550 zł kary za jeden film! Polacy otrzymują pocztą wezwania do zapłaty

550 zł kary za jeden film! Polacy otrzymują pocztą wezwania do zapłaty

550 zł kary za jeden film! Polacy otrzymują pocztą wezwania do zapłaty
Źródło zdjęć: © © RoyStudio - Fotolia.com
18.11.2013 15:20, aktualizacja: 18.11.2013 15:50

Wiele razy pisaliśmy o internautach, którzy za ściągnięcie jednego pliku musieli zapłacić równowartość kilkuset (a nawet kilku tysięcy) złotych odszkodowania. Otrzymywali oni pocztą wezwanie do zapłaty kwoty zadośćuczynienia dla dystrybutora filmu nielegalnie pozyskanego przez nich z internetu. Takie przypadki miały jednak do tej pory miejsce tylko za granicą. Aż do teraz.

Od dziś również Polscy internauci muszą mieć się na baczności. Wielu z nich otrzymało już przedsądowe wezwanie do zapłaty od jednej z warszawskich kancelarii adwokackich. Oczywiście ściąganie z internetu większości plików nie jest nielegalne. Działamy niezgodnie z prawem dopiero wtedy, kiedy udostępniamy je innym. Niestety wielu użytkowników np. popularnej sieci BitTorrent nie zdaje sobie sprawy, że nie ma możliwości pobrania filmu czy muzyki przy pomocy tego protokołu, nie udostępniając jednocześnie chronionych prawem dzieł innym internautom. Zatem ściągając, automatycznie popełniamy przestępstwo –. niezależnie od tego, co zamierzamy zrobić z plikiem.

W omawianym przypadku, pechowym dla ściągających okazał się polski film „Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł”. Z informacji, które przekazują internauci wynika, że problem dotyczy użytkowników programu uTorrent.

Kancelaria żąda zapłaty 55. zł odszkodowania w terminie 7 dni. Sytuacja jest jednak podejrzana, ponieważ w wezwaniu brak określenia, od kiedy rozpoczyna się ww. okres (od daty wysłania czy otrzymania przesyłki). Pismo jest ponadto wysyłane listem zwykłym, zamiast poleconym, jak to jest w zwyczaju w takich sprawach, a kontakt z kancelarią jest mocno utrudniony (w różnych miejscach różne dane teleadresowe). Jednak uzasadnienie wezwania opiera się na solidnych podstawach: można przeczytać w nim swój numer IP, hashtag pliku (unikalny ciąg znaków przydzielany każdemu plikowi w sieci BitTorrent), datę ściągania/udostępniania i użyty klient (oprogramowanie). Przynajmniej o tych danych wspominają internauci – niestety nie udało się nam dotrzeć do kopii dokumentu.

Osoby, które otrzymały podobne wezwania bardzo energicznie zajęły się sprawą. Na forach prawnych powstały wątki, w których próbują wspólnie wypracować rozwiązanie pozwalające na uniknięcie płacenia kary. Ustalono z całą pewnością, że w prokuraturze założona jest sprawa o numerze widniejącym w dokumencie, jednak nie udało się jeszcze sprecyzować, przeciwko komu się toczy. Na razie internauci próbują uspakajać się nawzajem, że technika "na list zwykły" jest metodą windykatorów obliczoną na wywołanie strachu i jedyną reakcją powinno być wyrzucenie listu oraz zapomnienie o sprawie. Inni kontrargumentują, że podobne przypadki za granicą kończyły się często wielokrotnie wyższą karą dla tych, którzy szli w zaparte.

Nie wiadomo, jaki będzie finał tej sprawy. Pewne jest jedno –. piractwo nie popłaca, a jeśli chcemy ściągać z internetu dzieła chronione prawem autorskim, należy zapomnieć o sieciach takich jak popularne "torrenty".

Źródło: JG, WP.PL

jg/sw/jg

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (771)