Rozmawialiśmy z Netflixem o jego pozycji w Polsce i planach na przyszłość

Rozmawialiśmy z Netflixem o jego pozycji w Polsce i planach na przyszłość

Rozmawialiśmy z Netflixem o jego pozycji w Polsce i planach na przyszłość
Źródło zdjęć: © Netflix
21.03.2016 13:50, aktualizacja: 21.03.2016 16:33

W czwartek Wirtualna Polska została zaproszona do apartamentu Netflixa w Warszawie. Miałem okazję porozmawiać twarzą w twarz z Jorisem Eversem, szefem komunikacji w obszarze EMEA (Środkowa i Wschodnia Europa). Jako, że jestem jednym z tych, którzy przez ograniczoną bibliotekę pozycji z polskimi napisami jeszcze nie zdecydowali się skorzystać z usługi, z chęcią spotkałem się z Jorisem, aby osobiście przekonał mnie do tego, by się jednak złamać i dać serwisowi kredyt zaufania. Przy okazji zapytałem o kilka dręczących was kwestii.

Czas, żebym podzielił się z wami wnioskami po rozmowie i - powód dla którego czytacie to dopiero dzisiaj - żebym mógł skonfrontować to przygodą z serwisem. Zdecydowałem się ją zacząć właśnie w czwartek. I już w wtedy zdążyłem się na niej delikatnie zawieść. Ale od początku.

Netflix trafił na nasz rynek bardzo niespodziewanie. Podczas zorganizowanej przy okazji styczniowych targów CES 2016 w Las Vegas konferencji ogłoszono wejście Netflixa m.in. do Polski. Pamiętajmy jednak o jednej istotnej rzeczy – mówienie o „wejściu do Polski” jest bardzo na wyrost. Po kilku godzinach ogromnego hurraoptymizmu wywołanego przez zapowiedzi, przyszedł czas na wątpliwości, swego rodzaju zawód i falę krytyki. Szybko okazało się bowiem, że Netflix wszedł do Polski, ale w taki sposób, że dla przeciętnego Polaka jakby go nie było. Nie w formie, jakiej byśmy tego oczekiwali. Dlaczego?

- Gdy pojawiliśmy się w Polsce, jednocześnie stało się to także w 129 innych krajach, pamiętajmy o tym. To nie była prawdziwa premiera Netflixa nad Wisłą - przyznaje Evers. Nie czujmy się zatem (jeszcze) specjalnie wyróżnieni i z tego też powodu nie powinniśmy oczekiwać Netflixa takiego, jakiego sobie wyobrażaliśmy. Usługa i serwis dostępne są w języku angielskim, płatności dokonujemy w euro, to nie jest jeszcze rozwiązanie przystosowane dla przeciętnego Polaka, gdzie kluczowym jest wyraz „jeszcze”. Kiedy możemy zatem spodziewać się polskiego serwisu, polskich tytułów, płatności w złotówkach, większej bazy, większej liczby spolszczonych produkcji?

Na każde z tych pytań, niestety, odpowiedź brzmi: wkrótce. Joris zapewnia, że trwają intensywne prace nad wdrażaniem kolejnych spolszczonych elementów do naszego serwisu, ale na dobrą sprawę, póki tak się nie stanie, mamy prawo wciąż czuć się zawiedzeni, sfrustrowani.

Evers sam przyznaje, wyprzedzając moje kolejne pytanie, że tak, firma zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy mogą czuć się rozczarowani, ale mówiąc szczerze, w tej chwili Netflix kieruje swoje usługi do tzw. „entertainment geeks”. (geekowie rozrywki), osób o międzynarodowym usposobieniu, które znają język angielski i są ciekawe Netflixa.

Powiedzmy, że Eversw tych słowach chciał wyrazić: „Cierpliwości, będziecie zadowoleni. Bijcie nas, narzekajcie, ale będziecie zadowoleni” – tak ja to rozumiem. Serwis dąży do oferty globalnej, ogólnoświatowej. Jego celem jest stworzenie jednolitej biblioteki dla każdego kraju. Mamy mieć dostęp do tych samych produkcji niezależnie od tego, czy znajdujemy się w Polsce, Niemczech czy Stanach. W tej chwili nie jest to takie proste, ze względu na - o czym mówi się najczęściej - ograniczenie licencyjne, prawa autorskie, prawa emisyjne, umowy na wyłączność i wiele innych czynników.

Polacy podnieśli głos: Netflix wchodząc do Polski, nie przygotował specjalnie szerokiej bazy materiałów dostępnych z polskimi napisami czy dubbingiem. Mało tego, baza produkcji dostępna w naszym kraju jest dość okrojona. W związku z tym, pojawiły się liczne głosy, że Netflix - jeśli ma w takiej formie u nas funkcjonować - jest za drogi. Do tego Polacy nie mieli dostępu do najpopularniejszej produkcji dostawcy, serialu „House of Cards”.

Tutaj warto uświadomić sobie, jakim cudem w końcu do Polski trafił netflixowy serial „House of Cards”. Nie miałbym oporów przed powiedzeniem, że to swego rodzaju ukłon, i to bardzo niski, w naszą stronę. Dotychczas prawa do emisji posiadała platforma nc+ i to dlatego nad Wisłą nie mogliśmy oglądać przygód bohaterów produkcji. Netflix najzwyczajniej „odebrał swoje”. przy okazji premiery czwartego sezonu, przez co użytkownicy nc+ już nie zobaczą tego serialu za pomocą swoich dekoderów. Ten „przywilej” będzie teraz należał jedynie do usługobiorców Netflixa.

Obraz
© (fot. Netflix)

No dobrze, bardzo nam miło, ale co z napisami do serialu? Będą. Mają zostać udostępnione w sezonie letnim, ale możemy spodziewać się ich jeszcze wcześniej.

Dlaczego już teraz nie mamy pełnej oferty i jaki jest w tym zamysł serwisu? Joris bardzo jasno tłumaczy podejście firmy do nowych odbiorców. Wspomina, że podczas konferencji na CES 2016 w Las Vegas, kiedy ogłoszono wejście usługi do 130 nowych krajów, Reed Hastings mówił o narodzinach globalnej telewizji internetowej. I tymi słowami tłumaczy funkcjonowanie Netflixa w Polsce, serwis jest jeszcze raczkującym dzieckiem. W jaki sposób będzie netflixowy bobas dorastał nad Wisłą?

- Chcemy się uczyć polskich preferencji, polskich oczekiwań, musimy sprawdzić ten rynek i dostosowywać stopniowo ofertę do jego konkretnych potrzeb. Teraz wiemy, że Polacy od dubbingu wolą lektora, co jest dla nas bardzo cenną wskazówką. Wiemy, że np. serial „The Suits” w Stanach nie cieszy się wielką popularności, ale doskonale trafił w polskie gusta. Rynki są zróżnicowane, a naszym zadaniem jest dostosowanie się do każdego z nich. To i wiele innych faktów rejestrujemy i analizujemy. Jest konieczne, abyśmy wiedzieli, czego oczekują nasi użytkownicy. To cenna wiedza, dzięki której usługa będzie rozwijać się zgodnie z oczekiwaniami Polaków. Polska jest dla nas bardzo ważna.

Wcześniej Netflix skupiał się na jednym lub kilku rynkach, w których się pojawiał i intensywnie czuwał nad dostępnością usługi. Teraz zdecydował się na globalny start. Oczywiście licząc się ze wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi aspektami tego kroku. Nie wiem czy to dobrze, z jednej strony powinniśmy brać na poprawkę to, że gdyby serwis szykował bazę tylko dla Polski, moglibyśmy jeszcze długo na nią czekać.

Joris nie chce zdradzić ilu użytkowników z Polski liczy sobie teraz serwis, ale zapewnia, że więcej niż 5. proc. osób po zakończeniu miesięcznego okresu próbnego, zdecydowało się kontynuować przygodę z Netflixem.

Podczas rozmowy z Jorisem poruszyłem temat planów serwisu na przyszłość w Polsce. Problem dotyczący napisów, liczby pozycji w naszej bazie, zapytałem o dostępność usługi offline i wiele innych rzeczy. Oto, czego udało mi się dowiedzieć podczas rozmowy.

Jedna dziesiąta dostępnych w Polsce treści posiada spolszczenie w postaci napisów lub dubbingu, ale ta liczba rośnie, o czym sam się przekonałem. W trochę nieprzyjemny, co prawda, sposób - o tym za moment. Ważnym jest też fakt, że Netflix napisy kupuje. Załatwienie paczki dla danego serialu nie jest zatem dla serwisu pstryknięciem palców.

Obraz
© (fot. Wirtualna Polska)

Zakładając sobie w czwartek konto w usłudze, żeby przywiązać się niejako do serwisu i mieć pewność, że nie odejdę po dwóch filmach, wybrałem serial produkcji własnej dostawcy, "Scream" - thriller/horror zbudowany na bazie połączenia takich produkcji, jak Halloween, Krzyk, Pretty Little Liars i Bal Maturalny. Esencja amerykańskiego dreszczowca: psychopata, nastolatki, high-life itp. Ale najważniejsze - jest z polskimi napisami. Pierwszy i drugi odcinek na tyle mnie wciągnął, że od razu chciałem zabrać się za kolejne. Niestety, od trzeciego do wyboru były tylko napisy w języku angielskim i niemieckim. Joris podnosił podczas rozmowy, że istotą Netflixa jest także możliwość obejrzenia całego sezonu "od razu". Ja takiej przyjemności nie uświadczyłem i rozczarowałem się urwanymi napisami. Na szczęście następnego dnia pojawiły się dla części trzeciej i czwartej, a dzień później dla dwóch kolejnych. W efekcie, chcąc oglądać produkcję z polskimi napisami, dziennie nie zadowolę się więcej niż dwoma odcinkami. Szkoda,
bo to jest dokładnie ten moment, kiedy - podejrzewam - niejedna inna osoba sięgnęłaby po torrenty. Z frustracji - w końcu mamy historię na wyciągnięcie ręki, ale nie w takiej formie, jakiej byśmy oczekiwali.

*Dlaczego Netflix blokuje VPN, wirtualną zmianę granic i inne obejścia zabezpieczeń? *Odpowiedź jest prosta i logiczna. Powodem jest szereg praw licencyjnych. Jeden podmiot ma prawa do danej produkcji w kraju X, inny w kraju Y. Serwis, mając prawa do dystrybucji np. w kraju X, nie możemy jej udostępniać w kraju Y. Jako dostawca, Netflix jest zobowiązany do respektowania prawa. Kiedy w końcu uda się stworzyć bibliotekę globalną, ten problem zniknie.

Do końca roku w serwisie będziemy mieli 60. godzin materiałów w 4K, pojawią się też produkcje w HDR - m.in. Daredevil (drugi sezon) i Marco Polo (pierwszy sezon). To jednak tylko ciekawostka dla osób, które posiadają odpowiednie (i odpowiednio duże) telewizory, które rzeczywiście będą prezentować treści w 4K.

Netflix nie myśli i nawet nie ma zamiaru rozważać wprowadzenia usługi w tryb offline. Zatem, jeśli nie mamy dostępu do internetu (w pociągu czy samolocie) lub jeśli polegamy na transferze danych w smartfonie, o Netflixie możemy zapomnieć.

Rozważa się (po rozpoznaniu rynku) kręcenie własnych produkcji netflixowych w Polsce. Nie jest to obietnica, ale setris bierze pod uwagę takie rozwiązanie.

Usługa będzie chciała wykupić także lepsze polskie seriale i udostępnić je globalnie.

Dyplomatyczną rozmowę z Jorisem Eversem podsumuję w ten sposób:

- polskiego Netflixa nie ma, ale będzie;
- płatności w złotówkach nie ma, ale będą;
- baza nie jest pełna, ale Netflix do tego dąży;
- mamy 10 proc. spolszczonych tytułów, będzie więcej;
- usługa nie jest pełna, Netflix wciąż się uczy naszego rynku;
- pojawiają się treści w 4K i HDR, ale niewielu Polaków z tego skorzysta;
- być może polskie seriale będą dostępne także na Netflixie;
- być może doczekamy się polskich produkcji Netflixa;
- wkrótce będą napisy dla "House of Cards".

Nie jestem zaskoczony ani pozytywnie, ani negatywnie. Od kilku dni korzystam z serwisu i na pewno wrócę do tego tematu za około miesiąc, kiedy wyrobię sobie zdanie na temat usługi. Póki co, ufam Netflixowi.

Sebastian Kupski

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)