Radzieckie pociągi atomowe. Niesamowita moc na szynach

Radzieckie pociągi atomowe. Niesamowita moc na szynach

Radzieckie pociągi atomowe. Niesamowita moc na szynach
Źródło zdjęć: © Wikimedia / CC
13.05.2015 13:18, aktualizacja: 13.05.2015 15:43

Rosjanie wielokrotnie udowadniali, że są zdolni do budowy nawet najdziwniejszych konstrukcji technicznych. Przodowało w tym szczególnie wojsko, które zamawiało przedziwne samoloty jak np. Bartini Beriev VVA-14, czy konstruowało gigantyczne łodzie podwodne jak np. okręty klasy Tajfun. Pomysły radzieckich generałów nie ominęły także kolei. Na początku lat 70’ postawiono stworzyć nową kategorię pociągów - pociągi atomowe.

Co prawda, ZSRR miało w planach wybudowanie lokomotywy, w której źródłem energii miał być reaktor atomowy, to jednak w tym przypadku chodziło o coś bardziej praktycznego. Pociąg atomowy miał być taktycznym środkiem bojowym. Ciągnięty przez lokomotywę składy, miały przede wszystkim stanowić mobilne wyrzutnie balistycznych pocisków jądrowych, zamontowane na specjalnie do tego celu zaprojektowanych wagonach.

Prace rozpoczęto na początku lat 70. ubiegłego wieku. Rosjanie od samego początku zakładali, że ciężkie pociągi atomowe uzbrojone będą w rakiety RT-23 Mołodiec. Rakiety tego typu były odpowiedzią Rosjan na amerykańskie Peacekeepery. Produkt Rosjan miał jednak większy zasięg (nawet 11 400 km, wobec 9 800 km) ale za to był cięższy - gotowa do startu rakieta ważyła ponad 100 ton, co stanowiło pewien problem jeśli idzie o wytrzymałość wagonów i infrastruktury kolejowej. Co ciekawe, kiedy USA dowiedziały się o projekcie pociągów wyposażonych w rakiety balistyczne, natychmiast przystąpiły do własnych prac na tym polu. Amerykanie jednak dość szybko się poddali, uznając projekt za nieopłacalny. Rosjanie wprost przeciwnie – projekt uznano za perspektywiczny, rozwojowy i ważny z punktu widzenia obronności kraju. Prawda jest jednak taka, że pociągi nie miały zapewnić obrony kraju, a służyć jako narzędzie ataku w przypadku „wojny ostatecznej”. Jeśli doszłoby do zniszczenia radzieckich wyrzutni pocisków wyposażonych w
głowice jądrowe, sowiecka Rosja chciała mieć możliwość odwetu na USA. Pociągi rozlokowane po całym kraju, które ciągle zmieniały swoje położenie dawały ZSRR takie możliwości.

Obraz
© (fot. Wikimedia / CC)

Po wielu latach projektów, modeli i rozwiązywania licznych problemów konstrukcyjnych w roku 198. światło dzienne ujrzał pierwszy skład. Składał się on z siedemnastu wagonów, które ciągnięte były przez trzy potężne lokomotywy. Z zewnątrz skład nie rzucał się niczym w oczy. Wyglądał jak zwyczajny pociąg towarowy, który przez przeciętnego użytkownika mógłby zostać określony jako "pociąg chłodnia" - konstruktorzy celowo zadbali o to, aby upodobnić atomowe pociągi, do klasycznych składów poruszających się po terytorium kraju. Trzy lokomotywy spalinowe o mocy 2000 KM ciągnęły za sobą 7 wagonów dowodzenia, w których oprócz aparatury łączności i dowodzenia znajdowały się pomieszczenia socjalne dla żołnierzy. Następnie w kolejności znajdowały się trzy jednostki rakietowe. Każda z nich to wagon zasilający, wagon silos z wyrzutnią oraz wagon stanowiska kontroli. Ostatnim elementem składu był wagon przewożący zapas paliwa, smary itp. Pociągi, dzięki odpowiedniemu rozmieszczeniu geograficznemu i sporemu zapasowi paliwa,
mogły być przemieszczane na bardzo duże odległości, ograniczone jedynie zasięgiem sieci kolejowej. Łącznie ZSRR zbudowało aż dwanaście kompletnych składów, które zostały rozlokowane w trzech strategicznych bazach, oddalonych od siebie o mniej-więcej 1000 km. Pierwsza z nich znajdowała się w zamkniętym syberyjskim mieście Kiedrowyj, drugą umieszczono pod Kostromą (europejska część Rosji, nad rzeką Wołgą), a trzecią zbudowano pod Permem, czyli u podnóży Uralu.

Obraz
© (fot. Wikimedia / CC)

Pociągi przemierzały Rosję przez niemal dwadzieścia lat. Ostatni z nich wycofano z eksploatacji dopiero w roku 2005. Oceniono, że zamontowane na wyrzutniach międzykontynentalne rakiety balistyczne są już zbyt przestarzałe, a ich modernizacja oraz kapitalny remont składów jest zbyt drogi. Nie oznacza to jednak, że Rosja – na czele z Władimirem Putinem – porzuciła ten pomysł. Pod koniec ubiegłego roku ogłoszono, że w ciągu trzech lat Rosja zbuduje pięć nowych składów przewożących wyrzutnie pocisków z głowicami jądrowymi. Tym razem pociski mają być mniejsze, pociągi bardziej kompaktowe, a tym samym łatwiejsze do zamaskowania. Zwiększy się jednak ilość przewożonych w jednym składzie wyrzutni – tym razem, zamiast trzech, będzie ich aż sześć. Mają być wyposażone w pociski RS-24 ”Jars” lub ich modyfikacje. Pociągi mają nosić nazwę Barguzin, a pierwszy z nich ma wyjechać na tory w roku 2018. Składy mają być od początku samowystarczalne. Rozumie się przez to odpowiednie zapasy paliwa, żywności, ale także
najnowocześniejsze dostępne dziś w Rosji systemy dowodzenia, namierzania i ochrony.

Należy pamiętać, że Rosja ma drugą (zaraz po USA) najgęstszą sieć kolejową na świecie. Tory dochodzą do nawet małych miejscowości, ale przede wszystkim przebiegają w znacznej mierze przez mało zaludnione obszary. Pozwala to w prosty sposób ukryć pociąg, co bardzo podoba się Rosji. Między innymi z tego powodu protestuje USA. Amerykańska Armia chciałaby mieć wiedzę o położeniu pociągów, aby w razie konfliktu móc choćby próbować je zniszczyć. Rosja z pewnością nie ułatwi tego zadania USA, tak samo jak obie armie nie zdradzają sobie aktualnego położenia swoich atomowych okrętów podwodnych.

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (114)