SpaceX może pochwalić się kolejnym sukcesem – US Air Force uznało, że rakieta Falcon 9 spełnia wszystkie standardy wymagane w przypadku startów satelitów wojskowych i szpiegowskich.
Dla założonej przez Elona Muska firmy droga do tego osiągnięcia była bardzo długa. Zdobycie wszystkich wymaganych certyfikatów trwało dwa lata i kosztowało ponad 60 milionów dolarów. Ale SpaceX najwyraźniej uważa, że wysiłek ten był wart zachodu i zamierza już niebawem konkurować na tym rynku z dotychczasowym monopolistą w postaci konsorcjum United Launch Alliance. SpaceX ma nadzieję na przejęcie około jednej trzeciej startów realizowanych obecnie przez wspólne konsorcjum spółek Boeing i Lockheed Martin. O kontrakty na wynoszenie największych satelitów będzie mogła walczyć dopiero wtedy, gdy zakończone zostaną prace nad ciężką rakietą Falcon Heavy i uzyska ona odpowiednie certyfikaty.
Ale bitwa o prawo do wynoszenia na orbitę tajnych ładunków nie rozgrywała się jedynie na płaszczyźnie certyfikatów, a SpaceX od dawna krytykowało amerykańskie siły powietrzne za to, że do udziału w tego typu misjach dopuszczane jest jedynie ULA. Argumentem SpaceX przeciwko ULA była także zależność konsorcjum od rosyjskich silników rakietowych. Podczas marcowego przesłuchania w Kongresie Gwynne Shotwell, szefowa SpaceX, zwracała też uwagę na koszty, jakie ponoszone są z powodu praktycznego monopolu ULA.
- Nie wiem jak buduje się rakiety za 400 milionów dolarów - mówiła wtedy Shotwell. - Zamiast tego pytam, w jaki sposób możemy zrobić to taniej niż ULA. I naprawdę nie rozumiem dlaczego oni są tak drodzy.
Polecamy na stronach Giznet.pl: Koniec masowej inwigilacji w USA?