Najnowsze odkrycie naukowców. Pomoże zrozumieć, jak rodzą się galaktyki

Najnowsze odkrycie naukowców. Pomoże zrozumieć, jak rodzą się galaktyki

Najnowsze odkrycie naukowców. Pomoże zrozumieć, jak rodzą się galaktyki
Źródło zdjęć: © WP.PL | NASA
Bolesław Breczko
06.12.2017 15:02, aktualizacja: 06.12.2017 15:33

Naukowcom z Australii udało się po raz pierwszy zrobić zdjęcia wysokiej rozdzielczości obłokom gazu, które poruszają się znaczenie szybciej niż pozostałe składniki galaktyki. Wiele wskazuje na to, że przynajmniej część z nich pochodzi spoza Drogi Mlecznej i po raz pierwszy opada na naszą galaktykę. Co to oznacza dla nauki? Zapytaliśmy o to doktora Wojciecha Hellwinga z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN.

Bolesław Breczko, WP Tech: Naukowcy na razie nie znają pochodzenia obłoków. Jakie są najprawdopodobniejsze teorie?

Wojciech Hellwing, Centrum Fizyki Teoretycznej PAN: Obłoki rzeczywiście poruszają się szybciej niż inne obiekty w otoczeniu naszej galaktyki. Oznacza to, że prawdopodobnie pochodzą spoza niej. Przynjaniej część z tych chmur, które znamy, mogła powstać w wyniku rozrywania i zaburzania galaktyk satelitarnych przez siły pływowe Drogi Mlecznej.

W jaki sposób jedna galaktyka może rozerwać drugą? Jestem w stanie wyobrazić sobie, że czarna dziura rozrywa planetę lub gwiazdę, ale galaktyki nie są przecież tak skupionymi obiektami?

Dochodzi do tego, gdy jedna galaktyka opada na drugą po orbicie, która jest ciasną elipsą lub hierpbolą. W miarę jak taka galaktyka satelitarna zbliża się do centrum galaktyk, jej przyspieszenie wzrasta, tak jak wzrastają i siły pływowe. Ten ruch i przyśpieszenie powoduje właśnie wyrywanie gwiazd i obłoków gazu z galaktyk satelitarnych. Tak samo może dziać się z obłokami gazu, które są odrywane od własnej macierzystej galaktyki i potem wędrują samotnie przez okolice Drogi Mlecznej.

Ten sposób powstawania obłoków dobrze np. tłumaczy chmury dużej prędkści z tzw. Strumienia Magellanicznego, obserwowanego na południowej półkuli nieba. Tutaj obłoki gazu wyrwane z Wielkiego Obłoku Magellana (największej galaktyki satelitarnej w układzie Drogi Mlecznej - red.). Zresztą w tym momencie, mówiąc w realiach kosmologicznych, czyli na przestrzeni setek milionów lat, nasza własna galaktyka rozrywa galaktykę zwaną Sagitarius DEG, czyli Galaktykę karłowata w gwiazdozbiorze Strzelca.

Czy taki obłok może dotrzeć do naszego Układu Słonecznego? Co by się wtedy wydarzyło?

Ciężko to przewidzieć i mogę tylko spekulować, ale prawdopodobnie Słońce mogłoby ciut pociemnieć, a na niebie pojawiłyby się bardzo ciekawe zjawiska. Taka chmura, gdy wpada w dysk galaktyki (gdzie znajduje się Słońce -red.), może zainicjować masowe narodziny setek nowych gwiazd. Nowe gwiazdy jakie by powstały w naszej okolicy, rozświetliłyby nasze niebo i mogły zagrozić ziemskiej atmosferze poprzez swoje silne promieniowanie UV. Jednak szansa na to jest minimalna. Odległości między gwiazdami są bardzo duże, zaś obłoków szybkich niewiele. Chociaż niektóre z nich osiągają naprawdę olbrzymie rozmiary. Natomiast nie znamy żadnego takiego obłoku, który by obecnie zmierzał w kierunku miejsca, gdzie w dysku Galaktyki znajduje się Słońce.

Przejdźmy do osiągnięcia astronomów z Australii. Na czym polega i jak znaczące jest ono dla naukowców zajmujących się kosmosem?

Zespołowi z Australii udało się stworzyć niezwykle szczegółową mapę rozkładu na niebie tych obłoków, o rozdzielczości jaka wcześniej była niedostępna. Jakość tych danych jest tak dobra, że pozwoli lepiej skonfrontować wyniki symulacji komputerowych które robimy, z rzeczywistością. W tej chwili nie znamy i nie rozumiemy dobrze wszystkich procesów jakie towarzyszą narodzinom, ewolucji i zderzeniom galaktyk. Tworzymy teorie i próbujemy je weryfikować również przy pomocy symulacji komputerowych.

Zagadka pochodzenia wszystkich różnych obłoków HVC jest związana mocno z przeszłością naszej galaktyki i jej różnych satelitów oraz z samym procesem formowania się tego układu. Dane australijskiego zespołu umożliwią nam lepsze zrozumienie tych bardzo skomplikowanych procesów. Niektóre ze sfotografowanych obłoków są od nas oddalone o setki tysięcy lat świetlnych. Oznacza, to że widzimy je takimi jakimi, jakie były steki tysięcy lat temu, jednak procesy odpowiedzialne za ich powstawanie i ewolucje zachodzą na skali setek milionów lat. Badania nad tymi obłokami są zatem swoistymi galaktycznymi wykopaliskami, bo tak jak archeolodzy odkopują antyczne szczątki, tak astronomowie mogą zobaczyć co działo się w kosmosie miliony lat temu. Da nam to możliwość poznania procesów, które zachodzą podczas powstawania galaktyk. Do tej pory teoria powstawania galaktyk kryje wciąż w sobie wiele zagadek.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)