Policja będzie sprawdzać maile bez nakazu

Policja będzie sprawdzać maile bez nakazu

Policja będzie sprawdzać maile bez nakazu
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
30.07.2010 15:20

Administracja prezydenta Obamy chce ułatwić FBI pozyskiwanie informacji na temat aktywności ludzi w internecie. Mają one być udostępniane bez zezwolenia sądu, jeśli agenci uznają je za istotne, z punkty widzenia dochodzenia - na przykład w temacie terroryzmu. Wszystko za sprawą wprowadzenia poprawki do ustawy z roku 1993.

Pozyskiwanymi w ten sposób danymi mają być adres, na jakie wysyłano e-maile, a także czas i data ich wysłania. Możliwe również, że dołączy do tego historia przeglądanych stron. Prawnicy informują jednak, że treść wiadomości ma pozostać nieujawniona.

Jednakże osoby związane z tematem prywatności w sieci, widzą w tej decyzji kolejną chęć zwiększenia władzy rządu, w imieniu bezpieczeństwa narodowego. Krytycy uważają, że to kolejny przykład wycofywania się administracji z obietnic kampanii wyborczej. Bezpośrednim efektem tego będzie również znaczne zwiększenie ilości i typu udostępnianych osobistych informacji.

Obraz
© (fot. Jupiterimages)

W USA toczy się wieloletni spór w temacie ujawniania informacji dotyczących aktywności w internecie. Cały problem polega na niejasnym zapisie w prawie. "Ustawa w takiej postaci jaka funkcjonuje obecnie stwarza zamieszanie i może prowadzić do niepotrzebnych sporów", stwierdził rzecznik departamentu sprawiedliwości. "Obecne sprostowanie nie zezwoli na pozyskiwanie nowych kategorii informacji. Ma jedynie sprostować to o co chodziło Kongresowi, gdy wprowadzał ustawę w 199. roku".

Urzędnicy mówią, że dane, które mają być udostępniane, są swoistym odpowiednikiem bilingów telefonicznych. Mają zawierać jedynie imię, adres, długość usługi i jej koszt. Adresy e-mail są wg nich odpowiednikami numerów, na jakie wykonywano połączenia telefoniczne.

Wprowadzenie takiej poprawki ma przyspieszyć i ułatwić pracę FBI w newralgicznych sytuacjach. Z drugiej strony jednak, pojawia się wiele kontrowersji dotyczących naruszania prywatności. Po środku całego konfliktu stoją dostawcy usług internetowych, którzy chcąc nie chcąc będą musieli dostosować się do końcowej decyzji. Obecnie stoją na stanowisku, że nie będą udostępniać informacji innych, niż należące do czterech wyszczególnionych wcześniej grup.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (39)