Ogromna połać lodu odrywa się od Antarktydy. O dziwo nikomu nie zagraża

Ogromna połać lodu odrywa się od Antarktydy. O dziwo nikomu nie zagraża

Ogromna połać lodu odrywa się od Antarktydy. O dziwo nikomu nie zagraża
Źródło zdjęć: © Fotolia
Grzegorz Burtan
26.02.2019 14:41, aktualizacja: 26.02.2019 15:00

Niesamowite zjawisko można zaobserwować na Antarktydzie. Ogromna połać lodu, większa dwa razy od Nowego Jorku, pęka. I nie jest to kwestia lat czy dekad. Bruzda nachodząca z obu stron zbliża się do siebie coraz bardziej.

Lodowy szelf Brunt znajduje się na północno-zachodnim brzegu Antarktydy. Jego nazwa wzięła się od meteorologa Ddavida Brunta. Na powierzchni znajduje się tam stacja badawcza Halley. To tam geologowie, glacjologowie badają atmosferę i wpływ zmian klimatycznych na półki lodowe. Ich praca jest teraz zagrożona.

Chociaż stacja była wiele razy przebudowywana (ostatni raz w 2012 roku), jej praca od 1956 roku dostarczała wielu istotnych danych. Teraz nie wiadomo, jaki będzie los badaczy, naukowców oraz dalszych badań. Oczywiście nie znaczy to, że będą pozostawieni sami sobie.

Myślą raczej o ewakuacji – jednak dalsze badania będą musiały odbywać się w innym miejscu.
Tymczasem pęknięcia są oddalone od siebie o około 4 kilometry. Według różnych wyliczeń, dotrą do siebie w przeciągu dni lub tygodni. Po tym czasie oderwą się od kontynentu i rozpoczną dryf. Tymczasem pracownicy przygotowują się do potencjalnej ewakuacji.

Nowy Jork ma 783,8 km². Lodowy szelf jest dwa razy większy. I chociaż takie "odpadanie" to naturalny proces, naukowcy wskazują, że półki lodowe są coraz cieńsze od dołu. To może być bezpośredni efekt zmian klimatycznych.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)