Awaria Internetu: to statki, a nie terroryści
Na początku lutego miała miejsce potężna awaria, która ograniczyła ruch w Sieci o około 50 procent odcinając dostęp do Internetu znacznej części ziemskiej populacji. Podejrzewano zamach terrorystyczny, a tymczasem zawinili dwaj... nieuważni kapitanowie.
Przypomnijmy: olbrzymia awaria - http://www.pcworld.pl/news/138846.html sprawiła, że spora część Bliskiego Wschodu, Indii i Pakistanu korzystała z Internetu m.in. przez zapasowe łącza na dnie Pacyfiku. Oczywiście komunikacja przebiegała znacznie wolniej, gdyż kabel błyskawicznie się zapchał.
Początkowo podejrzewano, że był to atak terrorystyczny - http://www.pcworld.pl/news/145738/100.html - szczególnie, że dotyczył Morza Śródziemnego, czyli akwenu od wieków bardzo "gorącego". Jednak żadna organizacja terrorystyczna się do niego nie przyznała.
Po uważnej analizie zdjęć satelitarnych przez specjalistów z Reliance Globalcom wyszło na jaw, że problem spowodowały dwa statki: MV Hounslow i MT Ann. Ich kapitanowie rzucili kotwice w złych miejscach, a te wyrwały przewód z dna morza.
Koreańska jednostka - po zapłaceniu odszkodowania w wysokości 60 tysięcy dolarów - została już wypuszczona z portu. Statek pod barwami Iranu jest nadal przetrzymywany, bowiem jego właściciele nie godzą się na poniesienie kosztów naprawy kabla.