7 śmigłowców ratowniczych pilnuje polskiego wybrzeża. Czy to wystarczy?

7 śmigłowców ratowniczych pilnuje polskiego wybrzeża. Czy to wystarczy?

7 śmigłowców ratowniczych pilnuje polskiego wybrzeża. Czy to wystarczy?
Źródło zdjęć: © http://blmw.wp.mil.pl/
Bolesław Breczko
19.05.2017 16:12, aktualizacja: 23.05.2017 11:51

Piloci i ratownicy z Brygady Lotniczej Marynarki Wojennej ratują rozbitków na morzu, zagubionych surferów na Zatoce Gdańskiej, a także chorych i rannych na statkach i platformach wiertniczych. Chociaż pod ich opieką leży 770 km linii brzegowej i 300 tys. km kwadratowych wód Bałtyku, to w gotowości mają tylko jeden śmigłowiec.

Marynarka Wojenna dysponuje obecnie 7 śmigłowcami przeznaczonymi do ratownictwa morskiego. Nie oznacza to jednak, że wszystkie maszyny są w każdym momencie gotowe do lotu. Aby jeden śmigłowiec był gotowy do startu przez 24 godziny na dobę, to jednostka ratownicza (Polska ma dwie - w Gdyni i w Darłowie) musi mieć minimum 3 maszyny. Taka liczba zapewnia jednak tylko minimalną gotowość do działania. Nie ma tutaj mowy o szkoleniach pilotów i załóg, a dodatkowe problemy mogą się pojawić za każdym razem, gdy któraś z maszyn zostanie uziemiona. Może się tak stać, gdy np. dojdzie do awarii czy wypadku, co nie jest niespotykane.

Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej dysponuje w tym momencie dwoma rodzajami śmigłowców ratowniczych. Pierwszym z nich są Mi-14, które zostały kupione od Związku Radzieckiego w 1983 roku. Były oryginalnie przeznaczone do zwalczania okrętów podwodnych, a w latach 2010 -11 przerobione na wersje ratownicze. Polska ma dwie takie maszyny. Jako ciężkie śmigłowce o dużym zasięgu stacjonują w bazie w Darłowie i to one głównie odpowiadają za akcje ratownicze na otwartym morzu.

Obraz
© http://blmw.wp.mil.pl/

- Dzięki dużej mocy silnika Mi-14 dobrze radzą sobie w ciężkich warunkach pogodowych, a to zazwyczaj w takich najczęściej dochodzi do akcji ratowniczych. Mające je zastąpić anakondy mają zdecydowanie mniejsze możliwości pod względem zasięgu, ładownośći i czasu działania, są też bardziej podatne na złą pogodę - mówi w rozmowie z WP Paweł K. Malicki, dziennikarz zajmujący się tematyka militarną.

Obydwa śmigłowce Mi-14 powinny zostać wycofane ze służby do 2018. Chociaż powinno stać się to już kilka lat temu, ich okres służby został wydłużony do czasu pozyskania nowych maszyn. Obecnie nie ma w planach ich bezpośrednich następców.

Drugim rodzajem śmigłowców pilnujących bezpieczeństwa nad polskim morzem są mniejsze śmigłowce o nazwie Anakonda oraz przerobione na wersję ratowniczą Sokoły. Anakonda to skonstruowany na bazie Sokoła śmigłowiec przeznaczony do wykonywania zadań morskich. Jedną z głównych różnic pomiędzy maszynami jest to, że Anakonda ma specjalne pływaki, które pozwalają na awaryjne lądowanie na morzu. Sokół nie ma takiej możliwości. Marynarka Wojenna teoretycznie ma 8 maszyn tego typu (6 Anakond i 2 Sokoły w wersji ratowniczej), jednak problem z nimi polegał na tym, że 5 z nich stało w ostatnich latach w halach zakładów w Świdniku, przechodząc remont i modernizację. Powrót śmigłowców nad morze przeciągał się od 2015 roku ze względu na usterki, które przy odbiorach były wykrywane przez wojskowych pilotów. Dwa zmodernizowane Sokoły wróciły do służby dopiero na początku tego roku, a niedawno kolejny śmigłowiec, tym razem Anakonda. Kolejne 3 śmigłowce Anakonda cały czas są remontowane w Świdniku, natomiast 2 obecnie pozostające w służbie też muszą przejść naprawy. W tym roku planowany jest powrót jeszcze 2 maszyn, ale gdy Anakondy wrócą już ze Świdnika i trafią do służby, to kolejne 2 z niej wypadną.

Obraz
© PAP | Tomasz Waszczuk

W związku z ograniczoną liczbą maszyn, w ostatnich latach tylko baza w Darłowie utrzymywała dyżury ratownicze. *Oznaczało to, że śmigłowiec wezwany do akcji poszukiwawczej na Zatoce Gdańskiej najpierw wyruszał z oddalonego o ok. 150 km Darłowa, lądował, uzupełniał paliwo i dopiero potem ruszał na właściwą akcję. Chociaż sytuacja zaczyna się powoli poprawiać, to nadal jest daleka od ideału. Gdy Marynarka Wojenna będzie już miała 8 sprawnych śmigłowców, będzie mogła obsadzić dwie bazy. Możliwe będzie nie tylko pełnienie w obu ciągłych dyżurów (potrzebne do tego są po trzy maszyny), ale także szkolenie nowych załóg i pilotów. Zanim to nastąpi, to dyżur nad polskim wybrzeżem pełnił będzie tylko jeden śmigłowiec. Pojawi się też inny problem. *Wychodzące ze służby duże śmigłowce Mi-14 zostaną zastąpione przez mniejsze Anakondy. Oznacza to mniejszy zasięg i krótszy czas prowadzenia akcji. Mi-14 miały zostać zastąpione przez zupełnie nowe śmigłowce, wybrane w przetargu Caracale. Umowa została jednak zerwana. Już niedługo 6 Anakond i 2 bliźniaczo do nich podobne Sokoły zostaną jedynymi śmigłowcami ratowniczymi ochraniającymi wybrzeże.

Obraz
© PAP | Wojciech Pacewicz

Na szczęście akcji poszukiwawczych z użyciem śmigłowców nie jest tak dużo, w zeszłym roku było ich 14. Także niezwykle rzadko zdarzają się dramatyczne sytuacje poszukiwania rozbitków w wodzie. Najczęściej ratownicy ewakuują chore lub ranne osoby z pokładów statków lub platform wiertniczych. Nie zmienia to faktu, że* do czasu odzyskania wszystkich śmigłowców i pozyskania nowych, dużych maszyn (czego MON nie planuje) możliwości BLMW będą ograniczone.* Obecnie MON poszukuje 8 maszyn przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych z jednoczesną zdolnością do prowadzenia misji ratowniczych na morzu.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)