiem, a Magda właścicielką międzynarodowej firmy turystycznej. Spot o programowaniu wpisuje się zatem w serię krótkich filmów w ramach kampanii „Pokolenie dobrej szkoły”. W żaden sposób nikogo nie uraża ani tym bardziej nie pomniejsza niczyjej roli. Nie taki jest jego zamysł. Przedstawione opinie, w naszej ocenie, są zbyt daleką nadinterpretacją scenariusza. Już wkrótce pojawi się kolejny spot dotyczący historii. Już dziś możemy poinformować, że głównym bohaterem jest czteroosobowa rodzina. Zapewniam, że w spocie tym, kilkunastoletnia dziewczyna odgrywa znaczącą rolę i przy okazji wydobywa z polskiej historii postać polskiego szyfranta i matematyka, którego osiągnięcia są nie do przecenienia. Liczymy, że nasz kolejny spot spotka się z pozytywnym przyjęciem ze strony rodziców, uczniów, nauczycieli i całego środowiska oświatowego - zapowiada Anna Ostrowska.