50 lat temu w Katowicach wylądowało UFO© PAP

50 lat temu w Katowicach wylądowało UFO

Hurra! – ryknęło kilka tysięcy gardeł na raz. Tłum zatupał i podskoczył. – Hurra, niech żyje! – wrzasnął ponownie. Entuzjastycznie, nie szczędząc trudu, jak przystało na rozpoznanie bojem. Jeśli coś miało się zawalić, to teraz. Prosto na głowy żołnierzy, spędzonych, aby testować wytrzymałość katowickiego Spodka.

Nie jest łatwo być królową estrady. Gwiazdą, która powraca z niebytu – jeszcze trudniej. Anna German ma za sobą tragiczną przerwę w karierze. Monte Carlo, Kołobrzeg, San Remo – gdy świat leży u jej stóp, na włoskiej Autostradzie Słońca zdarza się wypadek.

Piosenkarka milknie, długo dochodzi do zdrowia. Owacyjnie witana powraca w 1970 roku w Opolu, czeka rok na wielki występ w Spodku. Na trybunach 12 tysięcy ludzi. Na scenie – ona. Polska supergwiazda światowego formatu, godna tego, by uświetnić występem otwarcie gmachu nie z tej ziemi.

Igloo kontra spodek

A przecież niewiele brakowało, a żadnego Spodka by nie było. Albo był, ale nie w tym miejscu. Albo w tym miejscu, ale nie jako Spodek.

Ogłoszony przez śląski oddział SARP (Stowarzyszenie Architektów Polskich), zamknięty konkurs na projekt hali widowiskowo-sportowej budził sporo kontrowersji.

Media zachwycały się projektem "podwójnego igloo" – śmiałą koncepcją Juliana Brzuchowskiego, zakładającą ukrycie hali pod dwiema przeszklonymi kopułami. Jurorzy wybrali inaczej, wskazując na projekt warszawskiego Biura Studiów i Projektów Typowych Budownictwa Przemysłowego.

Obraz
© Agencja FORUM | Mirosław Stankiewicz

To dzieło zespołu prowadzonego przez Macieja Gintowta i Macieja Krasińskiego, wspieranych przez świetnego konstruktora Wacława Zalewskiego.

Zaproponowana przez nich wizja była tak śmiała, że – zdaniem części specjalistów – oderwana od rzeczywistości. Budowla miała runąć, co wymusiło ponowne wykonanie wszystkich obliczeń przez niezależny zespół. Powtórzone rachunki potwierdziły poprawność obliczeń inżyniera Zalewskiego.

Odwagę projektantów podkreśla Radosław Gajda, architekt i współautor programu o architekturze "Good idea": - Spodek jest zespoleniem niezwykle dynamicznej architektury, wywodzącej się z fascynacji kosmosem i futurystyczną wizją świata, ale też umożliwiających stworzenie takiego kształtu rozwiązań technicznych. W tym budynku jest i niezwykła forma, i konstrukcja, która sprawia, że formę tę można było tak brawurowo zrealizować.

Fundament na opak

Katowice mają szczęście nie tylko do projektu, ale i do gospodarza. Oczarowany awangardową konstrukcją jest Jerzy Ziętek – wówczas Przewodniczący Prezydium WRN (odpowiednik wojewody). Polityk forsuje przeniesienie Spodka z planowanej pierwotnie lokalizacji w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku do samego centrum miasta. Zdecydować łatwo, trudniej zrobić.

Biblia radzi, aby budować na skale. Ale w Katowicach nie ma skały. Jest pogórnicza hałda – grunt niespokojny, skory do przemieszania, pracujący. Budować na nim dom to ryzyko. Wznosić wielki gmach – czyste szaleństwo.

Polscy architekci nie są szaleńcami. Rozumieją tę ziemię i jej kaprysy. Projektują rzecz niebywałą: fundament, który zaprzecza idei fundamentu. Spodek nie jest po prostu wbity w ziemię, nie jest spojonym z gruntem monolitem, ale złożoną konstrukcją, której części mogą poddać się naporowi, przemieścić, unieść budynek nad ruchomą masą.

Obraz
© PAP | Kazimierz Seko

Przedstawia to Radosław Gajda: - Spodek, mówiąc obrazowo, nie do końca stoi na swoim fundamencie. On jakby płynie po terenie - elementy fundamentu mogą się wzajemnie przesuwać, a budynek i tak pozostanie stabilny. W projekcie jest przewidziana możliwość, że coś się tam ruszy pod ziemią, ale ruchy te pozostaną bez wpływu na stabilność budynku.

Tensegrity: pstryczek, który wyłącza grawitację

Na fundamencie zdziwienia się nie kończą. Bo Spodek jest w środku pusty. Dosłownie. A przecież zdrowy rozsądek podpowiada, że dach trzeba podeprzeć. Na szczęście architekci mają nie tylko rozsądek, ale i wiedzę. Wacław Zalewski kreśli dach na miarę UFO – bez punktu podparcia. Jakby obca cywilizacja, lądując w centrum Katowic, potrafiła nagiąć prawa fizyki i wyłączyć grawitację.

Tensegrity to jeden z cudów architektury. Technologia, z którą eksperymentowano w latach 20., praktycznych realizacji doczekała się dwie dekady później w postaci niesamowitych rzeźb, wyglądających jak iluzje optyczne.

Taką iluzją mógł wydawać się dach wzniesionego w 1962 roku warszawskiego Supersamu, za którego konstrukcję odpowiadał Wacław Zalewski. Drugim – po warszawskim pawilonie – polskim budynkiem, w którym Wacław Zalewski zastosował technologię tensegrity, był katowicki Spodek.

- Konstrukcja typu tensegrity jest kratownicą, w której występują mechanizmy infinitezymalne usztywniane przez stany samonaprężenia. Elementy ściskane stanowią nieciągły układ wewnątrz ciągłego układu elementów rozciąganych, nieposiadających sztywności na ściskanie – definicja prof. Andrzeja Kasprzaka brzmi w uszach laika co najmniej niezrozumiale.

Bardziej zrozumiałe wydaje się porównanie do położonego poziomo koła roweru (choć – co trzeba podkreślić – projektanci Spodka krytykowali takie odniesienie). Masywną obręcz łączą z piastą cieniutkie szprychy, tworząc lekką, a zarazem solidną konstrukcję utrzymywaną w miejscu dzięki rozciąganiu i ściskaniu poszczególnych elementów.

Takie właśnie „koło” nakryło Spodek od góry, zapewniając zapełniającym trybuny widzom wyjątkowy przywilej – niczym nieograniczony widok, którego nie zasłaniają żadne filary.

Spodek ponad podziałami

Nic dziwnego, że od hucznego otwarcia 8 maja 1971 roku katowicka hala z miejsca staje się popularnym miejscem koncertów, wszelkich publicznych wydarzeń czy imprez sportowych.

Po Annie German gwiazdą Spodka zostaje… Fiat 126p, którego publiczna prezentacja ściągnęła do stolicy Śląska tłumy odwiedzających.

Przebrany w górniczy mundur Fidel Castro najpierw przejeżdża kabrioletem ulicami Katowic, by zgromadzoną w Spodku publiczność uraczyć – w swoim stylu – 6-godzinym przemówieniem. Kubański przywódca otrzymał przy okazji tytuł Honorowego Górnika PRL.

Obraz
© PAP | Roman Koszowski

O połowę krócej trzyma publiczność na miejscach "Ojciec chrzestny", wyświetlany na wysuwanym spod sceny, kinowym ekranie. Spodek staje się gospodarzem sportowych mistrzostw Europy i świata – w kolejnych latach zmagają się w nim zapaśnicy, hokeiści, lekkoatleci czy siatkarze.

Katowicka hala zrasta się też – jak Mrągowo z country - ze świętem wielbicieli mocnego brzmienia, goszcząc (z przerwami) od 1987 roku festiwal Metalmania.

Na scenie zespoły z nazwami przypominającym porosły korzeniami zapis EKG – My Dying Bride, Marduk, Napalm Death. Za jakiś czas do Spodka trafią też wielbiciele biegunowo odmiennych brzmień. To uczestnicy festiwalu Mayday, prezentującego muzykę elektroniczną.

- Miałem dwukrotnie przyjemność koncertować w Spodku. Magia tego miejsca tkwi chyba w walorach akustycznych hali. W takich kolosach dźwiękowcom trudno uzyskać pożądany efekt, a w Spodku to się jednak udaje. Niezależnie od tego, czy usiądzie się na trybunach, czy odbiera koncert z płyty - wszędzie brzmienie jest tak samo świetnie. Dlatego widowiska są niezwykłe – tłumaczy Dorian Pik z zespołu Le Moor.

Wzór dla świata

Czas płynie, świat się zmienia, a razem z nim goście katowickiej hali. W miejscu, gdzie przebrany za górnika El Comandante przemawiał do polskiej młodzieży, polska młodzież – tyle że dwa pokolenia później – obserwuje z zapartym tchem, jak postać z głową owiniętą arafatką i kałasznikowem w garści podbiega do sterty pudeł. Przykuca, majstruje coś przez chwilę i upuszcza na ziemię niewielki pakunek. Sekundę później pada na ziemię, przeszyta kulami nadbiegających antyterrorystów.

To finał kolejnej z rozgrywek w "Counter Strike: Global Offensive". Do Spodka trafia bowiem jedna z największych na świecie imprez e-sportowych – Intel Extreme Masters, o czym opowiada Barnaba Siegel, redaktor prowadzący Polygamii, jednego z największych w Polsce serwisów poświęconych elektronicznej rozrywce.

- W 2013 roku zorganizowano mistrzostwa e-sportowe w gorące wówczas gry "StarCraft II" i "League of Legends". Zawodów jako takich było w Polsce wiele jeszcze od połowy lat 90., ale te urządzono pod egidą Intel Extreme Masters, a więc znanej marki, i organizacji ESL. To wówczas był odpowiednik Ligi Mistrzów w świecie gier (…). Świat zaczynał dostrzegać, że nasza edycja, w odróżnieniu od amerykańskich czy azjatyckich, ma nieprawdopodobny klimat, a widownia swoim dopingiem dorównuje to, co dzieje się na meczach piłki nożnej. A pod pewnymi względami ją nawet przerasta.

Obraz
© PAP | Andrzej Grygiel

Wyjątkowość organizowanej w Spodku imprezy podkreśla także w wywiadzie dla WP Technologie Michał Blicharz z IEM: - Katowice stały się dla nas w ESL takim globalnym modelem tego, jak wygląda turniej e-sportowy. Nie są to już wyłącznie zawody na hali, ale też festiwal, gdzie obecna jest przestrzeń dla technologii czy kultury. Pracujemy intensywnie nad tym, żeby ten model odtworzyć w Australii, USA czy Azji. Chcemy podnieść nasze pozostałe imprezy z poziomu świetnych imprez do rangi prawdziwych festiwali.

Kto kupi Spodek?

Jak to jest kupić legendę? Wyciągnąć ją z półwiecznej historii i posiąść, traktując jak swoją własność? Już niebawem będziemy mogli się o tym przekonać, zostając właścicielami Spodka.

To nie żart – architektoniczną legendę będzie mógł kupić każdy, płacąc mniej niż za bilet na koncert czy ważny mecz. Wszystko za sprawą oficjalnej, katowickiej edycji gry Monopoly, która ukaże się jesienią tego roku. Jak zapowiadają twórcy, Spodek będzie najdroższym polem na planszy.

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (0)