Gogle VR miały być rewolucją. Jak się sprzedają?

Gogle VR miały być rewolucją. Jak się sprzedają?

Gogle VR miały być rewolucją. Jak się sprzedają?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Adam Bednarek
27.02.2017 16:59, aktualizacja: 28.02.2017 13:07

Sony nie spodziewało się tak dobrej sprzedaży gogli VR, PlayStation VR. Ale czy rzeczywiście możemy stwierdzić, że wirtualna rzeczywistość już jest sukcesem? Odpowiedź nie jest łatwa.

Sony poinformowało, że ich gogle VR sprzedały się w liczbie ponad 915 tysięcy egzemplarzy. Niestety to jedyne oficjalne dane, jakie pochodzą od giganta działającego w branży VR - zarówno Oculus jak i HTC milczą na temat sprzedaży swoich urządzeń. Mamy jednak nieoficjalne liczby, według których Oculus Rift trafił do około 240 tysięcy użytkowników, a HTC Vive do około 420 tysięcy.

Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z olbrzymią przewagą Sony. Sęk w tym, że takie porównania są bardzo niesprawiedliwe. Po pierwsze - PSVR to jednak najsłabsze technicznie gogle VR z tego grona, po drugie - znacznie tańsze niż konkurencja. Za PSVR zapłacić trzeba około 1700 zł, za Oculus Rift ponad 3500 zł, a za HTC Vive nawet 5000 zł! Na dodatek PSVR działają na urządzeniu, którego nie trzeba modyfikować, by spełniało wymagania sprzętowe wirtualnej rzeczywistości. PlayStation 4 od razu gotowe jest do współpracy z VR, czego nie da się powiedzieć o wielu komputerach, do których podpina się Oculus Rift czy HTC Vive.

PlayStation VR jest więc bardziej przystępne, dlatego też na entuzjastyczne komentarze na temat sprzedaży można patrzeć z dystansem. Biorąc pod uwagę liczbę PS4 na rynku - ponad 50 mln! - należałoby raczej pochwalić resztę stawki, że aż tak bardzo nie odstaje. Trzeba jednak przyznać, że PSVR jest znacznie krócej na rynku niż konkurenci, więc zbliżenie się do miliona sprzedanych egzemplarzy od października powinno robić wrażenie. Jednoznaczna ocena nie jest łatwa.

Wątpliwości w ocenie komercyjnego sukcesu gogli VR jest więcej. Mamy przecież mnóstwo tanich, prostych gogli VR. Jest też Samsung Gear VR, który trafił do ponad 5 mln właścicieli smartfonów Samsunga. Ale tu jest haczyk - by móc korzystać z akurat tych gogli, trzeba mieć drogą słuchawkę od tego producenta. Same gogle może i są tanie, ale telefon już nie. Wynik jest więc raczej zasługą zainteresowania smartfonem, a gogle są tu tylko dodatkiem.

Ocena, czy gogle VR sprzedają się dobrze czy źle, jest trudna - by nie powiedzieć: bezsensowna - właśnie z powodu różnorodności. Gogle od Sony różnią się od tych od Oculusa czy HTC, jeszcze inne są te dostępne na smartfonach. Na jakiej podstawie je oceniać i porównywać? Gdzie jest wspólny mianownik? To różniące się od siebie sprzęty, z których korzytają użytkownicy różnych platform. Mówienie o sprzedaży pod kątem "lepiej" czy "gorzej" jest po prostu niemożliwe.

Warto jednak spojrzeć, jak sprzedawały się urządzenia, które miały być rewolucyjne i podobnie jak wirtualnej rzeczywistości, wróżono im duży komercyjny sukces. Sama technologia VR przez krytyków często porównywana jest do Kinecta czy PlayStation Move - kontrolerów ruchu, które budziły wiele emocji, ale bardzo szybko graczom się znudziły.

Tyle że pod względem sprzedaży w pierwszych miesiącach PlayStation VR do Kinecta nawet się nie zbliża. Gadżet od Microsoftu w dwa miesiące od premiery sprzedał się w liczbie ośmiu milionów egzemplarzy, bijąc przy tym rekord Guinnessa w kategorii “najszybciej sprzedające się urządzenie komercyjne w historii”.

Nawet inteligentne zegarki wystartowały całkiem nieźle - choć rynek zdominowało Apple - ale potem sprzedaż się zatrzymała. Owszem, trudno jest zestawiać wyniki sprzedaży, bo to zupełnie inne urządzenia, które na dodatek nie kosztowały nigdy tyle samo. W tym porównaniu istotne jest coś innego: przechwałki przechwałkami, ale wyniki sprzedaży w pierwszych miesiącach… nie mają żadnego znaczenia.

Wirtualna rzeczywistość musi mieć to, czego zabrakło i kontrolerom ruchu, i inteligentnym zegarkom - czyli treści, które będą przyciągały i nie pozwolą o sprzęcie zapomnieć. Ale pośpiech wcale nie jest niezbędny - trzeba pamiętać, że to dopiero początek rewolucji. Wirtualna rzeczywistość wciąż raczkuje. Za jakiś czas dostaniemy kolejne, ulepszone wersje tych urządzeń. Z lepszą rozdzielczością, większym kątem widzenia, bez kabli. Można podejrzewać, że nawet gdyby sprzedaż gogli VR była mniejsza niż obecnie, to nikt by się tym nie załamał. Najważniejsze ma dopiero nadejść.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)