USS Bonhomme Richard – pływająca baza amerykańskiej piechoty morskiej

USS Bonhomme Richard – pływająca baza amerykańskiej piechoty morskiej

USS Bonhomme Richard – pływająca baza amerykańskiej piechoty morskiej
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik
15.07.2020 23:32, aktualizacja: 18.07.2020 20:30

Doniesienia o pożarze na USS Bonhomme Richard to dobra okazja, by przypomnieć, czym są okręty typu Wasp. Te pływające miasta – drugie pod względem wielkości jednostki amerykańskiej floty – to okręty desantowe marines o imponujących możliwościach.

Marines – jak powszechnie nazywa się Korpus Piechoty Morskiej (USMC, United States Marine Corps) – to jeden z rodzajów amerykańskich sił zbrojnych. Sam fakt, że Stany Zjednoczone wydzieliły marines jako odrębny rodzaj wojsk – na równi z siłami lądowymi, lotnictwem, marynarką, strażą przybrzeżną i siłami kosmicznymi – dobitnie świadczy, jak wielkie znaczenie ma ta formacja dla polityki Waszyngtonu.

Jej elementem jest możliwość ataku na niemal dowolny punkt wybrzeża na planecie. Co istotne, marines mogą wykonać go w znacznej części autonomicznie, bez konieczności współdziałania z innymi rodzajami wojsk.

Korpus Piechoty Morskiej ma bowiem nie tylko własne jednostki piechoty, ale także artylerię, siły pancerne (obecnie w likwidacji) i lotnictwo. To właśnie w odpowiedzi na specyficzne potrzeby USMC powstała jedna z trzech wersji samolotu F-35 - F-35B, mający możliwość pionowego (w praktyce skróconego) startu i lądowania.

Pływająca baza

Tym, co umożliwia marines skuteczne działanie, są potężne okręty desantowe. Potężne zarówno pod względem rozmiarów, bo większe od nich są tylko atomowe lotniskowce, jak i pod względem możliwości.

Współczesne amerykańskie okręty desantowe to w zasadzie pływające bazy wojskowe, mające na pokładzie – poza załogą – nawet 2000 żołnierzy piechoty morskiej, ciężki sprzęt, a także zapewniające im wsparcie śmigłowce i samoloty.

Obraz
© Domena publiczna

America - najnowocześniejszy obecnie typ amerykańskich okrętów desantowych

Okręty desantowe Korpusu Piechoty Morskiej

Okręty desantowe mają długa historię - Amerykanie intensywnie korzystali z nich podczas drugiej wojny światowej i walk na Pacyfiku, a także podczas wielkich operacji inwazyjnych w Europie i Afryce. Technologiczny przełom nastąpił jednak nieco później, w latach 50., wraz z rozwojem helikopterów.

W tamtym czasie Stany Zjednoczone dysponowały powojenną, liczną i częściowo niepotrzebną flotą lotniskowców. Część z nich postanowiono przebudować na śmigłowcowce – pływające bazy śmigłowców, zdolnych do szybkiego dostarczenia na brzeg desantu piechoty.

Wojsko szybko doceniło wartość tych okrętów. Jeszcze w latach 50. rozpoczęto projektowanie, tym razem od podstaw, dużych okrętów desantowych typu Iwo Jima. W latach 70. zastąpił je typ Tarawa, lepiej dostosowany do złożonych operacji desantowych.

Obraz
© Domena publiczna

Samolot AV-8B Harrier

Nowy sprzęt, nowe możliwości

W tym samym czasie skokowo wzrosły możliwości marines. Było to wynikiem pojawienia się samolotów pionowego startu i lądowania, czyli licencyjnych, kupionych od Wielkiej Brytanii, maszyn Hawker Siddeley Harrier i ich amerykańskich wersji rozwojowych. Samoloty te nie potrzebowały tradycyjnych lotniskowców i mogły działać z pokładów okrętów desantowych.

Kolejnym etapem rozwoju wielkich amerykańskich okrętów desantowych okazał się typ Wasp, czyli okręty pozostające aktualnie w eksploatacji, dostosowane do współdziałania m.in. z samolotami pionowego startu czy zmiennopłatami V-22 Osprey, a po modernizacji także z najnowszymi F-35B.

Obraz
© Domena publiczna

USS Bonhomme Richard - okręt desantowy typu Wasp

Wasp – wół roboczy marines

Czym charakteryzuje się wycofywany typ okrętów? Okręty desantowe typu Wasp mają 257 metrów długości i wypierają 41 tys. ton. W praktyce oznacza to, że mogą służyć jako baza dla 2000 marines, wspartych silną grupą lotniczą (20 samolotów lub ponad 40 śmigłowców, albo kombinacja jednych i drugich). Ważnym atutem jest wewnętrzny dok, dzięki któremu marines mogą we wnętrzu okrętu załadować się do jednostek desantowych, które gotowe do działania wypływają bezpośrednio ze statku-bazy.

Pojedynczy Wasp transportuje mniej więcej jeden MEU (Marine expeditionary unit) – około 2000 marines zdolnych do samodzielnego działania, wspartych m.in. czołgami (5 czołgów Abrams - w wyniku trwających właśnie zmian marines będą jednak w przyszłości pozbawieni własnych jednostek pancernych) i własną artylerią (8 haubic M198).

MEU ma także do dyspozycji własne środki desantowe - pływające transportery opancerzone AAV7, a także wsparcie w postaci 68 ciężarówek i kilkunastu innych pojazdów. Każdy z okrętów ma także na pokładzie szpital z 64 miejscami, który może być rozwinięty tak, aby w razie potrzeby przyjąć ponad pół tysiąca pacjentów.

Obraz
© Domena publiczna

Pływający transporter opancerzony AAV7

Choć okręty typu Wasp to na razie podstawa sił uderzeniowych marines, to powstają już ich następcy – nowocześniejsze i lepiej dostosowane do współczesnych wymagań okręty desantowe typu America. Dwa z nich zostały już przyjęty do służby, a kolejny jest właśnie budowany. Docelowo powstanie 11 okrętów tego typu, które zastąpią wycofane już okręty typu Tarawa i stopniowo wycofywane typu Wasp.

Pożar na USS Bonhomme Richard

Mimo szykowanego zastępstwa, przed okrętami Wasp jeszcze wiele lat służby. Nic zatem dziwnego, że są remontowane i modernizowane - USS Bonhomme Richard był właśnie dostosowywany do przyjęcia samolotów F-35B.

Podczas prac tego typu łatwo o zaprószenie ognia. W ostatnich latach ze stoczniowymi pożarami borykał się m.in. jedyny rosyjski lotniskowiec Admirał Kuzniecow, płonął polski okręt podwodny Orzeł, płonęły okręty chińskie i amerykańskie. Pożar na USS Bonhomme Richard, który wybuchł 13 lipca 2020 roku ma jednak istotne znaczenie, donioślejsze od samego bilansu zniszczeń.

Choć sytuacja wydaje się opanowana, na razie nie jest znana skala destrukcji. Warto pamiętać, że nawet brak widocznych śladów nie gwarantuje, że uszkodzeniu nie uległy stalowe elementy konstrukcyjne. W praktyce może to oznaczać – o ile okręt pozostanie w służbie – konieczność nawet wieloletnich remontów, a tym samym istotne osłabienie sił, jakie Stany Zjednoczone mogą przeznaczyć do działań na Pacyfiku.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (66)