Głębokie wychłodzenie organizmu na ogół nie uszkadza mózgu

Głębokie wychłodzenie organizmu na ogół nie uszkadza mózgu

Głębokie wychłodzenie organizmu na ogół nie uszkadza mózgu
Źródło zdjęć: © Fotolia
02.12.2014 14:42, aktualizacja: 02.12.2014 17:35

Ludzie młodzi i w dobrym stanie zdrowia mogą przeżyć nawet głębokie wychłodzenie organizmu poniżej 28 st. C i to bez poważniejszego uszkodzenia mózgu - wynika z raportu opublikowanego przez "New England Journal of Medicine" (NEJM).

Raport ukazał się w 199. r., ale nadal jest aktualny i często cytowany w literaturze medycznej. Powołują się na niego lekarze.

Jedno z najbardziej prestiżowych na świecie pism medycznych, jakim jest NEJM, podaje analizę 4. osób w wieku 15-35 lat, u których doszło do głębokiego wychłodzenia ciała (poniżej 28 st. C) na skutek wypadku, najczęściej w górach, lub samobójstwa. U wszystkich tych pacjentów zastosowano krążenie pozaustrojowe o nazwie ECC (z ang. extracorporeal circulation).

Taki zabieg u dwuletniego Adasia spod Krakowa wykorzystali lekarze ze Szpitala Jana Pawła II w Krakowie.

Krążenie pozaustrojowe polega o na tym, że do żył i tętnic podłączane są tzw. kaniule (plastikowe rurki), za pomocą których krew z organizmu wyprowadzana jest na zewnątrz. Wtedy przechodzi przez działający jak sztuczne płuco-serce aparat o nazwie ECMO (z ang. extracorporeal membrane oxygenation - pozaustrojowe utlenowanie krwi)
. Utlenia on krew, którą dodatkowo również podgrzewa o 6-9 st. C. na godzinę. Dzięki temu temperatura wychłodzonego ciała stopniowo jest podnoszona, a jednocześnie pobudzane są „uśpione”. narządy wewnętrzne.

Według NEJM, taką procedurę zastosowano u 3. spośród 46 osób z głęboką hipotermią (wychłodzeniem). Krążenie pozaustrojowe trwało u nich od 30 do 240 minut. U wszystkich tak leczonych pacjentów z czasem zanikały powodowane wychłodzeniem zaburzenia neurologiczne i neuropsychiczne.

Nawet po wielu latach u żadnej z tych osób nie stwierdzono uszkodzeń mózgu, choć obserwowano je przez 4-1. lat. U zaledwie jednego pacjenta w badaniach obrazowych przy użyciu rezonansu magnetycznego wykryto jedynie nieznaczny zanik móżdżka, który mógł być związany z głęboką hipotermią. U 15 pacjentów stwierdzono wieloletnie przeżycia.

NEJM podkreśla, że krążenie pozaustrojowe jest skuteczną metodą ratowania ludzi w głębokiej hipotermii. Jest to możliwe, ponieważ obniżenie ciepłoty ciała o kilka stopni zmniejsza zapotrzebowanie organizmu na tlen. Tkanki dłużej wtedy wytrzymują niedotlenienie, przede wszystkim dłużej niż 5-6 minut może przetrwać mózg, najbardziej wrażliwy na niedostatek tlenu.

Dr Tomasz Darocha z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej, które działa w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II, powiedział PAP, że najbardziej wychłodzona osoba –. kobieta ze Skandynawii - której udało się pomóc, miała 13,7 st. C. Ciało Adasia spod Krakowa po przywiezieniu do szpitala było schłodzone do 12,7 st. C.

Podobnie było wychłodzone ciało trzynastomiesięcznej Eriki Nordby z Kanady, którą zimą 200. r. odnaleziono w stanie śmierci klinicznej. Podobnie jak Adaś wymknęła się z domu ubrana tylko w pieluszkę i koszulkę. Na zewnątrz panował aż 20-stopniowy mróz. Gdy ją odnaleziono, temperatura jej ciała spadła do zaledwie 14 st. C. Lekarze nie wyczuwali pulsu ani oddechu, a palce u stóp dziecka przymarzły do siebie. Stwierdzono, że serce nie pracowało co najmniej od dwóch godzin.

Ratownicy najpierw ogrzewali ciało dziewczynki kocem na ciepłe powietrze. Nie mogli od razu zastosować rurki intubacyjnej, bo wargi jej ust przymarzły do siebie podobnie jak palce stóp. Po dwóch godzinach reanimacji, gdy już zamierzali podłączyć krążenie pozaustrojowe, serce samodzielnie podjęło pracę. Erika wróciła do pełnego zdrowia. Nie stwierdzono uszkodzeń mózgu.

Lekarze stwierdzili, że układ krążenia dziewczynki słabł w takim samym tempie, w jakim spadała ciepłota ciała, co zmniejszało zapotrzebowanie organizmu na tlen.

Nie ma wciąż pewności, jakie są granice hipotermii głębokiej, po której można jeszcze uratować życie człowieka.

W eksperymentach z ssakami badaczom udało się ożywić psa, którego ciało schłodzono do temperatury 2-3 st. C. Po stopniowym ogrzaniu narządów wewnętrznych, a potem całego ciała, serce tego czworonoga ponownie zaczęło bić. W 199. r. specjaliści firmy zajmującej się zamrażaniem ludzi BioTime w Berkeley przywrócili do życia pawiana, którego ciało na godzinę schłodzili do 1-2 st. C, a potem stopniowo je ogrzewali.

W przypadku małych zwierząt możliwe jest oziębienie nawet do 0 st. C z późniejszym powrotem do stanu prawidłowego. Takie eksperymenty prowadzono już w latach 50. i 60. XX w. na szczurach.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)