Jak wykryć photoshopowe machlojki...

Jak wykryć photoshopowe machlojki...

Jak wykryć photoshopowe machlojki...
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
19.04.2013 10:10, aktualizacja: 19.04.2013 12:11

akiś czas temu świat obiegły zdjęcia irańskich rakiet balistycznych szybujących w niebo. Jednak szybko okazało się, że obrazek czterech startujących rakiet został zmanipulowany, ponieważ naprawdę tylko trzy oderwały się od ziemi, a czwartą "dopracowano". To tylko kolejny przykład na to, że rozwój fototechniki można wykorzystywać także do niecnych celów.

Jakiś czas temu świat obiegły zdjęcia irańskich rakiet balistycznych szybujących w niebo. Jednak szybko okazało się, że obrazek czterech startujących rakiet został zmanipulowany, ponieważ naprawdę tylko trzy oderwały się od ziemi, a czwartą "dopracowano". To tylko kolejny przykład na to, że rozwój fototechniki można wykorzystywać także do niecnych celów.

Już w czasach nazistów i Stalina ludzie, wypadający z łask (eufemistyczne określenie na pewną karę śmierci), byli wymazywani z fotografii, na których widnieli obok swoich "światłych i wielkich" przywódców. Obecnie powszechna dostępność technologii cyfrowej wprowadziła pod strzechy możliwość manipulacji obrazem.

Obraz
© Na pierwszy rzut oka to zdjęcie z odpalenia rakiet w Korei Północnej wydaje się prawdziwe, ale gdy przyjrzeć się bliżej kłębom dymu, widać że są one skopiowane.

Jeden z pracowników londyńskiej firmy ubezpieczeniowej twierdzi, że w 1 na 7. przypadków pojawiają się wyretuszowane zdjęcia, dokumentujące rzekome straty. Redaktor Journal of Cell Biology mówi z kolei, że odrzucają około 1 proc. publikacji, z "ulepszonymi" zdjęciami mikroskopowymi, które przeszły wcześniejsza weryfikację naukową.

Czasami trzeba sprowadzić specjalistę

Eksperci uważają, że co prawda większość oszustw można łatwo wykryć, to zdarzają się fałszerstwa, przed którymi może nas chronić tylko wynajęcie specjalisty. Wspomniany Journal of Cell Biology, podobnie jak inne pisma naukowe, zatrudnia analityka, szukającego anomalii w nadsyłanych zdjęciach.

Ostatnio jedna z firm z Doliny Krzemowej zaczęła sprzedawać dodatek do Photoshopa - FourMatch, umożliwiający rozpoznanie, czy zdjęcie pochodzi bezpośrednio z aparatu, czy też zostało wcześniej "obrobione". Na razie aplikację, kosztującą niespełna 90. dolarów, kupują przede wszystkim agendy rządowe i agencje ochrony. Niestety, jak uważa współzałożyciel spółki, ciągle niezbędni są eksperci zdolni wykryć anomalie tkwiące w cieniach, odbiciach obrazu, bądź zaburzeniach perspektywy.

Inna aplikacja, polecana firmom ubezpieczeniowym, to stworzona przez Czechów Verifeyed. Podobnie jak FourMatch program bada nieregularności tkwiące w kolorach, wyławiając ślady świadczące o użyciu oprogramowania zmieniającego obraz.

Koszt weryfikacji jednego zdjęcia to zaledwie około 7 centów - trzeba wiedzieć, że zainteresowani raczej sprawdzają setki fotosów - stąd na pierwszy rzut oka niska cena. Aplikację kupują przede wszystkim firmy ubezpieczeniowe, logistyczne, czy też zakłady medycyny sądowej, które zaczynają dostrzegać niebezpieczeństwa związane z oszustwami tego typu.

Oszukują ubezpieczycieli

W Polsce to jeszcze pieśń przyszłości, ale na świecie firmy w sektorze ubezpieczeń zdrowotnych coraz częściej zauważają potrzebę zmian w tym zakresie. Zgodnie z szacunkami, około 2 - 3 proc. ubezpieczeniowych wniosków zawiera retuszowane fotografie, a tylko co dziesiąty ubezpieczyciel wykorzystuje oprogramowanie wykrywające oszustwa.

Izrael wprowadza "photoshopowe prawo"

Niedawno w Izraelu weszła w życie ustawa, potocznie nazywana "photoshopowym prawem". Zgodnie z nią nie wolno publikować reklam ze zdjęciami na przykład "odchudzonych" modelek. Wyjątek zrobiono dla wydawnictw ukazujących się online - izraelski parlamentarzysta, przedstawiający projekt ustawy, stwierdził że nie zamierzają naprawiać całego świata.

Także korporacyjni giganci nie chcą bagatelizować niebezpieczeństwa. Jakiś czas temu dwaj liderzy na rynku sprzętu fotograficznego, Canon i Nikon, postanowili ułatwić sprawdzenie tego, czy zdjęcie zostało podretuszowane - w momencie pstryknięcia fotografii zostaje jej przypisany kod, który ulega zniszczeniu podczas prób jej przetwarzania. Nienaruszony kod świadczyłby o tym, że fotografia jest oryginalna.

Jednak założyciel rosyjskiej firmy Elcom Soft, zajmującej się zabezpieczaniem komputerów, uważa że cały ten system łatwo oszukać. Wystarczy skopiować kod konkretnego zdjęcia i wstawić go pod zretuszowaną fotografią.

Inny sposób na wykrycie oszustwa ujawnia naukowiec z brazylijskiego Uniwersytetu w Campinas. Otóż każda kamera cyfrowa ma zainstalowaną matrycę, stanowiącą układ bardzo wielu elementów światłoczułych, z których zawsze kilka działa niewłaściwie, powodując minimalne odbarwienia niedostrzegalne gołym okiem. Jeśli takie drobne skazy na dwóch zdjęciach, wykonanych tych samym aparatem, pasują do siebie oznacza to, że fotografie nie były "obrabiane". Wadą tej metody jest jej złożoność i czasochłonność.

Nie dają nawet szans na retusz zdjęcia

Pracownik amerykańskiej firmy Mitek Systems uważa, że oddzielenie osoby fotografującej od jej zdjęcia uniemożliwiłoby dokonywanie potencjalnych manipulacji. Brzmi to jak żart, a jednak Bank of America, JP Morgan Chase, Wells Fargo i wiele innych instytucji finansowych pozwala swoim klientom na przeprowadzanie niektórych operacji bankowych za pośrednictwem czeków - wystarczy przesłać fotografię czeku wykonaną smart fonem, wykorzystującym aplikację dostarczoną przez Mitek, która ma zapewnić bezpośrednią transmisję zdjęcia do banku.

Chociaż rozwój technologii sprawił, że obecnie stosunkowo łatwo jest odkryć proste fałszerstwa, to profesjonalni oszuści ciągle potrafią przemknąć się przez oczka zarzucanych sieci. Głównie dzięki temu, że obserwują zmiany zachodzące na polu technologii i potrafią je odpowiednio wykorzystać.

Artur Olejniczak

AO/GB/GB

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)