Pamiątka PRL-owskiego marzenia o energetyce jądrowej. Żarnowiec

Pamiątka PRL‑owskiego marzenia o energetyce jądrowej. Żarnowiec

Pamiątka PRL-owskiego marzenia o energetyce jądrowej. Żarnowiec
05.02.2016 16:56, aktualizacja: 29.12.2016 08:17

To miała być perła Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, dowód na potęgę, postęp technologiczny i możliwości naszego kraju. W całej Polsce chciano wznieść kilkanaście takich inwestycji. Na potrzeby przedsięwzięcia wysiedlono całą ludność Kartoszyna, niewielkiej wsi w województwie pomorskim. Stojące do dzisiaj niszczejące zabudowania przypominają jednak bardziej historię Czarnobyla niż marzenie o perle PRL-u. Nigdy nieukończona pierwsza polska elektrownia atomowa pod Żarnowcem to ruina, zmarnowane pieniądze i smutne wspomnienie o ambicjach PRL-u.

To miała być perła Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, dowód na potęgę, postęp technologiczny i możliwości naszego kraju. W całej Polsce chciano wznieść kilkanaście takich inwestycji. Na potrzeby przedsięwzięcia wysiedlono całą ludność Kartoszyna, niewielkiej wsi w województwie pomorskim. Stojące do dzisiaj niszczejące zabudowania przypominają jednak bardziej historię Czarnobyla niż marzenie o perle PRL-u. Nigdy nieukończona pierwsza polska elektrownia atomowa pod Żarnowcem to ruina, zmarnowane pieniądze i smutne wspomnienie o ambicjach PRL-u.

Niespełna dwa kilometry dalej działa jednak dobrze prosperująca, największa w Polsce elektrownia szczytowo-pompowa. Przyglądamy się obu obiektom.

1 / 6

Żarnowiec - dwie elektrownie

Obraz
YouTube - Janusz Widla

Niewielką miejscowość Żarnowiec na północy województwa pomorskiego zna zapewne większość Polaków. Mała wieś (zaledwie 800 mieszkańców) jednoznacznie kojarzona jest z dwoma obiektami - elektrownią szczytowo-pompową Żarnowiec, znajdującą się w Czymanowie przy południowym brzegu Jeziora Żarnowieckiego, a także z odległym o niewiele ponad 2 km basenem hal reaktorów jądrowych nigdy nieukończonej elektrowni atomowej Żarnowiec na terenie wysiedlonej wsi Kartoszyno. Rynnowe Jezioro Żarnowieckie, zbiornik długi na ponad 7 km, jest zlokalizowane na granicy powiatów puckiego i wejherowskiego. To właśnie ten akwen został wybrany na lokalizację pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Prace nad obiektem trwały od 1982 do 1990 roku. Jednak jeszcze przed przystąpieniem do budowy hal reaktorów, ruszyła budowa innej elektrowni - szczytowo-pompowej (czasami nazywanej także wodną).

2 / 6

Elektrownia Szczytowo-Pompowa Żarnowiec-Gniewino

Obraz
gniewino.pl

W tej chwili, na terenie wsi Czymanowo znajduje się największy tego typu obiekt w Polsce i stanowi - obok samego jeziora i pobliskich skansenów w Nadolu - niemałą atrakcję turystyczną tej części Kaszub. Jej budowa ruszyła 1 czerwca 1973 roku, a pracę zaczęła po dziesięciu latach. Dlaczego w odległości dwóch kilometrów trwały budowy dwóch elektrowni? Ta wodna miała początkowo być swego rodzaju akumulatorem energii dla planowanej elektrowni atomowej. Taka jest też ogólnie misja elektrowni wodnych - dzięki pojemnym akumulatorom przechowują m.in. nadwyżkę energii wyprodukowanej przez elektrownie jądrowe, które nie są w stanie gromadzić nadmiaru energii. Tak też miało być w przypadku obiektów pod Żarnowcem.

3 / 6

Jak działa elektrownia wodna?

Obraz
Wikimedia Commons / Joanna Karnat / CC Attribution 3.0 Unported

Elektrownie szczytowo-pompowe de facto nie wytwarzają energii, tylko ją magazynują. W procesie pozyskiwania energii, 30 jej procent jest tracone. Obiekt składa się z dwóch zbiorników wodnych, zlokalizowanych na różnych wysokościach. Im większa różnica poziomów, tym lepiej. Oba akweny łączy się ze sobą wielkimi rurami, przez które spokojnie mógłby przejechać autobus. W czasie niskiego zapotrzebowania na energię elektryczną (w nocy albo latem) następuje pompowanie wody ze zbiornika dolnego do górnego (zamiana energii elektrycznej na potencjalną grawitacji), po czym w godzinach szczytu następuje proces odwrotny. Ekonomika polega na tym, że energia elektryczna jest skupowana w okresie kiedy jest najtańsza, a sprzedawana w okresie najwyższego zapotrzebowania za wysoką cenę. Mówiąc inaczej, elektrownie szczytowo-pompowe przepompowują wodę ze zbiornika u podnóża wzniesienia do zbiornika na górze, używając taniego prądu, zakupionego poza szczytem. W okresach wzmożonego zapotrzebowania na elektryczność, odzyskują
prąd przy użyciu turbin jak w każdej innej elektrowni wodnej.

Największymi zaletami jest pojemność akumulatora oraz możliwość uruchomienia w bardzo krótkim czasie, np. w sytuacji kryzysowej. Elektrownia Porąbka-Żar może uruchomić turbiny dokładnie w 180 sekund! Żarnowieckie turbiny z elektrowni w Czymanowie uruchamiane są zdalnie z Krajowej Dyspozycji Mocy w Warszawie. Na cztery jednakowe hydrozespoły odwracalne. Dla pracy turbinowej jest to 4 x 179 MW (716 MW), dla pracy pompowej, 4 x 200 MW (800 MW).

4 / 6

Elektrownia Jądrowa Żarnowiec

Obraz
Wikimedia Commons / Michał Kotas / CC Attribution 2.5 Generic

O ile elektrownia szczytowo-pompowa Żarnowiec-Gniewino w Czymanowie radzi sobie świetnie, oczywiście nie można tego powiedzieć o elektrowni jądrowej na terenie wysiedlonego Kartoszyna. Inwestycja była pierwszym krokiem do realizacji programu energetyki jądrowej na terenie Polski. Według planów, docelowo zakładano uruchomienie w dwóch etapach czterech jądrowych bloków energetycznych napędzanych reaktorami o łącznej mocy około 1600 MW. Strefa budowy "Elektrowni Żarnowiec" uzyskała zelektryfikowane połączenie kolejowe z Wejherowem (linia ta w latach 80. miała stanowić element zelektryfikowanego połączenia do Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu - perspektywicznego rozszerzenia sieci trójmiejskiej SKM). W ostatnich latach trakcja elektryczna została całkowicie zdemontowana, a sama linia zawieszona.

5 / 6

Smutny krajobraz

Obraz
flickr / Grzesiek S. / CC BY-NC-ND 2.0

Jeszcze w dziewięć miesięcy po decyzji o zaprzestaniu budowy, która zapadła w grudniu 1989 roku, na placu znajdowały się maszyny budowlane, żurawie itp. Prowadzono wówczas prace konserwacyjne - odpowiedzialnych było za to ok. tysiąc osób (z sześciu tysięcy pracujących wcześniej na budowie). Wartość inwestycji (terenu, wzniesionych obiektów) wyceniano w 1990 roku na 500 milionów dolarów. Przez decyzję rządu pojawiło się wiele problemów, m.in. bankructwo wielu firm zaangażowanych w budowę. W tej chwili krajobraz Kartoszyna przypomina tereny Prypeci, ewakuowanej ukraińskiej miejscowości skażonej promieniowaniem po katastrofie w Czarnobylu. Dwa reaktory zezłomowano, jeden sprzedano Finom "za grosze" (i wciąż działa). Ostatni jest obiektem badawczym na Węgrzech.

6 / 6

Pamiątka PRL-owskiego marzenia

Obraz
YouTube - photoflowable / foto-net.pl

Co więcej, po wstrzymaniu inwestycji, na teren budowy wciąż docierały zamówione sprzęty. Wywołało to konieczność wybudowania dodatkowych magazynów już w czasie, gdy wiadomym było, że budowa nie zostanie wznowiona. Hala reaktora, korytarze i wiele innych pomieszczeń zostało zalanych - fundamenty zostały postawione za nisko, do tego pompy przestały pracować. Niewykluczone, że pod taflą wody wciąż znajdują się "żywe" pamiątki PRL-owskiego snu o energetyce jądrowej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (374)