YouTube Red - wszystko, co musisz wiedzieć o płatnym YouTube
Zgodnie z wcześniejszymi plotkami i przypuszczeniami, Google w końcu zapowiedział uruchomienie płatnej wersji serwisu YouTube. Co to oznacza dla jego użytkowników - czy stracą oni dostęp do części treści jeżeli nie uiszczą abonamentu? Co oznacza dla twórców - czy wkrótce najpopularniejsi z nich zaczną się pławić w bogactwie, kiedy popłynie do nich strumień gotówki z abonamentów? Wyjaśniamy!
Zgodnie z wcześniejszymi plotkami i przypuszczeniami, Google w końcu zapowiedział uruchomienie płatnej wersji serwisu YouTube. Co to oznacza dla jego użytkowników - czy stracą oni dostęp do części treści jeżeli nie uiszczą abonamentu? Co oznacza dla twórców - czy wkrótce najpopularniejsi z nich zaczną się pławić w bogactwie, kiedy popłynie do nich strumień gotówki z abonamentów? Wyjaśniamy!
1. Ile to kosztuje?
Zacznijmy od najważniejszego - ceny. Dostęp do YouTube Red - bo tak nazwano płatną wersję serwisu - kosztować będzie w Stanach Zjednoczonych 9,99 dolara miesięcznie. Jest to cena analogiczna do konkurencyjnych płatnych usług streamingowych, takich jak Spotify, więc można się spodziewać, że w Polsce wyniesie ona ok. 30 złotych. Nie jest to może dużo, ale z drugiej strony - dotychczas mieliśmy to za darmo. Po co więc płacić?
2. Co za to dostaniemy?
Przede wszystkim - brak reklam. Abonenci YouTube Red będą mogli oglądać wszystkie materiały w serwisie nieprzerywane w żadnym momencie płatnymi ogłoszeniami. Dostaną także dodatkowe możliwości - będą mogli zapisywać wybrane filmy do obejrzenia offline lub nawet „poprosić” YouTube’a o przygotowanie im składanki utworów do słuchania bez dostępu do sieci. W takim wypadku serwis bazować będzie na osobistych preferencjach użytkownika. Co również ważne, abonament obejmie również muzyczną usługę Google Play Music - opłata będzie jedna, dotychczasowi użytkownicy Google Play Music nie będą więc musieli płacić dodatkowo.
3. Co z niepłacącymi?
A czy ci, którzy nie zdecydują się na przyjęcie nowej oferty Google’a, coś stracą? Teoretycznie - nie. YouTube wciąż dostępny będzie w dotychczasowej formie, z wyświetlanymi przed każdym materiałem reklamami. Jednocześnie jednak Google już teraz zapowiedział, że w przyszłym roku powstaną specjalne produkcje, dostępne wyłącznie dla abonentów YouTube Red. Zostaną one zrealizowane we współpracy z najpopularniejszymi dostarczycielami treści dla serwisu. Więc tak - jakby na to nie patrzeć, część treści będzie za jakiś czas dostępna tylko dla płacących. Można mieć tylko nadzieje, że faktycznie będą to materiały, które w innym wypadku w ogóle by nie powstały - więc to płacący zyskają, a nie pozostali stracą.
4. Co z innymi treściami w serwisie?
Wraz z zapowiedzeniem YouTube Red Google postawił twórcom treści swoiste ultimatum. Zapowiedział, że duża część opłaty abonamentowej trafiać będzie do tych, których filmy będą w ramach usługi najczęściej odtwarzane - muszą się jednak oni zgodzić na nowe reguły współpracy. Ci, którzy ich nie zaakceptują, zostaną z YouTube’a całkowicie usunięci. Nawet z jego dotychczasowej, bezpłatnej części. Można się więc spodziewać, że część treści - wrzucanych przez tych, dla których nowe reguły będą z jakiegoś powodu nie do zaakceptowania - zniknie. Na szczęście według pierwszych informacji nowe warunki zaakceptowała znakomita większość wytwórni fonograficznych i filmowych. Podobnie twórcy niezależni raczej nie mają tu wiele do stracenia. Przypadki znikających materiałów powinny więc być nieliczne, co nie znaczy jednak, że się nie pojawią.
5. Kiedy?
Google na razie zapowiedział premierę YouTube Red na 28 października. Tego dnia usługa wystartuje w Stanach Zjednoczonych. Nie będzie ona oferowana w ramach nowej aplikacji, a zostanie wbudowana w dotychczasowe konta Google’a i YouTube’a. Ci, którzy będą chcieli używać YouTube’a Red na systemie iOS zapłacą nieco więcej - 12,99 dolara ze względu na dodatkową opłatę pobieraną przez Apple’a. A co z premierą w pozostałej części świata? O tej Google mówi, że nastąpi „wkrótce”. Pozostaje więc czekać.