Na dnie oceanu, w jaskini, a nawet w katedrze - zobacz, gdzie "przechowuje się" internet i dane

Na dnie oceanu, w jaskini, a nawet w katedrze - zobacz, gdzie "przechowuje się" internet i dane

25.02.2016 | aktual.: 29.12.2016 08:18

Dane przechowywane są w specjalnych centrach. A te - wbrew pozorom - są lokalizowane nie tylko w wielkich biurowcach czy piwnicach wielkich korporacji. Na świecie znajdują się centra danych dryfujące po Oceanie Spokojnym, ulokowane w liczącej 300 milionów lat jaskini bądź nawet... w podziemiach fińskiej katedry. Naukowcy i inżynierowie wbrew pozorom nie postradali zmysłów. Przeciwnie, wspięli się na wyżyny swojej wyobraźni i wiedzy płynącej z wieloletnich doświadczeń w poszukiwaniach idealnych lokalizacji dla "cyfrowych płuc Internetu". Sprawdzamy także, jak wygląda największe centrum danych w Polsce. Zobaczcie najbardziej nietypowe "domy" dla danych.

Dane przechowywane są w specjalnych centrach. A te - wbrew pozorom - są lokalizowane nie tylko w wielkich biurowcach czy piwnicach wielkich korporacji. Na świecie znajdują się centra danych dryfujące po Oceanie Spokojnym, ulokowane w liczącej 300 milionów lat jaskini bądź nawet... w podziemiach fińskiej katedry. Naukowcy i inżynierowie wbrew pozorom nie postradali zmysłów. Przeciwnie, wspięli się na wyżyny swojej wyobraźni i wiedzy płynącej z wieloletnich doświadczeń w poszukiwaniu idealnych lokalizacji dla "cyfrowych płuc Internetu". Sprawdzamy także, jak wygląda największe centrum w Polsce. Zobaczcie najbardziej nietypowe "domy" dla danych.

_ Opr. Sebastian Kupski. Źr: WP / Atman / chip _

1 / 7

Pływająca barka z danymi

Obraz
Nautilius

Kalifornijski start-up Nautilus Data Technologies postanowił do realizacji swojego pomysłu o nietypowym data center podejść bardzo odważnie. Idea z założenia była prosta - centrum danych na potężnej barce, swobodnie dryfujące po wodach Pacyfiku. Jak nietrudno się domyślić, realizacja tej koncepcji to już długotrwały i bardzo wymagający proces testowania rozwiązań oraz ciągłe inwestycje. Projekt ma jednak niemałe szanse na rynkowe powodzenie.

Co przemawia za pływającym centrum danych? Nautilus wymienia kilka korzyści takiego rozwiązania. Głównym argumentem _ za _ są oszczędności w zużyciu energii *oraz *wykorzystanie potężnych i oczywiście całkowicie darmowych oceanicznych zasobów wodnych *do wydajnego chłodzenia mobilnej infrastruktury. Jak zauważają analitycy start-upu, ich projekt pozwoli na zmniejszenie zapotrzebowania na energię o 30 proc. oraz *niższe zużycie wody niezbędnej do chłodzenia data center o przeszło 490 milionów litrów. O tym, że potencjalni klienci pozytywnie oceniają tę ideę, świadczy fakt zainteresowania pływającym centrum danych ze strony firm z Doliny Krzemowej, jak chociażby A10 Networks czy Applied Materials. Co więcej, postępy w realizacji tej odważnej koncepcji z dużym zainteresowaniem śledzi także amerykańska marynarka wojenna.

Ta 70-metrowa barka, pełna dotychczas niespotykanych rozwiązań technologicznych, może cumować w każdym porcie spełniającym jej wymogi odnośnie zasilania, sieci i bezpieczeństwa, a w razie potrzeby wyruszać w podróż do kolejnej lokacji. Brzmi świetnie, ale czy takie rozwiązanie ma jakieś wady?

- Koncepcja pływającego data center rzeczywiście może robić wrażenie, jednak analizując ją pod względem praktycznym, dostrzegam jej główną wadę: bardzo ograniczony dostęp klientów do swoich serwerów. Poza tym jest jeszcze bardzo ważny aspekt bezpieczeństwa. Nie mamy co prawda konkretnych informacji na temat konstrukcji barki, jednakże siły natury często bywają nieprzewidywalne. Nietrudno też wyobrazić sobie zerwanie łącza. Jaką wartość będzie reprezentować bardzo efektywnie chłodzone centrum danych odcięte od jego użytkowników? - retorycznie pyta Robert Mikołajski, kierownik zespołu rozwoju biznesu w Atmanie, operatorze centrum danych w Polsce.

2 / 7

Dane na oceanie

Obraz
YouTube / Microsoft Research

Dwa największe problemy występujące w dowolnym działającym centrum danych? Koszty chłodzenia tych wszystkich komputerów i przestrzeń, jaką zajmują. Wydaje się, że gigant z Redmond wpadł na świetny pomysł, dzięki któremu oba znikną. Pod wodą.

Projekt Natick to nowa inicjatywa Microsoftu, dzięki której być może już za kilka lat całkiem normalnym będzie to, że duże centra danych umieszczane będą pod wodą. Zanim jednak dojdzie do masowego "zatapiania" komputerów, firma musi przeprowadzić cały szereg testów, które już się zaczęły.

Kapsuła o średnicy 2,5 metra została zatopiona na dnie Pacyfiku, tuż przy miasteczku San Luis Obispo w centralnej Kalifornii. Naukowcy Microsoftu umieścili w niej ponad 100 czujników, które na bieżąco sprawdzały ciśnienie, wilgotność i inne warunki. Mogli się dzięki temu przekonać, czy ich koncepcja, polegająca na pozostawieniu bardzo drogiego sprzętu elektronicznego na dnie oceanu, ma jakikolwiek sens.

Co się okazało?

Takie rozwiązanie dobrze się sprawdza - warunki w kapsule z maszyną testową okazały się na tyle dobre, że przez 105 dni, które spędziła pod wodą, przydzielono jej nawet kilka komercyjnych zadań z chmury Microsoft Azure. Do tego, oprócz braku problemów z chłodzeniem, dno oceanu zapewnia też dwa dodatkowe atuty: bardzo tani grunt, do tej pory praktycznie niewykorzystywany, który, żeby było jeszcze piękniej, znajduje się bardzo blisko dużych, nadbrzeżnych aglomeracji miejskich. A jak wiadomo - im bliżej znajduje się serwer, tym szybciej (zakładając, że reszta warunków jest idealna) można się z nim połączyć.

Co prawda w razie awarii w środku nocy, ciężko byłoby wysłać serwisanta na dno oceanu, ale kto wie? Może podwodne centra danych wykreują kilka nowych, ciekawych profesji (głębinowy serwisant IT?).

3 / 7

Jaskinia z epoki karbonu - Iron Mountain

Obraz
YouTube / Iron Mountain

Pewne centrum danych ze wschodniej Pensylwanii wykorzystuje niemal idealne warunki chłodzenia, które zapewnia otoczenie wapiennej jaskini uformowanej przed trzystoma milionami lat. Zamiast przygotowywania podnoszonej podłogi zapewniającej odpowiednią wydajność chłodzenia, w tym przypadku operator zdaje się na naturalne właściwości ścian wydrążonych w wapieniu – potrafią one pochłaniać 1,5 BTU (brytyjska jednostka ciepła) na stopę kwadratową. Zgodnie z raportem Computerworld, decyzja o wykorzystaniu właściwości klimatycznych skał wapiennych pozwala na oszczędność energii wykorzystywanej do chłodzenia na poziomie o 10-15 proc. względem tradycyjnego centrum danych zbudowanego na _ stałym gruncie _.

4 / 7

Atomowy bunkier - CyberBunker

Obraz
CyberBunker

Kolejny przykład dotyczy Europy, a dokładniej Szwecji, gdzie na potrzeby centrum danych zaadaptowano przeciwatomowy bunkier powstały w okresie Zimnej Wojny. Znajdujący się 30 metrów pod ziemią kompleks z przestrzenią zaplanowaną na centrum dowodzenia, z którego w razie potrzeby jednostka administrująca obiekt mogłaby prowadzić działania obronne, okazał się nie tylko idealną bazą wojskową, ale również doskonałym miejscem dla centrum danych.

Podobnie jak szwedzki CyberBunker, data center zbudowane w zdemilitaryzowanym bunkrze nuklearnym w holenderskim Goes, uchodzi za jedno z najbezpieczniejszych, wręcz niemożliwych do sforsowania centrów danych. I to nie tylko w wymiarze cyfrowych zagrożeń. Holenderskie służby specjalne policji próbowały przed kilkoma laty przedostać się do jego wnętrza i aresztować rezydujących tam wówczas operatorów, oskarżonych o hosting usług wykorzystywanych do kampanii spamowych i przeprowadzania ataków typu DDoS. Pomimo doskonałego przygotowania służb i zastosowania specjalistycznego sprzętu, bunkier okazał się istną twierdzą nie do zdobycia. Cyberprzestępców udało się schwytać dopiero później, w zupełnie odmiennych okolicznościach.

5 / 7

Centrum zasilane przez wodospad Niagara

Obraz
Yahoo

Data center firmy Yahoo w amerykańskim Lockport, dla osób nie zdających sobie sprawy z tego, co znajduje się wewnątrz kompleksu, absolutnie nie różni się od typowej kurzej fermy. To zespół identycznie wyglądających budynków o takich samych rozmiarach, ulokowany na otwartej, pozamiejskiej przestrzeni. Lokalizacja i materiały, z jakich wykonano budynki wchodzące w skład całego centrum danych, pozwalają zapewnić darmowe chłodzenie przez 99 proc. czasu. W sytuacji, gdy powietrze jest zbyt ciepłe lub wilgotne, zadanie utrzymania odpowiednich warunków przejmują systemy wykorzystujące skraplanie pary wodnej. Obiekt zasilany jest energią hydro-elektryczną, która pozyskiwana jest podczas transferu energii wodnej wytwarzanej przez wodospad Niagara.

6 / 7

Centrum danych pod... kościołem

Obraz
flickr / Jorge Láscar / CC BY 2.0

Academica Data Center w Helsinkach to centrum danych zlokalizowane w sieci podziemnych korytarzy pod... Soborem Uspieńskim - główną świątynią Fińskiego Kościoła Prawosławnego. W okresie drugiej wojny światowej kompleks ten służył za schron. Obecnie jest pełen specjalistycznego sprzętu tworzącego złożoną infrastrukturę data center. *W tym wypadku efektywność chłodzenia, a w zasadzie recykling energii cieplnej, osiąga zupełnie nowy poziom. Wytwarzana przez system utrzymywania właściwej temperatury energia cieplna transmitowana jest do miejskiej sieci ciepłowniczej za pośrednictwem ogromnej turbiny powietrznej, umożliwiając *skuteczne ogrzanie aż 500 prywatnych domów w Helsinkach. Dyrektor sprzedaży w Academica przekonuje, że dzięki temu rozwiązaniu roczne koszty energii ponoszone przez spółkę spadną o 374 000 euro.

7 / 7

Największe centrum danych w Polsce

Obraz
Atman

Na tym tle największy, liczący blisko 13 tys. m2, kampus data center w Polsce nie zaskakuje na pierwszy rzut oka niczym szczególnym. Kilka budynków na warszawskiej Pradze, systemy monitoringu, redundantne linie zasilania i łącza telekomunikacyjne, podniesiona podłoga zapewniająca wydajne chłodzenie, generatory prądu z paliwem na 48 godzin pracy i umową gwarantującą dostawę uzupełniającą zapas w ciągu kilkunastu godzin od zgłoszenia – to rozwiązania, które nie budzą emocji i nie oddziałują zbyt mocno na wyobraźnię. Ale lokalizacja – podobnie jak w przypadku kampusu Google czy Facebooka – nie jest bynajmniej przypadkowa. Ulokowanie data center poza śródmieściem, ale jednocześnie blisko biznesu, jest optymalnym rozwiązaniem z kilku powodów. Najważniejszym jest bezpieczeństwo. Do awarii, czy to telekomunikacyjnych czy energetycznych, najczęściej dochodzi w centrum miasta.

– Mieliśmy niedawno przypadek, gdy spółka mieszcząca się w jednym ze stołecznych biurowców zgłosiła się do nas z prośbą o szybkie uruchomienie biura zapasowego z pełną łącznością telekomunikacyjną i dostępem do firmowych zasobów. Powodem była właśnie długotrwała przerwa w dostawie prądu – tłumaczy Robert Mikołajski z Atmana.

Poza ścisłym centrum ryzyko ataków terrorystycznych, a także uszkodzenia łączy lub innych elementów infrastruktury miejskiej w wyniku prac remontowych, również jest znacząco niższe. Takie położenie centrum danych daje też bardzo prozaiczną korzyść: łatwiej tutaj dojechać, co ma duże znaczenie dla klientów, którzy chcą dostać się do swoich serwerów bez stania w korkach. Z punktu widzenia operatora centrum danych, taka lokalizacja oznacza niższe koszty działalności i większe możliwości rozbudowy infrastruktury.

– Lokalizacja centrum danych nigdy nie jest dziełem przypadku, to dokładnie skalkulowana inwestycja zarówno pod kątem kosztów, jak i ewentualnego ryzyka. *Projekty takie jak Nautilus, choć ciekawe, w polskiej rzeczywistości należy traktować z przymrużeniem oka. *Trudno mi sobie wyobrazić telekom, bank czy duży serwis e-commerce, który podjąłby decyzję o ulokowaniu swoich wrażliwych danych na pływającej barce. Ryzyko przerwania ciągłości biznesowej jest tutaj zbyt duże – dodaje Mikołajski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)