Sony Ericsson P1i - znana platforma i wyjątkowe wzornictwo. TEST

Dawno już przestudiowana konfiguracja Sony Ericssona P1i, wzbudziła we mnie dość mieszane uczucia. Z jednej strony odpychający brak EDGE i HSDPA, z drugiej zaś, dobrze znana mi platforma UIQ i wyjątkowo udane wzornictwo. Tak, jest na co popatrzeć… Metal i guma, czerń i czerwień… Styl telefonu kojarzy się z drogimi autami, co zdaje się było zamierzone.

Sony Ericsson P1i - znana platforma i wyjątkowe wzornictwo. TEST
Źródło zdjęć: © SonyEricsson

P1i – Pentium wśród 486?

Rozmiar w sam raz na męską dłoń (106 x 55 x 17 mm i 124 g wagi). Aluminiowe obicie, by wytrzymał upadek. Minimalizm z czerwonymi akcentami. Takie właśnie urządzenie trafiło w moje ręce, na czas wystarczająco długi by piać z zachwytu, jak i skomleć z rozpaczy. No, ale po kolei…

Zaufanie

Wygląd telefonu wzbudza zaufanie. Próżno szukać tu źle spasowanych elementów, czy nieprzemyślanych decyzji konstruktorów. Trzy krawędzie – lewą, prawa i górną – pokrywa aluminiowa powłoka. Zamyka ona swymi ramionami, połyskliwie czarny, środek panelu przedniego. Matowy metal, na krawędziach szczeliny głośnika i wokół oka kamerki do wideo rozmowy, przechodzi w wypolerowany na błysk. Ponad połowę powierzchni użytecznej stanowi wielki, dotykowy ekran o przekątnej 2,6 cala i rozdzielczości QVGA (240x320 pikseli). Nie znajdziemy pod nim manipulatora kierunkowego, czy też klawiszy kontekstowych, funkcje te, zastępuje sam fakt dotykowości ekranu. Ekran wyświetla 262tysięczną paletę barw i pracuje dużo lepiej w ostrym słońcu, aniżeli poprzednicy tej serii Sony Ericssona. Względem ekranów Nokii, wypada jednak dość słabo, prezentując nieco zażółcone kolory, mniejszy kontrast i jednak słabszą czytelność przy silnym oświetleniu – mimo odnotowanej poprawy względem poprzedników linii „P”.

Obraz
© (fot. SonyEricsson)

Pod ekranem ukazuje się dość nietypowa klawiatura QWERTY. Przyciski mają aż do 4 przypisanych znaków. Ułożono je w czterech rzędach, po pięć klawiszy. Trzy pierwsze wiersze, składają się z przycisków o podwyższonych lewym i prawym brzegu. Klawisze można naciskać po środku lub na bocznych krawędziach. Rozwiązanie to dało możliwość upchania całej klawiatury QWERTY na bardzo małej szerokości. Nie jest ono jednak jakąś wielką nowością, producent umieścił już podobną klawiaturę w Sony Ericssonie M600. Rozwiązanie to, nie przekonało mnie do siebie. Wygodniejsze wydają mi się klawiatury w urządzeniach BlackBerry, czy np. w Nokii E61i. Po tygodniu pracy, można już w miarę pewnie wprowadzać tekst, nie można też narzekać na podświetlenie klawiatury, które należy do bardzo równomiernych. Do sprawnej edycji tekstu konieczne są jednak przyciski kierunkowe i właśnie ich brak najbardziej irytuje. Znaki specjalne i cyfry uzyskuje się uprzednio wciskając przycisk ALT, umieszczony w prawym, dolnym rogu klawiatury.

Na prawym brzegu telefonu (w przerwie między aluminium przedniego i tylnego panelu) umieszczono klawisz spustu aparatu, gniazdo czytnika kart pamięci i, na górze, swobodnie konfigurowalny przycisk oznaczony znakiem „@”. W moim przypadku przycisk ten, zgodnie z oznaczeniem, prowadził mnie prosto do skrzynki mailowej. Na lewej krawędzi znajduje się przycisk powrotu (zagięta strzałka), rolka do szybkiego biegania po menu (z opcją wciśnięcia dla zatwierdzenia wyboru) i metalowy zaczep do smyczy, który zaczął mieć niewielkie luzy po tygodniu noszenia telefonu na smyczy. Na krawędzi między lewym, a górnym bokiem, umieszczono kieszonkę na smukły stylus, zakończony czerwoną „chorągiewką”. Na górnym boku znalazło się miejsce dla przycisku zasilania i portu podczerwieni. Bok dolny, to pozornie tylko gniazdo ładowarki i mikrofon, tymczasem wzdłuż gniazda ładowarki pociągnięto dodatkowo dużą, podłużną diodę, sygnalizującą różnokolorowo poszczególne stany telefonu.

Panel tylny, w znacznej części pokryty jest gumo-podobnym materiałem, do którego walorów rozpływałem się przy recenzji K810i. Materiał ten charakteryzuje się dużą odpornością na zarysowania, nie zbiera brudu, jest miły w dotyku i stabilizuje telefon w ręku. Otoczone nim jest oko 3,2-megapikselowego aparatu, które nie chroni niestety żadna dodatkowa osłona. Panel tylny kryje też gniazdo anteny zewnętrznej, dwie diody LED (jako prowizoryczna lampa błyskowa) i pasek błyszczącego metalu, biegnący przez całą szerokość telefonu – pod nim to ukryto szczelinę wylotu głośnika.

Obraz
© (fot. SonyEricsson)

Filozofia menu

Wydawać by się mogło, że P1i to telefon nastawiony tylko i wyłącznie na funkcje mobilnego komputera. Wydawać by się mogło, że takie urządzenie musi być skomplikowane w obsłudze. Okazuje się jednak, że zastosowany interface (UIQ, będący nakładką na Symbian OS), jest o wiele prostszy w obsłudze niż mobilny Windows. Dzieję się tak przede wszystkim dlatego, że ekran dotykowy nie jest w przypadku Sony Ericssona traktowany jako alternatywa dla klawiatury, lecz jako jej rozwinięcie. Tekst można wprowadzać na wiele sposobów. Zaczynając od klawiatury sprzętowej (co idzie sprawnie jedną ręką jak i dwoma kciukami), przez klawiaturę wyświetlaną na ekranie, po najlepszy, wśród przeze mnie testowanych, system rozpoznawania pisma odręcznego. Gdy chodzi o ten ostatni, największą zaletą jest fakt, że obszar roboczy dla pisma, to nie jakieś wydzielone pole, tylko cały ekran. Podczas pisania na środku ekranu, przy krawędzi, pojawia się trójkątny znacznik określający środek obszaru roboczego. Wszystko, co jest wpisywane
ponad nim, to cyfry i znaki specjalne, wszystko pisane na jego wysokości do duże litery, zaś poniżej znacznika wprowadza się małe litery.

Nie ma jakiejś specjalnie określonej wielkości rysowanych znaków. Rozpoznawanie działa bardzo dobrze i nie wymaga długiego treningu. W przypadku tej formy wpisywania tekstu wyrzuty mam jedynie do niezrozumiałego działania w przeglądarce internetowej. Każde małe „l”, było po prawidłowym rozpoznaniu zamieniane na „i”. W efekcie tak wpisany adres stawał się nie do odczytania. Dopiero przy wyświetleniu informacji o nieistniejącym serwerze, okazywało się, że gdzieś po drodze litery zostały podmienione. Ten sam szkopuł działania tego modułu spotkałem w Sony Ericssonie P990i. Generalnie, jeśli ktoś do tej pory miał do czynienia z Sony Ericssonem P990i, M600 lub W950i, nie będzie niemalże niczym zaskoczony, gdy chodzi o obsługę P1i.

Najistotniejszą zmianą, dla tej linii produktów Sony Ericssona, jest znaczne zwiększenie ilość pamięci RAM. Pozytywnie wpłynęło to na stabilność działania samego systemu, jak i pamięciożernych aplikacji (np. nawigacja satelitarna za pomocą TomTom-a, czy przeglądarka internetowa). Osoba niezaglądająca do aktywnych procesów, długo może nie zauważyć, że w tle pracują dziesiątki aplikacji. Nie ma potrzeby zamykania czegokolwiek dla zwalniania pamięci RAM – pamięci wystarcza na wszystko (dla dłuższej pracy baterii taka kosmetyka czasem jednak się przyda). Nie udało mi się uzyskać zawieszenia telefonu z powodu braku wolnej pamięci operacyjnej. Po uruchomieniu telefonu, faktyczna ilość pamięci, dostępna dla użytkownika, to około 76,9MB; z wielkim trudem zredukowałem ją do 53MB włączając praktycznie wszystko. Warto w tym miejscu dodać, że prócz zwiększenia ilości dostępnej pamięci RAM, zwiększyła się ilość pamięci wewnętrznej, ta w zależności od ilości dodatków, wynosi od 140 do 160MB. Do tego producent dokłada
kartę pamięci M2, o pojemności 512MB.

Dosyć dobrze prezentuje się wydajność telefonu, mierzona w standardowych testach JAVA:

|

Obraz

|
| --- |
Najbardziej wymagający z testów – jBenchmark 3D HQ, dał rezultat wielkości 555 punktów i świadczy o bardzo dużej wydajności w grach. Jest on imponujący biorąc pod uwagę, że telefon w dalszym ciągu pracuje na dość archaicznym już procesorze OMAP, taktowanym z częstotliwością 208 MHz. Same gry zaś, jakościowo nie odbiegają od pierwszych przebłysków nowej linii N-Gage Nokii.

Podróżowanie po menu nie jest możliwe w 100% bez dotykania ekranu. Większość operacji da się szybko wykonać „klawiszami powrotu” (wygięta strzałka) i wygodną rolką. Najbardziej jednak intuicyjne jest wskazanie stylusem, czy po prostu palcem, interesujących nas opcji. Pozornie oczywista sprawa, jaką jest fakt, że łatwiej jest coś pokazać na ekranie, niż wybrać poprzez klawisze menu, jest podłożem sukcesu min. iPhone-a. Sony Ericsson od lat atakuje dotykowymi ekranami inne obszary rynku (biznes) i zdążył już dorobić się rzeszy zadowolonych użytkowników linii „P”. Warto jednak pamiętać o tym, że rezygnacja z tradycyjnej klawiatury i manipulatora kierunkowego powoduje znaczne utrudnienia w nawiązywaniu połączeń podczas jazdy autem.

Największą zmianą w menu jest możliwość rozwinięcia dolnego paska ikon ekranu głównego, w celu ukazania się ikon dodatkowych skrótów. Bezpośredni dostęp do ulubionych 15 skrótów, to nie lada gratka, szczególnie, że wskazaniem skrótu mogą być nie tylko zainstalowane aplikacje, ale i większość konfiguracyjnych pozycji menu telefonu.

Standard komunikacyjny

Na standard możliwości komunikacyjnych P1i składa się obsługa WiFi w standardach b i g, obsługa Bluetooth 2.0 i IRDA, przewód USB ładujący telefon podczas połączenia, GPRS i UMTS. Zabrakło najistotniejszej w polskich warunkach transmisji EDGE, co boli najbardziej. Za poważne uchybienie uważam też brak HSDPA w telefonie tej klasy cenowej. Obsługa Bluetooth, podczerwieni i połączenia przez USB, to właściwie perfekcja. Szybka synchronizacja z Outlookiem, banalnie proste zestawienie połączenia internetowego przy użyciu telefonu w funkcji modemu, a także sprawne działanie telefonu w funkcji dysku przenośnego, to naprawdę jedynie wierzchołek góry lodowej możliwości. Ze strony producenta pobrać można bezpłatnie aplikację do pracy P1i w funkcji urządzenia Blackberry, zaimplementowano także obsługę standardu PushMail. Jako wieloletni sympatyk aplikacji firmy Lonely Cat Games, do obsługi poczty wybrałem jednak ProfiMaila. To według mnie jeden z najlepszych mobilnych programów pocztowych, nie tylko pod P1i.
Standardowa aplikacja pocztowa również działa poprawnie, stabilnie i nie ma problemu z załącznikami. Mnogość aplikacji dodatkowych, dzięki zgodności z P990i, M600 i W950, daje do wyboru wiele innych alternatyw.

Przeglądarka internetowa – stagnacja?

Z przykrością stwierdzam, że w przeglądarce internetowej niestety praktycznie nic się nie zmieniło, względem tej w P990i. Otwieranie nawet pozornie prostych stron może spowodować wyświetlenie kodu programistycznego, zamiast jej treści. O operacjach na dobrze zabezpieczonych kontach bankowych można zapomnieć. Do tego dochodzi stosunkowo niewielka stabilność aplikacji.

Nie chcąc stracić resztek cierpliwości, czym prędzej zainstalowałem Operę Mini v4. No i trzeba powiedzieć, że właśnie na P1i sprawuje się ona najlepiej, wśród dostępnych obecnie na rynku telefonów. Bieganie po stronie i powiększanie jej fragmentów odbywa się błyskawicznie, sama zaś przeglądarka poprawnie wyświetla większą ilość stron niż oryginalna. Jeżeli ktoś spotkał się już z przeglądarką internetową w Nokiach z Symbianem S60 trzeciej edycji, to uprzedzam, że oryginalna przeglądarka w SonyEricssonie P1i, do pięt jej nie dorasta. Całe szczęście Opera Mini jest przeglądarką bezpłatną i o porównywalnych możliwościach względem przeglądarki na jądrze Safari w Nokiach. Posiadacze P1i mogą jednak tylko pozazdrościć „nokiowcom” tego, że Ci, w razie problemów z otworzeniem strony poprzez Operę Mini, mają jeszcze w zanadrzu drugą, równie rozbudowaną przeglądarkę.

Narzędzie biznesowe?

Obsługa i edycja plików Worda i Excela, radzenie sobie z prezentacjami PowerPoint, odczyt PDF-ów, zaawansowana obsługa poczty email, rozbudowany kalendarz i książka telefoniczna, plus bonus w postaci czytnika wizytówek. Wyliczam i wyliczam i jakoś nie mogę się dopatrzeć niczego specjalnego w porównaniu z Nokiami serii E i N, próżno też szukać specjalnych rarytasów względem nawet prostych urządzeń z mobilnym Windowsem. W czym więc tak naprawdę tkwi „biznesowość” P1i? Wydaje mi się, że istotą jest perfekcyjny, minimalistyczny wygląd. Wyrafinowanie, połączone z wyważeniem, wspiera tu paleta standardowych aplikacji, które można łatwo rozszerzyć o kolejne, według swoich potrzeb. Oddzielna kategoria dla telefonów tzw. biznesowych ostatnimi laty traci sens. Nie oszukujmy się, nie ma tu niczego, co czyniłoby ten telefon bardziej biznesowym niż Sony Ericssona P990i.

Z drugiej strony, ciężko jest się też przyczepić do tego, jak wspomniane wyżej funkcje pracują. Ograniczeniem dla wygodnego przeglądania/edycji dokumentów jest ekran o dość standardowej rozdzielczości 320x240 punktów. Teksty nijak mają się do oryginalnego, komputerowego układu. To, co zaskakuje, to dość spore możliwości mobilnego odpowiednika Excela. Ilość dostępnych operacji matematycznych (i nie tylko), w sprawnych rękach daje spore możliwości. Jak na Symbian-a przystało, zgodnie z obecnymi standardami, za „mobilne biuro” odpowiada pakiet Quickoffice. Do tego „standardu”, dokłada się gadżet w postaci skanera wizytówek, który czasem sobie z tymi wizytówkami jakoś radzi, częściej jednak jedynie irytuje. Mimo wielkiej cierpliwości, aplikacja ta nie przekonała mnie do tego, że jest czymś więcej niż tylko gadżetem. Wizytówki szybciej można wpisać odręcznie, mając do tego pewność, że nie ma w nowym kontakcie błędów. Skaner to zabawka, w której lepiej zatwierdzić, że zdjęcia wizytówek nie mają być usuwane po
zamianie we wpis do książki kontaktowej.

Muzyczny kompan

Odtwarzacz muzyczny jest, co najważniejsze, bardzo szybką aplikacją. Ergonomię zwiększa rolka na boku telefonu, za pomocą której, po kilku ćwiczeniach, możliwe jest dość swobodne manipulowanie odtwarzanymi utworami. Jakość dźwięku nie zaskakuje, ale też nie rozczarowuje. Dźwięk odtwarzany z głośnika jest średniej głośności i szczerze powiedziawszy, po teście Nokii E90, byłem nim nieco rozczarowany. Dołączony zestaw słuchawkowy niestety nie jest tym z Sony Ericssonów serii Walkman. Próżno w nim szukać zaawansowanych funkcji sterowania odtwarzaczem, czy też przelotki na gniazdo JACK. Nie mniej jednak, jakoś sobie radzi z muzyką, spłaszczając co nieco dźwięk i redukując bas. Dźwięk bardzo prosto da się przełączyć na akcesoria bezprzewodowe Bluetooth. Zarówno słuchawki, jak i kino domowe, bez przycięć i zniekształceń, odtwarzały przesyłany dźwięk. Ponownie w edytorze playlisty zabrakło mi możliwości wskazania katalogu z utworami, jako źródła odtwarzanych utworów (przyzwyczajenie do Winamp-a). Zaletą jest
zawierający wiele profili korektor muzyczny, z dość mocno lansowanym profilem Mega Bass. Do zestawu dołączono atrakcyjnie wyglądającą stację dokującą. Piszę o niej w tym miejscu, gdyż prócz wejścia dla ładowarki i wyjścia do komputera, znajduje się w niej dodatkowe gniazdo słuchawek/sprzętu muzycznego. Aby zsynchronizować dane i do tego posłuchać swojej ulubionej muzyki na dużych głośnikach, wystarczy jedynie umieścić telefon w stacji dokującej.

Legendarna wręcz obsługa radia w Sony Ericssonach, bez żadnych uchybień funkcjonuje też w P1i. Na pozytywne wrażenie składają się RDS, błyskawiczne wyszukiwanie stacji, przyjemny wygląd aplikacji i stosunkowo dobre działanie słuchawek w funkcji anteny. Każdego melomana ucieszy też aplikacja TrackID, która może być wywołana podczas słuchania radia, mp3, lub samodzielnie. Ten przyjemny dodatek, po uprzednim nagraniu krótkiego fragmentu utworu, potrafi przy pomocy połączenia z Internetem, ustalić dla nas wykonawcę, album i tytuł odtwarzanego utworu. Przy użyciu transmisji 3G, całość operacji trwa około pół minuty. Jak nietrudno się domyśleć, skoro da się nagrywać utwory dla ich identyfikacji, to i nie zapomniano o dyktafonie. Dyktafon ma jedną zasadniczą zaletę, którą jest nieograniczony czas nagrania (jakoś z wielkimi oporami stosowany w Nokiach – np.6233, ale już N i E Series nie) i jedną zasadniczą wadę, którą jest brak możliwości nagrywania nim rozmów. Ta druga kwestia jest do rozwiązania za
pomocą dodatkowych aplikacji.

Producent nie zapomniał też o wysoce zaawansowanej kontroli nad dźwiękami telefonu. Możliwości konfiguracyjne rozdzielają dźwięki dzwonków, multimediów, wiadomości, alarmów itd. Jako dzwonek wykorzystany może być każdy utwór zapisany w pamięci telefonu lub na kracie pamięci. Bezpośrednio z menu zarządzania dźwiękami, istnieje możliwość przejścia na witrynę producenta, w celu zakupu kolejnych utworów (portal PlayNow). Tak jak pisałem wyżej, dźwięki powinny być nieco głośniejsze. Dość istotną wadą jest możliwość personalizacji tylko 2 profili dźwiękowych: cichego i standardowego. Przy wyborze pierwszego ujawnia się bardzo poważny problem, jakim jest brak odgrywania alarmów.

Kilka uwag dotyczących aparatu fotograficznego

3,2 Mpix – zdjęcia tej rozdzielczości powinny zadowolić każdego, kto zrozumie, że mimo wszystko te kilka plastikowych, a może nawet i szklanych soczewek, ciężko nazwać jest obiektywem, zaś maleńki plasterek elementów światłoczułych – matrycą. Jak na telefon, zdjęcia z P1i są wybitne. Podobnie sprawa ma się z filmami, o rozdzielczości QVGA (320x240). Duże problemy pojawiają się, gdy chodzi o łapanie przez aparat ostrości na niewielkim elemencie w centrum kadru (tryb makro). O ile skanowanie wizytówek, czy też fotografowanie większych tekstów działa bez zarzutu, o tyle sfotografowanie np. liścia na końcu gałęzi to mnóstwo mało skutecznych prób. W P990i powszechnie znany był błąd sprawiający, że przy dalekich ujęciach ciężko było o ostrość, przy włączonej funkcji autofocus. Tu jest odwrotnie. Przyznam szczerze, że ta drobna wada, jest praktycznie nieodczuwalna w codziennym użytkowaniu.

Z kwestii technicznych – aparat łapie ostrość sam, bez konieczności manewrowania, dwustopniowo, przyciskiem spustu aparatu. Wystarczy wcisnąć przycisk do oporu, a ostrość zostanie ustawiona automatycznie. Obiektyw aparatu mimo braku osłon, podczas półtora-miesięcznego testu, nie został podrapany (dzięki temu, że umieszczono go we wgłębieniu). Pod kątem ochrony ekranu i obiektywu aparatu producent dołącza zamszowy pokrowiec do telefonu. Czarne etui wygląda dość atrakcyjnie do pierwszego włożenia doń telefonu. Szycie wspomaga tu klej, który zostaje na wyciągniętym z etui telefonie i jest dość trudny do usunięcia.

Obsługa menu aparatu fotograficznego jest nieprzemyślana. Opiszę to na zasadzie przykładu: zamiast możliwości wyłączenia lampy błyskowej poprzez dotknięcie ikonki „błyskawicy”, konieczne jest bieganie po menu. Generalnie to, co znajduje się na ekranie, podczas wykonywania zdjęć, jest praktycznie zupełnie nieinteraktywne. Aż prosi się o zmiany, w końcu ekran dotykowy ma ułatwiać pracę i zwiększać intuicyjność. A tu najbardziej oczywiste rozwiązanie okazuje się nieskuteczne.

Wracając do jakości zdjęć, Sony Ericssonowi P1i daleko jest do zdjęć wykonanych za pomocą Nokii E90 (porównanie ze względu na segment rynku), wychodzą one też nieco słabiej niż zdjęcia z K810i, ale względem P990i, czy K550i, jakość jest powalająca i najzupełniej wystarcza do standardowych zastosowań.

Bateria

Generalnie rzecz ujmując, w telefonach klasy Smartphone, 2 dni czuwania, przy bardzo intensywnym wykorzystaniu, to bardzo dobry wynik. Jak się okazuje, przy około 20min rozmów dziennie, kilkunastu SMS-ach i 1h WiFi, telefon potrafi pracować nawet i nieco dłużej (około 50h pracy). W porównywalnych warunkach Sony Ericsson P990i pracował około 1,5doby. To jednak, co zaparło mi dech w piersiach, to praca w funkcji modemu, przy użyciu połączenia Bluetooth. Telefon przebywając w zasięgu 3G, przy dość swobodnym przeglądaniu Internetu i kilkudziesięciu megabajtach transmisji, przeżył uwaga: osiem godzin, schodząc z 93% naładowania do 47%. Czyli ośmiogodzinne połączenie pochłonęło 46% baterii – tak wielkiej niezawodności i pewności nie miałem jeszcze z żadnym telefonem, użytym w funkcji modemu. Dodatkowo, w razie potrzeby, istnieje możliwość podłączenia telefonu do komputera za pomocą przewodu USB, który doładowuje baterię. Test baterii oczywiście wykonany był bez takiego ładowania, telefon przebywał w zasięgu 3G, na
mniej więcej 2/3 mocy sygnału. Reasumując, zastosowane w Sony Ericssonie P1i, ogniwo litowo-polimerowe (Sony Ericsson BST-40), o pojemności 1120mAh, pozwala na pewną i stabilną pracę, nawet przy bardzo dużych obciążeniach.

Alternatywy cztery, a nawet pięć

Sony Ericsson P1i to niewielki, jak na tę klasę urządzeń telefon, o dość wyrównanym stosunku jakości do ceny. Alternatywnymi pozycjami są Nokia E61i, Samsung i600, ASUS M530w, HTC Cavalier (S630), czy Motorola Q9h. Za P1i przemawia wśród wyżej wymienionych ekran dotykowy i najlepszy aparat fotograficzny. Kwestią sporną staje się jednak stosunkowo niewielka klawiatura i brak EDGE-a. Spośród całego tego grona stosunkowo najkorzystniej prezentują się Sony Ericsson P1i i Nokia E61i, szczególnie pod względem czasu pracy baterii. Nie ma tu jednak zdecydowanego zwycięzcy – każdy z aparatów ma swoje poważne zalety i nie mniej istotne wady.

Do posiadaczy P990i, M600, W950…

P1i zdecydowanie nie jest następcą Sony Ericssona P990i. To telefon będący bardziej ewolucją, niż rewolucją UIQ – P1i łączy w sobie zalety modeli M600 i P990i. Z P990i zaczerpnął WiFi i dobry aparat fotograficzny, z M600 specyficzną klawiaturę i stosunkowo małe gabaryty. Sony EricssonP1i nie przynosi jednak niczego specjalnie nowego; jest poprawny – tak bym to ujął. Usunięto z niego niemal wszystkie błędy spotykane w poprzednich telefonach pracujących na platformie UIQ, rozszerzono panel skrótów ekranu today i podwojono pamięć RAM. Do tego poprawiono wygląd i taki właśnie, nieco odgrzany produkt trafił na rynek. Niby to solidny telefon, ale z pewnym niedosytem technologii, jakie obecnie ukazują się na rynku. Krótko mówiąc P1i nie jest telefonem złym, ale na właściwego następcę P990i przyjdzie nam jeszcze poczekać. Niestety zabrakło znanego z P990i suwaka blokady klawiatury, jego marnym ekwiwalentem jest dłuższe przytrzymanie klawisza powrotu.

Podsumowanie

Sony Ericsson P1i to wykonany z bardzo dobrych materiałów telefon, o dość wyrównanej względem konkurencji konfiguracji. Telefon przekonuje testami baterii i możliwościami fotograficznymi, nie zawodzi też doskonałe, dotykowe menu. Za największe mankamenty P1i, uznaję braki w palecie obsługiwanych standardów transmisji pakietowej, w dalszej zaś kolejności dość marną przeglądarkę internetową. Wierni użytkownicy telefonów opartych o interface UIQ, nie powinni specjalnie zastanawiać się nad zakupem P1i. Telefon umili im oczekiwanie na właściwego następcę Sony Ericssona P990i. Nie powinni zawieść się także ci, którzy z UIQ niewiele mieli do czynienia. Polecam!

*Wady: *
• brak EDGE i HSDPA
• marna przeglądarka internetowa
• mało wygodna klawiatura QWERTY
• utrudniona obsługa jedną ręką
• idiotyczne błędy w rozpoznawaniu pisma odręcznego
• problemy z autofokusem w trybie makro
• nieprzemyślane menu aparatu fotograficznego
• rezygnacja z dodatkowego suwaka blokady klawiatury
• jakość pokrowca dodanego do zestawu

*Zalety: *
• wyjątkowo atrakcyjne wzornictwo
• bardzo szybki i intuicyjny UI, z poprawionym ekranem Today
• duża ilość dostępnej pamięci wewnętrznej oraz karta 512MB w zestawie
• 128MB pamięci RAM
• mnogość form wprowadzania tekstu
• wybitna bateria
• rozbudowany kalendarz i książka telefoniczna
• bardzo efektowna i funkcjonalna stacja dokująca w zestawie
• zdjęcia w rozdzielczości 3,2Mpix i filmy QVGA
• dyktafon bez limitu czasu nagrania

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)