Polskie miasta w internecie. Dlaczego nie powinniśmy śmiać się z Radomia i jak Łódź broni się przed hejtem?

Polskie miasta w internecie. Dlaczego nie powinniśmy śmiać się z Radomia i jak Łódź broni się przed hejtem?

Polskie miasta w internecie. Dlaczego nie powinniśmy śmiać się z Radomia i jak Łódź broni się przed hejtem?
Źródło zdjęć: © Fotolia
Adam Bednarek
23.12.2016 15:18, aktualizacja: 26.12.2016 10:27

Memy ze zdjęciami zwykłych ludzi bawiły internet, a dla ich "bohaterów" były źródłem cierpień. Dokładnie tak samo jest z polskimi miastami - z takich miast jak Łódź czy Radom śmieje się niemal cała Polska. Co robią mieszkańcy? Używają sieci, żeby się obronić.

Każdy, kto śmieje się w internecie z Łodzi, zna ten filmik na pamięć. Postać grana przez Cezarego Pazurę wychodzi z dworca “Kaliskiego”, potyka się i przeklina miasto. Zresztą aktor i reżyser Marek Koterski swoją twórczością "przyczynili" się do utworzenia negatywnego wizerunku Łodzi funkcjonującego w sieci. W “Nic Śmiesznego” bohater, w którego wciela się Pazura, przytacza tekst swojej piosenki: “Na wygnaniu w mieście Łodzi, gdzie nawet bieganie psom szkodzi…”. Ten fragment na YouTube obejrzało trochę ponad 80 tysięcy ludzi. Ten bardziej znany, z przeklinaniem miasta, ponad 700 tysięcy. A dodajmy do tego inne kanały, przeróbki i zbierze się niezła liczba. Wizerunkowy klops, bo w internecie pojawia się w każdej dyskusji związanej z Łodzią.

Nic dziwnego, że Łódź odpowiada. I to właśnie Cezarym Pazurą. Na nowym dworcu Łódź Fabryczna kręcono spot. Pazura, jako biznesmen, wysiądzie i powtórzy kultową kwestię. Tyle że tym razem z podziwem, zachwytem, a nie przeklinając pod nosem swój los.

Pazura chwali Łódź dzięki internetowi

Łódź przez lata w internecie (oczywiście nie tylko, ale w sieci zła opinia rozchodziła się i najczęściej, i najchętniej) była gnębiona, więc teraz będzie chwalona. Przez miasto i samych mieszkańców. Filmiki mają być wpuszczone do sieci, a pomysł na kampanię rzecz jasna powstał w internecie. Oczywiście sukces ma wielu ojców, więc i w tym przypadku nie zabraknie głosów “to dzięki mnie!”. Tyle że w tym teraz mamy dowody na piśmie - już trzy lata temu na forum skyscrapercity.com powstał pomysł na scenariusz, a na Wykopie prezydent miasta Hannie Zdanowskiej przedstawiono koncepcję, wykorzystując jej obecność na tym serwisie. Machina ruszyła.

Po co? Bo "obrażanie" miasta w internecie jest tak samo niesprawiedliwe, jak wyśmiewanie ludzi, o których niewiele wiemy. Łodzianie zdają sobie z tego sprawę od dawna, więc już wcześniej kontratakowali. Ich taktyka obrony miasta, w którym żyją, była jednak specyficzna. Weźmy profil “Łódź hipsterem miast”. Śmieją się z nas, bo jesteśmy inni? Świetnie, zróbmy z tego nasz znak rozpoznawczy - mniej więcej taka idea bije z tej facebookowej strony. Łódzką alternatywą są piękne kamienice i inne miejsca, ale też wszelkie absurdalne rzeczy, które w mieście się zdarzają. Pijak robi awanturę w tramwaju, nowy system sygnalizacji korkuje ulice, zdjęcie obskurnej ulicy? To wszystko jest pięknem Łodzi, kochajmy ją za to! A przynajmniej *pokażmy w sieci, że tak uważamy. *

Wirtualna Łódź

Stworzono dwie wirtualne Łodzie. Pierwsza jest prześliczna, niedoceniona, z mocno przerysowanymi i podkręconymi w Photoshopie zdjęciami, by piękno zachodzącego słońca nad Piotrkowską urzekało i wzruszało jeszcze bardziej. Druga jest bardziej mroczna, może trochę niebezpieczna, brudna i zła, ale właśnie dlatego interesująca i pociągająca.

Obraz
© demotywatory.pl

Oczywiście* żaden internetowy wizerunek Łodzi nie jest prawdziwy*. Ale skoro idealne miasto nie istnieje, to mieszkańcy zrobili je sobie w internecie. I na Facebooku oglądają wymarzone miejsce. Piękniejsze niż jest naprawdę albo z wadami, które właściwie są interesujące. Alternatywne.

Jak miasta wykorzystują internet?

#

Dla mieszkańców-aktywistów internet stał się świetnym miejscem do zarażania pasją i wskazywania problemów. Pokazywania, że miasto, w którym się mieszka, jest ładne, ale jest dużo rzeczy do zrobienia i tylko wspólną pracą da się czegoś dokonać. Na facebookowym profilu “W Zamościu nic się nie dzieje” autorzy pytają: “a zrobiłeś coś, żeby się działo?”. Z kolei w Kaliszu Maciej Błachowicz na Facebooku piętnuje rozwiązania polityków związane z rewitalizacją pięknego starego miasta, pokazując, co należałoby wykonać. Takie profile motywują, są czymś, czego przez lata w miastach nie było - dowodem na to, że to "od nas" coś zależy.

Facebook pozwala odkryć własne miasto. Przewodniki? Owszem, to dobre źródło, ale więcej do powiedzenia mają ci, którzy szukają mniej popularnych miejsc. Odkrywają. Dziś moda na “Miejsca, o których nie miałeś pojęcia” jest może trochę mniejsza, ale warto wciąż wracać do takich stron. Na przykład “Miejsca w Warszawie, o których nie miałeś pojęcia” ma prawie sto tysięcy polubień na Facebooku. Ciągle pokazywane są nowe lokalizacje. Odpowiedników można szukać w swoich miastach. Uwielbiam profil “Opuszczone Trójmiasto”, gdzie twórcy odkrywają opuszczone budynki w Gdańsku, Gdyni czy Sopocie. Lokalne profile informują o tym, co dzieje się w mieście, ale pozwalają również zapoznać się z historią i rzeczami, o których mieszkańcy zapomnieli. Autorzy chcą je przypomnieć. Rola takich profili jest nie do przecenienia, wszak umacniają lokalny patriotyzm. Zachęcają, aby lepiej poznawać miejsce, w którym się żyje.

Internet jest też szansą na odreagowanie. Owszem, tworzy się utopię, ale jest to odpowiedź na inny fałszywy wizerunek funkcjonujący powszechnie - “polskiego Detroit”, “miasta, w którym najlepszym miejscem jest peron pozwalający z niego wyjechać” i tak dalej, i tak dalej. Łódź pokazuje, że można z tym walczyć - własnymi memami albo specjalną kampanią, powstałą z myślą o widzach w sieci. Trudno jednak nie zadać sobie tego pytania: dlaczego właściwie w sieci śmiejemy się z polskich miast?

Obraz
© Facebook.com

Lokalne antagonizmy są normalne. Tyle że dziś cała Polska jak nie śmieje się z Łodzi, to ma ubaw z Radomia. W przerwach szydzi z Sosnowca. Tak jak “śmieszne obrazki” mogą być krzywdzące dla ludzi, tak wpływają też negatywnie na wizerunek miast. Tworzą fałszywe stereotypy. Skąd się biorą?

Przykład Radomia jest szczególnie ciekawy, bo wszystko zaczęło się od... wydarzeń radomskich. W ich wyniku Radom przestał być “przemysłowym prymusem” - pisał Filip Springer. Zakręcono kurek z pieniędzmi, komunistyczna władza wstrzymała inwestycje, zepchnięto miasto na margines. “Radom, za sprawą żądnych zemsty komunistycznych dygnitarzy, stał się chłopcem do bicia - miał być żulem wśród miast, szumowiną, która ciągle wybija" - wyjaśniał Springer.

Jak smutno, że ten wizerunek utrzymał się do dziś i jest wspierane przez liczne “śmieszne obrazki”. A przecież cały problem polskiej transformacji, który dotknął tak wiele miast, dziś na obrazkach bez zastanowienia sprowadzany jest do motywu: “śmiejmy się z dziury”.

Są brzydsze miasta niż Łódź. Gorsze niż Radom, z większym bezrobociem i problemami. Ale Polacy musieli mieć “wzór”, z którego można śmiać i szydzić. Żeby czasami nie doszło do nas, że miejsca, w których mieszkamy, też mają swoje problemy. I internet w kreowaniu niesprawiedliwego wizerunku pomógł, jeszcze bardziej nakręcając niechęć i fabrykując kłamstwa. Na przykładzie Łodzi zobaczymy, czy internet pomoże szkody naprawić.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (160)