"Funkcjonariusz obrony planetarnej" - to brzmi dumnie. Odpowiedniemu kandydatowi NASA oferuje nawet 187 tys. dol. wynagrodzenia.
Nietypowe stanowisko w zasadzie nie jest nowe - utworzono je na mocy traktatu o przestrzeni kosmicznej, podpisanego w 1967 r. Na świecie są tylko dwie osoby pełniące taką funkcję na pełen etat - jedna w NASA, druga w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Tym razem rekrutuje NASA, a szczęśliwemu wybrańcowi oferuje sowite wynagrodzenie i kuszące dodatkowe benefity. Poprzednio stanowisko piastowała zatrudniona w 2014 r. Catharine Conley.
Na czym polega ta rola? Do głównych obowiązków osoby na tym stanowisku będzie należeć obrona naszej planety przed ewentualnymi zanieczyszczeniami pozaziemskimi. Ma ona także zadbać o bezpieczeństwo pozostałych planet przed skażeniem w wyniku pracy sond badawczych NASA. W praktyce oznacza to m.in. przeprowadzanie inspekcji urządzeń, które mają być wysłane np. na orbitę lub powierzchnię innych obiektów Układu Słonecznego.
Rekrutacja trwa do 14 sierpnia - do tego terminu agencja przyjmuje aplikacje chętnych. Zatrudniona osoba rozpocznie pracę od kontroli budowy sondy, którą NASA chce wysłać w kierunku księżyca Jowisza - Europy. Choć misja nie zakłada lądowania na jego powierzchni, funkcjonariusz obrony planetarnej musi przewidzieć ewentualne sytuacje awaryjne i ich rozwiązania.