Tego nie wiedzieliście o alkoholu: naukowe ciekawostki

Tego nie wiedzieliście o alkoholu: naukowe ciekawostki

Tego nie wiedzieliście o alkoholu: naukowe ciekawostki
Źródło zdjęć: © Freeimages/idque
09.10.2014 17:38, aktualizacja: 10.10.2014 11:27

Alkohol znamy głównie od strony jego działania. Jest to jedna z najpopularniejszych używek w naszym kręgu kulturowym, a jednocześnie - to ogromny paradoks - wyrządzająca ogromne szkody w organizmie, zwłaszcza jeśli jej nadużywamy.

*Alkohol znamy głównie od strony jego działania. Jest to jedna z najpopularniejszych używek w naszym kręgu kulturowym, a jednocześnie - to ogromny paradoks - wyrządzająca ogromne szkody w organizmie, zwłaszcza jeśli jej nadużywamy. Naturalnie, alkoholu nie należy się bać ani demonizować - wszystko jest dla ludzi, jeśli tylko potrafimy zachować zdrowy rozsądek i umiar. *

Wino, piwo, wódka i wszelkie inne napoje z procentami mają bardzo ciekawy wpływ na zachowanie człowieka, jego emocje oraz przebiegające w nim procesy. Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na kilka związanych z tym pytań, na przykład dlaczego mężczyźni lubią topić stres w alkoholu i dlaczego atrakcyjność płci przeciwnej po paru głębszych gwałtownie wzrasta, czytajcie dalej.

Dlaczego mężczyźni lubią topić stres w alkoholu?

Zdaniem naukowców, ze znacznie mniejszej samokontroli. Naukowcy z holenderskiego Radbourd University Nijmegen zamienili na jakiś czas laboratorium w bar. Podczas dwóch pierwszych eksperymentów, w których uczestniczyło 10. osób, jedna grupa uczestników musiała wykonać ćwiczenie wymagające zaangażowania umysłowego, podczas gdy druga dostała łatwiejsze zadanie. Badane osoby mogły usiąść podczas przerwy w barze i zamówić piwo, wino albo napój bezalkoholowy. Wniosek był prosty: po bardziej skomplikowanych zadaniach mężczyźni chętniej niż kobiety wlewali w siebie procenty.
W drugiej części badania wzięło udział 10. uczestników - wszyscy płci męskiej. Eksperyment był dość podobny do poprzedniego, ale przykazano im notować, ile piją. Ci, którzy zachowali świadomość, ile alkoholu pochłaniają, pili mniej. I to nawet o połowę.
„Nasz system kontroli jest odpowiedzialny za regulację skłonności do impulsywnych zachowań. Mężczyźni mają większą niż kobiety skłonność do picia, kiedy tylko nadarzy się okazja; występuje u nich silna naturalna i automatyczna tendencja do picia”. - wyjaśnia Roy Otten z zespołu badawczego. „Kiedy zawodzi samokontrola, impuls do picia nie jest regulowany ani hamowany, co z kolei powoduje picie” - dodaje.
Jakie jest naukowe wyjaśnienie tego zjawiska? Badacze twierdzą, że poziom glukozy we krwi jest niezbędny do utrzymania samokontroli w momencie stresu. Kiedy więc zapasy glukozy wyczerpują się pod wpływem napięcia psychicznego, organizm nie jest w stanie utrzymać nerwów na wodzy, co prowadzi do picia alkoholu. Zgodnie z badaniami, mężczyźni piją cztery razy więcej niż kobiety, kiedy wykonują stresujące zadania. Co więcej, podczas eksperymentu zestresowane kobiety piły jeszcze mniej alkoholu, niż ich wykonujące nieskomplikowane ćwiczenie koleżanki. Według badaczy, panie są naturalnie mniej podatne na kuszenie przez napoje procentowe niż panowie.

Obraz
© (fot. Freeimages/garann)

Dlaczego po alkoholu wzrasta atrakcyjność płci przeciwnej?

Dr Amanda Ellison z brytyjskiego Durham University zbadała, na czym polega związek między ilością wypitego alkoholu a atrakcyjnością innych ludzi. Okazuje się, że spożywanie alkoholu nie wpływa na sposób, w jaki postrzegamy innych. "Wciąż widzimy ich takimi jacy są. Nie ma żadnej wymyślonej przemiany fizycznej, tylko większe pożądanie" - wyjaśnia Ellison.

W swojej książce "Getting Your Head Around the Brain" badaczka twierdzi, że część naszego mózgu odpowiedzialna za poszukiwanie partnera, pracuje niezależnie od ilości alkoholu, nawet podczas jego przedawkowania. Tak, nawet kiedy ledwo trzymamy się na nogach lub dźwięki które wydajemy przestają cokolwiek oznaczać, wciąż oceniamy wygląd innych. Co w takim razie robi alkohol? Blokuje część mózgu, odpowiedzialną za powstrzymywanie nas przed impulsywnymi działaniami, zanim jeszcze unieruchomi tę, która steruje naszymi żądzami seksualnymi. Na trzeźwo jesteśmy zdecydowanie bardziej wybredni w kwestii wyboru partnera lub partnerki. "Podczas poszukiwania właściwego partnera, nieustannie ważymy wygląd i osobowość" - uważa Ellison.

Jej badania udowadniają również, że kobiety były kiedyś znacznie bardziej wybredne wybierając tego, kogo chcą zaprosić do łóżka, ze względu na ryzyko niechcianej ciąży. W obecnych czasach, przy powszechnie dostępnej gamie środków antykoncepcyjnych, panie stały się tak samo swobodne, jak panowie.

Co się dzieje z mózgiem, kiedy „film się urwie”?

Istnieją dwa rodzaje urwanych filmów po alkoholu. Pierwszy z nich, znacznie delikatniejszy, wiąże się z utratą świadomości tego, co robiło się podczas picia, przy czym wspomnienia zwykle wracają, kiedy ktoś nam przypomni co robiliśmy. Drugi gatunek, znacznie paskudniejszy, oznacza wyrwę w pamięci, na którą nie działa nic, nawet obfity materiał filmowo-zdjęciowy i relacje przerażonych naocznych świadków. Oba wymienione typy mają wspólne podłoże: neurofizjologiczne zaburzenia w hipokampie - elemencie mózgu odpowiedzialnym za pamięć.

Trucizna zwana alkoholem zakłóca pracę receptorów kwasu glutaminowego w hipokampie. Jest to bardzo istotne, bowiem kwas glutaminowy jest neuroprzekaźnikiem - związkiem, umożliwiającym przewodzenie impulsów nerwowych, czyli informacji. Podczas zakłóceń, alkohol powstrzymuje niektóre receptory przed właściwym działaniem, jednocześnie aktywując inne. Wskutek tego procesu neurony wytwarzają sterydy, blokujące im możliwość nieskrępowanej komunikacji z innymi neuronami. Krótko mówiąc, współpraca zaczyna szwankować, co skutkuje problemami z długotrwałym wzmocnieniem synaptycznym (LTP), czyli wzmocnieniem przekazywania sygnału z neuronu do neuronu. Mechanizm ten jest podstawą uczenia się oraz zapamiętywania informacji i polega z grubsza na tym, że połączenia częściej używane stają się silniejsze.

Przekładając to na nieco bardziej zrozumiały język, chodzi o tzw. amnezję następową, w przypadku której zanik pamięci obejmuje czas po wydarzeniu, bo mózg traci umiejętność tworzenia nowych wspomnień. Oczywiście późniejszy brak pamięci wcale nie powstrzymuje nas przed wysyłaniem głupich SMS-ów albo zamieszczaniem na Facebooku statusów, po przeczytaniu których mamy następnego dnia ochotę przywiązać sobie kamień do szyi i zanurkować w najbliższym zbiorniku wodnym. Zresztą, każdy doskonale zna skutki zatrucia alkoholem.

Czy w takim razie istnieją skuteczne sposoby na omijanie urwanego filmu? Tak: nie pić. Poza tym należy pamiętać, że kiedy zasiadamy przy kuflu piwa, flaszce wódki albo jakimkolwiek innym naczyniu z alkoholem, nie należy tego robić z pustym żołądkiem. Wolniejsze spożywanie jest również niezłym pomysłem - badania wskazują, że głównym sprawcą utraty świadomości jest nagły skok stężenia alkoholu we krwi, zwykle powyżej 1,5 promila. Znacznie gorzej mają tu kobiety, u których poziom promili we krwi podnosi się znacznie szybciej niż u mężczyzn. Mają nie tylko mniej wody w organizmie, co wpływa na rozrzedzenie alkoholu, ale i mniej dehydrogenazy alkoholowej, czyli enzymu wpływających na odporność na alkohol. Na pocieszenie możemy dodać, że proces detoksykacji alkoholu przy udziale dehydrogenazy prowadzi do powstania aldehydu octowego, związku bardziej toksycznego od etanolu, za co osoby z mocną głową płacą dotkliwszym kacem, częstszą skłonnością do alkoholizmu i zachorowalnością na marskość wątroby.

Amerykański ekspert od spraw uzależnień Elvin M. Jellinek, autor pionierskich badań dotyczących utraty świadomości po alkoholu, nie miał wątpliwości co do tego, że urwany film jest oznaką alkoholizmu. Jednak współcześni naukowcy nie podzielają tego poglądu - ich zdaniem wszystko sprowadza się do wspomnianego skoku stężenia alkoholu we krwi, co może się przytrafić każdemu. Każdemu, kto nie zachowuje umiaru. Są wprawdzie osoby z genetycznymi skłonnościami do uzależnienia od alkoholu, ale kluczowe jest poznanie granic własnych możliwości i samodyscyplina. Jak w życiu. Czy wdychanie alkoholu jest zdrowsze niż picie?

Waporyzacja alkoholu, a następnie jego wdychanie, przyciąga wiele uwagi. Technika inhalacji procentami została wynaleziona latach 50., jako lekarstwo na obrzęk płuc, czyli zalegnie w płucach płynu zamiast powietrza. Osobom go stosującym przyświecają teraz nieco inne cele: znietrzeźwienie się w ekspresowy sposób. Niektórzy twierdzą, że to niskokaloryczny środek, inni utrzymują, że to doskonały sposób na ominięcie kaca. Jeszcze inni po prostu to lubią, tym bardziej, że to metoda dla prawdziwych twardzieli z akademika. Jednak lekarze wszelkich specjalizacji alarmują przed konsumowaniem oparów alkoholu. Czy rzeczywiście jest się czego bać?

Inhalowanie się oparami jakiejkolwiek substancji jest jedną z najszybszych metod wprowadzania jej do krwiobiegu. Oczywiście, jeśli jej cząsteczki są odpowiednio małe. Dzieje się tak dlatego, że bariera pomiędzy krwią a otoczeniem jest łatwa do sforsowania. Podczas wdychania powietrza wraz ze wszelkimi zanieczyszczeniami, w tym alkoholem, para z łatwością przenika naczynia włosowate otulające pęcherzyki płucne. A kiedy już zaciągniemy się tlenem i alkoholem, w płucach osiągają one znacznie wyższe stężenie niż w naszej krwi. W rezultacie przedostają się do krwiobiegu, dążąc do wyrównania proporcji po obu stronach, co nosi nazwę dyfuzji. Podobnie wygląda sprawa dwutlenku węgla, który jest bardziej skoncentrowany w naszym organizmie, niż w otaczającym nas powietrzu. Dzięki temu przedostaje się do płuc, a stamtąd zostaje wydychany. Ten proces zachodzi w nas nieustannie.

Każdy student medycyny i przymusowy pensjonariusz zakładu karnego wie doskonale, że istnieje kilka sposobów aplikacji alkoholu. Sęk w tym, że pochłaniają sporo czasu. Najpowszechniejszą metodą pozostaje picie, ale można jeszcze zakraplać alkoholem oczy lub zafundować sobie wysokoprocentową lewatywę. Tylko narażania śluzówki na takie męki to czysty masochizm.

Teraz rozprawmy się z paroma mitami. Po pierwsze, kalorie. Istnieją cztery rodzaje substancji odżywczych, zwierające mierzalne ilości kalorii i alkohol jest jedną z nich. Pozostałe to tłuszcze, białka i cukry. Nie ma tu znaczenia czy pijemy alkohol, czy wolimy go wdychać - ilość wchłoniętych przez nas kalorii jest proporcjonalna do jego ilości. Minimalne oszczędności kaloryczne pochodzą z redukcji cukrów zawartych w alkoholu, ale na tym koniec. A im mocniejszy alkohol, tym gorzej działa wspomniany efekt. Przykładowo, inhalowanie się piwem tuczy mniej, niż wdychanie oparów wódki.

W normalnych okolicznościach alkohol jest usuwany z organizmu na trzy sposoby. Około 5 proc. opuszcza nasze ciało wraz z moczem, dzięki nieocenionej pracy nerek. Dalsze 5 proc. wydychamy z płuc, stąd policyjne alkomaty. Pozostałe procenty są zamieniane przez wątrobę w kwas octowy. Nigdy nie przeprowadzono badań na ludziach, sprawdzających czy mechanizm działa w niezmienionych proporcjach w przypadku różnych metod przyjmowania alkoholu. Tym niemniej testy na zwierzętach z lat 70. udowodniły, że usuwanie z organizmu etanolu jest znacznie szybsze, kiedy się nim inhalujemy. Ale czy to na pewno dla nas korzystne?
Niekoniecznie. Przez ominięcie wątroby i jej umiejętność zamiany alkohol w kwas octowy, wdychany alkohol jest dużo mocniejszy, a wraz z nim nasilają się jego efekty. Chociaż studenci mogą w tym widzieć zaletę, chodzi o to, żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów, cytując klasykę. Alkohol daje wycisk naszemu centralnemu układowi nerwowemu. Jeśli jego poziom we krwi jest wystarczająco wysoki, może wywoływać depresję oddechową (problemy z oddychaniem), drgawki oraz hipotermię (wyziębienie organizmu), a do tego zanik odruchu wymiotnego. Myślicie pewnie, że to ostatnie jest pozytywnym objawem? Błąd. W połączeniu z wymiotami, może to prowadzić do zachłyśnięcia. A utonięcie w jeziorze własnych wymiocin to mało epicki sposób pożegnania się ze światem.

Ominięcie systemu trawiennego likwiduje jeden z naszych naturalnych sposobów ochrony przed przedawkowaniem - wymiotów. Wszystko razem prowadzi do zatrucia, wraz z trudnością zmierzenia zawartości alkoholu we krwi, znacznie zwiększa ryzyko zatrucia. A jest jeszcze problem cierpiącego układu oddechowego, drażnionego przez alkohol, przez co musi on stawić czoła zwiększonej podatności na infekcje, takie jak zapalenie płuc.

Jako pocieszenie może służyć fakt, że wdychanie oparów alkoholu może mieć też działanie lecznicze. W 1954 r. trzech lekarzy zastosowało tę metodę do leczenia obrzęku płuc, odpornego na inne formy terapii. Można też stosować ją do podawania alkoholu osobom uzależnionym, które musiały poddać się operacji, przez którą picie go w normalny sposób stało się niemożliwe. Ale po co podawać alkoholikom substancję, która ich niszczy? Żeby zachować ich przy życiu. Alkoholowy zespół abstynencyjny po odstawieniu procentów jest stosunkowo częstą przyczyną zgonów w szpitalach.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (107)