3City Game Jam, czyli programowanie ekstremalne

3City Game Jam, czyli programowanie ekstremalne

3City Game Jam, czyli programowanie ekstremalne
Źródło zdjęć: © Lucyna Chylińska
25.01.2015 15:17, aktualizacja: 26.01.2015 14:00

Odbywający się w Gdańsku 3City Game Jam zgromadził na terenie Olivia Business Centre ponad 150 osób o różnym wieku, zainteresowaniach i doświadczeniu programistycznym. Łączy ich wspólny cel - połączeniu w kilkuosobowe drużyny mają w ciągu 48 godzin stworzyć jak najciekawszą grę na zadany temat. Czemu? Bo potrafią. Takiego nagromadzenia pasji, zaangażowania i kreatywnej energii próżno by szukać w komercyjnym studiu developerskim. Dla wielu z tych ludzi tworzenie gier może być kiedyś bardzo lukratywnym zajęciem, ale na razie jest przede wszystkim świetną zabawą.


 - Pomysł na robota wziął się z jednego z moich opowiadań - mówi dumna jedna z uczestniczek, z błyskiem w oku opowiadając, na czym polegać ma tworzona przez jej zespół gra. - Ona rozwija w nich całe uniwersum - dopowiada jej dumny kolega. Oboje mają najwyżej po 16 lat i na trójmiejskim Game Jamie są po raz pierwszy. Wspomaga ich dwóch kolegów z nieco większym doświadczeniem. Spędzenie bitych 48 godzin przed klawiaturą na programowaniu, dyskusjach i projektowaniu najlepszej możliwej gry to dla nich nie tylko cenne doświadczenie i okazja do sprawdzenia swoich umiejętności. To również świetna zabawa.


Obraz
© (fot. Lucyna Chylińska)


3City Game Jam to część dorocznej, globalnej inicjatywy. Uczestników w 78 krajach na całym świecie obowiązuje jeden, konkretny temat. Organizator wymyśla go po to, by upewnić się, że zgłoszone projekty faktycznie powstaną w zadanym czasie i miejscu. Nie ma mowy o przygotowaniu sobie gry wcześniej i prezentowanie jej później jako dzieła konkursowego. Te gry mają powstać w wyznaczonych ramach, by pokazać, że ich twórcy są nie tylko zdolni i pomysłowi, ale też potrafią efektywnie zarządzać czasem i trzymać na wodzy swoje pomysły. 



- Moglibyśmy wymyślić jakiś mechanizm, którego nigdy wcześniej nie było, postawić na głowie całą sztukę projektowania gier, ale gdybyśmy tak się za to zabrali, to nigdy nie opuścilibyśmy nawet fazy wstępnego projektowania - mówi mi inny z uczestników. Jego zespół jest jednym z dwóch, które w tym roku zdecydowały się na coś, czego na polskiej edycji Game Jamu jeszcze nie było. Nie robią gry elektronicznej. Zamiast tego postanowili zaprojektować planszówkę. 



- Kiedy robi się grę komputerową, ostateczny jej kształt zależy przede wszystkim od programistów. To, w jaki sposób ją napiszą, decyduje o tym jak przebiegać będzie rozgrywka. Wpływ projektanta jest duży, ale nie decydujący. Dlatego w tym roku pomyśleliśmy, że weźmiemy wszystko w swoje ręce. Nie mamy zbyt wielkich umiejętności w programowaniu, a chcemy, żeby gra była dokładnie taka, jak sobie wymyśliliśmy.


Obraz
© (fot. Lucyna Chylińska)

Postawa tej drużyny mówi jeszcze jedną ważną rzecz na temat trójmiejskiego Game Jamu. W zabawie może wziąć tutaj udział naprawdę każdy. Nieważne, jakie ma doświadczenie, umiejętności czy możliwości. Ważne jest przede wszystkim zaangażowanie, pasja i miłość do gier - tego najbardziej współczesnego ze współczesnych form wyrazu. Bo dla wielu z tych ludzi nie chodzi tu tylko o zabawę. Tworzenie gier jest dla nich sposobem na wyrażenie siebie.



- Oni wygrali rok temu - mówi do mnie podjeżdżając na obrotowym krześle pobliski uczestnik, kiedy rozmawiam z kolejnym zespołem o jego pomyśle na tegoroczną grę. Temat brzmiał wtedy „Widzimy rzeczy nie takimi, jakie są, tylko takimi, jacy jesteśmy my sami”. Lider drużyny chętnie pokazuje mi grę, którą wtedy przygotowali. Kolorowa zręcznościówka, w której przeciwnicy gracza poruszają się tylko wtedy, kiedy kieruje on na nich swój wzrok, wygląda zaskakująco kompletnie jak na dzieło stworzone w tak krótkim czasie. Ma nie tylko sprawnie zaprojektowany mechanizm rozgrywki, ale też oprawę graficzną, która zdradza u twórców wyczucie stylu i własny charakter.



- Tym razem podeszliśmy do sprawy bardzo dosłownie. Tegoroczny temat to „No to co teraz robimy?” Piszemy więc grę o tym, jak siedzimy na Game Jamie i robimy grę - uśmiecha się, wyraźnie dumny ze swojego pomysłu. Do zakończenia zabawy pozostało około 24 godzin, a jego zespół nie wie jeszcze do końca, czym będzie skończony projekt. Nie to jest najważniejsze.


Obraz
© (fot. Lucyna Chylińska)


Chociaż sami uczestnicy czasami nazywają to wydarzenie konkursem, główny organizator imprezy na całym świecie nie mówi o niej w ten sposób. Tutaj chodzić ma przede wszystkim o dobrą zabawę, a rywalizacja jest jedynie nieformalna. W trójmiejskiej edycji podchodzi się jednak do niej dość poważnie. Sprawująca nad nią opiekę firma Playsoft, zajmująca się w Gdańsku tworzeniem gier przede wszystkim na telefony komórkowe, chce, by uczestnicy byli za swój trud jakoś wynagrodzeni. 



Tradycyjnie więc co roku na koniec imprezy odbywa się wśród wszystkich uczestników głosowanie na najciekawsze i najbardziej udane gry. Ich autorzy mogą liczyć na upominki, które w tym roku - jak zapewnia mnie przedstawicielka Playsoftu - są wyjątkowo atrakcyjne. Ale podkreśla również, że to wcale nie nagrody napędzają programistów i projektantów do działania.


I chyba to jest najbardziej imponujące w tym trójmiejskim i światowym wydarzeniu. Pokazuje ono, że programowanie i projektowanie gier może być pasją, a nawet sztuką, środkiem wyrazu i samorealizacji. Dla zaangażowanych w rywalizację ludzi nie są ważne pieniądze czy sukces. Ważne jest, że mogą na 48 godzin spotkać się z podobnymi sobie i oddawać czemuś, co przynosi im autentyczną radość i satysfakcję.



Na pierwszym piętrze Olivia Business Centre, gdzie odbywa się tegoroczny 3City Game Jam, organizator przygotował materace, na których zmęczeni wielogodzinnym programowaniem uczestnicy mogą oddać się chociaż krótkiej drzemce. Zainteresowanie nimi jest znikome.

Więcej zdjęć z imprezy znajdziecie w naszej galerii.

Obraz
© (fot. Lucyna Chylińska)

_ DG _

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)