Internetowe FAQ, czyli najciekawsze odpowiedzi na nieoczywiste pytania o globalną sieć

Kim są rodzice internetu? Kto może wyłączyć sieć na całym świecie? Jak działa Wielki Chiński Firewall i jak można go przeskoczyć? Jaka nieprawdziwa legenda wiąże się z powstaniem Gmaila? Jeśli ciekawią cię odpowiedzi na te pytania – jesteś we właściwym miejscu. Rozsiądź się wygodnie i przeczytaj o internecie, jakiego do tej pory nie znałeś.

Jak będzie wyglądała przyszłość internetu – wszystko może się zdarzyć
Jak będzie wyglądała przyszłość internetu – wszystko może się zdarzyć
Źródło zdjęć: © Unsplash.com | Lucrezia Carnelos

25.03.2021 | aktual.: 09.10.2024 15:41

Internet ma ojca (nawet dwóch) i matkę. Ojcem internetu najczęściej nazywany jest Tim Berners-Lee, człowiek, który w 1991 roku opublikował standard World Wide Web, na którym potem powstała pierwsza – i wszystkie kolejne – strona internetowa. Matką internetu ochrzczono natomiast Jean Armour Polly, nowojorską bibliotekarkę, która już w 1992 roku ukuła termin "surfowanie po internecie", jest też autorką wielu książek o bezpiecznych serwisach internetowych.

Mamy więc już (symbolicznie, ale jednak) matkę i ojca globalnej sieci. Jest też dziecko – do dzisiaj możemy zobaczyć je w pierwotnej postaci na archiwalnej, ale wciąż czynnej stronie, zawierającej pierwsze informacje o działaniu WWW, opublikowanej przez Tima Bernersa-Lee we współpracy ze szwajcarskim instytutem CERN.

Warto zauważyć, że sam internet jako sposób przesyłu danych na odległość w sieci jest jeszcze starszy. Jego historia zaczyna się w roku 1969, kiedy powstała sieć stworzona przez organizację ARPA (Advanced Research Projects Agency), nazwana ARPANET. Stała się ona siecią międzynarodową w 1973 roku, w 1979 powstał USENET, czyli ogólnoświatowy system grup dyskusyjnych, z którego można było korzystać przez sieć. I dopiero potem, w 1991 roku, mamy debiut stron internetowych w postaci zbliżonej do tych, z jakich korzystamy teraz.

Z powstaniem internetu wiąże się jeszcze osoba badacza polskiego pochodzenia, również nazywanego ojcem internetu – dlatego mamy dwóch ojców, choć ten drugi mógłby raczej być dziadkiem. To urodzony w Genewie Paul Baran, który w 1961 roku wymyślił sposób transmisji danych między siecią komputerów, zwany komutacją pakietów. W skrócie chodzi o to, że węzeł sieci, który otrzyma pakiet danych wysłany pod konkretny adres, przesyła go tam, ale jeśli ten adres jest niedostępny, przesyła go do kolejnych adresów aż do skutku. Ten krok pozwolił wyjść z zakresu komunikacji jeden-na-jeden, kierując ją szeroko, do wielu odbiorców.

Początek internetu mamy więc za sobą. Czas przytoczyć kilka ciekawostek, niekonieczne szeroko znanych, ale istotnych dla istnienia i rozwoju sieci.

Włącz i wyłącz, zobaczymy co się stanie

Jak coś nie działa to zrestartuj… – słyszeliście kiedyś te słowa? Może nawet od znajomego informatyka?

A czy internet można zresetować? Podobno tak. Ta historia przypomina epickie opowieści o strażnikach pieczęci czy obrońcach pierścienia. Mianowicie siedmiu pracowników Internet Corporation for Assigned Names and Numbers – ICANN (czyli instytucji odpowiedzialnej za przyznawanie nazw domen internetowych) ma rodzaj klucza w postaci kodu, który umożliwia wyłączenie (zrestartowanie) całej sieci. Kiedy miałoby to być przydatne? Na przykład w przypadku globalnego ataku hakerskiego, który do tego stopnia obciążyłby sieć, że nie byłoby innego wyjścia, tylko ją zrestartować. Niestety nie wiemy na pewno, co byśmy zastali po tym, jak sieć już by "wstała" po takiej akcji ratunkowej.

Za internetowym murem

Kiedy jesteś w Chinach, szybko przekonasz się, że nie wszędzie internet jest taki sam. Nie uda ci się połączyć z Facebookiem, wrzucić tweeta czy obejrzeć czegoś na YouTube. Nie kupisz nic na Amazonie, nie wgrasz pików na Dropboxa. Chińczycy od lat blokują swoim obywatelom dostęp do wielu zachodnich serwisów. To tzw. Wielki Chiński Firewall. W Państwie Środka odpowiednikiem Google jest wyszukiwarka Baidu, a np. serwis Weibo jest chińskim Twitterem.

Niektórzy jednak radzą sobie z cyfrowym murem i znajdują w nim dziury. Nie jest to szczególnie trudne – wystarczy pobrać aplikację VPN i wykupić taką usługę. Dzięki temu ruch z naszego telefonu czy komputera będzie szedł przez serwer w innym kraju, omijając chińską cenzurę.

Po ciemnej stronie sieci

Deep (Dark) Web to miejsce, do którego raczej nie powinniście szukać drzwi. Na pewno nie znajdziecie ich w Google, bo jest ukryte przed wyszukiwarkami. To ogromna sieć, która zawiera wiele nielegalnych treści.

Według niektórych szacunków około 5 procent stron internetowych to właśnie Dark lub Deep Web. Żeby z nich skorzystać, potrzebujesz specjalnej przeglądarki. Jakiej? Nas nie pytaj…

5 procent stron internetowych to właśnie Dark lub Deep Web
5 procent stron internetowych to właśnie Dark lub Deep Web© Unsplash.com

Co ma Gmail do Garfielda?

Istnieje taka plotka, według której nazwa usługi pocztowej gmail.com pochodzi od imienia… Garfielda, jednego z najbardziej znanych kotów na świecie, przy czym kota całkowicie fikcyjnego. W internecie można znaleźć dużo wpisów, których autorzy zarzekają się, że kiedyś grupa entuzjastów Garfielda założyła stronę internetową i oferowała usługę mailową właśnie pod domeną gmail.com (Garfiel-mail.com). Gdybyście kiedyś natknęli się na tę "ciekawostkę" – śpieszymy wyjaśnić, że to nieprawda. Ale mający dość mocne podstawy, by być uważany za prawdę. A prawda jest taka, że istotnie działała kiedyś strona na domenie Garfield.com, która oferowała usługę pocztową G-mail. Samą stronę oraz stronę logowania do poczty można zobaczyć w ich wersjach archiwalnych – tutajtutaj. Jak widać, adres strony z usługą mailową to gmail.garfield.com, a nie gmail.com.

A więc z tym kotem to nieprawda, chociaż trzeba wiedzieć, że gmail.com też nie od razu należał do Google. Firma pod nazwą US Email oferowała w latach 90. pocztę e-mail w domenie gmail.com, ale na początku wieku została zamknięta, a domena miała jeszcze przynajmniej jednego właściciela (firmę prawniczą Budbank), po czym została wykupiona przez Google na początku 2004 roku.

Najpopularniejszy, choć podatny na ataki

Chociaż jest najczęściej atakowanym systemem do zarządzania treścią – Wordpress pozostaje najpopularniejszym CMS-em na świecie, obejmując ponad 59 procent rynku. Wordpressa wykorzystują takie instytucje jak CNN, Reuters, Forbes, Facebook Blog czy blogi New York Times. I to mimo tego, że około 90 procent ataków hakerskich jest skierowanych właśnie na ten system.

Skoro już jesteśmy przy atakach – codziennie ma miejsce ponad 4 tysiące ataków typu ransomware, blokujących strony lub dostęp do danych. Każdy z nich ma na celu wymuszenie przynajmniej 1 tysiąca dolarów okupu. Warto więc wiedzieć, jak odpowiednio zabezpieczać siebie i swoją sieć domową – tu z pomocą przychodzą nam eksperci dostawców internetu w czytelnych i rzeczowych artykułach.

Kosmiczny internet

Nawet jeśli wasz internet chodzi jak błyskawica, to i tak jesteście daleko w tyle za amerykańską agencją kosmiczną. Porównując go do prędkości, jaką ma do dyspozycji NASA, zawsze będziecie o lata świetlne z tyłu. Oni przesyłają dane z prędkością ponad 90 gigabitów na sekundę. To 13 tysięcy razy szybciej niż przeciętny Amerykanin.

Skoro jesteśmy przy NASA – czy wiecie, że internet jest nawet w kosmosie? Nic w tym dziwnego, w końcu można przesyłać go satelitarnie. Na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej kosmonauci mogą nawet korzystać z niego w celach prywatnych – po przybyciu na stację dostaną dostęp do lokalnego routera, który jest oczywiście odseparowany od sieci sterującej samą stacją i podłączonej do komputerów NASA. Dzięki temu, że nazwa sieci i hasło są podawane dopiero po przybyciu na stację, wzrasta bezpieczeństwo – nie da się bowiem wcześniej przygotować i ukryć jakiegoś urządzenia, które trafiłoby na stację, połączyło się z tamtejszym Wi-Fi i poczyniło jakieś szkody, nawet mimo odseparowania sieci prywatnej od służbowej na stacji.

Internet - rzecz jasna - działa tez w kosmosie
Internet - rzecz jasna - działa tez w kosmosie© Unsplash.com | SpaceX

Ciekawe numerki, czyli trochę statystyk na koniec

W takich artykułach jak ten zawsze podawane są statystyki. Nie będziemy więc iść pod prąd i przytoczymy trochę danych, które na pewno dopełniają tematykę internetowych ciekawostek:

- żeby pobrać cały internet na dowolny dysk ze średnią światową prędkością pobierania, potrzeba by było około 11 trylionów lat;

- internet zużywa ok. 10 procent całej produkowanej na świecie energii;

- spośród ponad 1,7 miliarda adresów stron internetowych tylko ok. 200 milionów jest faktycznie aktywna, reszta to tylko zarejestrowane domeny;

- obecnie dostęp do internetu ma 4 miliardy 600 milionów ludzi, z czego 92 procent korzysta z niego za pośrednictwem urządzeń mobilnych. Co ciekawe – krajem, w którym najwięcej osób pozostaje BEZ dostępu do sieci, są Indie, chociaż Azja to kontynent, na którym mieszka prawie połowa wszystkich użytkowników internetu. W Indiach poza siecią żyje 685 milionów osób. Na drugim miejscu na świecie są Chiny (582 miliony bez podłączenia do sieci), będąc jednocześnie krajem, gdzie jest najwięcej użytkowników internetu na świecie w jednym państwie (989 milionów)

- dzisiaj do internetu jest podłączonych ponad 10 miliardów urządzeń. To komputery, smartfony, routery, systemy samochodowe oraz rosnąca liczba urządzeń tworzących tzw. Internet Rzeczy (Internet of Things – IOT). Ta ostatnia sfera sieci wchodzi w fazę dynamicznego rozwoju, przez co liczba podłączonych urządzeń znacznie w najbliższych latach wzrośnie (bo nie ma zazwyczaj potrzeby podłączania do sieci kolejnego komputera czy smartfona, ale już inaczej wygląda sprawa z lodówkami, telewizorami, systemami inteligentnego domu czy nawet… parasolkami czy butami, które też zaczynają mieć instalowane moduły do połączenia z siecią).

Co dalej?

Jak będzie wyglądała przyszłość internetu? Patrząc na zmiany, jakie przeszła sieć od czasów APARTNETU i pierwszej strony WWW – wszystko może się zdarzyć. Istniejące dziś spekulacje to np. możliwość dalszego podziału internetu choćby geograficznie (jak np. dziś w Chinach) czy dalszy rozwój dark-netu.

To oczywiście czarny scenariusz. Optymiści zakładają dalszy rozwój sieci łączących wszystko i wszystkich – przy czym Internet Rzeczy ma być motorem tych zmian. Po 5G nadejdzie 6G, a potem kolejne G, dające przepustowości, o jakich nie śnimy i jakie dziś wydają się niepotrzebne. Umożliwiające uruchomienie usług i urządzeń, których dziś jeszcze nie ma, wykorzystujących internet do komunikowania się ze sobą, a mających ułatwiać życie ludzi.

Jak będzie? Zobaczymy już wkrótce, bo przy tej szybkości rozwoju technologii to, co wczoraj było sensacją, dziś jest normą, a jutro będzie "passé". A nowe wciąż nadchodzi. Jeśli natomiast chcesz wiedzieć więcej na temat samego internetu,target="_blank"> to koniecznie odwiedź naszą nową edukacyjną stronę Play, na której znajdziesz więcej treści, mogących cię zainteresować.

Źródło artykułu:WP Tech
Komentarze (12)