Polski Żyd oszukał nazistów. A potem odmienił świat zabawek

Urodzony w Hrubieszowie Henry Orenstein stworzył zabawki dla milionów i odmienił pokera. Mógłby nie przeżyć wojny, gdyby nie oszukał Niemców. Będąc przy tym częścią nietypowego przekrętu…

Polski Żyd oszukał nazistów. A potem odmienił świat zabawek
Źródło zdjęć: © Newsweek
Adam Bednarek

18.05.2017 | aktual.: 18.05.2017 13:32

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W obozie koncentracyjnym Henry Orenstein usłyszał, że Niemcy szukają żydowskich wynalazców, inżynierów czy matematyków. Postanowił zgłosić siebie i rodzeństwo. To kłamstwo miało bardzo krótkie nogi - wprawdzie brat Fred był lekarzem, Sam prawnikiem, a Felix studiował medycynę, to Henry i siostra Hanka studiów nawet nie rozpoczęli. Prawda mogła wyjść szybko na jaw, ale z drugiej strony - w obozie koncentracyjnym nie ma się za wiele do stracenia. Można tylko zyskać.

Żydowska inteligencja, której jakimś cudem udało się dotrwać do 1944, w obozie koncentracyjnym miała zająć się budową tajnej broni, która pomoże wygrać nazistom wojnę. Cały ten eksperyment był zwykłym przedstawieniem. Żeby dołączyć do grona naukowców, wystarczyło np. odpowiedzieć na pytanie, ile nóg ma mucha.

Gdyby niekompetencje Żydów wyszły na jaw, od razu by zginęli. Ale i faszystowscy pomysłodawcy “tajnej broni” również nie mieliby lekko - trafiliby na wschodni front, co wcale nie gwarantowało wielkich szans na przeżycie. Obozowe “eksperymenty” dawały względny spokój - Niemcy wiedzieli, że wojny nie da się wygrać, więc znaleźli sposób, który pozwalał im się nie wychylać.

Obraz
© Wikipedia

Los jednak nie był łagodny dla rodziny Orensteina. Wojny nie przeżyli rodzice, zamordowani przez SS. Feliksa zamordowano przed wyzwoleniem, a siostra Hanka nie przeżyła marszu. Henry, Fred oraz Sam przetrwali lata okupacji (Henry był w sumie w pięciu obozach) i postanowili wyemigrować do Stanów Zjednoczonych.

Tam zaczął się “amerykański sen” Henry’ego. Był właścicielem sklepu spożywczego, który potem sprzedał. Przekonał kierownika jednej z firm, by zatrudnił go na stanowisko wymagające pięciu lat doświadczenia. Henry nie miał żadnego, co nie przeszkodziło mu w pierwszym dniu pracy zebrać więcej zamówień niż reszta pozostałych sprzedawców łącznie.

W latach 50. założył firmę Deluxe Reading, która z czasem zmieniła nazwę na Topper Toys. To w niej zarobił pierwszy milion. W 1958 roku wypuścił na rynek lalkę “Betty the Beautiful Bride”, która zapoczątkowała sukcesy.

W swoim najlepszym okresie Topper Toys zatrudniało 5 tys. pracowników. O powodzeniu firmy Henry’ego świadczy fakt, że Mattel, producent lalki Barbie, poważnie zastanawiał się nad tym, jak zniszczyć konkurencję w postaci Topper Toys. Tym bardziej że samochodziki Johnny Lightning były też groźnymi rywalami dla Hot Wheels. Topper Toys jako pierwszy producent wypuścił na rynek zabawki z programu “Ulica Sezamkowa”.

Obraz
© East News | AP

W zniszczeniu Topper Toys pomógł bank, żądając od firmy zwrotu pożyczki. W 1972 roku firma Henry’ego złożyła wniosek o bankructwo. Porażka jednak nie sprawiła, że Henry opuścił świat zabawek. Za to w znaczący sposób na niego wpłynął.

Nie wymyślił transformersów, ale jako jeden z pierwszych dostrzegł ich olbrzymi potencjał. Wiedział, że zabawka, która najpierw jest samochodzikiem, a chwilę potem może być wielkim robotem ze skrzydłami, podbije rynek. Znał prezesa japońskiego producenta stojącego za tymi figurkami. Był więc kimś w rodzaju pośrednika pomiędzy firmą Takara a Amerykanami z Hasbro. Choć trzeba pamiętać, że tę drugą firmę również założyli Żydzi polskiego pochodzenia - trzej bracia Hassenfeld. Za transformersami stała masa ludzi, która stworzyła sukces marki, ale to Henry Orenstein był tym, od którego wszystko się zaczęło.

Obraz
© Materiały prasowe

Henry Orenstein uwielbiał grać w pokera, ale twierdził, że telewizyjne transmisje spotkań są niezwykle nudne. Z punktu widzenia widza byłyby ciekawsze, gdyby ten widział, jakie karty mają gracze. To właśnie Henry Orenstein wpadł na pomysł, by skonstruować stół z kamerą, który pokazywałby talię zawodnika. W 1995 roku opatentował wynalazek. Eksperci twierdzą, że ta - z naszej dzisiejszej perspektywy - oczywista innowacja wpłynęła na to, że poker stał się tak popularny na całym świecie.

Hrubieszów sukcesy polskiego Żyda chce wykorzystać do promocji miasta. Na początku 2016 roku padł pomysł, by zorganizowano w mieście imprezę na cześć Henry’ego, a przy okazji postawić w mieście… 4-metrowego transformera.

Co ciekawe, w Hrubieszowie przez miesiąc musi pomieszkać pokerzysta Janar Kokk. To efekt przegranego zakładu o to, kto będzie lepszym graczem w turnieju. Przegrany trafi więc do Hrubieszowa 31 maja i do 30 czerwca nie będzie mógł go opuścić. Wybór miasta wydaje się nieprzypadkowy i zapewne ma to związek z Henrym...

Komentarze (7)