Reklamy na lodówkach i tablicach rozdzielczych samochodów - wizja przyszłości według Google?

Reklamy na lodówkach i tablicach rozdzielczych samochodów - wizja przyszłości według Google?

Reklamy na lodówkach i tablicach rozdzielczych samochodów - wizja przyszłości według Google?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
23.05.2014 13:36, aktualizacja: 23.05.2014 14:56

W przyszłości natarczywe reklamy będą nas atakowały nie tylko na ulicach, w telewizji i internecie. Google rysuje wizję świata, w której pojawiać się będą mogły na urządzeniach codziennego użytku. Na ile jest ona realna?

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Android jest już niekwestionowanym liderem w segmencie urządzeń mobilnych – według ostatnich szacunków Google kontroluje za jego pośrednictwem niemal 80% rynku telefonów komórkowych (dane Strategy Analytics za 2013 rok). Internetowy gigant chce jednak pójść krok dalej – rozszerzać dominację tego systemu operacyjnego na inne urządzenia. Wraz z jego funkcjonalnością i użytecznością może przyjść coś nieco mniej atrakcyjnego – reklamy.

Dyskusję, którą w krótkich słowach można by podsumować jako „rzecz o reklamach na lodówkach”, rozpoczęło publiczne ujawnienie listu, pod koniec zeszłego roku wysłanego przez Google do amerykańskiej komisji papierów wartościowych i giełd (ang. _ Securities and Exchange Commission, SEC _). Internetowy gigant odmawiał w nim ujawnienia przychodów, jakie przynoszą mu urządzenia mobilne, ze względu na ich niejasną definicję.

_ Spodziewamy się, że nasze usługi, a wraz z nimi reklamy, będą się w przyszłości pojawiać na coraz szerszym zakresie urządzeń. (…) Za kilka lat my i inne firmy mogą umieszczać reklamy wraz z różnymi treściami na lodówkach, deskach rozdzielczych samochodów, termostatach, okularach czy zegarkach, żeby wymienić tylko kilka możliwości _ – można przeczytać we wspomnianym liście.

Dość szybko po wypłynięciu na światło dzienne tych słów Google zaczęło podkreślać, że są one jedynie odpowiedzią na żądanie SEC i nie należy ich traktować jako zarysu strategii biznesowej firmy. Fakt faktem, wysyłając ten list, walczyła ona głównie o to, by uzasadnić przed amerykańską komisją nieujawnianie części swoich danych finansowych. Przy tym jednak nietrudno dopatrywać się w słowach Google czegoś więcej, jeżeli tylko spojrzy się na ostatnie decyzje potentata.

Obraz
© (fot. Whirlpool)

W styczniu tego roku Google za 3,2 miliarda dolarów przejęło spółkę Nest, produkującą inteligentne termostaty. Urządzenia te dopasowują temperaturę pomieszczenia do ustalonego przez użytkownika rozkładu dnia, tak żeby np. nie marnować energii na klimatyzację, kiedy nikogo i tak nie ma w domu. Niemal natychmiast po sfinalizowaniu transakcji przedstawiciele Nesta zaczęli zapewniać, że nie nastąpią żadne zmiany w praktykach firmy, a informacje na temat przyzwyczajeń użytkowników termostatów nie będą udostępniane Google.

_ Nasza polityka prywatności jasno ogranicza możliwość wykorzystania pozyskiwanych przez nas informacji o klientach wyłącznie do dostarczania i usprawniania produktów i usług Nest. Zawsze traktowaliśmy prywatność poważnie i to się nie zmieni _ - można było przeczytać na stronach internetowych firmy już 15 stycznia.

Teraz, po tym jak w sieci zaczęły się pojawić artykuły komentujące list do SEC, prezes Nest, Tony Fadell, uznał za stosowne raz jeszcze podkreślić, że jego firma nie ma zamiaru brać udziału w żadnym serwowaniu klientom reklam.

_ Nasz model biznesowy zakłada płacenie za usługi, podczas gdy Google bazuje głównie na przychodach z reklam. Nie mamy nic przeciwko reklamom – w końcu sami prowadzimy liczne kampanie. Nie uważamy po prostu, żeby reklamy dobrze łączyły się z tym, do czego przyzwyczailiśmy użytkowników urządzeń Nest _ – napisał Fadell w oświadczeniu dla serwisu technologicznego Recode.

A jednak w liście do SEC, który napisany został jeszcze przed przejęciem przez Google Nesta, pada w kontekście reklam słowo „termostaty”…

Obraz
© (fot. Nest)

Również na początku stycznia tego roku Google ogłosiło powstanie sojuszu z szeregiem producentów motoryzacyjnych – Audi, General Motors, Honda i Hyundai, w efekcie którego w ich samochodach mają zacząć pojawiać się inteligentne systemy, bazujące na Androidzie.

_ Partnerstwo z Google i OAA [ang. _ Open Automotive Alliance _] w celu stworzenia ekosystemu, obejmującego samochody i urządzenia przenośne wpisuje się w nasz plan wprowadzenia pojazdów do cyfrowego życia ich właścicieli i ich cyfrowego życia do pojazdów _ - powiedziała przy tej okazji Mary Chan, dyrektor oddziału Global Connected Consumer z General Motors.

Wtórował jej prezes nVidii, która również znalazła się w sojuszu. _ Samochód to mobilny superkomputer przyszłości. Z pokładowymi układami o dużej mocy obliczeniowej, futurystyczne samochody z naszych snów nie będą już wyłącznie domeną science-fiction _. Pierwsze samochody z Androidem mają się zacząć pojawiać już pod koniec tego roku, a umieszczanie w nich tego systemu operacyjnego ma służyć głównie ułatwieniu życia użytkownikom, korzystającym już z innych bazujących na tym systemie urządzeń.

A jednak w liście do SEC padają w kontekście reklam słowa „deski rozdzielcze samochodów”.

Google zapewnia w tej chwili, że kreślona w nim pobieżnie wizja przyszłości, w której reklamy mogą się pojawiać na całym szeregu urządzeń codziennego użytku, jest określeniem stanu faktycznego, a nie deklaracją planów firmy. Że sformułowane w liście do SEC zdania określają jedynie bieżącą rzeczywistość, w którym definicja „urządzenia mobilnego” jest płynna i nieokreślona. Jednocześnie jednak firma aktywnie pracuje na to, by tę definicję jak najbardziej poszerzać. Kupuje niemal w tym samym czasie producenta inteligentnych termostatów i wchodzi w sojusz z producentami samochodów.

Obraz
© (fot. AFP)

Te zmiany nie zachodzą samoistnie, Google aktywnie działa w ich kierunku. Zapewniając przy tym, że nie chodzi przecież o umieszczanie na tych urządzeniach reklam.

Ostatecznie pozostaje więc pytanie, na ile chcemy jeszcze wierzyć w szlachetne motywy Google i stary, pochodzący z początków firmy slogan „nie czyń zła”. Bo nawet jeżeli teraz ewentualne poszerzanie oferty reklamowej firmy o kolejne urządzenia spotka się początkowo z oporem ich producentów, to za kilka lat, kiedy Android będzie już powszechny w części przedmiotów codziennego użytku, mogą mieć oni znacznie mniej do powiedzenia.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)