Supernowoczesne autobusy elektryczne z Polski
Specjalny pantograf do zasilania elektrycznych autobusów jeżdżących po ulicach miast - taki pomysł polskiego producenta ma zapewnić dłuższą jazdę tych pojazdów. Firma przekonuje, że takie autobusy mogą kursować bez potrzeby wizyt w zajezdni na czas ładowania baterii.
27.12.2013 10:24
Pierwszy sprzedany polski elektryczny autobus jeździ w austriackim Klagenfurcie. Solaris Urbino electric z fabryki w podpoznańskim Bolechowie znalazł też nabywców na rynku niemieckim; pojazdy takie kupili niemieccy przewoźnicy z Dusseldorfu oraz Brunszwiku.
Obecne technologie pozwalają na tworzenie pojazdów miejskich, które mogą kursować nawet całą dobę bez potrzeby zjeżdżania do zajezdni na czas ładowania. Jak wyjaśnił rzecznik firmy Solaris Bus & Coach, ładowanie autobusu "z wtyczki", czyli podłączenie go do ładowarki to tylko jedna z dostępnych obecnie metod. Inne pozwalają na doładowywanie autobusowej baterii, gdy jest on w trasie i obsługuje ruch pasażerów.
- Wdrażanym przez nas sposobem uzupełnienia energii elektrycznej w baterii jest ładowanie indukcyjne. Przy przystanku, pod jezdnią jest wmontowana pętla indukcyjna, z kolei autobus ma pod podłogą specjalne urządzenie. Podczas wsiadania i wysiadania pasażerów na przystanku urządzenie opuszczane jest na pętlę indukcyjną i następuje ładowanie baterii - powiedział Figaszewski.
Producent autobusów, wraz z firmą Bombardier, wdrożył to rozwiązanie dla pojazdów, które zostaną dostarczone do Brunszwiku.
Solaris opatentował inną metodę ładowania, wzorowaną na zasilaniu trolejbusów. Na dachu autobusu zamontowane jest specjalne ramię z głowicą, które przypomina wyglądem pantograf. Po dojechaniu na przystanek, przy którym na odpowiedniej wysokości zainstalowana jest specjalna konstrukcja, autobus automatycznie podnosi ramię i ładuje się.
- Już krótki czas ładowania wystarczy, aby autobus pokonał kolejny odcinek, do następnej stacji ładowania. Platformę można zainstalować w ramach istniejącej już infrastruktury przystankowej lub na osobnym filarze - powiedział Figaszewski.
Jak wyjaśnił, oba rozwiązania pozwalają autobusom funkcjonować w ruchu miejskim praktycznie bez przerwy. Przyznał, że rozwiązanie "z pantografem" jest prostsze w użyciu i mniej kosztowne od metody ładowania indukcyjnego.
Oba rozwiązania pozwalają też na zamontowanie w pojeździe mniejszej baterii a w efekcie jest on lżejszy i może zabrać większą liczbę pasażerów.
- Ładowanie baterii jest niezauważalne dla pasażerów i nie ma wpływu na czas postoju autobusu na przystanku. Trwa tyle, ile wsiadanie i wysiadanie przewożonych osób. W zależności od planowanego rozkładu jazdy autobusu i trasy, po której się porusza, można dobrać zarówno optymalne metody zasilania pojazdu, jak i wielkość zastosowanych w autobusie baterii - dodał.
Mateusz Figaszewski podkreślił, że całkowicie elektryczne autobusy są ekologiczne, ciche, dodatkowo ich koszt eksploatacji jest niższy niż pojazdów z innym napędem. Jak wyliczył, przejechanie takim pojazdem 10. km jest od trzech do pięciu razy tańsze, niż kurs na tym samym dystansie autobusem z silnikiem diesla.
Elektryczne autobusy z podpoznańskiego Bolechowa były dotąd testowane w kilkudziesięciu miastach m.in. w Berlinie i Paryżu a także w Zielonej Górze, Zakopanem, Warszawie, Krakowie czy Gdańsku.
Do tej pory Solaris podpisał trzy kontrakty na dostawę autobusów elektrycznych. Od lipca pierwszy, zasilany "z wtyczki" autobus jeździ w austriackim Klagenfurcie. Pięć autobusów zasilanych indukcyjnie będzie kursować w Brunszwiku a dwa ładowane również "z wtyczki" - w Dusseldorfie.
Pierwszy autobus elektryczny Solaris Bus & Coach zaprezentował w 2011 roku.