W tym miejscu produkowano śmierć - tajny ośrodek broni biologicznej Aralsk-7

W tym miejscu produkowano śmierć - tajny ośrodek broni biologicznej Aralsk-7

W tym miejscu produkowano śmierć - tajny ośrodek broni biologicznej Aralsk-7
15.02.2016 09:58, aktualizacja: 15.02.2016 11:33

Jest takie miejsce na świecie, o którego istnieniu nie mieliśmy pojęcia przez dziesiątki lat. Ukryte na niedostępnej wyspie, skrzętnie bronione przed dostępem osób postronnych. Przez wiele lat opracowywano tam najgroźniejszą broń, jaka istnieje obok głowic nuklearnych. Wąglik, czarna ospa, toksyna botulinowa, nosacizna, cholera, trąd, tularemia, gorączka Q - to tylko kilka przykładów broni biologicznej, nad którymi pracowali rosyjscy naukowcy. W latach 80. ubiegłego wieku prowadzono nawet badania nad wykorzystaniem HIV/AIDS jako broni. Jak na ironię miejsce to nazywa się "Wyspa Odrodzenia". Oficjalnie ZSRR prowadziło tam ścisły rezerwat przyrody, w którym hodowano dzikie osły. Jak się okazało później, nie hodowano tam zwierząt, a poddawano je okrutnym eksperymentom medycznym.

Historia strefy „Aralsk-7”. zaczyna się już w roku 1936. Decyzją Sztabu Generalnego Ministerstwa Obrony ZSSR, na położoną na Jeziorze Aralskim wyspę oddelegowano 100 naukowców pod nadzorem profesora Iwana Velikanova. Ich zadaniem było badanie możliwości wykorzystania patogenów tularemii (ciężkiej choroby zakaźnej) jako broni biologicznej. Jednak już w 1937 roku wyspa została ewakuowana, a profesor został aresztowany przez NKWD. Prawdopodobnie doszło do incydentu, w którym w niekontrolowany sposób doszło do skażenia. Przez następne kilkanaście lat na wyspie nie działo się nic, jednak nadal zazdrośnie strzeżono do niej dostępu.

W roku 195. podjęto decyzję o reaktywowaniu ośrodka badawczego. Decyzją najwyższych władz Komitetu Centralnego ZSRR powołano instytucję Biopreparat, która oficjalnie miała zajmować się badaniami biotechnologicznymi. Również oficjalnie podlegała ona zwierzchnictwu Instytutowi Mikrobiologii Wojskowej w Moskwie. W 1954 otwarto podwoje ośrodka i naukowcy przystąpili do prac. Kompleks miał do dyspozycji własne lotnisko oraz port. Równie ważną działalnością ośrodka było testowanie sprzętu wojskowego na odporność przed skażeniem. To właśnie w tym miejscu sprawdzono sporą część wyposażenia używanego podczas wojny w Afganistanie. Jednak głównym nurtem badań było poszukiwanie skutecznej broni biologicznej. Celowo tak modyfikowano wirusy i bakterie, aby były znacznie bardziej zjadliwe i zaraźliwe, niż te występujące naturalnie w środowisku. Oprócz badań laboratoryjnych, doświadczenia opierały się na testowaniu wyprodukowanej broni na wolnym powietrzu.
Do tego celu na wyspę sprowadzono konie, króliki, świnki morskie, ale przede wszystkim setki, jeśli nie tysiące małp, ponieważ ich układ oddechowy zbliżony jest do ludzkiego. Relacje byłych pracowników mówią o „zużywaniu”. około 200-300 małp rocznie. Jak bardzo bestialskie były to badania świadczy relacja byłego dyrektora Biopreparatu Kena Alibeka. W swojej książce zatytułowanej „Biohazard” opisuje on między innymi jeden z eksperymentów, podczas którego około setka małp przykuta łańcuchami obserwowała wystrzeliwane w ich stronę pociski zawierające śmiercionośne patogeny. Huk eksplozji sprawiał, że zwierzęta w przerażeniu próbowały zerwać łańcuchy, a niektóre z nich za wszelką cenę próbowały ukryć głowę i zakryć nos oraz usta. Radzieccy naukowcy oglądali w tym czasie z daleka początek swoistej tortury zwierząt notując to, jak szybko od uwolnienia śmiercionośnych wirusów i bakterii zwierzęta zaczynają zdradzać pierwsze objawy choroby. Następnie przenoszono konające małpy do laboratoriów i skrupulatnie
opisywano kolejne etapy agonii. W zależności od użytego patogenu cały proces trwał od kilku godzin, do kilku tygodni.

Obraz
© Pozostałości zabudowań w ośrodku badawczym (fot. Google Maps)

Ofiarami badań były nie tylko zwierzęta. W roku 197. doszło do tragicznego w skutkach incydentu z udziałem ludzi. Ośrodek Aralsk-7 testował w tym czasie śmiercionośnego wirusa czarnej ospy (ospy prawdziwej). Jeden ze pływających w tym czasie po Jeziorze Aralskim statków przypadkowo złamał zakaz zbliżania się do wyspy na odległość mniejszą niż 40 km – podpłynął na odległość 15 km od jej wybrzeży. Jeden z członków załogi, odpowiedzialny za zbieranie próbek z morza, dwa razy dziennie musiał je pobierać bezpośrednio z wody. W wyniku ekspozycji na wirusa zaraził się ospą prawdziwą, na którą nie ma ani szczepionki, ani dedykowanego lekarstwa. Dość szybko zaraził on swoją rodzinę, w tym dzieci. Wszystkie osoby zmarły w bardzo krótkim czasie. Władze zareagowały na ten wypadek izolując od świata około 50 000 osób – wstrzymano ruch pociągów, zamknięto drogi i lotniska, a miejsca, w których mogli przebywać zarażeni, zostały odkażone. Jednak według relacji mieszkańców, to nie jedyny przykład negatywnego wpływu
eksperymentów biotechnologicznych prowadzonych na „Wyspie Odrodzenia”. Odnotowywano masowy pomór ryb i zwierząt hodowlanych, a także przypadki niewyjaśnionych, tajemniczych zgonów mieszkańców pobliskich miejscowości.

Ośrodek badawczy ewakuowano w roku 1992. W wyniku gospodarczej działalności ZSRR Jezioro Aralskie zaczęło wysychać, co oznaczało, że tajny ośrodek badawczy nie jest już odpowiednio odcięty od świata. Obecnie nie ma już wyspy - przekształciła się w półwysep. Rosjanie ewakuując „Aralsk-7” zniszczyli co się tylko dało. Nie ma żadnej dokumentacji, a próbki broni biologicznej częściowo wywieziono do Moskwy, częściowo zniszczono, a częściowo zakopano. Zutylizowano także próbki krwi, a nawet zwłoki zwierząt. W roku 2002 Amerykanie zaniepokojeni pozostałościami zakopanymi w ośrodku wysłali misję, której celem było zniszczenie niebezpiecznych patogenów – między innymi z obawy o przejęcie ich przez ugrupowania terrorystyczne. Szacuje się, że USA zniszczyło od 100 do 200 ton wąglika, jednak nie były to całe zapasy. Wąglik jest wyjątkowo odporny, może przetrwać w najbardziej niekorzystnym środowisku - nawet suche powietrze oraz upały sięgające 60 stopni C nie są w stanie mu zaszkodzić.
Dziś o przerażającej historii tego miejsca świadczą tylko ruiny budynków i laboratoriów, cmentarz, na którym grzebano przypadkowo zarażonych oraz przymusowych pracowników, a także czające się tam wciąż niebezpieczeństwo skażenia biologicznego.

Z danych wywiadowczych różnych państw wiadomo także, że specjaliści pracujący tam do roku 199. nie znaleźli w Rosji wsparcia i na tyle satysfakcjonujących ofert pracy, aby nie podzielić się swoją wiedzą z lepiej płacącymi zainteresowanymi. Z dostępnych informacji wynika, że dziś pracują oni dla takich państw jak np. Iran czy Syria. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) rozpylenie około 50 kg patogenów nad miastem zamieszkanym przez 5 mln osób sprawi, że w ciągu kilku dni umrze około 250 000 osób, z czego 100 000 zanim zdążą udać się do lekarza. Rozpylenie 100 kg mogłoby zgładzić nawet trzy miliony osób. Liczba ofiar broni biologicznej jest zatem zbliżona do liczby ofiar, które straciłyby życie w wyniku wybuchu bomby wodorowej. Broń biologiczna jest wyjątkowa tania w pozyskaniu, produkcji i dystrybucji. Jak podają członkowie Komisji Zagrożeń Cywilizacyjnych Polskiej Akademii Umiejętności, koszt zaatakowania tylko jednego kilometra kwadratowego przy użyciu broni konwencjonalnej to około 8000 zł (2000
USD). To samo terytorium zaatakowane bronią atomową to koszt około 32 000 zł (8000 USD). Przy użyciu broni biologicznej koszt spada do 4 zł (1 USD).

LP/JB

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)