Kamery trafią do szkół? MEN zignorował głosy przeciw

Kamery trafią do szkół? MEN zignorował głosy przeciw

Kamery trafią do szkół? MEN zignorował głosy przeciw
Źródło zdjęć: © tomikk - Fotolia.com
15.06.2015 15:31, aktualizacja: 16.06.2015 11:45

"To nie monitoring jest potrzebny szkołom, tylko dobrze przygotowani ludzie" – zgodnym chórem stwierdzili wszyscy, którzy w ramach konsultacji publicznych programu "Bezpieczna+" przekazali Ministerstwu Edukacji Narodowej swoje opinie. Przeciwko kamerom w szkołach wystąpiła nie tylko Fundacja Panoptykon i Centrum Edukacji Obywatelskiej, ale także Rzecznik Praw Dziecka, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, Zakład Kryminologii Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, Związek Nauczycielstwa Polskiego i szereg organizacji społecznych: Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej, Fundacja Autonomia i Centrum Cyfrowe. MEN odniósł się do krytyki jedynie zdawkowo, a kamery pozostały w projekcie.

Opiniujący projekt zgodnie podkreślali, że wpływ monitoringu na bezpieczeństwo w szkole jest wątpliwy, a skutki uboczne poważne. Chodzi nie tylko o ograniczenie praw uczniów i nauczycieli, ale też negatywny wpływ na proces wychowawczy i panującą w szkole atmosferę.

- MEN nie uwzględnił naszego postulatu, żeby całkowicie wykreślić kamery z programu, a skoncentrować się na części dotyczącej rozwoju kompetencji i budowania otwartości szkoły – komentuje Małgorzata Szumańska, ekspertka i wiceprezeska Fundacji Panoptykon, współautorka krytycznej opinii Fundacji. - Szczególnie trudno wyjaśnić, dlaczego podniesiona przez nas i GIODO konieczność precyzyjnego uregulowania działania kamer na poziomie ustawowym została zupełnie zignorowana. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił uwagę na ten problem już 5 lat temu! – dodaje z rozgoryczeniem.

W pierwotnym projekcie rozporządzenia nie było żadnych konkretnych wskazówek dotyczących tego, na jakich zasadach kamery miałyby działać ani w jaki sposób należy zabezpieczać systemy. Ponieważ prace nad ustawą o monitoringu wciąż trwają, konieczne jest zaproponowanie odpowiednich rozwiązań bezpośrednio w projekcie rozporządzenia przygotowywanym przez resort edukacji.

Tymczasem nową wersję projektu uzupełniono tylko o kilka ogólnych postanowień dotyczących wykorzystania monitoringu, np. wskazano dopuszczalne miejsca instalacji kamer (na szczęście nie ma wśród nich sal lekcyjnych i toalet) i obowiązek ich oznaczenia. „To rozwiązanie idące w dobrym kierunku, ale absolutnie niewystarczające” – ocenia Wojciech Klicki, prawnik i ekspert Fundacji Panoptykon, współautor opinii Fundacji. Kolejny dodany wymóg – zgodności z Polską Normą PN-EN 50132-7 – uważa natomiast za nieporozumienie. - Obywatele powinni mieć jasność co do prawa, a tymczasem tutaj pojawia się odwołanie do dokumentu, który jest płatny i do tego dostępny w języku angielskim.

Wątpliwości budzi też minimalny i to aż 30-dniowy okres przechowywania nagrań. - Prawo powinno wskazywać przede wszystkim termin maksymalny i to zdecydowanie krótszy – przekonuje Klicki.

Niepokój Fundacji Panoptykon budzi też motyw utrwalania obrazu i dźwięku, który pojawił się w nowej wersji rozporządzenia. - Najgorsze jest to, że nie wyjaśniono, co to właściwie znaczy i skąd w ogóle pomysł na tak głęboko ingerujące w prywatność uczniów i nauczycieli rozwiązanie – zwraca uwagę Małgorzata Szumańska.

W ramach programu "Bezpieczna+" MEN planuje w najbliższych latach instalację systemów monitoringu obejmujących średnio 16 kamer w kolejnych 1500 szkołach. Koszt tych działań ma być podzielony po połowie między rząd a samorządy i wynieść 30 mln zł.

Na projekcie ciąży ogromna presja polityczna – nowe kamery w szkołach obiecała w swoim exposé premier Ewa Kopacz. Z konsultacji publicznych jednoznacznie wynika jednak, że pomysł ten budzi ogrom wątpliwości.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)