Wolimy współczuć Francuzom niż Libańczykom?

Wolimy współczuć Francuzom niż Libańczykom?

Wolimy współczuć Francuzom niż Libańczykom?
Źródło zdjęć: © PAP/CTK / Vit Simanek || PAP/Newscom
17.11.2015 14:05, aktualizacja: 18.11.2015 14:35

Od piątku cały świat solidaryzuje się z Francją po zamachach terrorystycznych w Paryżu. Internauci wciąż udostępniają w mediach społecznościowych symbol „pokojowej wieży Eiffel’a” przedstawiający budowlę zamkniętą w okręgu, opisując go hashtagiem #PrayForParis (módlmy się za Paryż) oraz #PeaceForParis (pokój dla Paryża). Na całym świecie najbardziej charakterystyczne budowle nocami rozświetlają się barwami francuskiej tęczy, a Facebook udostępnia funkcję „Safety Check”. Z całym szacunkiem dla ofiar, ich rodzin i wszystkich pogrążonych w żałobie, powinniśmy się jednak trochę wstydzić

O sprawie pewnie byłoby wciąż cicho, gdyby nie odzew na decyzję najpopularniejszego serwisu społecznościowego na świecie. Mark Zuckerberg, szef Facebooka, poinformował w poniedziałek o uruchomieniu przycisku Safety Check (raport o bezpieczeństwie). W jego wpisie czytamy: „Przez ostatnich kilka lat doszło do wielu katastrof i kryzysów, podczas których ludzie po pomoc zwracają się do internetu. Za każdym razem zauważamy internautów korzystających z Facebooka w celu sprawdzenia co z ich bliskimi, czy są bezpieczni (…). To znaczące, ogłaszać tę wiadomość w Tokio, gdzie tsunami i trzęsienie ziemi sprzed kilku lat zainspirowało nas do udostępnienia pierwszej wersji Japończykom. Teraz możemy ją przekazać całemu światu”.

W momencie pisania tego materiału post miał niemal 10. tysięcy polubień i prawie 15 tysięcy udostępnień. Ataki terrorystyczne w Paryżu są pierwszym aktem przemocy, w związku z którym uruchomiono tę funkcję. To tej pory odnosiła się ona - zgodnie z pierwotnym zamysłem - jedynie do katastrof naturalnych, jak właśnie tsunami i trzęsienie w Japonii czy trzęsienie w Nepalu. Czym dokładnie jest Safety Check?

Obraz
© (fot. Wirtualna Polska)

"Połącz się z przyjaciółmi i bliskimi osobami podczas katastrofy. Jeżeli będziesz znajdować się w pobliżu katastrofy naturalnej, zapytamy o Twoje bezpieczeństwo. Jeżeli jesteś bezpieczny, dotknij przycisku „Jestem bezpieczny”, aby od razu poinformować znajomych i bliskie osoby. Poinformujemy Cię, jeżeli Twoi znajomi oznaczą się jako osoby bezpieczne. Możesz również sprawdzić listę znajomych, którzy mogą być zagrożeni przez katastrofę" czytamy na polskiej stronie Safety Check. Business Insider podaje, że do tej pory z przycisku Safety Check skorzystały ponad 4 miliony ludzi.

Nowa funkcja Facebooka zebrała sporo pochwał, uznano ją za istotny element komunikacji w momentach kryzysowych. Na serwis Zuckerberga spadła jednak także fala krytyki i to nie w związku z kolejnym narzędziem uzależniającym nas od mediów społecznościowych czy internetu w ogóle (a tak de facto także należy postrzegać funkcję Safety Check), ale w związku z czwartkowymi zamachami w Bejrucie, o których wieść w Europie przetoczyła się bez większego echa.

Obraz
© (fot. PAP/EPA / Wael Hamzeh)

41 osób zginęło w wyniku dwóch samobójczych zamachów bombowych przeprowadzonych w czwartek w Bejrucie, stolicy Libanu. Miasto oddalone jest jedynie o 200 km od wybrzeży europejskiego Cypru. Rannych zostało 200 osób. Do ataków przyznała się organizacja Państwo Islamskie. Do zamachów doszło o godz. 1. miejscowego czasu, w godzinach wzmożonego ruchu, w pobliżu centrum handlowego w dzielnicy Burdż al-Baradżna na południowych obrzeżach miasta. Jego sprawcami byli dwaj mężczyźni opasani ładunkami wybuchowymi. Do eksplozji doszło w odstępie kilku minut, w odległości zaledwie 150 metrów od siebie.

Nie umniejszając ich tragedii, należy jednak zadać pytanie osobom, które aktywnie udzielają się w mediach społecznościowych w związku z francuskimi zamachami: kto w Europie wspomina ofiary, które poniosły śmierć dzień wcześniej podczas zamachu w Bejrucie? Kto udostępnia zdjęcia, płacze pod ambasadami czy modli się za Liban –. de facto kraj muzułmański, gdzie wyznawcy islamu stanowią około 60 procent społeczeństwa?

- Brak aktywacji zdaje się wskazywać na globalną dziurę, lukę współczucia dla ofiar terroru w Europie w porównaniu do tych na Bliskim Wschodzie – czytamy w serwisie BI. Redaktor cytuje także mocne słowa libańskiego doktora Elie Faresa opublikowane w serwisie _ stateofmind13 _:

- Kiedy moi ludzi zginęli na ulicach Bejrutu 12 listopada, światowi przywódcy nie wyrazili potępienia [zamachów – przyp.red.] Nie było żadnych oświadczeń wyrażających współczucie dla Libańczyków (…). Kiedy moi ludzie zginęli, żadne państwo nie zapaliło świateł w ich kolorach na swoich zabytkach. Nawet Facebook nie zadał sobie trudu, żeby upewnić się, że moi ludzie są ‘oznaczeni’ jako bezpieczni, jakkolwiek trywialnym może to się wydawać. Tak więc oto wasz Safety Check: my, jak na razie, przetrwaliśmy wszystkie ataki terrorystyczne w Bejrucie.

Obraz
© (fot. Jean Julien)

Mark Zuckerberg w odpowiedzi napisał:

- Wielu ludzi słusznie pyta dlaczego uruchomiliśmy Safety Check dla Paryża, ale nie dla ataków bombowych w Bejrucie i innych miejscach. Do wczoraj, nasza taktyka zakładała wprowadzanie funkcji tylko odnośnie katastrof naturalnych. Właśnie to zmieniliśmy i planujemy aktywowanie Safety Check dla większej liczby ludzkich katastrof w przyszłości.

Z jednej strony - pozostaje pytanie: dlaczego dopiero po zamachu w Paryżu? Jeśli rzeczywiście pomysł pojawił się dopiero przy okazji ataku na stolicę Francji, czy wśród potężnego sztabu pracowników Facebooka nikt nie wpadł na pomysł, że może to źle wyglądać na arenie międzynarodowej i prędzej czy później pojawią się pewne związane z tym kontrowersje?

Z drugiej... Czy Safety Check to naprawdę właśnie to, czego potrzebujemy? Ciężko mi wyobrazić sobie „chwalenie się” na Facebooku „wszystko u mnie OK, nie martwcie się”, kiedy - w najgorszym scenariuszu, którego nikomu nie życzę – ulicami spływa krew. Oprócz tego, w jaki sposób mają zachować się osoby, którym grozi niebezpieczeństwo? Jako że nie poinformowano jasno jak miałby działać mechanizm w odwrotną stronę można spodziewać się paniki wśród naszych znajomych, którzy przeglądając listę osób „bezpiecznych” nie znajdą tych, których właśnie szukają. A ci najzwyczajniej - na przykład - nie skorzystali w tej funkcji. Przecież nikogo nie można zmusić do określonych aktywności na Facebooku. Poza tym, nigdy nie będziemy mieć pewności, że ktoś, kto oznaczył się jako „bezpieczny” rzeczywiście nie znajduje się w zagrożeniu. Zamachy zarówno we Francji jak i Libanie są tego doskonałym dowodem - do wybuchów dochodziło w pewnych odstępach czasowych. W Paryżu atakowano w kilku miejscach.

- Macie rację, na świecie jest więcej innych ważnych konfliktów. Dbamy o równość wszystkich ludzi i będziemy ciężko pracować by pomóc im w cierpieniu w tak wielu sytuacjach, jak tylko będziemy mogli – dodaje Zuckerberg. Lepszym pomysłem byłoby pewnie wsparcie jakiejś szczytnej inicjatywy sumą, która odpowiadałaby wynagrodzeniu programistów, którzy pracują nad takimi urządzeniami, jak Safety Check. Kodem, językiem programowania i nowymi funkcjami niczego nie załatwimy, nie w tym przypadku. W okazywaniu wsparcia już jesteśmy i tak mistrzami, wystarczy spojrzeć na listy znajomych, ile francuskich flag się na nich przewija.

Obraz
© (fot. PAP/EPA / JOERG CARSTENSEN / Tomasz Gzell)

Piękną inicjatywą jest wyrażanie swojej solidarności z Francuzami poprzez nakładanie na swoje zdjęcie profilowe trójkolorowego filtra w barwach kraju, piękną inicjatywą są rozświetlone czerwienią, bielą i błękitem najbardziej rozpoznawalne budynki na świecie, równie piękną inicjatywą jest udostępnianie hashtaga _ #PrayForParis _ w mediach społecznościowych. W najlepszym i prawdopodobnie jedynym wypadku Francuzi czują wsparcie, czują, że nie są sami w obliczu takiej tragedii. Ale dlaczego pomijamy w tym wszystkim Libańczyków? W czym niewinne osoby, które znalazły się w niewłaściwym miejscu i czasie różnią się od ofiar z ulic Paryża? Gdyby sprawa odnosiła się tylko do Europy, można byłoby tłumaczyć to na siłę warunkami geograficznymi, brakiem wspólnej historii, różnicami kulturowymi. Jednak podczas tragedii w Indonezji, Japonii czy Nepalu potrafiliśmy wynieść się ponad te podziały. A może problem leży po stronie propagandowej? Muzułmanie mordujący muzułmanów to obraz sprzeczny z coraz gorętszymi nastrojami
antyimigracyjnymi w Europie. W końcu bardziej w kanon myślenia coraz większej liczby osób wpisują się muzułmanie mordujący chrześcijan i to w tym scenariuszu chętniej wyrażać będziemy współczucie. Jednak sytuacja, która miała miejsce w Bejrucie doskonale udowadnia, że Państwo Islamskie i terror nie mogą być utożsamiane jeden do jednego ze zwykłymi, szarymi wyznawcami islamu, którzy również cierpią z powodu konfliktów na Bliskim Wschodzie. Zatem czym naprawdę jest to okazywane na prawo i lewo współczucie, solidarność? Efektem siły mediów społecznościowych i niedoinformowaniem? Czy może wyborem "wygodniejszej" tragedii w pewnym celu?

_ Sebastian Kupski _

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)