Zmiany na rynku pracy. Coraz więcej… giggersów

Zmiany na rynku pracy. Coraz więcej… giggersów

Zmiany na rynku pracy. Coraz więcej… giggersów
Źródło zdjęć: © 123RF
Adam Bednarek
29.11.2018 13:02, aktualizacja: 29.11.2018 13:18

Wykorzystują nowe technologie, by sobie dorobić. Nie pracują jednak regularnie, tylko od czasu do czasu, traktując to jako dodatkowe zajęcie. Na rynku pracy pojawiło się nowe pojęcie: giggersi.

Według badania "Workforce of the future" przeprowadzonego przez firmę analityczną PwC co drugi specjalista ds. rekrutacji szacuje, że do 2022 roku przynajmniej 20 proc. siły roboczej w firmach stanowić będą pracownicy tymczasowi lub zakontraktowani wykonawcy, czyli właśnie "giggersi".

Giggersi to przedstawiciele "gospodarki fuch". Czyli osoby, które żyją od kontraktu do kontraktu. Nie mają szefa, nie chcą siedzieć za biurkiem i wykonywać tę samą pracę przez kilkanaście lat. Sami sobie są sterem, żeglarzem i okrętem. Co odróżnia ich od osób, które wykorzystują nowe technologie i "ekonomię współdzielenia" do pracy - czyli od tych, którzy wynajmują swoje mieszkania lub samochody, stając się regularnymi taksówkarzami, choć bez licencji? To pracownicy doraźni, którzy w przypadku Ubera traktują przewożenie ludzi jako dodatkową fuchę.

– Kierowcy-giggersi z Ubera korzystają przede wszystkim po to, aby dorobić. I mówią o tym wprost: dla 71 proc. z nich Uber stał się "łatwym sposobem na zarobienie dodatkowych środków". Nie traktują go jak standardowej pracy ani głównego źródła utrzymania. Dlatego do platformy logują się stosunkowo rzadko: jeżdżą doraźnie, kilka razy w tygodniu, najczęściej wieczorami lub nocą, aż osiągną założoną przez siebie dzienną kwotę utargu. Najczęściej wykorzystują do tego swój samochód prywatny – robi tak 64 proc. kierowców z tej grupy. Ważny jest dla nich fakt, że w aplikacji Uber od razu wiedzą, jaki mają zysk z każdego kursu. Cenią sobie przede wszystkim elastyczność, którą daje im aplikacja oraz samodzielność i pełną kontrolę nad sposobem zarobkowania. Najliczniejszą grupą wiekową w tej kategorii są millenialsi (25-34), stanowiący 37 proc. kierowców-giggersów – mówi Ilona Grzywińska-Lartigue, Dyrektor Komunikacji w regionie Europy Środkowo-Wschodniej w firmie Uber.

Co przyciąga giggersów do takiego zajęcia? Z badania wynika, że elastyczny czas pracy (pracuje się wtedy, kiedy chce) i wygodna forma rozliczeń. Co ciekawe, wśród giggersów odsetek kierowców z najbardziej rozwiniętym zmysłem przedsiębiorczości (52 proc.) jest najliczniejszy. Dla takich osób nowe zajęcia - niekoniecznie na stałe - są szansą na to, aby nawiązać kontakty albo po prostu zebrać środki na własny biznes. Dla autorów wspomnianego badania to największe zaskoczenie: "gospodarka fuch" nie jest zagrożeniem dla "gospodarki etatowej", tylko czymś, co może być drogą, by założyć firmę.

Oczywiście możemy dyskutować, na ile to kwestia wyboru, a na ile konieczności - "dorabiam, bo muszę, bo moja właściwa praca nie jest tak dobrze płatna". Nie da się jednak ukryć, że dzięki nowym technologiom i rozwiązaniom taka forma zarobku stała się możliwa. To zresztą kolejny dowód na to, jak technologie powiększają różnice pomiędzy dużymi a małymi miastami.

Już dziś mieszkańcy tych drugich mogą nie rozumieć problemu protestujących taksówkarzy, którzy narzekają na "taksówkarzy bez licencji". Lada moment mieszkańcy metropolii będą mieć możliwość podjęcia nowego zajęcia, podczas gdy w małych miejscowościach nie będzie alternatyw - albo słabe zarobki, albo bezrobocie. Niby nic nowego: wielkie miasto zawsze było szansą na odmianę życia. Jednak jeszcze do niedawna mogliśmy wierzyć, że technologie pozwolą zmniejszyć dystans, tymczasem dzieje się zupełnie odwrotnie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)