Fabryczna nawigacja w samochodzie - aktualizacja map to wciąż problem?

Fabryczna nawigacja w samochodzie - aktualizacja map to wciąż problem?

03.02.2014 13:41, aktualizacja: 03.02.2014 14:12

W ciągu ostatniej dekady w zestawach nawigacji instalowanych fabrycznie w samochodach dokonała się prawdziwa rewolucja. Wraz z kolejnymi generacjami nośników, na których zapisywano mapy, zmieniało się także podejście koncernów samochodowych do kwestii aktualizacji map. Na korzyść kierowców czy przemysłu motoryzacyjnego? Przyjrzeliśmy się fabrycznej nawigacji z perspektywy aktualizacji map.

W ciągu ostatniej dekady w zestawach nawigacji instalowanych fabrycznie w samochodach dokonała się prawdziwa rewolucja. Wraz z kolejnymi generacjami nośników, na których zapisywano mapy, zmieniało się także podejście koncernów samochodowych do kwestii aktualizacji map. Na korzyść kierowców czy przemysłu motoryzacyjnego? Przyjrzeliśmy się fabrycznej nawigacji z perspektywy aktualizacji map.

Pamiętacie początki nawigacji samochodowej i pierwsze mapy wydrukowane na specjalnych kartach do Hondy Gyrocator? Czy ktokolwiek je aktualizował? Prawdziwa rewolucja w nawigacji samochodowej instalowanej fabrycznie była ściśle powiązana z postępem w technologii nośników. Wiele zawdzięczamy wprowadzeniu płyty CD, która stała się podstawą nowoczesnej nawigacji na wiele lat. Ale i przy okazji prawdziwym hamulcem dla użytkowników. Dlaczego? Jak zwykle wszystko rozbiło się o koszty.

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Nawigacja instalowana fabrycznie w samochodach przez wiele lat była traktowana jako luksusowy dodatek. I to na tyle luksusowy, że nie tylko samo urządzenie było drogie. Także jego użytkowanie: ceny aktualizacji sięgały absurdalnego poziomu: nawet kilka tysięcy złotych za komplet płyt z mapami EU. A wszystko dość rygorystycznie kontrolowały koncerny samochodowe, które z pazerności niemal nie zarżnęły kury znoszącej złote jajka. Aktualizacje map można było kupić tylko u dilerów i zwykle nie częściej niż raz w roku. Wówczas, kto koniecznie chciał odświeżyć mapy całej Europy, otrzymywał spore etui z pakietem 8-1. płyt z mapami poszczególnych krajów. Szczęśliwcy mogli liczyć na wersje ze szczegółowym planem kraju lub regionu i siecią głównych dróg w Europie na jednej płycie. W przypadku dłuższej zagranicznej podróży oznaczało to konieczność co najmniej jednej wymiany płyty w trakcie jazdy. O ile miejsce docelowe było uwzględnione na mapie. W najgorszym przypadku, na każdym przejściu granicznym trzeba było zmienić
płytę. Wygodne? Z perspektywy współczesnej nawigacji niemal droga przez mękę, ale alternatywy wówczas jeszcze nie było.

Niewygodne użytkowanie, przeciętne jeszcze mapy i przede wszystkim wysokie koszty. Oto główne przyczyny, dla których mapy na płytach CD nie sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Stąd nie dziwi, że w stacjach ASO, a także firmowych magazynach z częściami, płyty z nowymi mapami szybko zyskały status "pułkowników". Klientom serwisów coraz trudniej było "wcisnąć" płyty ze starymi danymi, stąd mało który warsztat zamawiał obszerne i kosztowne klasery, które były świetnym utrwalaczem kurzu.

Obraz
© (fot. www.lokalizacja.info)

Problem był powszechny. Nawigacje z mapami na płytach CD stosowała przecież większość firm motoryzacyjnych. Choć wiele urządzeń bazowało na udanej platformie Blaupunkt DX, to jednak klient miał z tego niewielkie pocieszenie. Początkowo nie sposób było kupić jednego nośnika, który z powodzeniem mógłby działać w samochodach wielu marek. Nie było żadnych szans na to, by CD z mapami Audi zadziałał w BMW. A próby takie jak wspólny format SDAL, forsowany przez Navteq, nie zyskały uznania.

Dopiero pojawienie się alternatywnych rozwiązań, takich jak radia z GPS, a potem mobilne urządzenia nawigacyjne (PND od 200. roku) przyśpieszyło wprowadzenie oczekiwanych zmian. Koncerny samochodowe stały się bardziej elastyczne dopiero nieco ponad dekadę temu. Płyty z mapami można było kupować także poza siecią ASO, co skrzętnie wykorzystali dostawcy. Własne sklepy uruchomiły Navteq i TeleAtlas i szybko okazało się, że nie jest problemem przygotowanie jednego nośnika, który będzie bez problemu działać w samochodach wielu marek: od Alfy Romeo po Volkswagena. Pomysł stosowano z powodzeniem przez wiele lat. Ale i ta formuła powoli się wyczerpuje. Wraz z edycją 2007 zakończono aktualizację map do starej platformy TravelPilot (używane w samochodach wielu marek do 2001 roku). Edycja 2013/2014 oznacza zaś, że kończy się wsparcie dla platformy Blaupunkt DX. Platformy, z której korzysta wiele firm motoryzacyjnych (m.in.: Alfa Romeo, Audi, Fiat, Ford, Mercedes, Peugeot, Seat, Skoda, VW). Jeszcze 4 lata temu można
było kupić jedne z ostatnich nowych samochodów ze starą nawigacją: Seat Alhambra/VW Sharan. Nabywcom wspomnianych aut można tylko współczuć. Ledwo po 4 latach od zakupu kończy się wsparcie dla nawigacji.

Gdy już wszyscy mieli dość kolekcji map na CD, wówczas wydawać by się mogło, że jedynym ratunkiem okaże się pojemniejszy nośnik: DVD. Cóż, z perspektywy użytkownika, a także magazyniera to był postęp. Wszystkie dane na jednej płycie, to większa wygoda i mniej zajmowanej powierzchni w magazynie. A ponadto atrakcyjniejsza zawartość. Nowe urządzenia, to lepsza funkcjonalność. Więcej szczegółów na mapach i znacznie lepsza grafika (bywały wyjątki, jak np. pierwsze modele z DVD w Oplu). A przy okazji przesiadka na DVD oznaczała także realne przyśpieszenie pracy nawigacji: reakcji na zmianę kierunku jazdy, rekalkulację i pierwotne wyznaczanie tras. Ale była też druga strona medalu. Przez lata urządzenia z czytnikiem DVD były wyraźnie droższe od modeli dostosowanych do płyt CD, stąd często bariera cenowa była trudna do przekroczenia dla wielu kierowców zamawiających nowe samochody. Nie licząc marek premium, nie trudno było znaleźć w cennikach poszczególnych marek radioodtwarzacze z nawigacją i DVD za nie mniej niż

  1. 000 zł - jeszcze kilka lat temu.
Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Niemniej dalej nie rozwiązany pozostawał problem z płytami, które miesiącami zalegały w magazynach. Im starsze, tym trudniejsze do sprzedania. Zamrożona gotówka a w dłuższej perspektywie straty. Przy okazji zniechęcenie dealerów, którzy niechętnie przyjmowali na swój stan magazynowy kolejne edycje płyt. Stąd kolejny pomysł: karty SD i powolne przenoszenie aktualizacji do internetu. Skorzystał na tym szczególnie TomTom, a także Nokia Here, którzy chętnie przejęli obowiązki aktualizacji map od producentów samochodów. Większa swoboda dostępu do danych: nawet z domowego zacisza. I możliwość bardziej elastycznych ofert. Nie tylko dostęp do jednorazowych aktualizacji, ale także subskrypcji.

Udostępnienie danych mapowych w internecie wiązało się z kolejnym udogodnieniem dla klienta końcowego, czyli kierowców. Mapy wreszcie zyskały na aktualności. Nie było szczególną tajemnicą, że dane na płytach CD i DVD były przestarzałe już w chwili wprowadzania do sprzedaży. Czas przygotowania finalnej wersji produktu na potrzeby przemysłu motoryzacyjnego był przerażająco długi. Wbrew pozorom, nie trudno było znaleźć aktualizacje map, które w chwili udostępnienia zawierały dane pochodzące sprzed roku! Szczególnie przodowali w tym producenci japońscy, korzystający z usług takich firm jak Zenrin i Aisin. Ale i europejskie firmy nie stroniły od wpadek. Dobrym przykładem są Ford (Blaupunkt) i grupa PSA (Harman) - przy wprowadzaniu pierwszych nawigacji dostosowanych dla kart SD, także zaliczyli zatrważający poślizg.

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Ostatnie lata przyniosły wyjątkowe zmiany. Koncerny samochodowe zaczęły stosować darmowe aktualizacje map: wzorem producentów nawigacji PND, a także w obliczu zaostrzającej się rywalizacji na rynku smartfonów. Spokój na kilka lat mają nie tylko klienci marek premium (Mercedes), ale także w salonach takich firm jak Skoda, Toyota czy Volkswagen. Niewykluczone, że niebawem temat aktualizacji map i pobierania ich z internetu czy kupowania kolejnego nośnika danych odejdzie w zapomnienie. Wraz z coraz łatwiejszym dostępem do internetu w samochodach, system multimedialny staje się mobilnym terminalem na miarę tabletu. I to nie jest pobożne życzenie. Samochody, w których możemy niemal do woli korzystać z sieci i instalować aplikacje ze specjalnych sklepów, już jeżdżą po drogach od kilku lat. Także polskich. Warto bliżej przyjrzeć się nowym systemom, takim jak Renault R-Link, PSA Connect Aps czy Volvo Sensus. Warto także śledzić nowy sojusz OAA (Open Automotive Alliance), który intensywnie pracuje nad zmianą
samochodu w mobilny terminal z Androidem na pokładzie - pierwsze samochody mają się pojawić jeszcze w tym roku, a z nimi szerszy dostęp do nawigacji on-line, w których zmiany w sieci dróg wprowadza się na bieżąco. A co będzie w perspektywie najbliższych kilku lat? Niewykluczone, że temat aktualizacji map stanie się po prostu...nieaktualny.

_ Tomasz Okurowski _

Polecamy na stronach Lokalizacja.info: Aplikacje na ferie

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)