Netflix daje i zabiera. Z serwisu znikną kultowe filmy

Netflix daje i zabiera. Z serwisu znikną kultowe filmy

Netflix daje i zabiera. Z serwisu znikną kultowe filmy
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Adam Bednarek
29.12.2016 15:43, aktualizacja: 29.12.2016 16:11

To nie będzie dobry początek roku dla kinomanów, którzy korzystają z Netfliksa. Tylko do końca 2016 roku w serwisie można oglądać filmy z katalogu wytwórni Paramount. Mowa tutaj o takich klasykach jak między innymi “Ojciec Chrzestny”, “American Beauty”, “Forrest Gump” czy “Szeregowiec Ryan”. I wiele, wiele innych, bo w sumie wypadnie przeszło 70 produkcji.

“Chyba z nowym rokiem podziękuję im za współpracę…” - pisze jeden z rozczarowanych użytkowników, pod newsem o usunięciu filmów na portalu nflix.pl. Takich głosów jest więcej, dla wielu Netflix przestał być wartościową usługą, strzelił sobie samobója.

Netflix tłumaczy, że to normalna kolej rzeczy. “Prawa do udostępniania filmów i seriali są pozyskiwane na określony czas. Oznacza to, że do każdego tytułu trzeba po jakimś czasie odnowić prawa” - czytamy w komunikacie biura prasowego, opublikowanym na portalu nflix.pl. Czasami przedłużenie licencji się nie opłaca, bo filmy ogląda niewielu użytkowników, czasami do gry wchodzi konkurencja.

Najprawdopodobniej ten drugi scenariusz przerabiamy teraz. W Stanach Zjednoczonych filmy Paramount zgarnęła platforma Hulu, natomiast w sieci pojawiają się głosy, że skasowane z Netfliksa tytuły w styczniu znajdziemy na Amazon Prime Video, który od niedawna dostępny jest w Polsce. I na razie tamta oferta, mimo takich hitów jak “The Grand Tour”, z kolan nie zwala, więc nic dziwnego, że serwisowi zależy na poszerzeniu biblioteki.

Takich przykrych odejść w przypadku Netfliksa może być więcej. Firma już od jakiegoś czasu zapowiada, że chce skupić się na własnych produkcjach. Nic dziwnego - nie trzeba kupować licencji ani dzielić się zyskami. Samemu się produkuje, samemu się zarabia. A przy okazji przyciąga się treściami, których nie ma nikt inny, także telewizja. “Netflix Originals” jest więc priorytetem, a to oznacza, że trzeba szykować się na kolejne pożegnania. Lepiej nadrabiajcie zaległości, bo za chwilę może być za późno.

Muszę przyznać, że głosów oburzenia, których w sieci nie brakuje, nie rozumiem. W streamingu nigdy nie mamy nic na własność. Użycza nam się jedynie dostęp do określonej zawartości. Świadczy o tym nie tylko sam fakt, że oglądać możemy tylko wtedy, gdy mamy abonament. Nic nie jest dane na zawsze i trzeba się z tym liczyć.

Zgoda, to swego rodzaju wada cyfrowej dystrybucji. Gry będące w cyfrowym sklepie za chwilę mogą zniknąć i nigdy ich już nie kupimy. Ba, zdarza się nawet tak, że jeśli skasujemy coś z naszego dysku, a wydawca wycofa produkcję z dystrybucji, to już więcej jej nie pobierzemy. Tak było w przypadku demka P.T. - wprawdzie rzecz była darmowa, więc nikt nie stracił pieniędzy, ale był to kolejny dowód na “ulotność” cyfrowych produktów. Ktoś naciśnie “usuń” i koniec - było i nie ma. W Birmie zablokowano dostęp do całej cyfrowej usługi - zakupione gry przepadły.

Rozwiązanie jest proste: chcesz w każdej chwili oglądać “Ojca Chrzestnego” lub inny, dowolny film? Kup go na płycie. Tylko fizyczny nośnik zagwarantuje ci całkowitą dostępność. Błędem jest wymaganie tego od cyfrowej dystrybucji. W sieci trzeba się z tym liczyć, że ktoś nam coś “zabierze” i… nie widzieć w tym niczego złego. Bo przecież za chwilę coś dołoży - tak to tutaj działa. Kolekcja może stać tylko na prawdziwej półce, nie tej wirtualnej.

Niestety najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że znowu pojawiły się głosy, że “piractwo bardziej się opłaca”. Cóż, pretekst do ściągnięcia nielegalnie się znajdzie. Co tam, że na Netfliksie wciąż jest mnóstwo rzeczy do oglądania - zabraknie 70 (których i tak codziennie się nie oglądało), więc cała usługa musi być skreślona. Problem piractwa w Polsce prędko nie zniknie, a my ciągle boleśnie się o tym przekonujemy. Winny wcale nie jest Netflix, tylko podejście.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)