Mona Lisa nie jest Mona Lisą - pod farbą znajduje się inna kobieta?

Mona Lisa nie jest Mona Lisą - pod farbą znajduje się inna kobieta?

Mona Lisa nie jest Mona Lisą - pod farbą znajduje się inna kobieta?
Źródło zdjęć: © Pascal Cotte
09.12.2015 12:00, aktualizacja: 09.12.2015 14:28

Mona Lisa nie jest Mona Lisą? Pod obrazem znajduje się inny portret - twierdzi naukowiec Pascal Cotte

Okazuje się, że pod wierzchnią warstwą farby obrazu Mona Lisa znajduje się inny, wcześniej namalowany portret. Naukowiec, na analizy obrazu da Vinci za pomocą technologii Lumiere, poświęcił ponad 1. lat. Sporządzona przez niego rekonstrukcja przedstawia obraz siedzącej osoby, spoglądającej w bok.

Przedstawiciele Luwru, w którym znajduje się obraz, nie skomentowali informacji przedstawionych przez Pascala Cotte. Jego twierdzenie budzi kontrowersje również wśród znawców sztuki da Vinci.

Pascal Cotte jest inżynierem techniki fotograficznej. Naukowiec jest założycielem "Lumiere Technology", która zajmuje się produkcją i dystrybucją specjalnych kamer oraz analizą wykonanych nimi zdjęć. Jest to jedyny na świecie sposób cyfrowego, multispektralnego zapisu obrazu w wysokiej rozdzielczości, stosowany do badań i studiów sztuk pięknych. Kamerą Cotte'a poddano analizie jako pierwszy obraz Leonarda da Vinci - Mona Lisa. Ogółem, od chwili pierwszego użycia kamery przebadano tą metodą ponad 50. prac malarskich, m.in. znajdującą się w Polsce "Damę z gronostajem". Cotte dostęp do malowidła uzyskał w 2004 r. Podczas pracy z obrazem skorzystał z metody zwanej Layer Amplification Method (LAM).

- Technologia ta polega na naświetlaniu obrazu serii intensywnych pulsów światła. W tym czasie kamera wykonuje pomiary światła odbijanego. Na tej podstawie można ustalić, co znajduje się pomiędzy poszczególnymi warstwami farby - tłumaczy Cotte.

Francuz twierdzi, że jego technika pozwala zajrzeć pod powierzchnię obrazu głębiej, niż pozwalają na to tradycyjne technologie (np. stosowane do badania Mony Lisy podczerwień czy obrazowanie wielowidmowe).

- Możemy teraz analizować dokładnie, co się dzieje pomiędzy warstwami farby i zdjąć je wszystkie jak łuski z cebuli. Możemy odtworzyć całą kolejność powstawania obrazu - tłumaczy.

Mona Lisa nie jest Mona Lisą

To nie ta sama kobieta!Jak podaje PAP, uważa się, że Leonardo da Vinci malował Monę Lisę pomiędzy 1503 a 1517 r., przebywając we Florencji i później - we Francji. Długo trwała dyskusja na temat tożsamości modelki. Wśród znawców dominuje przekonanie, że malarz sportretował żonę florenckiego handlarza, Lisę Gherardini. Cotte twierdzi jednak, że jego odkrycie stanowi wyzwanie dla tej teorii. Jest on przekonany, że autentyczna Mona Lisa, którą sportretował Leonardo, przedstawiona jest na ukrytym pod spodem obrazie. Z kolei przedstawienie "wierzchnie", uznawane za portret Mony Lisy od ponad 500 lat, to całkiem inna kobieta. Po zakończeniu rekonstrukcji Lisy, badacz - jak sam twierdzi - wyraźnie widział, że jest ona całkowicie inna, niż znana nam Mona Lisa. - To nie ta sama kobieta *- mówi. *Twierdzi on również, że pod wierzchnią warstwą farby znalazł jeszcze dwa inne obrazy - zarys portretu osoby posiadającej większą głowę i nos, większe dłonie i drobniejsze usta. Dodaje, że znalazł jeszcze jeden obraz
w stylu Madonny Leonarda da Vinci, noszącej przybranie głowy wykonane z pereł.

Sceptycznie do tych rewelacji podchodzi emerytowany profesor historii sztuki na University of Oxford - Martin Kemp. Jego zdaniem, pomysł, że pod spodem znajduje się inny obraz, ukryty pod wierzchnimi warstwami farby, trudno jest obronić.

- Patrzę na to raczej jak na bardziej lub mniej ciągły proces ewolucji. Jestem w pełni przekonany, że Mona Lisa to Lisa - powiedział ekspert, cytowany przez BBC.

Tajemnice Mony Lisy

Mona Lisa to prawdopodobnie najbardziej zagadkowe dzieło sztuki, jakie kiedykolwiek powstało. Intryguje nie tylko specjalistów, badaczy i naukowców, ale także amatorów sztuki, twórców filmów i książek. W 2013 roku odkryto nawet grób należący do Giocondów. Szukano szczątków kobiety, która posłużyła Leonardowi jako modelka. Tych nie znaleziono, ale podjęto się badania DNA ciała spoczywającego w grobowcu - prawdopodobnie jej syna. Miało to posłużyć porównaniu ich z tymi, jakie znaleziono w grobowcu umieszczonym pod ołtarzem klasztoru Sant'Orsola, gdzie Mona Lisa spędziła swoje ostatnie dni. Rekonstrukcja twarzy na podstawie czaszki rzekomo potwierdza, że tam spoczywa kobieta, która była modelem dla malarza. Jak ma się to do doniesień Pascala Cotte'a? Wywraca do góry nogami niemal wszystko to, co do tej pory przypuszczano.

Obraz
© (fot. Wikimedia Commons)

Obrazem zajmowali się specjaliści wielu rożnych dziedzin. Jedni widzą w krajobrazie lwa, małpę, węża, krokodyla, a inni byka. Inni widzą z kolei w twarzy Lisy chłopca albo młodego Leonarda da Vinci. Według kolejnych spekulacji obraz przedstawia matkę artysty. Lekarze z kolei przypisali Monie Lisie paraliż twarzy, ciążę i problemy z cholesterolem. Pojawiły się tez głosy, że to... zakonnica. Teorii i spekulacji - bardziej lub mniej prawdopodobnych - jest cała masa.

Kobieta o znikającym uśmiechu - optyczna iluzja pędzla da Vinci

W 2003 roku Margaret Livingstone, neurobiolog z Harvardu, podjęła próbę naukowego rozwiązania zagadki uśmiechu Mony Lisy. Otóż, uśmiech Mony Lisy staje się wyraźniejszy, gdy patrzymy jej w oczy. Z kolei po zwróceniu wzroku bezpośrednio na usta, wydaje się znikać. Złudzenie polega na tym, że ludzkie oko postrzega świat na dwa sposoby. Patrząc bezpośrednio na obiekt, światło pada na centralną część siatkówki zwaną dołkiem środkowym. Ten znakomicie radzi sobie z postrzeganiem relatywnie jasnych obiektów. Natomiast gdy patrzymy na coś "kątem oka", światło pada na zewnętrzną część siatkówki, co umożliwia znacznie lepsze widzenie półcieni.

Naukowcy z Sheffield Hallam University w magazynie "Vision Research" dowodzą, że Leonardo świadomie użył tej sztuczki. A to za sprawą odnalezienia identycznie "zanikającego" uśmiechu na obrazie "La Bella Principessa". Tego, który kilka lat temu okazał się dziełem Leonarda da Vinci. Jaki dokładnie był cel takiego zabiegu? Tego jeszcze nikomu nie udało się dowieść.

Ukryte symbole na płótnie - kochanek, powódź, czy inicjały?

Włoski dziennikarz i historyk sztuki z Włoskiego Komitetu Dziedzictwa Kulturalnego, Silvano Vincenti, analizując fotografie oryginału płótna odkrył, że w tęczówce prawego oka widnieje litera "L" i "V", w - prawym litery "C" i "E" lub "B". Inni widzą jedynie "L" w lewym i "S" w prawym. W tle, za Giocondą, na wybrzuszonym przęśle tzw. garbatego mostu odkryto liczbę "72".

Obraz
© (fot. Wikimedia Commons)

Spekulacji na temat znaczenia tych symboli jest co najmniej tyle, co nawiązujących do tożsamości osoby patrzącej z płótna. Najczęściej mówi się o: L - Leonardo, V- da Vinci (miałoby to symbolizować inicjały artysty), S - Salai (pseudonim ucznia Da Vinci, który rzekomo był kochankiem malarza, a jego imię tłumaczy się jako "diabełek"), 7 - Bóg, 2 - znak dualizmu kobiety i mężczyzny. Co ciekawe, jedna z teorii głosi, że kiedy przestawimy litery składające się na nazwę Mona Lisa, otrzymamy: _ Mon Salai _ (Mój Salai, Mój diabełek). Homoseksualizm był w renesansie zakazany pod karą śmierci. Możliwe zatem, że Da Vinci mógł ukryć swoje znaki tak, by nie zostały jednoznacznie zidentyfikowane - przynajmniej za jego czasów.

Carla Glori, włoska historyk sztuki, powiązała cyfry 7 i 2 z małą osadą Bobbio, leżącą na południe od miasta Piacenza w północnych Włoszech. Znajduje się tam most, znany jako "diabelski". Glori przedstawia inne znaczenie liczby 72 - według historyków ogromna powódź zniszczyła most w Bobbio w roku 1472 i to dlatego Leonardo umieścił właśnie te cyfry na przęśle. To jednak jest sprzeczne z inną teorią, która mówi o scenerii z Valdarno (dolina rzeki Arno). Ta kłóci się ze spekulacjami związanymi z krainą Montefeltro. Inni eksperci podważają te twierdzenia i mówią, że ukryte znaki to w istocie pęknięcia, które pojawiły się na powierzchni obrazu w ciągu stuleci.

I tak dalej, i tak dalej... Wszystko, zamiast wskazywać na rozwiązanie zagadek, wskazuje na kolejne tajemnice i wywołuje coraz więcej spekulacji. Ile badaczy - tyle teorii. Sprawy na pewno nie upraszczają odkryte przez Pascala Cotte'a wcześniejsze obrazy znajdujące się rzekomo pod wierzchnią warstwą farby. To komplikuje rozwiązanie wszystkich tajemnic jeszcze bardziej - nie wiadomo do czego się odnosić i co traktować jako "oryginalny" zamysł artysty.

Sebastian Kupski - WP / pap / gazeta / Discover / pr

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (78)