Wszystkie nowości od Google'a z konferencji I/O 2015

Wszystkie nowości od Google'a z konferencji I/O 2015

Wszystkie nowości od Google'a z konferencji I/O 2015
Źródło zdjęć: © Christoph Dernbach / PAP/DPA
29.05.2015 10:53, aktualizacja: 29.05.2015 13:19

W San Francisco obyła się coroczna konferencja I/O 2015. To jedna z najważniejszych dla całego rynku elektroniki użytkowej impreza, na której Google prezentuje swoje plany na najbliższą przyszłość.

Konferencja zaczęła się od przemówienia Sundara Pichai, który powitał wszystkich zgromadzonych gości. I po dość długiej i kwiecistej mowie powitalnej, ilustrującej jak Google zmienił świat i metody komunikacji i wymiany informacji poprzez swoje usługi, przeszedł do rzeczy.

Na początku zaprezentowano usługę HBO Go na wszystkie platformy zgodne z Google Play oraz Chrome (Apple niedawno pokazał to samo) oraz, zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, nową wersję Androida, oznaczoną literką „M”.

Android M, tak jak sugerowały plotki, pozwoli nam na wygodne zarządzanie uprawnieniami aplikacji. To oznacza, że możemy zablokować aplikacji dostęp do wybranych informacji (aparat, geolokalizacja, skrzynka SMS i tak dalej), nawet jeżeli jej twórca zaznaczył, że jego program takiego dostępu wymaga. Co więcej, gdy aplikacja po raz pierwszy będzie chciała skorzystać z danego zasobu, najpierw zapyta o to użytkownika. Ten pomysł znamy już z Windows 8 i dobrze, że Google go skopiował.

W systemie Android M deweloperzy będą mogli wykorzystywać przeglądarkę Chrome jako swego rodzaju pomost pomiędzy tym, co oferują aplikacje natywne a tym, co jest ujęte w standardach webowych. Innymi słowy, aplikacje webowe będą mogły przypominać aplikacje natywne. Usprawnione też zostanie obsługiwanie hiperłączy: Android będzie mógł sam rozpoznać w jakiej aplikacji dane hiperłącze najlepiej otworzyć.

Nowy Android to też nowy system płatności, nazwany po prostu Android Pay. Ma być on bardzo bezpieczny (żadne nasze dane finansowe nie są udostępniane osobom trzecim, a wyłącznie firmie Google, która będzie służyła jako pośrednik). Android Pay będzie miał otwarte API, co oznacza, że aplikacje firm trzecich również będą mogły z niego skorzystać. Android Pay nie będzie wymagać Androida M, wystarczy Android KitKat lub nowszy.

Android M to też (nareszcie!) ustandaryzowana obsługa czytników linii papilarnych. Co prawda na rynku są już dostępne urządzenia z Androidem i owym czytnikiem, ale każde z nich wykorzystuje swoje własne rozwiązanie. Dzięki unifikacji owe czytniki będą mogły być wykorzystywane przez usługi Play a także inne aplikacje, które wymagają od użytkownika dodatkowej autoryzacji.

Obraz
© (fot. chip.pl)

Ostatnią nowością jest systemowa funkcja o nazwie Doze. Ta w inteligentny sposób będzie zarządzała zadaniami działającymi w tle. Jeżeli telefon leży na biurku i jest nieużywany, procesy w tle będą rzadziej odświeżane by oszczędzać akumulator. Jeżeli jest w użyciu, powiadomienia będą realizowane w czasie rzeczywistym. Ma to w znaczący sposób wydłużyć czas pracy na akumulatorze. Android M wprowadza też natywną obsługę złącza USB Typ C i wszystkich jego możliwości.

Rzecz jasna, nowy system to też dziesiątki drobniejszych dodatków - wygodniejszy mechanizm zaznaczania tekstu albo poręczniejsze suwaki do regulacji głośności.

Android Wear

Tu niestety pokazano dużo mniej nowości. Android Wear wprowadza ustandaryzowaną obsługę gestów ruchowych oraz nieco zmodyfikowany launcher, choć nie zabrakło jednego, bardzo ciekawego usprawnienia: „always on” przełącza zegarek w tryb monochromatyczny bez podświetlenia, dzięki czemu aplikacje nadal mogą wyświetlać proste informacje na ekranie, zużywając przy tym znacznie mniej prądu.

Obraz
© (fot. chip.pl)

Ustandaryzowano też obsługę czujników i dodano obsługę wielu kolejnych, dzięki czemu urządzenia z Android Wear będą mogły jeszcze lepiej funkcjonować jako opaski fitnessowe.

Google a internet rzeczy

Tego nie mogło zabraknąć. Choć Google już zainwestował niemałe pieniądze w IoT (internet rzeczy), jak chociażby w przejęcie firmy Nest, to nadal nie oferował jednego, ustandaryzowanego rozwiązania, takiego jak Windows 10 IoT. Na szczęście, to od teraz się zmienia. Nic dziwnego. To w w tym segmencie elektroniki przewiduje się w najbliższych miesiącach i latach największy wzrost. Przyszłość należeć będzie do urządzeń, które nie są jeszcze połączone z siecią - a mogą.

Według firmy analitycznej Gartner do 2020 roku w sieci "internetu rzeczy" znajdować się będzie 26 miliardów urządzeń. Wśród nich przedmioty domowe codziennego użytku, ale też np. ekwipunek medyczny, fragmenty miejskiej infrastruktury czy systemy dystrybucji energii elektrycznej. Połączenie ich wszystkich do sieci dać ma zupełnie nowe możliwości zarządzania i kontroli ich działania. Jednym z najprostszych przykładów jest np. pralka, która powiadomi producenta o potencjalnej usterce jeszcze zanim zauważymy jej efekty - doprowadzając do sytuacji, w której sprzęt wymieniany jest nam _ jeszcze zanim _ się popsuje.

Google Brillo to projekt, o którym informowaliśmy kilka dni temu. W dużym skrócie, jest to Android skrojony na miarę pod urządzenia o niewielkiej ilości pamięci operacyjnej (a właśnie takie podłączane będą do internetu rzeczy - nie będzie raczej potrzeby umieszczania zaawansowanej elektroniki w lodówkach). Urządzenia Brillo będą mogły wymieniać informacje między sobą za pomocą jednolitego protokołu Eave.

Google Now jeszcze inteligentniejszy

Pokaz Google Now robił duże wrażenie, ale należy pamiętać, że ów wirtualny asystent, podobnie jak jego konkurencja, jest w Polsce bardzo ograniczony. Obsługiwane rynki będą mogły cieszyć się nową funkcją Now on Tap, która doskonale rozumie kontekst zadawanego pytania na podstawie tego, co aktualnie wykonujemy na telefonie.

Obraz
© (fot. chip.pl)

Pokazywano na przykład, jak podczas odtwarzaniu utworu autorstwa Skrillexa w aplikacji Spotify wystarczyło zadać Google Now pytanie „jakie jest jego prawdziwe nazwisko”, a usługa bezbłędnie prezentowała odpowiedź na temat tożsamości artysty. Szkoda, że Polska jest nadal traktowana przez Google’a (a także Microsoft i innych) po macoszemu…

GoPro Jump

Google nawiązał współpracę z firmą GoPro, dzięki której powstanie pierwsza konsumencka kamera rejestrująca pełny dookólny obraz. Bez problemów z synchronizacją, bez problemów z naświetleniem czy ekspozycją. Wszystko dzieje się w pełni automatycznie dzięki algorytmom opracowanym przez Google.

Google Jump nie będzie jednak zamkniętym projektem. Google jeszcze w tym roku opublikuje specyfikacje i wytyczne, jakie musi spełniać urządzenie, by być zgodne z Google Jump i móc rejestrować 360-stopniowe wideo, które może znaleźć zastosowanie, na przykład, dla posiadaczy hełmów do wirtualnej rzeczywistości.

Polecamy w wydaniu internetowym chip.pl: Hybryda smartfona z laptopem opatentowana przez Samsunga

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)