LG znów pokazało "najbardziej niedoceniany telefon roku"

LG znów pokazało "najbardziej niedoceniany telefon roku"

LG znów pokazało "najbardziej niedoceniany telefon roku"
Źródło zdjęć: © LG | LG
Bolesław Breczko
08.10.2018 12:58, aktualizacja: 08.10.2018 18:47

"LG Mobile z największą stratą w historii" - informują donosy prasowe. Na pocieszenie LG pewnie znów otrzyma tytuł "najbardziej niedocenionego smartfonu roku" za LG V40. Chociaż tym razem może być ciężko, o tytuł powalczy z... LG G7

Mobilny (czyli smartfonowy) świat obiegła informacja, że LG ma największą stratę w historii na tym rynku. Jest to tym dziwniejsze, że firma oferuje naprawdę świetne, innowacyjne i piękne smartfony. Dlaczego zatem LG prawie nie istnieje na rynku smartfonów, a ich nowymi modelami interesują się nieliczni, a docenia zaledwie garstka? Powodów jest kilka.

Chociaż to Samsung jest postrzegany, jako główny koreański producent smartfonów, to urządzenia od LG w niczym nie ustępują ani tym Samsunga, ani Huaweia, ani Apple. Sprzętowo dorównują konkurencji, mają kilka ciekawych i oryginalnych rozwiązań (jak np. szerokokątny obiektyw, który jest wg mnie najlepszym zastosowaniem podwójnego obiektywu w smartfonie), a V30 może śmiało walczyć o miano najładniejszego telefonu ostatnich lat.

To nie koniec zalet flagowców LG. Robią świetne zdjęcia i wideo (dzięki trybowi CineLog mogą wręcz zastępować półprofesjonalne kamery), mają najwyższej klasy przetworniki audio i wyposażone są we wszystkie nowinki ze świata smartfonów: NFC, szybkie i bezprzewodowe ładowanie, karty pamięci, Dual SIM i inne.

Za LG problemy ciągną się dłużej niż za innymi

Mimo tego LG nie potrafi przebić się przez mur konkurencji, ani nawet do świadomości tech-entuzjastów. Pod artykułami o smartfonowych nowościach od LG zawsze pojawiają się te same komentarze: "G4 miał problem z boot loopem", "Beznadziejna matryca", "Wypalający się ekran".

Część zarzutów ma faktyczne podstawy, jak np. ten o boot-loopie, czyli sytuacji, w której modele G4 zawieszał się podczas procesu uruchomienia i wpadał w pętle restartowania. Dotyczyło to przede wszystkim modelu z 2015 roku, ale problem przywoływany jest nadal. Inne zarzuty są już zwykłym "circlejerkiem", czyli bezmyślnym powtarzaniem tego samego w kółko. A przecież LG nie jest jedyną firmą, której zdarzyły się problemy. Pamiętacie wybuchające Samsungi? Można by pomyśleć, że taka afera powinna zatopić firmę. Ale nic z tego. Samsung szybko rozwiązał problem i nadal jest jednym z liderów Aneroidowych smartfonów. LG nadal boryka się z problemami z przed 3 lat.

Problemy wizerunkowe LG idealnie widać w przypadku premiery ich najnowszego smartfona – LG V40. O ile nie śledzicie na bieżąco wydarzeń ze świata mobile, to możecie nawet nie wiedzieć, że premiera miała już miejsce, ale przeszła bez większego echa. A V40 ma natomiast genialny "hak" marketingowy. To pierwszy smartfon z 5 obiektywami (i wszystkie mają sens).

Wyobraźcie sobie, co by było gdyby Apple, Samsung albo Huawei pokazał smartfon z 5 obiektywami? Dziennikarze, influencerzy, testerzy i zwykli gadżeciarze mówiliby tylko o tym. W przypadku V40 pojawiło się kilka tekstów i szum ucichł - a premiera była na początku października!

Śwetny smartfon, słaba reklama

LG ma świetny produkt, do którego nie potrafi przekonać. Konkurencja zrobi wielki szum z tego, że ich telefon ma notcha albo nie ma gniazda słuchawkowego. Chociaż jedno jest bezużyteczne, a drugie to dla wielu osób jawny minus, firmy i tak wmawiają światu, że to największa innowacja w historii telefonów. I podkreślają na każdym kroku, jacy są niesamowici i pomysłowi. Uwolnić się od tego nie można.

LG natomiast podchodzi do sprawy tak, jakby to świat miał się zainteresować ich produktem i sam go wypromować. Niestety tak to nie działa, a spece z marketingu LG na pewno zdają sobie z tego sprawę lepiej niż ja. Ale czemu tak mało robią w kierunku zmiany?

Kolejnym problemem jest schemat wypuszczania nowych modeli LG. Obecnie na rynku panuje moda na to, aby każdy producent co roku wypuszczał dwa flagowe smartfony. Na początku 2018 szef LG powiedział, że nie będą tej presji ulegać, a nowe urządzenia zaprezentują, gdy będą w pełni przekonani, że są gotowe. Była to wyjątkowa decyzja, która sprawiła, że LG wyróżniło się z tłumu. Jednak za słowami nie poszły czyny, bo ok. 2 miesiące później (niecałe pół roku po wejściu do Polski V30) ujrzeliśmy LG G7, a parę miesięcy później V40. Już nawet nie chcę wspominać, że w międzyczasie pojawił się jeszcze V30S i V35.

Ludzie chcą kupować od razu

Jeszcze innym problemem jest czas, jaki w przypadku LG mija od premiery telefonu do wprowadzenia go do sklepu. W przypadku V30 premiera była w sierpniu 2017, a do Polski telefon trafił na początku grudnia. W międzyczasie swoje premiery miał Samsung, Apple i Huawei, a ich telefony były dostępne zdecydowanie szybciej. Mistrzem w tym jest Apple. Nowe iPhone'y można kupić już dwa tygodnie po ich premierze - i to prawie na całym świecie. W przypadku najnowszego V40 data wejścia do sklepów nadal nie jest znana.

No i na końcu pozostaje problem polityki cenowej. Flagowce LG kosztują na starcie 3500-3700 zł tylko po to, żeby po dwóch miesiącach potanieć nawet o 1000 złotych! Nic tutaj nie pomaga dodawanie do telefonów drogich słuchawek ani telewizorów, bo potencjalnych klientów przeraża wysoka cena.

Patrzę na to wszystko z pewnym smutkiem, bo mam sentyment do LG i uwielbiam ich smartfony. A gdyby tak LG wypuściło od razu potężnego i prawdziwie innowacyjnego flagowca za cenę poniżej 3000 zł (do której i tak szybko spadnie) - grono fanów z pewnością by pokaźnie urosło. Jakby jeszcze firma pochwaliła się bezwstydnie swoim (świetnym) produktem poprzez znaną twarz, to zyskałaby status, na który faktycznie zasługuje. A tak pozostaje im tytuł "najbardziej niedocenionego smartfonu roku". W 2018 może zdobyć takie tytułu nawet dwa.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)