Wchodzisz na te strony? Jesteś na podglądzie!

Wchodzisz na te strony? Jesteś na podglądzie!

Wchodzisz na te strony? Jesteś na podglądzie!
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
18.03.2013 15:16, aktualizacja: 18.03.2013 15:46

Facebook po raz kolejny znalazł się w ogniu krytyki po tym, jak jego przedstawiciele ujawnili, że śledzą strony odwiedzane przez internautów

Wystarczy, że odwiedzimy stronę internetową, na której znajduje się osławiony przycisk "Lubię to" albo dowolny inny mechanizm Facebooka. Automatycznie zostaną przekazane informacje o wersji przeglądarki internetowej, naszym adresie IP, rozdzielczości ekranu i systemie operacyjnym. Od tego momentu zapisywane i przekazywane do Facebooka będą również wszystkie strony, które odwiedzimy oraz dokładny czas naszych odwiedzin. Te dane gromadzone są za ostatnie 9. dni i cały czas zastępowane świeżymi informacjami.

Nikt nie wykorzysta naszych danych

To oczywiście oznacza, że pracownicy Facebooka wiedzą jakie strony odwiedzamy, gdy nie korzystamy z ich serwisu. Oficjalne stanowisko mówi jednak, że firma nie wykorzystuje tych informacji i nigdy nie zrobi tego bez naszej zgody. Tyle jednak stanowisko oficjalne, nieoficjalnie już wiele razy ten największy serwis społecznościowy świata był oskarżany o traktowanie prywatności własnych użytkowników z "przymrużeniem oka".

Po co serwisom te informacje?

Katarzyna Szymielewicz, prezes Fundacji Panoptykon przestrzega, że w serwisach społecznościowych zostawiamy więcej informacji o sobie niż nam się wydaje. Takie dane firmy wykorzystują do profilowania, czyli przewidywania naszych przyszłych zachowań.

"Ludzie nie mają świadomości, że ukrywając jakieś wiadomości przed innymi w internecie, np. w serwisach społecznościowych, nie ukryją ich przed firmą, która jest dostawcą tej usługi. Taka firma wie o nas wszystko, zdobywa tę wiedzę z danych dotyczących logowania się do serwisu, analizując naszych znajomych, z którymi kontaktujemy się przez nasze konto w serwisach społecznościowych. Drobne drobinki danych zebrane potrafią dać obraz nas, jakiego nawet my sami o sobie nie mamy" - powiedziała Szymielewicz.

Drobne drobinki danych zebrane potrafią dać obraz nas, jakiego nawet my sami o sobie nie mamy Szymielewicz dodaje, że na podstawie analizy dostępnych w internecie danych o nas samych, firmy prowadzą tzw. profilowanie, czyli odgadywanie naszych przyszłych zachowań dotyczących m.in. zainteresowań, dokonywanych zakupów czy miejsc spędzania urlopu. Jej zdaniem takie profilowanie może mieć poważne skutki społeczne. "Ludzie będą żyli jak w matriksie otrzymując informacje i reklamy stworzone w oparciu o ich profil. To jest kwestia dostępu do informacji. Możemy dojść do tego, że człowiek rodzi się w jakimś miejscu na świecie z jakimś bagażem doświadczeń i jest w zasadzie skazany na odcięcie od innych modeli życia i może być nawet kształtowany według danego profilu. Ten profil staje się rzeczywistością i z czasem człowiek może zacząć w niego wierzyć" - zaznacza Szymielewicz.

Przypadek pizzy przez Facebooka

To, że dane z serwisów społecznościowych mogą być wykorzystywane przez firmy pokazuje akcja przeprowadzona przez Da Grasso Group, spółkę zarządzającą siecią franczyzową pizzerii Da Grasso w Polsce. Firma wykorzystując narzędzia do analizy serwisów społecznościowych monitorowała Facebook i szukała osób, które pisały, że są głodne lub wspominały o pizzy. Następnie analizując rozmowy ze znajomymi, jakie te osoby prowadziły na swoich profilach, firma lokalizowała miejsce zamieszkania tej osoby i dostarczała pizzę do jej mieszkania.

Jako odbiorcy jesteśmy skłonni się zgodzić, aby ktoś nas śledził, jeśli otrzymamy w zamian tańszy produkt albo taki, który jest dopasowany do naszych potrzeb Chcemy takiej reklamy

Natalia Hatalska, blogerka zajmująca się marketingiem i wykorzystaniem nowych technologii w komunikacji przyznaje, że dla marketingu dane pozostawiane w sieci mają duże znaczenie. "Z perspektywy marketingu im więcej danych, tym lepiej, bo to pozwala na personalizację oferty. Tym bardziej, że tej personalizacji odbiorca oczekuje. My, jako odbiorcy jesteśmy skłonni się zgodzić, aby ktoś nas śledził, jeśli otrzymamy w zamian tańszy produkt albo taki, który jest dopasowany do naszych potrzeb" - powiedziała Hatalska.

Jak tłumaczy blogerka tzw. reklama spersonalizowana, czyli dostosowana do indywidualnych osób, pozwala na przedstawienie usługi lub produktu dostosowanego do indywidualnych potrzeb i oczekiwań. "To jest bardzo skuteczne" - dodaje Hatalska. Jako pozytywny przykład wykorzystania profilowania opartego o dane z serwisów społecznościowych Hatalska podaje serwis Lenddo, który oferuje pożyczki oceniając wiarygodność kredytobiorców analizując ich profile w sieciach społecznościowych (m.in. zainteresowania, liczbę znajomych).

Profilowanie może nieść ze sobą zagrożenie. Jak mówi blogerka "profilowanie może w dużym stopniu wpływać na obraz rzeczywistość ale z drugiej strony, jeśli będziemy chcieli znaleźć jakieś informacje w internecie, to szukając ich zostawimy ślad w sieci i system zmieni nasz profil i w końcu do nich dotrzemy".

Najważniejsza jest świadomość

Eksperci podkreślają, że w korzystaniu z internetu najważniejsze jest, abyśmy informacje o sobie zostawiali świadomie. Nie umieszczali zbyt wielu szczegółów dotyczących naszego życia osobistego w serwisach społecznościowych, a także zbyt wielu danych określających nasze miejsce zamieszkania, pracy czy zarobków. Ta świadomość korzystania z sieci jest oczywiście bardzo ważna, ale w starciu z praktykami takich gigantów jak Facebook wydaje się, że szanse ochrony naszej prywatności są bardzo małe.

Źródło: tech.wp.pl, PAP

-/sw/gb

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (584)