Pracę znajdziesz, rozmawiając na facebookowym czacie. Dzięki Polakom

Pracę znajdziesz, rozmawiając na facebookowym czacie. Dzięki Polakom

Pracę znajdziesz, rozmawiając na facebookowym czacie. Dzięki Polakom
Źródło zdjęć: © Fotolia
Adam Bednarek
12.08.2017 18:51, aktualizacja: 13.08.2017 10:14

“Sztuczna inteligencja pozbawi człowieka pracy” - przestrzegają eksperci. Właśnie dlatego technologia Polaków jest wyjątkowa. Stworzyli bota, który nie tylko nie zabierze wam pracy, ale jeszcze pozwoli ją znaleźć.

- Głównym powodem, by skorzystać z naszego rozwiązania, jest oszczędność czasu - przekonuje mnie Krzysztof Sobczak z Emplocity, polskiej firmy, która stworzyła sztuczną inteligencję zajmującą się poszukiwaniami pracy za człowieka.

- Większość z nas nie ma czasu na szukanie pracy, szczególnie, gdy już gdzieś pracuje. A przeglądanie ofert, aplikowanie i zarządzanie tym procesem, to często zajęcie na pełen etat. Nasz bot zrobi to za ciebie - tłumaczy jego działanie Sobczak. - Będzie anonimowo przedstawiał kandydaturę setkom pracodawców. Dopiero gdy wyrażą zainteresowanie zaproszeniem do procesu rekrutacyjnego i – co ważne – gdy twoje oczekiwania odnośnie oferty zostaną spełnione (np. benefity, wynagrodzenie, forma współpracy etc.), wtedy bot zapyta, czy przyjmujesz zaproszenie i chcesz przekazać swoje dane. Cały ciężar związany z komunikacją oraz poszukiwaniem pracy przez kandydata przeniesiony jest na bota, odwracając tym samym reguły procesu rekrutacji - wyjaśnia.

Obraz
© Materiały prasowe

Pierwsza “rozmowa rekrutacyjna” odbywa się przez Facebook Messengera. W rozmowie z botem odpowiadamy na proste pytania, które w rzeczywistości mógłby zadać nam rekruter. Jakie mamy wykształcenie, jakie stanowisko nas interesuje, ile chcemy zarabiać. Zebrane informacje przesyła anonimowo dalej - jeżeli pracodawca będzie zainteresowany, zaprosi nas na rozmowę kwalifikacyjną.

Technologia lepsza niż człowiek

Bot Emplocity działa więc trochę jak agent gwiazd. Wykonuje za nas brudną robotę. Analizuje rynek pracy, eliminuje pośredników, nie każe nam chodzić na wstępne spotkania, wysyłać maili, rozmawiać przez telefon. A przy tym nie popełnia błędów, które mógłby zrobić rekruter z krwi i kości. Przynajmniej tak twierdzą twórcy.

Na swojej stronie piszą: “Dzięki rozwiązaniom opartym na sztucznej inteligencji i analizie danych, system Emplocity jest odporny na błędy, które zdarzają się nam, ludziom”.

O jakie błędy chodzi?

- Głównie o odporność na podświadome (czasem świadome) uprzedzenia i różnego rodzaju błędy poznawcze wobec potencjalnych pracowników, wynikające z ich płci, wieku czy też pochodzenia. W założeniu ma to umożliwiać wybór kandydatów na podstawie ich kompetencji i umiejętności - odpowiada mi Krzysztof Sobczak.

Obraz
© Materiały prasowe

Dodatkowo sztuczna inteligencja analizuje potencjalnych kandydatów w oparciu o przetwarzanie ogromnej ilości danych.

- Dzięki analizie takich zbiorów algorytm będzie w stanie przewidzieć, który kandydat może być najlepszym wyborem dla danego pracodawcy. Przewagą rozwiązań opartych o SI jest to, że ich wyniki mogą zostać poddane testowaniu i walidacji. SI pozwala na stworzenie profilu w oparciu o rzeczywiste kwalifikacje idealnych pracowników, który dostarcza twardych danych. Te zaś potwierdzają lub odrzucają przekonanie o tym, czego szukać w kandydatach - precyzuje Sobczak.

Koniec z uprzedzeniami

Jest więc nadzieja, że bot nie spojrzy krzywo na świeżo upieczoną mężatkę, obawiając się, że ta pewnie niedługo będzie chciała zajść w ciąże - a przynajmniej to sugeruje powszechny stereotyp - i skupi się na jej kwalifikacjach.

Ale jest też druga strona medalu.

Musimy pamiętać, że algorytmy, tylko na podstawie działalności w sieci, określiły, ile procent uczestników festiwalu Open’er to mniejszości seksualne. Ile kobiet bawiących się na imprezie planuje zajść w ciążę i jaka część imprezowiczów rozgląda się za mieszkaniem do kupienia. Nie musiały o tym nikomu mówić, algorytmy pozyskały wiedzę z telefonów użytkowników. Google i Apple zebrane dane udostępniają sieciom reklamowym, a one innym firmom.

Sztuczna inteligencja często ma wiedzę, jakiej nie ma o nas nikt inny. Wie więcej, niż zdajemy sobie z tego sprawę. Mój ulubiony przykład: na podstawie treści przeglądanych w internecie sklepowe algorytmy domyśliły się, że kobieta spodziewa się dziecka. I przygotowały dla niej specjalną ofertę reklamową.

Nie klikaj "Szlachta nie pracuje" - sztuczna inteligencja to zobaczy

Rekruter nie może zapytać wprost o nałogi czy plany założenia rodziny - to nielegalne i nieetyczne. Sztuczna inteligencja też, ale… ona przecież nie musi. Może wywnioskować z danych o kandydacie. Ot, wystarczy zerknąć, jakie strony potencjalny pracownik lubi. “Szlachta nie pracuje?”, same profile z promocjami na alkohole i fanpage'e klubów? Bot więc odpowiada: “zadzwonimy do pana”, a CV wyrzuca do kosza. Bo pracodawcy nie chcą imprezowiczów.

Krzysztof Sobczak bardzo szybko mnie uspokaja. Jest proste wyjaśnienie, dlaczego sztuczna inteligencja czegoś takiego nie zrobi.

- O ile w przypadku człowieka nie jesteśmy w stanie sprawdzić, jakimi kryteriami się kieruje, to w przypadku algorytmu ktoś tego typu reguły musiałby zaprogramować. Albo napisać algorytm, który jest się w stanie ich nauczyć. Złamałby prawo i byłby na to jednoznaczny dowód - wyjaśnia.

Obraz
© Materiały prasowe

Co więcej - zdaniem Emplocity problem uprzedzeń może zostać wyeliminowany. Właśnie dzięki sztucznej inteligencji.

- Sztuczna inteligencja może stać się pozytywnym bohaterem. Pozwala na eliminację tego typu uprzedzeń. Na koniec dnia decyzja o wyborze konkretnego kandydata zależy oczywiście od rekrutera, ale nasze rozwiązanie nie bierze pod uwagę danych, o których wspomniałeś, przy udzielaniu rekomendacji pracodawcom. Oczywiście pracodawca będzie miał możliwość zadawania pytań bezpośrednich przy wykorzystaniu systemu, ale odbywać się to już będzie poza naszym nadzorem - tłumaczy Krzysztof Sobczak.
Po moich przygodach z facebookowymi botami wiem jedno - nie odpuszczają. Ten od żartów nieproszony wysłał mi GIF-a z kotkiem. Ten od kredytów dzień po naszej rozmowie zapytał mnie, “ile pieniędzy potrzebuję”. Tak, sam z siebie.

Wyobraziłem sobie bota-rekrutera, który będzie zagadywał do mnie i sugerował, że czas zmienić pracę. Czy wiem, że inni na tym stanowisku zarabiają więcej? A ja ciągle tyle samo - pewnie jeszcze żadnej premii nie dostałem, doda przy okazji. Mówiąc w skrócie: będzie stawiał mnie pod ścianą, w nie do końca komfortowej sytuacji. Wywierał presję.

Każdy ma swojego agenta. Na Facebooku

- Chcielibyśmy, żeby bot pozostawał z kandydatami na lata, pomagając im w ich rozwoju zawodowym - potwierdził w rozmowie ze mną Krzysztof Sobczak.
Chociaż w założeniach chodzi o coś innego niż kwestie związanymi z moimi obawami. Bot ma nas motywować, doradzać i informować o rynku pracy. Ma być źródłem wiedzy o tym:

- jakie są możliwe/najczęściej wybierane ścieżki kariery przez osoby o podobnym doświadczeniu/umiejętnościach;

- czy czas już zmienić pracę;

- ile pracownik powinien zarabiać i co zrobić, żeby zarabiać więcej;

- jak jego kandydatura wygląda na tle osób o podobnych kompetencjach i jakie jest zapotrzebowanie na rynku na osoby o takim doświadczeniu.

Czy spowoduje to, że zechcemy więcej pracować, czy może wręcz przeciwnie, poczujemy się gorzej i wpadniemy w kompleksy? Pewnie znajdą się argumenty na poparcie obydwu scenariuszy. Premiera bota-rekrutera niedługo. Na pewno go przetestujemy.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)