"Made in China", czyli czy Chińczycy zdominują rynek smartfonów?

"Made in China", czyli czy Chińczycy zdominują rynek smartfonów?

"Made in China", czyli czy Chińczycy zdominują rynek smartfonów?
Źródło zdjęć: © Gizmodo.pl
08.08.2016 11:00, aktualizacja: 30.08.2016 09:44

Od kilku lat możemy zaobserwować wzrost liczby chińskich producentów na mobilnych rynkach. Choć często przymiotnik „chiński” kojarzy nam się z tandetą, to dzisiejsi producenci smartfonów czy tabletów z Państwa Środka udowadniają, że tak było, ale minęło i już (prawdopodobnie) nie wróci. Takie marki jak Huawei, Lenovo, Meizu czy Xiaomi są dzisiaj coraz częściej utożsamianie z jakością, niską ceną i innowacyjnością. Zatem co stoi na przeszkodzie, aby chińscy producenci totalnie zdominowali rynki?

Wbrew pozorom jest całkiem sporo powodów, ale większa część niezwiązana bezpośrednio z jakością urządzeń. Przyjrzyjmy się zatem, jak chińscy producenci prezentują się na tle tych z Korei Południowej, Japonii czy USA. Czy warto inwestować w chińskie marki? I wreszcie czy w niższej cenie tkwi jakiś haczyk?

Pną się na szczyt

Firma _ International Data Corporation _ (IDC) sporządziła raport dotyczący rynku smartfonów w 201. roku. Co nie powinno nas zaskoczyć, dwa pierwsze miejsca są zajęte przez firmy Samsung i Apple, jednak znacznie ciekawiej wyglądają już dalsze miejsca, bowiem próżno na nich doszukiwać się firm spoza Chin. Trzecie miejsce na podium zajęło Huawei, przekraczając magiczną barierę 100 (dokładnie 106,6) mln sprzedanych smartfonów. Miejsca czwarte i piąte należały kolejno do Lenovo (74 mln) i Xiaomi (70,8 mln). Choć chińskim producentom wciąż daleko do takiego Samsunga, który sprzedał blisko 325 mln urządzeń, to jednak własnie chińskie marki rozwijają się dynamiczniej. Wzrost ich sprzedaży z roku na rok to kilkadziesiąt procent (np. w przypadku Huaweia 44), kiedy Samsung notuje jedynie 2,1 proc.

Wielka draka w chińskiej dzielnicy

Wiemy już, że chińscy producenci coraz mocniej „podgryzają” Apple'a czy Samsunga. Jednak w naszym kraju z punktu widzenia przeciętnego klienta to wciąż w większości anonimowe marki (nie licząc może Huawei czy Lenovo). Dlaczego tak się dzieje? Problem leży chyba przede wszystkim w naszej mentalności, produkty „made in China” źle nam się kojarzą (a już na pewno nie z jakością), a gdy widzimy produkt nieznanego nam producenta, który jest znacznie tańszy od znanej konkurencji, to doszukujemy się „drugiego dna”, bo przecież tanie i dobre nigdy nie idzie w parze, prawda? Faktem jest, że dla osób nieśledzących na bieżąco wydarzeń branżowych (a czasem nawet i dla tych, które śledzą) nadążanie za wszystkimi nowymi markami jest naprawdę trudne, a ciężko zaufać firmie, której po prostu nie znamy.

Czy jednak wszystko leży w naszej głowie? Niestety, nie. Problemów z chińskimi produktami jest nieco więcej: duża część producentów albo w najlepszym wypadku część ich produktów nigdy nie trafia do Europy czy Ameryki Północnej. Jest to często związane z naruszeniem patentów lub brakiem odpowiednich certyfikatów. Dobitnie pokazuje to sytuacja Xiaomi, jednego z największych producentów w Azji. Gdy chiński gigant rozpoczął ekspansję na rynek Indii, firma Ericsson pozwała Xiaomi za naruszenie patentów, a lokalne władze wstrzymały sprzedaż chińskiego producenta. Choć problemy z patentami są dość nagminne, to zmienia się to bardzo dynamicznie, a Xiaomi całkiem niedawno nabyło sporą pulę patentów od Microsoftu i - jak zapowiadają przedstawiciele obydwu korporacji - to dopiero początek współpracy.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Podobna sytuacja dotyczyła Lenovo, które niedawno wykupiło Motorolę, co umożliwiło chińskiemu producentowi pozyskanie nie tylko marki, technologii, ale również tak ważnych patentów. Decydując się na smartfon rodem z Chin, musimy się też liczyć, że upragniony model będziemy musieli w niektórych przypadkach sprowadzić bezpośrednio z kraju producenta bądź skorzystać z pośrednika lub portali aukcyjnych. To z kolei wiąże się z tym, że produkt pozbawiony pełnego wsparcia w naszym kraju może mieć problemy z gwarancją (ta w wypadku sprowadzanych z Chin produktów najczęściej wynosi 1. miesięcy) czy serwisem urządzenia.

Ponadto należy liczyć się z faktem, że oprogramowanie nie zawsze będzie dostępne w języku polskim (zdarzają się sytuacje, gdy sprzedawcy sami wgrywają polski język, który nie jest oficjalnie wspierany przez producenta).

Wreszcie brak oficjalnego wsparcia powoduje, że nawet z niewielkim problemem będziemy musieli radzić sobie sami, przekopując się przez liczne fora lub szukać specjalisty w tej dziedzinie.

Musimy też uważać na podróbki, bo niestety, rynek chiński równie często podrabia znane zagraniczne marki, jak i własne (Xiaomi ma specjalną stronę, gdzie, wpisując unikatowy klucz urządzenia, możemy potwierdzić jego autentyczność), co może się wiązać nie tylko z rozczarowaniem, ale i w skrajnych przypadkach z konsekwencjami prawnymi (sprowadzanie podrobionych produktów np. z Chin, jest niezgodne z prawem i podlega karze).

Warto też zwrócić uwagę na to, że część chińskich producentów zdecydowała się na własne nakładki na system Android, dość mocno go modyfikując. I tak np. Huawei ma EMUI, Xiaomi ma MIUI, a Meizu - Flyme OS. Należy o tym pamiętać, bo w specyfikacji urządzeń tych producentów często widnieje tylko nazwa systemu Android, nie informując dokładnie potencjalnych nabywców.

Chińskie znaczy dobre?

Sytuacja z chińskimi firmami jest niezwykle dynamiczna i często w przeciągu kilku tygodni czy miesięcy posiadający ogromne zasoby finansowe producenci potrafią wywołać wstrząs na rynku. Przede wszystkim zdecydowali się walczyć o klienta ceną i jakością. Niejednokrotnie się zdarza, że mało znany producent nagle wypuszcza urządzenie, które kosztuje znacznie mniej niż konkurencyjne z Korei Południowej czy Japonii, a ponadto jest bardziej wydajne.

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

W naszym kraju problem z importem też zaczyna być coraz mniej istotny, bowiem na rynku mamy w oficjalnej dystrybucji sporą liczbę producentów: Huawei, Lenovo czy ZTE nie trzeba nikomu przedstawiać, bowiem posiadają oni bogate portfolio dostępne od dłuższego czasu zarówno w wolnej sprzedaży, jak i u operatorów komórkowych. Czy mówią wam coś marki: Bluboo, Ulefone, Homtom, Doogee oraz UMI? Jeśli nie, to powinniście to zmienić w najbliższym czasie, dzięki firmie CK Mediator, która jest ich autoryzowanym dystrybutorem. Wszystkie produkty tych marek nie tylko będą łatwiej dostępne (i w atrakcyjnych cenach), ale będzie się to wiązało z 24-miesięczną polską gwarancją i wsparciem na terenie kraju. Nie zapominajmy też o takich markach, jak: Meizu, Oppo czy OnePlus, które również od jakiegoś czasu są oficjalnie dostępne na polskim rynku.

Ryzykować czy unikać?

Czy warto inwestować w _ nieznane _chińskie marki? Przede wszystkim warto je poznać, a gdy staną się nam już znane, może przy następnej inwestycji znacznie przychylniej spojrzymy na kolejne dzieło Meizu, Xiaomi czy Umi. Nie bójmy się próbować i dajmy szansę mniej znanym producentom, a kto wie, może się okazać, że znajdziemy dla siebie sprzęt idealny.

Mobility-Maciej Persona / WP-słk

Obraz
Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (63)