Wiele noworocznych postanowień dotyczy zrzucenia zbędnych kilogramów. Aby schudnąć, zazwyczaj katujemy się coraz bardziej wymyślnymi, drakońskimi dietami. My polecamy starą dobrą metodę - wysiłek fizyczny. Bieganie szybko cię zniechęca, a siłownia jest zwyczajnie nudna? Znamy ten problem! A co, jeśli ktoś jest gotowy zapłacić ci za ćwiczenia?
Aplikacja Gympact działa w bardzo prosty sposób. Najpierw rejestrujemy się w systemie i podajemy dane swojej karty kredytowej. Na początku każdego tygodnia ustawiamy sobie harmonogram wyjść na siłownię - zawieramy tym samym pewien "pakt" z aplikacją. Warunek jest tylko jeden - żaden pobyt nie może trwać krócej niż 3. min. Jak telefon to sprawdzi? To ty musisz o to zadbać: przy każdej wizycie meldujesz się na siłowni (dzięki geolokalizacji aplikacja zweryfikuje, czy nie oszukujesz), a następnie wymeldowujesz przy wyjściu. W niedzielny wieczór następuje podsumowanie tygodnia. Jeśli wypełniłeś plan - otrzymasz zapłatę. Ile dokładnie zarobisz i skąd biorą się te pieniądze? Tutaj pojawia się kruczek...
Jest przecież możliwość, że ustawimy sobie ambitny harmonogram, a potem kompletnie go zaniedbamy. Wówczas zaczniemy... tracić pieniądze. Aplikacja pobierze z naszej karty 5 dolarów za każdą pominiętą sesję na siłowni. Możemy oczywiście zwiększyć tę kwotę, żeby jeszcze bardziej się zmotywować, ale nie polecamy tej metody mało zdeterminowanym. Pewnie zastanawiacie się, co się stanie, jeśli zachorujemy czy przytrafi się nam inny wypadek losowy - wówczas z płacenia może zwolnić nas lekarz lub nasz szef (wysyłając e-maila na specjalny adres).
Pieniądze zebrane od wszystkich leniuchów, w niedzielny wieczór są dzielone między tych, którzy wykonali założenia z początku tygodnia. W taki sposób następuje naturalny przepływ gotówki pomiędzy złymi, których się karze a dobrymi, którzy są wynagradzani.
Uważamy, że Gympact to doskonały sposób na dodatkową motywację do chudnięcia. A wy, co sądzicie?
jg/sw/sw
