Śmiać się czy płakać? Lokalizatory po polsku

Śmiać się czy płakać? Lokalizatory po polsku

Śmiać się czy płakać? Lokalizatory po polsku
25.04.2007 16:00, aktualizacja: 26.04.2007 10:36

Lokalizatory internetowe mogą przydać się każdemu z nas. Chociażby po to by, wybierając się do obcego miasta, łatwo znaleźć sklep czy pizzerię w pobliżu miejsca, w którym się zatrzymamy.

Lokalizatory internetowe mogą przydać się każdemu z nas. Chociażby po to by, wybierając się do obcego miasta, łatwo znaleźć sklep czy pizzerię w pobliżu miejsca, w którym się zatrzymamy. Krótka wycieczka palcem po interaktywnej mapie przekonała mnie, że wyszukiwanie różnych punktów czy układanie tras przejazdu, może być znacznie lepszą zabawą, niż dotychczas myślałem. I przy okazji wspaniale poprawia humor... Bo jak tu się nie śmiać, gdy się dowiaduję, że w Atenach nie ma... dróg, gdy mapa we Wrocławiu znajduje szpital zlokalizowany w Tarnowskich Górach oraz gdy na liczącej niespełna 3 km ulicy serwis bez problemu znajduje ponad 1,6 tys. sklepów? Takich "kwiatków" było zresztą znacznie więcej - zapraszam do lektury!

Zacznijmy od serwisu Map24.pl, należącego do Interii. Po wpisaniu odpowiedniego adresu w oknie przeglądarki zobaczymy widok, który trudno zapomnieć. Serwis z mapą, a mapa dziwnie i skromnie wciśnięta w kąt. Najważniejsza wydaje się reklama, która zajmuje szeroki pasek od góry i logo Interii, żebyśmy nie zapomnieli, komu zawdzięczamy korzystanie z mapy. Po lewej stronie rodzaj menu, z którego dowiemy się nawet, że Map24 jest najlepszym internetowym autoatlasem i że jest "now also available in South Africa". "Łotewer" chciałoby się rzec. Ale język w mapie Interii to nie najmocniejsza jej strona. Wygląda na to, że projektanci przyjęli założenie, by każde państwo opisać jego własnym językiem. Tylko, że coś im nie wyszło. Gdy spojrzymy na cały Stary Kontynent zauważymy, że w większości języków ( w tym w polskim ) brakuje znaków diakrytycznych. Rosja została opisana i po angielsku, i po rosyjsku. Ale za to na przykład Hiszpania ma i własne znaki diakrytyczne i opisano ją tylko po hiszpańsku. Gdyby chodziło li
tylko o to, że Rosjanie cyrilicy używają, to dlaczego własnego języka poskąpiono Bułgarii czy Grecji, używając jedynie alfabetu łacińskiego?

Złośliwie przyczepiłem się do tego języka i postanowiłem sprawdzić czy zwykły polski internauta ( czyli ja ) zaplanuje sobie podróż samochodową z Aten do Neapolu. Nad mapą widnieje wyszukiwarka. Pozwala ona na znalezienie konkretnej miejscowości lub też pokazanie punktu początkowego i końcowego trasy. Wpisałem więc te nieszczęsne Ateny z równie nieszczęśliwym Neapolem. No i umarłem, zanim go zobaczyłem. Najlepsza internetowa automapa zaproponowała mi podróż z ulicy Ateny w Gdańsku ( kod pocztowy 80-180 ) do Neapoli Kozanis w Grecji. W pierwszej chwili pomyślałem, że pan Neapoli Kozanis dostał właśnie czkawki, ale uświadomiłem sobie, że aż tak doskonała raczej ta mapa nie jest, żeby poszczególnych mieszkańców namierzać. Najechałem za to na chorągiewkę, która oznaczała Neapoli Kozanis i, po kliknięciu, mogłem wybrać, czy chcę ustawić tam punkt startowy, punkt docelowy, punkt pośredni, wysłać linka czy zapisać lokalizację. Wybrałem wysłanie linka i wówczas pojawił się standardowy formularz. Wypełniłem go i
wysłałem sobie linka z serwera Interii na serwer Interii. Poczekam, aż dojdzie, a tymczasem pobawię się mapą. W międzyczasie moje chorągiewki gdzieś poginęły, więc wpisałem jeszcze raz trasę Ateny-Neapol. Przy Neapoli Kozanis widniała ikonka w kształcie ołówka. Dowiedziałem się, że mogę "edytować stację". Cokolwiek to znaczy. Klik i mam pole z wpisaną wcześniej w wyszukiwarce nazwą Neapol. Wpisuję Wrocław i... niespodzianka. Mapa przenosi mnie do Wrocławia. Co prawda można by to wycentrować tak, żeby Wrocław wraz z oznaczającą go chorągiewką był dalej niż 10 pikseli od dolnej krawędzi, a w oczy nie rzucał się Poznań do kupy z Łodzią, ale.... powiecie, że się czepiam.

Tymczasem na mojej mapce, ponad Neapoli Kozanis, ale już na terytorium Macedonii, pojawiła się tajemnicza niebieska chorągiewka z napisem "Rosoman". Ki diabeł? Wracam do mojego Neapoli. Przy okienku z Neapoli Kozanis zauważyłem strzałkę w dół. Znaczy rozwijalne menu. Eureka! Map24 wie, że jest coś takiego, jak Napoli, Włochy. Przyjmijmy tę włosko-polską hybrydę za dobry znak. Tym bardziej, że właśnie dotarła wiadomość z linkiem. Klikam na Napoli, Włochy i... sami wiecie. Strzał w dziesiątkę.

Z mojej podróży jednak wciąż nici, bo Aten jak nie było, tak nie ma. Map24 zna tylko ulicę Ateny. Postanowiłem nie bawić się w przeciętnego internautę, a przez chwilę zostać Niezwykle Inteligentnym Internautą ( NII, jak rycerze z Monthy Pythona ). Wiedząc, w której części Grecji leżą Ateny, postanowiłem odszukać je "ręcznie".

Tutaj wypada dać małe ostrzeżenie: do używania MAP24 trzeba się przyzwyczaić, by się szybko nie zniechęcić. Serwis ma dwie opcje: statyczną i interaktywną. Przełączamy się pomiędzy nimi za pomocą napisu w menu. W wersji statycznej do przybliżania i oddalania mapy służy wyłącznie suwak, umieszczony nad nią. W wersji interaktywnej można używać też kółka myszy, jest to jednak o tyle irytujące, że gdy przestajemy nim kręcić, dezaktywuje się ono. By znowu móc go użyć, trzeba ponownie kliknąć ma mapę. Ponadto musimy pamiętać, że przeciągając myszą z wciśniętym lewym klawiszem w obu wersjach zaznaczymy obszar do powiększenia. By móc przesuwać mapę, trzeba wcisnąć odpowiednią ikonę ( symbol łapki ). Kolejnym problemem jest długi czas ładowania ( szczególnie, gdy mamy już duże powiększenie i dość szczegółową mapę ). Jakby tego było mało w wersji statycznej ciągle widzimy aktywny pasek postępu ładowania i informacje, że są pobierane dane. Albo pobierają się one wyjątkowo długo, albo jest to błąd programistyczny. No i
na koniec warto wspomnieć o kolejnym poważnym mankamencie. Pomiędzy powiększeniem, w którym podstawową jednostką jest 500 km ( widać to w lewym dolnym rogu mapy ), a 200 km, na mapie praktycznie nie przybywa informacji, ani punktów orientacyjnych. Nie zniechęcajmy się jednak. Jeszcze tylko chwilka pracy z suwakiem i zobaczymy całe bogactwo dróg i miejscowości.Wróćmy jednak do naszych Aten. Odnalazłem na mapie miejscowość Athinai. Okazuje się zatem, że aby odnaleźć stolicę Grecji należy wpisać alfabetem łacińskim jej grecką nazwę. Można też posłużyć się nazwą angielską czyli Athens. Wówczas też trafimy na miejscowość Athinai w Grecji i będziemy musieli liczyć na to, że nie ma w tym państwie niewielkiego miasteczka o takiej właśnie nazwie. Skoro już, chyba, trafiliśmy, zobaczmy - w końcu przeglądamy mapę drogową - jak wygląda sieć dróg w mieście. I tu czeka nas kolejna niespodzianka. W Atenach nie ma dróg. Grecy wciąż używają osiołków, na których lawirują pomiędzy swoimi domami. Podobnie, według serwisu Map24
jest w Mińsku, Tiranie, Belgradzie czy Skopie. Cóż... Interia najwyraźniej nie lubi Łukaszenki i Bałkanów.

Jeśli chcemy nieco wygodniej korzystać z serwisu Interii, powinniśmy otworzyć sobie mapę w osobnym oknie. Wówczas może zajmować ona cały ekran komputera. Zyskujemy nieco na wygodzie, a mapa ujawnia swoje kolejne niedociągnięcia. Kto zgadnie, dlaczego oglądając Morze Bałtyckie i okalające je państwa ( tak na oko powinienem widzieć Bydgoszcz i wszystko na północ, niemal po Sztokholm ) widzę Kaliningrad i drogi łączące go z Litwą, a nie widzę Szczecina, Trójmiasta ani żadnej drogi w Polsce? A Morze Bałtyckie nazywa się Osterstjon. Dopiero kolejny stopień zoomu pokazuje mi duże polskie miasta. Znowu można powiedzieć, że się czepiam, ale można też powiedzieć, że Interia wymaga od korzystającego ze swojego serwisu świetnej znajomości geografii i języków. Bez tego nie znajdziemy miejscowości, jeśli naprawdę nie wiemy, gdzie ona leży. A jeśli wiemy, to po co nam Map24?

Kolejne zaskoczenie czekało mnie, gdy chciałem sprawdzić, czy serwis pozwoli nam na coś ambitnego: samochodową podróż pomiędzy kontynentami. Jedziemy z Madrytu do Pekinu. Wpisywanie polskich nazw nie ma oczywiście sensu. Interia proponuje bowiem wycieczkę pomiędzy Madryn Street w Liverpoolu, a restauracją Pekin w Poznaniu. Jednak, jako rycerz NII wiedziałem, że Madryd po hiszpańsku nazywa się Madrid, a Pekin po angielsku to Beijing. Serwery Interii przemyślały nową trasę i zaproponowały podróż ze stolicy Hiszpanii do restauracji Beijing w Strasburgu. Rzeczywiście, zgłodniałem od tego podróżowania po Map24.

No cóż, pewnie moja wina. Mam przed sobą w końcu mapę Europy. Wybierzmy więc inny kontynent z menu rozwijanego. Właściwie to już się do niespodzianek przyzwyczaiłem. Z kontynentów mamy: Europę, Amerykę Północną ( z literówką ), Amerykę Południową ( z literówką ), Środkowy Wschód ( z literówką i błędną nazwą, gdyż to, co widzimy na mapie po polsku nie nazywa się Środkowym Wschodem ), Australię i Afrykę Południową ( z literówką ). Ani Azji, ani Afryki. Żeby wspomnieć tylko o "wielkich nieobecnych".

Czy za coś można Map24 pochwalić? Za pewne drobne rzeczy, niewątpliwie. Serwis wyszukuje nawet bardzo małe miejscowości i potrafi ułożyć trasę je łączącą. Map24 pozwala nam zdecydować, czy chcemy korzystać z autostrad, płatnych dróg, przepraw promowych itp. W Polsce autostrad jak na lekarstwo i między Żórawiną ( powiat Wrocław ), a Zosinem ( powiat Hrubieszów ) można przejechać korzystając tylko z bezpłatnych dróg, i Interia udowodniła, że można ułożyć, może nie najprostszą, ale stosunkowo krótką trasę, trasę pomiędzy tymi wioskami.

Problemów nie ma też z ominięciem autostrad między dużymi miastami ( Wrocław-Kraków ). Map24 pozwala jednak nie tylko jeździć pomiędzy miejscowościami, ale poruszać się po nich. Postanowiłem więc sprawdzić, gdzie można zasięgnąć pomocy lekarskiej we Wrocławiu. W wyszukiwarce wpisałem "Wrocław", zostałem przeniesiony do centrum Wrocławia. Na planie widniały zaznaczone bankomaty, zabytki, stacje paliwowe, hotele, informacja turystyczna - w końcu mapa drogowa.

Gdy już byłem w tym Wrocławiu w menu po lewej stronie wróciłem do punktu startowego i wybrałem "Inne Punkty Zainteresowania" ( język! ). Po upewnieniu się, że w odpowiednim polu ciągle widnieje napis Wrocław, z rozwijalnego menu poniżej wybrałem "Opieka zdrowotna". Trafień była imponująca liczba. I szpital Babińskiego, i szpital wojskowy, i Kliniki, i Nemocnice Nachod, i Nemocnice Jesenik, była nawet Nemocnice-Opocno Emergency. Oczywiście we Wrocławiu, mieście z burzliwą historią, nie mogło zabraknąć Stadtisches Klinikum Gorlitz i Szpitala Powiatowego z Tarnowskich Gór. Zabrakło jedynie kilkudziesięciu innych placówek medycznych, które są codziennie odwiedzane przez tysiące mieszkańców Wrocławia. Przez chwilę wydawało mi się, że trzeba być nieco sprytniejszy i nie wybierać "Punktu Zainteresowania" z rozwijalnego menu, ale wpisać go samodzielnie, po nazwie miejscowości i przecinku. Pełen nadziei napisałem więc Wrocław, opieka zdrowotna. I oprócz Powiatowego Zespołu Opieki Zdrowotnej na ulicy Szpitalnej w
Czeladzi, otrzymałem informacje o ulicach Zdrowej, Robotniczej, Paprotnej oraz o First Wroclaw Golf Club. Widocznie sport to zdrowie. Tylko, czy golf leczy bóle brzucha spowodowane ciągłymi napadami śmiechu?MapGo.pl - http://www.mapgo.pl

Odpocznijmy na moment od wielkich. Sprawdźmy, co w swojej ofercie ma serwis MapGo. Jego właścicielem jest firma Magis z Warszawy, która już na wstępie informuje nas, że oferuje 1,7 miliona adresów w całej Polsce, szczegółowe plany 1260 miast i miejscowości oraz potrafi wyznaczyć trasy pomiędzy wybranymi punktami. Wybierzmy się więc z MapGo w podróż. Z Żórawiny ( powiat wrocławski ) do Zosina ( powiat hrubieszowski ) oczywiście. Po wpisaniu miejscowości MapGo wyświetla listę występujących w Polsce Zosinów i prosi o uściślenie, a później błyskawicznie rysuje połączenie pomiędzy oboma miejscowościami. Pokazuje nawet długość trasy i czas przejazdu. Zaintrygowany kliknąłem w "pokaż marszrutę" i rzeczywiście.... Na pustej drodze, bez policji i przy założeniu, że złamiemy kilkadziesiąt razy przepisy nawet uda się przejechać. Trasa ma bowiem długość 629 kilometrów, a MapGo prowadzi nas przez kilka miejscowości, sporo dróg lokalnych i każe przejechać całą trasę w 7 godzin. Nie ma jednak jak widać nic za darmo i za
oglądanie przyjemniejszego niż w przypadku Map24 interfejsu najwyraźniej opłaca się zapłacić mandat czy rozbić samochód.

O MapGo niewiele można powiedzieć, bo i serwis niewiele oferuje. Rozwija się od niedawna, a jego twórcy obiecują, że będzie wzbogacany. Oby nie tak, jak znacznie większa i bardziej znana konkurencja, o której teraz słów kilka.

Przed telewizorem sobie siedziałem, gdy zaatakowało mnie Zumi. Że matka do lekarza, a jacyś nastolatkowie do pizzerii koło dworca. Tanio. Ktoś tam jeszcze był, ale nie zwracałem uwagi i stwierdziłem, że warto Zumi spróbować. Na pierwszy rzut oka widać, że interfejs jest znacznie bardziej przyjazny, niż u konkurencji z Map24. Od razu rzuca się w oczy możliwość znalezienia konkretnego miejsca w mieście. Więc spróbujmy. W kinie dawno nie byłem. Zumi każe mi wpisać czego szukam, wpisuję "kino", a później miejscowość. Niech więc będzie "Wrocław".Trafień mamy 11. I to nawet w 10. Przynajmniej pierwsze z nich. Im dalej w miasto, tym gorzej. Po Centrum Filmowym Helios ( czyli tej 10 ), mamy PPHU Zuber, następnie Zrzeszenie Studentów Polskich ( ale za to sama Rada Okręgowa ), na dokładkę jest Sanserwis, Naprawa Sprzętu RTV i Młodzieżowe Centrum Terapeutyczno-Rehabilitacyjne Kleks. Sporo się w ostatnich dniach we Wrocławiu zmieniło. Tego, co chciałem na mapie zobaczy, nie zobaczyłem, za to Zumi wyświetliło mi dokładną
lokalizację punktów obsługi telefonii Play. Nic to, może ze służbą zdrowia lepiej Onetowi pójdzie.

W polu "znajdź czego szukasz" zacząłem wpisywać "opieka zdrowotna", gdy zauważyłem, że pojawiło się rozwijalne menu z propozycjami różnych "opie...". I były nawet "opiekunki dla dzieci". Czyżby pierwszy na świecie lokalizator osób? No nic, spróbujmy. Po wybraniu tych "opiekunek" w mieście "Wrocław", mapa mi odjechała i zobaczyłem niemal całą zachodnią Polskę. A w spisie opiekunek, który mi się pojawił, zobaczyłem coś takiego:

Poszukiwano: opiekunka dla dzieci
Lokalizacja: Wrocław, Centrum miasta ( akurat o centrum nie prosiłem. Zumi samo się zorientowało, że centrum Wrocławia miałem wyświetlone ).
No i liczba wyników: 48 znalezionych.

Jest więc Biuro Opiekunek i Gospodyń Domowych, jest jakiś Kajtuś i Curatio. Usługi opiekuńcze. Okazuje się również, że Zumi jest tak dobre, iż potrafi we Wrocławiu namierzyć panią Julianę Rurę z Milicza, znalazło też Toruńskie Centrum Opiekunek z miejscowości Grębocin oraz Noski Eskimoski z Warszawy.

Postanowiłem odwiedzić te zimne Noski, bo coś za oknem gorąc taki... Po kliknięciu na ikonkę mogłem wybrać pomiędzy wyświetleniem wizytówki Nosków, a trasą dojazdu ( z i do ). Jako, że szukam opiekunki, to poszukam jej dalej. Kliknięcie i do wpisania mam skąd jadę oraz domyślnie zaznaczoną opcję "jadę samochodę". No to nie pojedziemy samochodem z Wrocławia. Zumi pomyślało, powyświetlało komunikaty i pokazało trasę. Przeżyłem małe rozczarowanie. Całkiem przyjemny interfejs został zniszczony jakimś niebieskim maziajem, jednak po chwili zorientowałem się, że to niebieska trasa, a te dziwne nieregularności na niej to nie efekt niedyspozycji grafika, a jakieś punkty orientacyjne. Stacje kolejowe? I dlaczego ich tak dużo? Albo to osobowy, albo po drodze jest niejedna Włoszczowa.

Najechanie myszką na maziaja pozbawia jednak złudzeń. Pojawiające się dymki w rodzaju "skręt w prawo" czy "zjazd z ronda pierwszym zjazdem" wyraźnie wskazują na to, że Onet lepiej wie, jak chcę się do Warszawy dostać. Szkoda, że do Zumi nie dodają samochodu.

Na plus należy Zumi zapisać, że, w przeciwieństwie do MapGo, nie namawia do popełniania przestępstw. Zgodnie z wyświetloną informacją trasę o długości 341,7 kilometra powinniśmy pokonać już w 34 godziny i 15 minut. Wystarczą więc dobre buty, kondycja i nieco samozaparcia. O fakcie, że jest to rzeczywiście trasa dla piechura, świadczy wyświetlona poniżej szczegółowa informacja. Ot, na przykład pokonanie 258 metrów ma nam zająć 1 minutę, a 1,9 kilometra - 11 minut. To czasy w mieście. A poza nim: 4,5 km, czas 27 minut. 1,8 km - 10 minut. Czyli wszystko się zgadza. Tajemnicą pozostaje tylko stosowana przez Onet terminologia w rodzaju: "jazda prosto" czy "wjazd na rondo". Tajemnicę tę rekompensuje nam jednak możliwość wyszukiwania na wyznaczonej trasie różnych obiektów. Jeśli więc po kilkunastu godzinach podróży zgłodniejemy, zawsze możemy zajrzeć do sklepu. Co więcej, do sklepu trafimy bez najmniejszego problemu, gdyż, zgodnie z informacją podaną przez Zumi, na wyznaczonej trasie pomiędzy Wrocławiem a Noskami
Eskimoskami jest 10528 sklepów. Co daje jeden taki przybytek na 32,5 metra. Co prawda, by dotrzeć do niektórych z nich, trzeba zboczyć z trasy o kilkadziesiąt kilometrów, ale kto by się tym przejmował. Ważne, by było koło dworca. I tanio.

Zagęszczenie sklepów na trasie Wrocław-Eskimoski nie jest, bynajmniej, rekordowe. Postanowiłem dać Zumi jeszcze jedną szansę i sprawdzić, jakie sklepy znajdują się na ulicy Czajkowskiego we Wrocławiu. Bo i taką możliwość daje nam Zumi. Zgodnie z tym, co sobie projektanci serwisu zażyczyli, wpisałem w jednym polu szukany obiekt "sklep", a w drugim jego lokalizację "Wrocław, Czajkowskiego". Tym razem miłe zdziwienie. Nie będę musiał biegać kilkaset metrów. Na liczącej sobie 2-3 kilometry ulicy znajduje się bowiem 1675 sklepów. Zagęszczenie policzcie sobie sami...

Serwisy byle jakie

Właściwie powinienem litościwie spuścić zasłonę milczenia na polskie internetowe serwisy lokalizacyjne. Gdyby nie to, że same, z własnej woli wyraźnie nawiązują do Google'a. A jeśli się nawiązuje, to warto się uczyć.

Zadziwia fakt, że dwa wielkie portale ( Interia i Onet ) zdecydowały się na udostępnienie tak niedopracowanych usług. I wydawanie pieniędzy nie tylko na ich tworzenie, ale i na reklamę. Decydenci obu firm najwyraźniej się spieszą. Google coraz śmielej wchodzi do Polski, postanowili więc wyprzedzić giganta i przeciwstawić swoje produkty usłudze Google Maps. Nie zauważyli tylko, że Google Maps już obejmuje Polskę i, mimo że nie jest tak rozbudowane jak w wersji dla Stanów Zjednoczonych, nie dopatrzyłem się tam tak kompromitujących i komicznych błędów jak w Map24 i Zumi. Czasem chyba warto poczekać i zaproponować internautom usługę później, ale lepiej dopracowaną. Inaczej można ich do siebie tylko zniechęcić. Chyba, że ktoś doszedł do wniosku, że takie są wymogi chwili i po prostu lokalizator musi być. Nieważne jaki. Nawet byle jaki.

Źródło artykułu:PC World Komputer
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)