HTC One M8 - test smartfona

HTC One M8 - test smartfona

HTC One M8 - test smartfona
Źródło zdjęć: © Telepolis
01.07.2014 13:55, aktualizacja: 08.07.2016 13:44

HTC One M8 to jeden z tych telefonów, o których wiedzieliśmy niemal wszystko już przed jego oficjalną prezentacją. HTC One M8 prezentuje się koszmarnie na zdjęciach. Na domiar złego, jego specyfikacja wydaje się wtórna względem Xperii Z2 czy Galaxy S5. Wystarczy jednak wziąć telefon do ręki, by poczuć i zrozumieć różnicę.

HTC One M8 to jeden z tych telefonów, o których wiedzieliśmy niemal wszystko już przed jego oficjalną prezentacją. Liczyłem na choć jedną wisienkę, magiczny dodatek, nadprogramowe "wow", ale również w czasie oglądanej na żywo konferencji, próżno było ich szukać. Gdy w końcu skończyła się prezentacja nowego flagowca, w biegu do stanowisk ekspozycyjnych niemal stratowałem prezes HTC Cher Wang. Setki dziennikarzy z całego świata dobrały się już do telefonów, ale gdzieś na końcu niekończącego się rzędu urządzeń znalazłem lukę, biorę telefon do ręki i... kurczę, ale fajny.

HTC One M8 prezentuje się koszmarnie na zdjęciach. Na domiar złego, jego specyfikacja wydaje się wtórna względem Xperii Z2 czy Galaxy S5. Wystarczy jednak wziąć telefon do ręki, by poczuć i zrozumieć różnicę. To zdecydowanie najlepiej wykonany smartfon z jakim miałem do czynienia od bardzo długiego czasu. I nie dajcie się zwieść cyferkom. Choć według specyfikacji jest grubszy od Galaxy S5, po wzięciu go dłoni wydaje się od niego odczuwalnie smuklejszy. Za sprawą zwężającego się ku bokom przekroju i przyjemnie wyprofilowanych krawędzi, obudowa dosłownie wtapia się w dłoń. Wykonany w 90 proc. z metalu szkielet urządzenia (poprzednio 70 proc.) gwarantuje odpowiednią sztywność konstrukcji i poczucie solidności, którego brakuje w całym tym utytłanym plastikiem świecie Androida. Do tego, w metalowym pancerzu bije potężne snapdragonowe serducho. Zapraszam do lektury recenzji wyjątkowo solidnego smartfona.

Zestaw

W kwadratowym pudełku, oprócz telefonu, znajdziemy kluczyk do wysuwania szufladki karty nanoSIM, przewód USB-microUSB, ładowarkę USB (1,5 A), zestaw słuchawkowy z płaskim przewodem (wbudowany mikrofon, dodatkowe gumki słuchawek w komplecie), garść dokumentów i... bonus w postaci półprzeźroczystego etui na tył telefonu. Miły gest, Apple też kiedyś dodawał, ale dopiero gdy okazało się, że iPhone 4 traci zasięg. Zestaw testowy wzbogacony został o "dziurkowane" etui HC-M100. Poprzez zaślepione otwory na jego klapce telefon wyświetla informację o godzinie, pogodzie, pozwala nawet odbierać połączenia (działa dotyk). Siatka jest rzeczywiście siatką (ma otwory na wylot)
jedynie w okolicach słuchawki i mikrofonu. Wyceniane na 149 zł etui jest automatycznie wykrywane przez telefon i w codziennym użytkowaniu sprawdza się bardzo dobrze. Z jednym ale: klapka ma za płytki zawias i nie można jej położyć płasko na tyle telefonu, przez co stale będziemy z nią walczyć.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Obudowa

Telefon ma wymiary 146x70,6x9,35 mm i masę 160 gramów. Jest więc dłuższy, grubszy i cięższy niż 5,2-calowy LG G2. W świecie 5-calowców zdecydowanie bliżej mu do kolosa, którym jest Xperia Z1, niż filigranowego LG Nexus 5. Od obu wymienionych lepiej jednak leży w dłoni, a z podobnie opływowym G2 wygrywa sztywnością konstrukcji - w przeciwieństwie do flagowego LG, tu obudowa ani myśli skrzypieć.

5-calowy ekran ma rozdzielczość FullHD (1920x1080 pikseli, 441 ppi), wykonany jest w technologii Super LCD 3 (IPS) i pokrywa go szkło Gorilla Glass 3. Pomimo, że w testach zagranicznych labów jasność (577 nitów) i kontrast są niższe niż u poprzednika, nieco inaczej wygląda to w praktyce, a szczególnie po wyjściu poza pomieszczenia. Poziom odblasków jest niewielki, co w połączeniu z wysokim kontrastem, zadowalającą jasnością i szerokimi kątami widzenia przekłada się na dobrą czytelność w każdych warunkach. Tym samym odpadła jedna z wad poruszana w zeszłorocznej recenzji HTC One. Od razu jednak zaznaczę: w tej kategorii Galaxy S5 wypada jednak lepiej. Na górze i dole wyświetlacza producent rozmieścił potężne jak na smartfonowe standardy głośniki stereo, których głośność względem poprzednia wzrosła o 30 proc. Da się to odczuć, bo o ile HTC One był zadowalająco głośny, o tyle One M8 należy się w tej kategorii ocena celująca - jest po prostu bezkonkurencyjny. W maskownicy głośnika słuchawki znalazło się też
miejsce na diodę powiadomień. Na prawo od niego producent umieścił przednią kamerkę 5 Mpix z szerokokątnym obiektywem i czujniki zbliżania oraz jasności otoczenia. Poniżej ekranu znajdziemy logo producenta, a wokół niego pustą przestrzeń. W poprzednim modelu znajdowały się tu dwa przyciski funkcyjne (nieaktywne, rozdzielające je logo HTC wymagało chwili przyzwyczajenia), które tym razem trafiły na ekran. Szkoda tylko, że logo zostało, niepotrzebnie wydłużając już i tak rozciągniętą przez głośniki obudowę.

Szufladkę karty nanoSIM (tak, apple'owa miniaturyzacja dopadła też HTC) znajdziemy z lewej strony obudowy, z prawej zaś producent umieścił przyciski regulacji głośności i szufladkę kart microSD (zabrakło jej w zeszłorocznym modelu). Na dole telefonu znajdziemy gniazdo microUSB i gniazdo słuchawkowe typu JACK 3,5 mm, a na górze włącznik telefonu z ukrytym w nim portem podczerwieni. Lokalizacja włącznika nie jest najszczęśliwsza, biorąc pod uwagę gabaryty smartfonu, jednak możliwość wybudzenia ekranu również poprzez dwukrotne stuknięcie palcem, w znacznej mierze problem ten niweluje. Nie zablokujemy jednak tym samym gestem telefonu ponownie, co potrafi LG G2.

Szczotkowany metal tyłu obudowy kryje jedną z największych niespodzianek HTC One M8 - podwójny aparat fotograficzny. Towarzyszą mu dwukolorowa, diodowa lampa doświetlająca i mikrofon. Główny aparat ma matrycę o wielkości 1/3 cala i rozdzielczości 4 Mpix, co przekłada się na piksele o wielkości 2 mikronów, nazywane dumnie przez HTC UltraPikselami. Dodatkowy aparat nie rejestruje zdjęć jako takich, zajmuje się natomiast analizą głębi sceny dla głównego aparatu. Jak to działa w praktyce, dowiecie się w dalszej części tekstu.

Pod względem materiałów i precyzji wykonania, HTC One M8 niewiele można zarzucić. W projekcie obudowy wyliczyć można jednak kilka niedociągnięć: zmarnowaną przestrzeń pod ekranem, nieprzemyślane umiejscowienie włącznika telefonu, gniazdo JACK na dole obudowy czy brak sprzętowego spustu aparatu. Mając przez chwilę do dyspozycji wiele egzemplarzy telefonu, dało się też zauważyć, że w niektórych z nich nieprzyjemnie luźny był przycisk regulacji głośności (moja sztuka do końca testów tego problemu nie miała).

Obraz
© (fot. Telepolis)

Akumulator
Wraz ze wzrostem wielkości ekranu o 1. proc., producent powiększył z 2300 do 2600 mAh pojemność litowo-polimerowego akumulatora. Według benchmarka GSMAreny (po 1h oglądania filmów, przeglądania Internetu i rozmów w sieci 3G na dobę), wydajność zastosowanego akumulatora wzrosła z 48 godzin do średnio 71 godzin. W czasie testów odniosłem jednak wrażenie, że wynik jest dokładnie odwrotny - o ile HTC One można było spokojnie ładować co trzeci wieczór, o tyle w przypadku HTC One M8 bardziej typowe było ładowanie co drugi wieczór. Dobicie do 48 godzin niezbyt wytężonej pracy telefonu było dla mnie wyzwaniem (przy braku aktywnych opcji oszczędzania energii). Nie było natomiast problemem "pożarcie" akumulatora w jeden dzień - wystarczała dłuższa praca w terenie, połączona z intensywnym korzystaniem z aparatu fotograficznego, godziną połączeń i dwiema godzinami słuchania muzyki. HTC obiecywało na konferencji rzadsze ładowanie i, uśredniając, nawet mu to wyszło, ale lepiej niż u poprzednika zdecydowanie nie jest...
Chyba że chcemy zamienić nasz wszystkomogący smartfon w ograniczony do kilku funkcji kadłubek. HTC przygotował tryb Ekstremalnego oszczędzania energii, w którym zamiast pełnego menu telefonu wyświetla się panel ze skrótami do telefonu, wiadomości, poczty, kalendarza i kalkulatora. Ponad nimi mamy też spory zegar, dający dostęp do alarmów. Jeśli komuś wystarczy tyle, to na ostatnich 20 proc. akumulatora telefon przetrwać może jeszcze (uwaga!) 60 godzin. Przydatna rzecz w sytuacjach kryzysowych lub gdy chcemy kosztujący w chwili premiery 2750 zł telefon ofiarować osobie starszej (a czemu by nie). Dla mniej ekstremalnych użytkowników są też bardziej tradycyjne formy oszczędzania energii - przez ściemnienie ekranu, obniżenie taktowania procesora, wyłączenie wibracji i zablokowanie transmisji danych w tle, gdy ekran jest wygaszony. Wypisz, wymaluj tryb Stamina z ostatnich Xperii. Skuteczny, choć ograniczający nieco stale podłączonych do sieci "heavy userów", którym - między innymi - One M8 jest dedykowany.

Rozmowy, wiadomości i zasięg

Podobnie jak miało to miejsce z akumulatorem, tak i w przypadku rozmów telefonicznych nijak nie mogę się zgodzić z wynikami GSMAreny. Publikacja testu w dniu premiery telefonu jasno wskazuje, że spece z tej witryny pracowali na prototypie One M8, co tłumaczyć może rozbieżności. Jakimś cudem w ich tabelach One M8 jest cichszy w każdej kategorii od zeszłorocznego One, co prawdą nie jest. Już w czasie pierwszej rozmowy zaskoczyła mnie bardzo dobra słyszalność rozmówcy, a osoba po drugiej stronie słuchawki po kilku zdaniach zapytała mnie z jakiego telefonu rozmawiam, bo tym razem bardzo dobrze mnie słychać. Nic dodać, nic ująć. Z One M8 wreszcie przestałem kurczowo szukać przycisku regulacji głośności w czasie każdej rozmowy. Świetnie słyszalne są też dzwonki i sygnał budzika. Szczególnie ten ostatni korzysta na umieszczeniu głośników z przodu urządzenia - o przypadkowym przytkaniu wylotu nie ma mowy.

W ustawieniach klawiatury znalazłem funkcję jej kalibracji. Wpisujemy wyświetlony tekst ponad ekranem i gotowe. Niby nic, ale w moim przypadku skuteczność wprowadzania znaków spod lewego kciuka wzrosła. Ciekawe. W szybkim wprowadzaniu tekstu pomaga moduł autokorekty i sugestii, możemy też dwukrotnie szybko wcisnąć spację dla uzyskania kropki, jak i uruchomić pisanie gestami przesuwania (podobne do Swype'a), do którego - mimo lat prób - nadal nie mogę się przekonać.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Aplikacja telefonu ma formę bardzo przejrzystych paneli, pomiędzy którymi przemieszczamy się gestem przesuwania w lewo/prawo. Standardowo uruchamiana jest klawiatura numeryczna uzbrojona w funkcję Smart Dial. Przesuwając ekran w prawo wyświetlimy historię połączeń, a w lewo, kolejno: Ulubione, Kontakty i Grupy. Standardowo już dla Androida książkę telefoniczną zsynchronizować możemy ze wszystkim, z czym tylko się da: od Facebooków po konta e-mail. Ukłonem w stronę osób ze słabszym wzrokiem jest możliwość powiększenia klawiatury numerycznej.

Dawne dyskusje na temat konieczności stosowania plastiku dla uzyskania dobrego zasięgu są już nieaktualne. Niemetalowych elementów obudowy trzeba chwilę w HTC M8 szukać, a mimo to telefon trzyma zasięg na minimalnie tylko niższym poziomie niż Galaxy S5 (około 3 proc. różnicy w pomiarze, zarówno w przypadku 3G, jak i LTE). W czasie testów nie odnotowałem niepokojących spadków zasięgu na zasadzie "uścisku śmierci", tłumienie sygnału było takie samo jak w plastikowym Galaxy S5. Zmysłowy interfejs w wersji szóstej

HTC One M8 trafił do sprzedaży z zainstalowanym Androidem w wersji 4.4.2 KitKat i nakładką systemową Sense UI 6. System, interfejs i pakiet standardowych aplikacji uszczuplają 16 GB pamięci wewnętrznej do 10,13 GB, co nie jest złym wynikiem (zeszłoroczny Galaxy S4 zostawiał użytkownikowi poniżej 9 GB). Pomimo wielu zapewnień dotyczących innowacyjności nowego interfejsu, użytkownik praktycznie od razu przechodzi do normalnego korzystania z telefonu - dodatkowe funkcje są subtelne i rzadko wymagają nauki.
Do naszej dyspozycji jest panel BlikFeed, który w jednym miejscu gromadzi strumień informacji z rozmaitych serwisów internetowych, w tym z Facebooka czy Twittera, oraz dodatkowych, zadanych przez nas tematów (około 100. partnerów). Pomimo szczerych chęci, podobnie jak w zeszłorocznym modelu wolałem jednak korzystać z przeglądarki i dedykowanych aplikacji społecznościowych.
Kolejne 5 pulpitów wypełnić możemy już wedle własnego uznania. Trochę brakuje mi pięknych, pełnoekranowych animacji z dawnych wersji interfejsów Sense, ale - jak widać - pewna unifikacja dopadła i HTC. Nie ucierpiał jednak zapadający w pamięć charakter widżetów - od zawsze to właśnie tajwańska firma ma je najładniejsze.

Menu ostatnich aplikacji przeszło metamorfozę z przesuwanej kolumny do siatki, z widokiem maksymalnie dziewięciu programów w tym samym czasie. W menu głównym zobaczymy siatkę ikon, składającej się z pięciu kolumn po cztery ikony lub z czterech kolumn po trzy ikony (do wyboru). Aplikacje możemy układać według własnej kolejności czy grupować w foldery, ale również posortować alfabetycznie albo według częstości używania.

Przesuwając dwoma palcami od góry ekranu, dostajemy się do "panelu sterowania", w którym znajdziemy dziewięć kontrolek (jedną z nich jest skrót do pełnych ustawień). Co ważne, listę ustawień dostępnych pod ręką możemy modyfikować. Pełen wykaz ustawień prezentowany jest w tradycyjny dla Androida sposób. W przeciwieństwie do tego, co zobaczyłem w Galaxy S5. tu wszystko znajduje się we właściwym miejscu i nie trzeba się niczego domyślać.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Wtórność interfejsu względem zeszłorocznego modelu zmniejsza się, kiedy zaczynamy przeglądać głębsze pozycje menu. Jak się okazuje, już nawet sposób odblokowania ekranu może prowadzić do różnych miejsc interfejsu, w zależności od tego w jakim kierunku przesuniemy palcem po ekranie blokady. Przesunięcie palcem w górę odblokowuje ekran na ostatniej otwartej aplikacji, ten sam gest w lewo powoduje przejście do ekranu widżetów, a w prawo - do panelu BlinkFeed. Tymczasem gestów jest więcej. Nie zabrakło znanego od lat ruchu wyciszania dźwięku poprzez odwrócenie telefonu, ponadto dzwonek przycisza się, gdy tylko weźmiemy telefon do ręki, jest z kolei głośniejszy, kiedy trzymamy go w torbie czy w kieszeni.

Przesunięcie trzema palcami do góry ekranu uruchamia panel zdalnego udostępniania multimediów, a stuknięcie trzema palcami w ekran wywołuje w trybie samochodowym polecenia głosowe. Wracając jeszcze do ekranu blokady telefonu, to oczywiście nie zabrakło na nim szybkich skrótów, które prowadzą nas od razu do aplikacji telefonicznej czy aparatu fotograficznego. Ten ostatni możemy też uruchomić w inny ciekawy sposób, bez dotykania ekranu. Wystarczy podnieść telefon do orientacji poziomej i nacisnąć jeden z przycisków głośności.

Całość interfejsu jest spójna. Ponad krzykliwość koreańskich produkcji wychodzą elegancja i minimalizm, a zgrabne czcionki dopełniają profesjonalnego stylu HTC. Naprawdę rzadko zdarza się, by Android był aż tak wymuskany. Tajwański producent dawno wyszedł już poza fazę pięknego, ale ciężkiego interfejsu. Niezależnie od wyników benchmarków, menu nowego smartfona HTC wydaje się żwawsze niż to we flagowym Galaxy S5. Warto przy tym dodać, że bliźniaczy produkt Samsunga ma w wersji dla rynku europejskiego wyższe taktowanie procesora (2,5 GHz vs. 2,3 GHz). Pozostałe parametry chipsetu Qualcomm Snapdragon 801 nie różnią się - 4 rdzenie Krait 400, grafika Adreno 330 i 2 GB pamięci RAM. Internet i GPS

Producent zapewnił najpopularniejsze obecnie standardy łączności: HSPA+ DC (pobieranie do 42 Mb/s) i LTE Cat4 włącznie (pobieranie do 150 Mb/s), Wi-Fi a/b/g/n/ac, Bluetooth 4, NFC, a nawet port podczerwieni, wykorzystywany do sterowania sprzętem. HTC nie zapomina też o radiu FM, którego brakuje coraz częściej u konkurentów, a gniazdo microUSB obsługuje przelotki na HDMI w standardzie MHL. Co ważne, pojawiło się pominięte u poprzednika gniazdo kart microSD, umożliwiając rozbudowanie 16 GB ekstremalnie szybkiej pamięci wewnętrznej o kolejne nawet 128 GB.

Przeglądarka nie zaskakuje - ot Chrome jak w każdym telefonie z Androidem. Przeglądarka jest minimalistyczna, ekstremalnie szybka i, co tu dużo mówić, bardzo wygodna. Jeśli ktoś korzysta również z komputerowej wersji przeglądarki, automatycznie synchronizowane są wszystkie zakładki czy nawet hasła. Do gustu przypadł mi sposób zarządzania otwartymi w tle karami, z efektownymi animacjami i możliwością zamykania zbędnych okien gestem przesuwania na bok. W teście Sun Spider 9.1 jedynym szybszym jak dotąd telefonem okazał się Galaxy S5.

GPS i GLONASS, pomimo metalowej obudowy telefonu, oferowały łapanie "fiksa" w kilka sekund od uruchomienia aplikacji nawigacyjnej. Za głosową nawigację krok-po-kroku odpowiada Google Maps ze zintegrowaną od pewnego czasu funkcją Nawiguj. Ponownie jest to androidowy standard. Nawigowanie nie ogranicza się do wyszukiwania miejsc na mapie, mamy też widok 3. ulic, a oprócz transportu samochodem możemy wybrać pieszą wędrówkę czy jazdę rowerem. Sony i Nokia oferują dodatkowe aplikacje działające w trybie offline, które docenimy na wyjazdach zagranicznych. W przypadku HTC One M8 czeka nas niestety wizyta w sklepie z aplikacjami, jeśli nie chcemy płacić kroci za transmisję danych w roamingu.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Aparat fotograficzny razy trzy

Do HTC One M8 trafiły nie dwa, lecz aż trzy aparaty fotograficzne. Choć początkowo wszyscy obstawiali, że dodatkowy aparat z tyłu obudowy posłuży do rejestrowania materiałów 3D, okazało się, że jego zastosowanie jest inne. HTC brutalnie zabił też plotkę, jakoby jeden z aparatów miał mieć 4 mln UltraPikseli, a drugi do zastosowań dziennych 1. Mpix. Finalnie okazało się, że główny aparat telefonu ma matrycę o wielkości 1/3 cala i 4 Mpix. Do tego mamy jasny (F/2.0), szerokokątny (w przeliczeniu 28 mm) obiektyw, tym razem pozbawiony optycznej stabilizacji obrazu. Krok wstecz? HTC twierdzi, że za sprawą dedykowanego obsłudze aparatu chipu HTC ImageChip 2, cyfrowa stabilizacja jest nie gorsza od optycznej sprzed roku. Nie cofamy się więc, lecz stoimy w miejscu, przynajmniej w teorii.
Ale zaraz, mamy przecież jeszcze drugie oczko aparatu. Jak się okazuje, nie służy ono do robienia zdjęć jako takich, rejestruje natomiast dane na temat głębi obrazu. Dzięki niemu już po wykonaniu zdjęcia możemy uzyskać efekt 3. obracając ekran (i zapisać zdjęcie o nieco innej perspektywie), ustalić miejsce ostrości kadru, a także mocniej wyodrębnić obiekty pierwszego planu, rozmywając tło czy nawet nakładając na to tło efekty graficzne. Wydawać by się mogło, że to tylko gadżety, ale gdy raz zaczniemy się tym bawić, zechcemy mieć efektownie rozmyte tło na niemal każdym portrecie. Plastyka zdjęcia znacząco poprawia się i kadry zaczynają przypominać te zarejestrowane profesjonalnym sprzętem, z doczepionym jasnym obiektywem portretowym.
Sęk w tym, że - mimo wszystko - mówić należy tu o pewnym ograniczeniu, a nie efekcie bezpośrednio wynikającym z możliwości aparatu telefonu. Dodatkowy aparat do "pomiaru głębi ostrości sceny" brzmi niemal tak samo dumnie jak UltraPiksele i tak samo jak w przypadku tych ostatnich, w wielu sytuacjach to bardziej marketing, niż jakaś wielka rewolucja. Rozmywanie tła pojawiło się w Lumiach, mają je też Samsung czy Sony. Rozwiązanie HTC jest skuteczniejsze w trudnych warunkach oświetleniowych, bo nie wymaga wielokrotnych ekspozycji, a przez to zmniejsza się ryzyko poruszenia ujęcia.

Z drugiej jednak strony, za dnia sprzętowe rozwiązanie HTC jest podobnie skuteczne do jego cyfrowych odpowiedników konkurentów. Nie zawsze skutecznie rozpoznawane są plany, czasem miejsca ostrości i jej braku są "artystycznie" zmiksowane, często też występują artefakty czy obwódki. Pomysł jest niezły, ale realizacja nie zawsze do końca satysfakcjonująca. Gdy jednak zdjęcie się uda (pomaga dalekie tło), to muszę przyznać, że One M8 sprawia wiele frajdy. Dodatkowe narzędzia do obróbki zdjęć (w tym nawet ręcznie tworzone schematy filtrów) pozwalały mi wielokrotnie omijać komputer przy tworzeniu efektownych portretów koleżanek. Nie zabrakło nawet cyfrowego makeupu czy powiększania oczu.

Obraz
© (fot. Telepolis)

W typowym użytkowaniu bardziej jednak od dodatkowego aparatu przydatny okazał się dla mnie tryb HDR. Działa on w HTC One M8 po prostu rewelacyjnie, jednak z racji wykorzystania na jego potrzeby dwukrotnej ekspozycji, jego uruchomienie wyklucza się z późniejszymi zabawami głębią. Albo więc rybki, albo akwarium. Tryb HDR w One M8 jest zbawienny zarówno przy idealnej pogodzie, gdy pomaga lepiej wyeksponować niebo, jak i w pochmurne dni, gdy ożywia smutne sceny i w "tajemniczy" sposób zamienia białą plamę nieba w coś, co niebo bardziej przypomina.

HTC totalnie nie wyszła funkcja panoramy. Pomimo wielu prób, żadne z ujęć wykonanych w tym trybie nie było pozbawione rażących wad. Przykre jest też ograniczenie maksymalnej rozdzielczości zdjęć panoramicznych do zaledwie 6 Mpix. Dobrze działa tryb jednoczesnego zdjęcia z przedniego i tylnego aparatu fotograficznego, ale to już przecież żadna nowość.

No i wreszcie słów kilka o tych nieszczęsnych 4 Mpix. HTC One M8 to chyba pierwszy telefon, w którym więcej megapikseli znajdziemy z przodu obudowy (5 Mpix, F/2.0), niż z tyłu (4,1 Mpix). HTC twierdzi, że trudniej jest obecnie zaprojektować dobre 4 Mpix, niż wziąć udział w masowym wyścigu na megapiksele. Zgoda, w końcu nic nie stoi na przeszkodzie, by po prostu kupić gotową matrycę od Sony. Gdy jednak ktoś miał już do czynienia z UltraPikselami w HTC One, musi liczyć się z tym, że tegoroczny model przyniesie tę samą porcję zalet, co i wad rozwiązania HTC.

Czym są UltraPiksele? Zabijając wszelką magię, przy tej samej wielkości matrycy, pikseli jest mniej, przez co są większe (kilka lat temu, gdy standardem było 5 Mpix, wszyscy mieli UltraPiksele). Większe piksele to więcej światła pobudzającego pojedynczy piksel, a co za tym idzie bardziej precyzyjny pomiar i większa czułość w trudnych warunkach oświetleniowych (bok piksela w HTC One M8 ma 2 mikrometry - w Xperii Z2 1,2 mikrometra, w Galaxy S5 1,1. mikrometra). Z drugiej jednak strony, należy mieć świadomość, że szum i tak się pojawi, a zamiast być szumem drobnoziarnistym, po wykadrowaniu pliku zobaczymy większe kolorowe "groszki".
Kolejna kwestia to będąca problemem dla zeszłorocznego One praca w jasnym otoczeniu - również i w tym roku borykać będziemy się z przepaleniami. HTC proponuje walkę z nimi za pomocą ręcznych nastaw, pomaga też tryb HDR, jednak nadal jest pod tym względem znacznie gorzej niż u Sony czy Samsunga. Relatywnie niska rozdzielczość zdjęć uwidacznia też mocniej aberracje chromatyczne, czyli kolorowe obwódki na granicy mocno kontrastujących powierzchni. Nie do końca przekonuje również balans bieli - zdarza się, że niebo jest... zielonkawe. Przepalonym elementom towarzyszyć może różowa, ząbkowana otoczka... Do ideału naprawdę wiele brakuje. Dla równowagi należy dodać, że One M8 ma rewelacyjny tryb makro (ostrość od kilku centymetrów) i świetną dwukolorową lampę błyskową, która pozwala na wykonywanie zdjęć o naturalnej kolorystyce również w pubie czy na dyskotece.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Paradoksalnie jednak, HTC zdaje się zauważać potrzeby użytkowników smartfonów. Większość z nas chce dobrych zdjęć nie tylko z dnia, ale i tych nocnych (tu mniej megapikseli pomaga). Dla większości, końcowym momentem życia zdjęcia z telefonu jest umieszczenie go na Facebooku czy Instagramie (więcej niż 2 Mpix wysyłać nie ma sensu), ewentualnie wyświetlenie na telewizorze FullHD (ponownie 2 Mpix, matryca w formacie 16:9 znacząco to ułatwia). Do tego pojawia się potrzeba zrobienia porządnego autoportretu na zdjęcie profilowe, co ułatwia szerokokątny obiektyw aparatu 5 Mpix z przodu obudowy i pakiet narzędzi "do usuwania pryszczy". Ewentualnie potrzeba pstryknięcia "selfie" z większą liczbą ujętych na nim osób, niż na tym z ostatniej gali oskarowej.

Czy mi wystarczyłby taki aparat? Pewnie tak, bo przeważnie i tak noszę ze sobą bezlusterkowca. Czy wystarczy każdemu? Raczej nie, ale też snu z powiek spędzać nie będzie.

Jak to nie ma wideo 4K?

Podobnie jak w zeszłorocznym modelu, producent zaoferował nie tylko "zwyczajne" nagrywanie filmów, ale też dodatek o nazwie Zoe. O ile w poprzedniku Zoe wykorzystywałem głównie w roli kilkusekundowego trybu zdjęć seryjnych, z dodatkowym audio i możliwością wyodrębnienia pojedynczej klatki jako zdjęcia, o tyle w One M8 funkcja w zasadzie zmieniła swoje zastosowanie. Galeria telefonu automatycznie grupuje zdjęcia i animacje z Zoe według daty i pozwala automatycznie zamienić je w widowiskowy film z efektami specjalnymi. Możemy oczywiście zadecydować, które z plików mają znaleźć się filmie, dobrać animacje, podkład muzyczny etc. Magią tego rozwiązania jest jednak fakt, że już po wejściu do galerii telefon generuje automatycznie taki film. Kompletnie bez naszego udziału. Wystarczy jedynie usunąć mniej udane kadry, wyeksportować i gotowe. To, co kiedyś wymagało specjalistycznej wiedzy, teraz czeka na nas gotowe w galerii.

Oprócz Zoe, nie zabrakło rzecz jasna tradycyjnego trybu wideo. Filmy nagramy w maksymalnej rozdzielczości 1920x1080 pikseli z szybkością 30 lub 60 klatek na sekundę i z dźwiękiem stereo. W trybie HD dostępne jest też spowolnione nagrywanie - film rejestrowany jest z szybkością 120 klatek, natomiast odtwarzany 4 razy wolniej (30 fps). Nie zabrakło również modnego ostatnio nagrywania w trybie HDR. O ile w przypadku zdjęć dedykowany chip pomaga w roli stabilizatora, o tyle już nagrania wideo są bezlitosnym sprawdzianem i tu aż prosi się o optyczną stabilizację obrazu. Nie da się też ukryć, że HTC odstaje od konkurentów pod względem rozdzielczości nagrań. Po przeskalowaniu nagrań 4K z Galaxy S5 czy Xperii Z2 do rozdzielczości FullHD uzyskamy ekstremalnie ostry obraz, z którym One M8 nie może się równać.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Odtwarzanie multimediów

Rok temu, gdy testowałem HTC One z ponoć niesamowicie donośnymi głośnikami stereo, zbłaźniłem się w czasie prezentowania muzycznych możliwości telefonu. Głośniki grały czysto, ale nie były specjalnie głośniejsze od tego, co do zaoferowania miała monofoniczna konkurencja. W tym roku głośność wzrosła o 30 proc. względem poprzednika... i to słychać. Wraz z włączonym na stałe filtrem Boomsound, HTC One M8 to zdecydowanie najlepszy telefon do zagłuszania otaczającego nas świata w autobusie, metrze czy, bardziej kulturalnie, w mieszkaniu lub na pikniku. Duża głośność nie jest przy tym okupiona dominacją tonów wysokich, jak ma to miejsce w Galaxy S5, a w czasie gier mamy w dłoniach dodatkowe walory wibracyjne.

Gdy już wiedziałem, że głośniki One M8 tym razem nie są jedynie przechwałką, przyszła pora na przyjrzenie się odtwarzaczowi muzycznemu. I tu już poczułem niedosyt. Owszem, niby wszystko jest na swoim miejscu, ale gdzie do diabła podział się equalizer? Wchodzę z nadzieją do ustawień telefonu, a tam tylko włącznik Boomsound dla trybu słuchawkowego i tyle. Na słuchawkach Boomsound bardziej mnie drażnił, niż pomagał w odbiorze dźwięku. Niezmiernie brakowało mi bogactwa suwaków i filtrów, do którego przyzwyczaja od kilku lat Sony. Można, a wręcz trzeba ratować się dodatkowymi odtwarzaczami z Google Play. Nieładnie. Tyle dobrze, że producent nie zapomniał przy okazji o radiu FM.

Zanim zdążyłem jednak narzekać na ubogi odtwarzacz, do moich uszu dotarł dźwięk, który rozłożył mnie na łopatki. Żaden telefon do tej pory nie grał aż tak głośno i czysto na dużych słuchawkach, które wykorzystuję na potrzeby porównań (Creative ZEN Aurvana Live!). Podczas jazdy pociągiem, Galaxy S5 musiałem uparcie podkręcać na maksimum, tymczasem korzystając z HTC One M8 balansowałem w okolicy 3/4 skali, ręcznie "normalizując" głośność w zależności od upodobań dla danego utworu. Taki zapas mocy to błogosławieństwo w wielu sytuacjach, możliwość łatwiejszego dobrania głośności o jak najmniejszych zniekształceniach i furtka do zamienienia oryginalnych słuchawek na droższe, więcej wymagające od sprzętu. Choć czystość dźwięku płynącego z S5 i One M8 jest na podobnym, bardzo wyśrubowanym poziomie, to jednak znacząco wyższa głośność bezapelacyjnie na pierwszym miejscu stawia flagowca HTC.

Nieco po macoszemu HTC podeszło do tematu odtwarzania filmów. Przede wszystkim nie ma tu dedykowanego odtwarzacza - jest on elementem składowym rozbudowanej i dosyć widowiskowej galerii. Pliki odtwarzać możemy bezprzewodowo na zewnętrznych ekranach, da się zapisać klatkę filmu jako zdjęcie i na tym właściwie kończą się fajerwerki. Testowe pliki DivX, XviD, FLV i MP4 o jakości FullHD działały na HTC One bez zarzutu. Do oglądania plików MKV wykorzystałem już jednak darmowego MX Playera, a to z racji większej kontroli nad obrazem i napisami. O ile Sony i Samsung traktują odtwarzacze wideo bardzo poważnie, dopieszczając je z każdej strony (np. ogrom ustawień dla napisów do filmów w ostatnich Xperiach), o tyle HTC zmarginalizował temat, a szkoda. Podsumowanie

Tajwański producent postawił wszystko na jedną kartę, tworząc produkt bardzo odważny, a jak wiadomo granica pomiędzy odwagą i głupotą jest czasem płynna. Mądrzejszym marketingowo rozwiązaniem byłoby zapewne upakowanie 16 czy 21 Mpix z tyłu obudowy, a do tego oblepienie całości toną uszczelek, by smartfon mógł poleżeć przez 30 minut na dnie basenu. A jeśli nawet nie byłoby to mądrzejsze, to zapewne bardziej modne. Teraz, gdy zamykam recenzję HTC One M8, w ręku mam Samsunga Galaxy S5, który przy każdym wzięciu do ręki nieludzko skrzypi (kolejna sztuka okazała się solidniejsza), a po próbach na basenie wymaga szybkiego demontażu w celu dosuszenia elementów, do których woda jednak się dostaje. Nadal patrzę na te koszmarne srebrzenia boków obudowy, udające to, co HTC One M8 ma prawdziwe - solidność.

Przeglądając wpisy recenzentów telefonów na Facebooku, od dłuższego czasu widzę ciekawe zjawisko - "aparatocentryczność". Ba, sam często w takich dyskusjach z przyjemnością uczestniczę. 4 Mpix w One M8 w oczach wielu osób przekreśla ten model już w przebiegach. A ja Wam powiem, że tym aparatem zdjęcia robi się naprawdę przyjemnie i jakoś nikt nie pytał mnie ile dana fotka ma megapikseli, gdy widział opublikowany w sieci plik. HTC postawiło na foto-zabawę, świetny przedni aparat i olbrzymie możliwości edycji za sprawą dodatkowego aparatu analizującego głębię sceny. Na braki rozdzielczości narzekali wyłącznie rozmaici spece fotograficzni, natomiast wszystkie osoby chcące po prostu robić zdjęcia telefonem były zachwycone efektami.

Wyłączmy jednak aparat z całego tego rozważania, bo nie on jest tu najważniejszy. Dawno nie miałem w rękach równie dobrze wykonanego telefonu. Żadne zdjęcie nie oddaje w pełni walorów metalowej bryły nowego One, która gładkimi liniami krzyczy "jestem premium, a pod tym sreberkiem nie ma plastiku!". Moi rozmówcy zauważyli wyższą jakość rozmów, poza tym mnie skuteczniej budziły dzwonki, a muzyka na słuchawkach pobiła wszelkie smartfonowe standardy. Pomimo niższego taktowania procesora, tajwański flagowiec pokonał Galaxy S5 w większości benchmarków, przede wszystkim jednak okazał się żwawszy w codziennych czynnościach.

Mając do wyboru samsungowy lekki plastik, szklaną Xperię lub metalowego HTC, bez mrugnięcia okiem postawię na metal. A to dlatego, że nie lubię urządzeń zaprogramowanych na autodestrukcję w kilka dni po końcu gwarancji. Niestety, mam wrażenie, że większość współcześnie produkowanych telefonów ma właśnie taką żywotność, jeśli nie krótszą. HTC One M8 to dobry wybór dla wymagających użytkowników, ceniących wysoką jakość wykonania, a jednocześnie coraz trudniej mieszczących swoją pracę na 4 calach iPhone'a. Gdyby HTC wcisnął dwa razy więcej UltraPikseli i trochę lepszy akumulator, byłaby dyszka, a tak ode mnie mocne 8,5/10.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Wady:
- niewymienny akumulator (ładowanie średnio co drugi wieczór);
- ponownie 4 Mpix, tym razem bez optycznej stabilizacji obrazu;
- nagrania wideo słabo stabilizowane, niższej jakości niż u bezpośrednich konkurentów;
- duża i ciężka obudowa jak na 5 cali.

Zalety:

- perfekcyjny design i dopracowanie detali obudowy;
- najwyższej jakości materiały i dominacja metalu (aż 90 proc. obudowy);
- świetny zasięg, wysoka jakość rozmów i bardzo głośne dzwonki;
- głośniki stereo na przednim panelu;
- najwyższa jak dotąd głośność na wyjściu słuchawkowym, połączona z rewelacyjną czystością dźwięku;
- niskorefleksyjny wyświetlacz, oferujący soczyste, a przy tym naturalne kolory;
- bezkompromisowa wydajność systemu i pamięci wewnętrznej;
- dodatkowy tryb ekstremalnego oszczędzania energii;
- dobrze radzący sobie w trudnych warunkach oświetleniowych aparat fotograficzny, wyposażony w sensor o dużych gabarytowo pikselach, dwukolorową lampę błyskową i dodatkowy aparat analizujący głębię sceny, będący furtką do szeregu widowiskowych efektów;
- skuteczny tryb HDR i zdjęcia makro z niewielkiej odległości;
- rewelacyjny przedni aparat fotograficzny 5 Mpix;
- funkcja Zoe automatycznie zmieniająca kolekcję zdjęć i animacji w efektowne teledyski;
- dalekosiężny pilot podczerwieni z porządnie przygotowanym oprogramowaniem;
- HSPA+, LTE Cat4, Wi-Fi a/b/g/n/ac, NFC, Bluetooth 4.0, MHL.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)