Co może ci grozić za ściągnięcie "Idy" z sieci?

Co może ci grozić za ściągnięcie "Idy" z sieci?

Co może ci grozić za ściągnięcie "Idy" z sieci?
Źródło zdjęć: © Solopan
25.02.2015 10:15, aktualizacja: 25.02.2015 11:40

Tym, którzy na fali oscarowych emocji postanowili obejrzeć "Idę" w wersji ściągniętej z internetu grożą nieprzyjemne konsekwencje. Historia pokazuje, że mogą się liczyć z karą pieniężną w wysokości nawet 500 złotych.

Tym, którzy na fali oscarowych emocji postanowili obejrzeć "Idę" w wersji ściągniętej z internetu, grożą nieprzyjemne konsekwencje. Historia pokazuje, że mogą się liczyć z karą pieniężną w wysokości nawet 500 złotych.

Podobny rozwój wypadków powtarza się przy okazji każdej większej polskiej premiery kinowej. Tak było w przypadku "Drogówki" czy "Miasta 44", tak najprawdopodobniej będzie też teraz z "Idą". Sytuacja wygląda za każdym razem podobnie – do tych, którzy pobrali film za pośrednictwem sieci torrent, trafiają wezwania do zapłaty kary w wysokości ok. 500 złotych za jeden film. Opłata ustalana jest indywidualnie, a nakaz jej zapłaty wystawiony przez kancelarię prawniczą, mającą upoważnienie do reprezentowania dystrybutora filmu.

Takie działanie polskich wytwórni jest z roku na rok coraz bardziej powszechne. Szczególnie, że nie muszą one podejmować żadnych szczególnych wysiłków – wystarczy, że podpiszą umowę, pozwalającą na reprezentowanie ich przez wybraną kancelarię prawniczą. Jedną z często pojawiających się w tym kontekście jest niemiecka Baseprotect. Zasłynęła ona wśród polskich użytkowników sieci w 2013 roku, kiedy to zaczęła wysyłać wezwania do zapłaty ok. 550 złotych do osób, które nielegalnie pobrały film "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł". Już wtedy Piotr Romaniuk, prokurator rejonowy w Pruszkowie, tłumaczył na łamach "Gazety Wyborczej", że działanie takie jest całkowicie legalne i wystarczy, że dystrybutor przekazał prawnikom odpowiednie upoważnienie.

Podobnie było później w przypadku innych polskich premier. Za każdym razem na cel obierana była stosunkowo niewielka liczba użytkowników – mówiło się, że podobne listy dostawało w jednym przypadku od kilkudziesięciu do maksymalnie kilkuset osób. Można więc przypuszczać, że takie działania mają raczej stanowić swego rodzaju "straszaka" na potencjalnych piratów niż służyć jako źródło faktycznego zadośćuczynienia dla pokrzywdzonego właściciela praw autorskich. Łącznie jednak, jak podaje "Głos Wielkopolski", liczba polskich użytkowników sieci, którzy zobaczyli w swoim życiu takie wyzwanie, zbliża się już do ok. 20 tysięcy. A co z tymi, którzy je zignorują?

Ci, jak wyjaśnia również Romaniuk, muszą się liczyć z wezwaniem na komisariat policji w celu złożenia wyjaśnień. W skrajnym wypadku może im grozić nawet do 2 lat pozbawienia wolności.

Takie działania są możliwe wyłącznie w przypadku korzystających z sieci wymiany plików typu P2P (aktualnie najpopularniejszą z nich jest torrent). Ich działanie zakłada udostępnianie materiału podczas ściągania go z sieci – każdy pobierający staje się więc automatycznie nielegalnym dystrybutorem. To na tej podstawie można ścigać piratów – ścigania za samo pobierane plików raczej się w naszym kraju nie praktykuje.

Teoretycznie tego typu wezwanie może przyjść do każdego, kto pobrał coś, do czego nie ma praw, z sieci torrent. W praktyce najczęściej zdarza się to właśnie w przypadku polskich filmów, których twórcy i dystrybutorzy mają siedzibę w naszym kraju. Jeżeli więc ściągnęliście piracką wersję rodzimego filmu, to możecie się czuć szczególnie zagrożeni. Biorąc pod uwagę to, jaką popularnością cieszy się aktualnie "Ida", można być niemal pewnym, że polski dystrybutor będzie chciał wykorzystać sytuację do przestrzeżenia potencjalnych piratów przed konsekwencjami nielegalnego pobierania filmu. Dla własnego bezpieczeństwa może lepiej od razu zdecydować się na skorzystanie z legalnego źródła.

_ DG _

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1610)