Prestiżowy chiński uniwersytet zamieszany w sprawę jednostki 61398

Prestiżowy chiński uniwersytet zamieszany w sprawę jednostki 61398

Prestiżowy chiński uniwersytet zamieszany w sprawę jednostki 61398
Źródło zdjęć: © Giznet.pl
26.03.2013 13:00

Widmo cyberataków krąży nad stosunkami USA-Chiny. Wszystkie potęgi włączyły się oficjalnie do świętej nagonki przeciw temu widmu: NATO i USA, Obama i Xi Jinping, francuscy radykałowie i niemieccy policjanci. Sprawa chińskich wojskowych hackerów staje się coraz ciekawsza. Niedawno Reuters wyśledził powiązania pomiędzy słynną jednostką 61398 a Uniwersytetem Jiao Tong w Szanghaju - jedną z najbardziej prestiżowych chińskich uczelni.

W sumie ma to sens, w końcu hackerzy nie rodzą się na kamieniu. Ale w tym wypadku nie o rekrutację chodzi, tylko o wspólną pracę nad artykułami naukowymi na temat zabezpieczania sieci informatycznych oraz wykrywania intruzów.

Dowodzi to tego, że najlepsi chińscy inżynierowie informatycy doskonale znają się z żołnierzami z jednostki 6139. Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Niby nic takiego, ale jednak stoi to w jaskrawej sprzeczności z podejściem naukowców akademickich z krajów Zachodu, którzy raczej niechętnie (przynajmniej oficjalnie) współpracują z jednostkami szpiegowskimi.

Dowody na powiązanie pomiędzy pracownikami naukowymi chińskiego uniwersytetu a żołnierzami zajmującymi się przeprowadzaniem cyberataków co prawda istnieją, ale nie ma dowodów na to, że pracownicy naukowi brali udział w jakimkolwiek ataku, który został zainicjowany przy Datong Road. Niemniej, jak podkreślają specjaliści wypytani na tę okoliczność przez agencję Reutera, praca nad systemami obronnymi może pomóc podczas planowania własnych cyberataków.

Tymczasem Barack Obama, podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem ChRL Xi Jinpingiem, zdążył już nawet „wyrazić zaniepokojenie”. chińskimi cyberatakami. Chiny z kolei zaprzeczają jakoby miały cokolwiek wspólnego z atakami na amerykańskie instytucje czy firmy i twierdzą, że to one tak naprawdę są ofiarą amerykańskich cyberataków.

A w międzyczasie NATO uznało hackerów za kombatantów (w rozumieniu Konwencji Genewskich, a nie że wydano im legitymacje ZBoWiDu).

Przypuszczam jednak, że w przypadku Chin „instrukcje z Tallinu”. nie będą obowiązywać. W końcu są to tylko wytyczne, a nie ściśle określony kodeks postępowania.

Polecamy w serwisie Giznet.pl: Chińczycy zbudują narodowy OS na Ubuntu

Źródło artykułu:Giznet.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)