Rewolucja w amerykańskiej artylerii [ANALIZA] [Defence24]

Rewolucja w amerykańskiej artylerii [ANALIZA] [Defence24]

Rewolucja w amerykańskiej artylerii [ANALIZA] [Defence24]
Źródło zdjęć: © Staff Sgt. Nathan Gallahan
12.10.2018 14:21

Artyleria lufowa i rakietowa ponownie staje się priorytetem w wojskach lądowych Stanów Zjednoczonych. Oprócz modernizacji środków artyleryjskich i systemów wsparcia, Amerykanie powoli zmieniają podejście do zastosowania artylerii, aby zwiększyć jej zastosowanie na połączonym polu walki.

Modernizacja systemów artyleryjskich dalekiego zasięgu to oficjalnie pierwszy priorytet tzw. Wielkiej Szóstki (Big Six) – sześciu najważniejszych programów ulepszenia wyposażenia US Army. Amerykanie po analizach przebiegu konfliktu na Ukrainie i rozwoju zagrożeń doszli do wniosku, że to właśnie artyleria może odgrywać kluczową rolę na współczesnym polu walki. Jest to możliwe dzięki połączeniu – za pomocą sieciocentrycznych systemów dowodzenia – dużej liczby rozproszonych, mobilnych i trudnych do wykrycia systemów (dział, wyrzutni rakiet) o krótkim czasie reakcji ze środkami wykrywania oraz amunicją dalekiego zasięgu.

Amerykanie w ostatnim czasie znacząco zwiększyli fundusze na modernizację „efektorów” – samych systemów artyleryjskich: przede wszystkim haubic 155 mm i wyrzutni rakietowych MLRS/HIMARS, wraz z pociskami GMLRS i ATACMS. Oprócz tego ulepszane są systemy wykrywania celów, czy kierowania ogniem. Równocześnie modyfikowana jest doktryna, poprzez założenie zwiększenia współdziałania artylerii polowej amerykańskich wojsk lądowych z innymi rodzajami sił zbrojnych, między innymi z lotnictwem taktycznym i obroną powietrzną/artylerią przeciwlotniczą (należącą również do US Army).

Nowa strategia artylerii

Kilka dni temu Marine Corps Times poinformował, że po raz pierwszy wykonano strzelanie systemu artyleryjskiego HIMARS do celu wskazanego przez myśliwiec F-35B. Takie współdziałanie zdecydowanie zwiększa zakres możliwości artylerzystów, bo mogą oni zwalczać już nie tylko cele „widziane” przez wysuniętych obserwatorów, bezzałogowce czy wskazane przez radary kontrbateryjne, ale także wykryte przez myśliwce mogące pozostawać na dużym pułapie i dysponujące zaawansowanymi sensorami, ale też zdolnością przetrwania w warunkach przeciwdziałania przeciwnika.

Ćwiczenie wskazania celu przez myśliwiec to element wdrażania znacznie szerszego planu rozwoju artylerii. W USA coraz częściej mówi się o koncepcji „joint fires” – połączonego ognia, czyli ścisłej współpracy systemów defensywnych (takich jak Patriot, czy nawet THAAD) i ofensywnych. W ten sposób artylerzyści będą mogli razić cele zauważone przez środki będące częścią systemu obrony powietrznej (na przykład radary wykrywania i śledzenia w bateriach przeciwlotniczych).

Dzięki temu będzie można zwalczać nie tylko „strzały” (wystrzeliwane pociski) ale też „strzelców” (nieprzyjacielskie wyrzutnie rakietowe). To pozwoli zracjonalizować zużycie drogich pocisków przechwytujących. Do połączenia artylerii polowej i przeciwlotniczej może zostać wykorzystany system IBCS, na razie wprowadzany w amerykańskiej obronie powietrznej. Ponadto, serwis Breaking Defense poinformował, że w trakcie jednego z „eksperymentów” (IBCS jest nadal w fazie badawczo-rozwojowej) dane do tego systemu przekazano z myśliwca F-35.

Obraz
© Defence24.pl | Andrzej Hładij

W praktyce więc w przyszłości systemy artylerii polowej, przeciwlotniczej i lotnictwo taktyczne będą mogły ze sobą ściśle współdziałać. Oczywiście osiągnięcie takiego poziomu współpracy wymaga czasu i rozwoju technologii, ale założenia Amerykanów zmierzają w tym kierunku, a współdziałanie poszerzane jest już dziś.

W maju br. po raz pierwszy w historii na typowo „lotniczych” ćwiczeniach Red Flag przeprowadzono rajd ogniowy z użyciem systemu HIMARS. Został on przemieszczony w rejon działań samolotem C-17 i wykonał zadanie ogniowe w trakcie prowadzenia działań przez samoloty sił powietrznych i marynarki wojennej (F-15, F-16 i E/A-18). Było to demonstracją możliwości współdziałania również w ramach różnych rodzajów sił zbrojnych. Artyleria już dziś staje się więc elementem ściśle połączonego systemu rażenia. Oczywiście można stawiać tezy, że współdziałanie funkcjonowało już wcześniej, choćby przy zwalczaniu elementów obrony powietrznej przez przeciwnika za pomocą artylerii rakietowej, ale teraz jest ono coraz ściślejsze, wręcz wynoszone na nowy poziom.

Modernizacja efektorów i rozbudowa jednostek

Obok zmian w koncepcji użycia artylerii, zwiększany jest też potencjał samych środków artyleryjskich. Co warte podkreślenia – zarówno ilościowy, jak i jakościowy. Amerykanie zdecydowali między innymi o znacznym zwiększeniu liczby wyrzutni rakietowych w służbie, przede wszystkim opartych na podwoziu gąsienicowym M270 MLRS. Dziś w dyspozycji US Army pozostaje ok. 220 wyrzutni MLRS M270A1, a w ramach ekspansji floty do linii ma zostać przywróconych – i głęboko zmodernizowanych do standardu M270A2 dalszych 160 pojazdów w wersji M270A0. Te ostatnie zostały wcześniej wycofane i dziś nie mają możliwości użycia kierowanych pocisków GMLRS, tak jak wszystkie wozy pozostające w służbie.

Ponadto, w ramach tej samej inicjatywy zaplanowano pozyskanie dodatkowych 56 wyrzutni HIMARS. Kolejne wyrzutnie obu typów mogą trafić do Europy, w ramach European Deterrence Initiative – programu wzmocnienia potencjału odstraszania na Starym Kontynencie. Prawdopodobnie przynajmniej w części z funduszy EDI finansowane jest złożone niedawno przez Amerykanów na 24 wyrzutnie HIMARS dla armii.

Obraz
© army.mil

Mogą one stanowić wyposażenie baz sprzętowych w ramach Army Prepositioned Stock (pewna ilość wyrzutni od dłuższego czasu jest w Europie), ale też nowo formowanych jednostek. Amerykanie zdecydowali o sformowaniu w Niemczech brygady artylerii rakietowej z dwoma batalionami wyrzutni (prawdopodobnie MLRS), sprzęt będzie rozmieszczony w istniejących instalacjach. Zwiększane są też zakupy amunicji – nie tylko dla artylerii rakietowej, ale też pocisków 155 mm, także tych konwencjonalnych (klasycznych). Świadczy to o chęci odtworzenia zdolności do udziału w konflikcie o wysokiej intensywności.

W ostatnim czasie zwiększono też nacisk na modernizację dwóch podstawowych środków artylerii dalekiego zasięgu. Jeśli chodzi o haubice M109, trwa realizacja programu Paladin Integrated Management, obejmującego m.in. wprowadzenie nowego podwozia opartego na konstrukcji BWP Bradley, napędów działa czy instalacji elektrycznej, przygotowanej z myślą o wprowadzeniu innych usprawnień. Projekt ten był już wcześniej planowany.

Amerykanie chcą jednak również znacznie zwiększyć potencjał rażenia systemów artyleryjskich. Przygotowywana jest nowa amunicja XM1113, podnosząca zasięg ognia z lufy o długości 39 kalibrów, standardowej dla US Army z 30 do 40 km (np. polski Krab czy niemiecka PzH 2000 mają lufy o długości 52 kalibrów, o wyższej donośności).

Jednakże, w ramach projektu Extended Range Cannon Artillery (ERCA) wojska lądowe USA chcą znacznie zwiększyć zasięg swojej artylerii. Haubice samobieżne M109 jak i holowane M777 powinny otrzymać lufy o długości 58 kalibrów, co w połączeniu z nową amunicją miałoby dać zasięg około 70 km. To jednak nie koniec. Jak podał w marcu br. serwis Breaking Defense, w dłuższym terminie (po 2023 roku) mogą zostać opracowane pociski o prędkości hiperdźwiękowej, o zasięgu nawet 100 km. US Army sformułowała też wymogi dla nowej generacji pocisków typu HAMER, zdolnych m.in. do rażenia celów opancerzonych, o zasięgu nawet 130 km.

Niedawno szef dowództwa Army Futures Command John Murray powiedział w Kongresie też, że prowadzone są wstępne prace koncepcyjne nad systemem strategicznego działa dalekiego zasięgu (Long Range Strategic Cannon), o zasięgu nawet rzędu 1000 mil (ponad 1600 km). Niewykluczone, że broń hipersoniczna – przynajmniej w pewnym zakresie – będzie też stosowana w wojskach lądowych. Już nawet samo sygnalizowanie prac nad bronią tego typu można uznać za odpowiedź na działania podejmowane przez Rosję, w tym rozwój pocisków manewrujących z naruszeniem traktatu INF.

Jeśli chodzi o systemy artylerii rakietowej, główny wysiłek modernizacji skupiony jest na systemach związanych z wyrzutniami MLRS/HIMARS. Oba typy mają posłużyć co najmniej do 2050 roku. Stopniowo modernizowane są elementy wyrzutni (np. systemy kierowania ogniem, oprogramowanie), ale przede wszystkim używane w nich systemy amunicji. Standardowe pociski GMLRS mają zostać zmodernizowane poprzez zwiększenie zasięgu do 150 km. Prace w tym kierunku są już prowadzone. Przykładowo, na początku sierpnia koncern Honeywell poinformował o otrzymaniu od Lockheed Martin kontraktu na budowę elementów systemu napędowego dla GMLRS-ER. Według projektu budżetu Departamentu Obrony na rok 2019, prace kwalifikacyjne i integracyjne mają zakończyć się do 2021 roku. Planowane jest też opracowanie pomiędzy rokiem fiskalnym 2021 i 2023, pocisków z głowicami naprowadzającymi się źródła promieniowania radiolokacyjnego. Możliwe, że w przyszłości powstaną również inne głowice.

Najważniejszy jest jednak program Precision Strike Missile (PRSM), dawniej znany jako LRPF. W jego ramach ma powstać pocisk pozwalający na uzupełnienie i w perspektywie zastąpienie pocisków ATACMS. Pociski LRPF mają mieć zasięg do 499 km (górna granica wyznaczana jest przez traktat INF), i mają być zdolne do rażenia celów powierzchniowych, jak i punktowych. Docelowo prawdopodobnie pociski PRSM będą również zdolne do zwalczania celów ruchomych, jak okręty nawodne. W USA poważnie rozważa się szersze włączenie artylerii rakietowej w system obrony wybrzeża, w ramach eksperymentu w 2017 r. odpalono zresztą pocisk GMLRS z wyrzutni HIMARS z pokładu okrętu US Navy (jednostki desantowej USS Anchorage - LPD 23).

Obecnie w programie LRPF/PRSM pod uwagę brane są propozycje koncernu Lockheed Martin i Raytheon, pierwsze testowe strzelania prototypów planowane są w 2019 roku. Optymistycznym jest wejście systemu do służby trzy-cztery lata później, ale – jak podaje Defense News nie wiadomo czy uda się to osiągnąć. Kongres zmniejszył bowiem – w niewielkim stopniu – finansowanie tego programu w stosunku do wniosku na rok fiskalny 2019 – z 186,5 do 159,5 mln USD.

Po latach pewnego „zastoju” artyleria staje się na powrót najwyższym priorytetem amerykańskich wojsk lądowych. Oprócz samej modernizacji środków artyleryjskich co najmniej tak samo ważne są jednak zmiany w koncepcji użycia tego rodzaju systemów przez US Army. Artyleria ma stać się kluczowym systemem rażenia w środowisku powietrzno-lądowym w działaniach o dużej intensywności. Wymaga to szerokiego zastosowania sieciocentrycznych systemów dowodzenia i łączności (odpowiednio zabezpieczonych przed cyberatakiem), a także doskonalenia współpracy różnych rodzajów sił zbrojnych i służb. Jeżeli plany US Army będą realizowane, to w perspektywie kilkunastu, jeżeli nie kilku lat sposób wykorzystania artylerii na polu walki może ulec znaczącym przeobrażeniom.

Źródło artykułu:Defence24
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)