Nie tylko telewizory. Jak podsłuchuje nas cała współczesna technologia

Nie tylko telewizory. Jak podsłuchuje nas cała współczesna technologia

Nie tylko telewizory. Jak podsłuchuje nas cała współczesna technologia
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
11.02.2015 13:08, aktualizacja: 11.02.2015 14:50

Cały internet poruszyła ostatnio informacja o tym, że telewizory Smart TV Samsunga mogą przesyłać na zewnętrzne serwery fragmenty rozmów, "zasłyszane" przez system rozpoznawania mowy. Podniosły się krzyki o naruszaniu prywatności i związanych z tym niebezpieczeństwach. Tymczasem nie jest to ani nic nowego, ani tak szokującego, jak mogłoby się wydawać. Współczesna technologia podsłuchuje nas cały czas na rozmaite sposoby.

Sprawa telewizorów Samsunga zrobiła się tak głośna chyba głównie dlatego, że firma o tym, jak działa jej system, poinformowała bardzo otwarcie i wprost. System rozpoznawania mowy, dzięki któremu telewizor zamiast pilotem obsługiwać można własnym głosem, siłą rzeczy musi ten głos nagrać w celu późniejszej analizy. Ta z kolei wymaga przesłania takiej próbki do zewnętrznego partnera. Inaczej system nie działa, jeżeli więc użytkownik boi się, że przy okazji może zostać "podsłuchane" coś, czego nie chce ujawniać, to z tego rozwiązania może nie korzystać.

Dlaczego więc wywołało to takie emocje? Pomogły oczywiste skojarzenia z "Rokiem 1984" oraz wrażenie, że jeżeli wycieka na zewnątrz przypadkowy fragment prywatnej, domowej rozmowy, to przekroczona została jakaś granica. Tymczasem w innych obszarach naszego codziennego życia godzimy się na naruszenia prywatności dużo dalej idące i z których często nawet nie zdajemy sobie sprawy. Wystarczy, że…

1. Korzystamy z Facebooka

Z tego, jak wiele wie o nas Facebook, zdaje sobie chyba sprawę każdy. Mało kto już łudzi się, że umieszczane przez niego zdjęcia i inne informacje osobiste pozostają widoczne jedynie dla wybranych. Wielokrotnie zwracano już uwagę na politykę prywatności Facebooka, która umożliwia mu nawet… wykorzystanie zdjęć użytkowników w celach reklamowych. Przedstawiciele portalu społecznościowego raz po razie tłumaczą, że zgoda na wyświetlanie przez niego naszych zdjęć potrzebna jest do działania podstawowych funkcji. Gdyby nie była wymagana, to nie mogłyby się one pokazywać nawet na ścianach naszych znajomych. Więc albo godzimy się całościowo, albo Facebook traci rację bytu.

Obraz
© (fot. chip.pl)

Co pozostaje? Jeżeli już z Facebooka korzystamy, to warto robić to świadomie. Nie umieszczać na nim żadnych zdjęć, których nie chcielibyśmy pokazać publicznie. To dość oczywiste. Ale ingerencja portalu w naszą prywatność sięga dalej. Obecnie bardzo duża część stron internetowych jest zintegrowana z jego funkcjami – dzięki temu możemy "polubić" czytany artykuł czy skomentować go bez dodatkowego logowania się. Ma to jednak dodatkową konsekwencję – portal za każdym razem "wie", kiedy odwiedzaliśmy taką stronę. Wystarczy, że się z niego nie wylogujemy, a zbierane przez przeglądarkę "ciasteczka" zdradzą mu odwiedzane przez nas w sieci miejsca. Facebook obserwuje nas nawet wtedy, gdy teoretycznie jest wyłączony.

Jak sobie z tym poradzić? Wylogowywać się z Facebooka. Stracimy wtedy możliwość wykorzystywania jego funkcji na innych stronach, ale odzyskamy odrobinę prywatności.

2. Korzystamy z usług Google i smartfonów

Nawet jeżeli nie jesteście fanami sieci społecznościowych, to bardzo prawdopodobne jest, że cały czas macie przy sobie smartfona. A ten wyposażony jest w moduł GPS, regularnie przesyłający waszą lokalizację na serwery producenta. Robi to zarówno Google jak i Apple. Ten pierwszy pozwala nawet po zalogowaniu spojrzeć użytkownikowi na mapkę, na której można zobaczyć jak przemieszczaliśmy się każdego dnia. Jej widok dla wielu użytkowników Androida jest jak kubeł zimnej wody. Podobnie na iPhone'ach – wejdźcie w menu ustawienia, prywatność, usługi lokalizacji, usługi systemowe, a tam – najczęściej odwiedzane miejsca. Przekonacie się, że telefon zna każdy wasz ruch. A dane przez niego zbierane przechowywane są przez producenta na jego serwerach. Oczywiście dla waszej wygody.

I tu również, podobnie jak w przypadku Facebooka, można się przed tą inwigilacją dobrowolnie zabezpieczyć, wyłączając te usługi lub całkowicie dezaktywując moduł GPS w telefonie. W ten sposób stracicie jednak dostęp do szeregu udogodnień – wyszukiwania połączeń autobusowych czy interesujących miejsc, znajdujących się w pobliżu. Znów – coś za coś.

Obraz
© Centrum danych Google (fot. Materiały prasowe)

3. Korzystamy z telefonów komórkowych

Niestety nawet ci, którzy całkowicie unikają współczesnych telefonów, mobilnego internetu i usług bazujących na lokalizacji nie są wyłączeni z inwigilacji. Żeby uniknąć jej całkowicie, musielibyśmy w ogóle przestać korzystać z przenośnych telefonów. Sieci komórkowe działają w oparciu o umieszczone dość gęsto nadajniki, a na podstawie tego, w zasięgu których z nich aktualnie się znajdujemy, operator może bardzo precyzyjnie określić naszą lokalizację.

Tutaj pocieszeniem może być jedynie to, że dane te posiada firma znajdująca się na terenie naszego kraju, operująca w ramach polskiego prawa. Nie może więc ona udostępniać tych danych niezależnym firmom w celach np. reklamowych. Wciąż jednak możliwe jest uzyskanie dostępu do tych informacji przez uprawnione służby. Jeżeli komuś będzie naprawdę zależeć na odtworzeniu każdego waszego ruchu, to może to zrobić nawet jeżeli całkowicie unikacie internetu i wciąż korzystacie z Nokii 3210.

4. Robimy zdjęcia aparatem cyfrowym

Plik z cyfrowym zdjęciem już od dawna zawiera znacznie więcej niż tylko sam obraz. Współczesne aparaty i telefony komórkowe umieszczają w nim szereg dodatkowych informacji. Najważniejsza z punktu widzenia tego artykułu jest chyba ta o miejscu, w którym fotografia została wykonana. Tak – jeżeli zrobiliśmy zdjęciem smartfonem z GPS-em lub jednym z nowoczesnych aparatów, wyposażonych w taki moduł, odczytując każde nasze zdjęcie można sprawdzić, gdzie znajdowaliśmy się w momencie jego zrobienia. Potrafi być to oczywiście bardzo użyteczne podczas chociażby segregowania zdjęć i robienia z nich prywatnych albumów, ale warto mieć świadomość tego, jakie dane ujawniamy umieszczając fotografie online.

Obraz
© (fot. chip.pl)

5. Dajemy się fotografować innym

Nawet jeżeli jesteśmy tak czujni, jak tylko się da i robimy wszystko, by ukryć się przed Wielkim Bratem, jest jeszcze jeden sposób, na jaki może się on do nas dobrać. I przed tym uchronić się już znacznie trudniej. Wystarczy, że pojawimy się na zdjęciu, które ktoś z naszych znajomych umieści na Facebooku, a trafimy do bazy jego systemu rozpoznawania twarzy. Z miesiąca na miesiąc staje się on coraz bardziej skuteczny w identyfikowaniu osób na podstawie fotografii – nowoczesne algorytmy są w stanie zbudować jej trójwymiarowy model, by później na jego podstawie rozpoznawać nas nawet wtedy, gdy na zdjęciu pojawimy się pod innym kątem.

W tym wypadku więc aby uniknąć inwigilacji musimy albo dobrze kontrolować swoich znajomych albo – najlepiej – w ogóle unikać kontaktów towarzyskich. Bo to jest, niestety, smutna konkluzja – współczesna technologia inwigiluje i podsłuchuje nas na każdym kroku. Możemy jej to utrudniać, możemy starać się pozostać poza systemem, ale jakkolwiek skutecznie byśmy tego robimy, w końcu i tak do niego trafimy.

"Rok 1984" był bardzo łagodny w swoich przewidywaniach.

_ DG _

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (159)