Jaki sprzęt będzie lepszy - tablet czy hybryda?

Jaki sprzęt będzie lepszy - tablet czy hybryda?

Jaki sprzęt będzie lepszy - tablet czy hybryda?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
09.09.2016 19:27, aktualizacja: 11.01.2017 15:04

Czy tablet albo urządzenie hybrydowe „dwa w jednym” może rywalizować z tradycyjnym laptopem jako narzędzie pracy i nauki? Oczywiście tak, chociaż diabeł tkwi w szczegółach. Inaczej spisze się w tej roli konwertowalny notebook 360°, z Windows 10, a inaczej niewielki tablet z Androidem. Ważny jest też aspekt ceny – urządzenia wielofunkcyjne są z reguły nieco droższe niż zwykłe laptopy, a kupno dobrego tabletu kosztem laptopa musi być świadomą decyzją, a nie porywem chwili. Co więc wybrać i na co zwracać uwagę?

Temat ten zainteresować może zwłaszcza powracających niedługo na uczelnie studentów. Kupno niewielkiego laptopa jako narzędzia pomocnego w pracy i nauce to rozwiązanie optymalne, zarówno z ekonomicznego, jak i czysto użytkowego punktu widzenia. Z drugiej jednak strony tradycyjny laptop ma swoje ograniczenia. Wygodnie się na nim pisze lub edytuje zdjęcia, ale już np. zastosowania multimedialne czy rozrywkowe nie zawsze się na takim komputerze sprawdzają. Tu alternatywą są tablety i modele hybrydowe, które pełnią funkcję zarówno laptopa, jak i tabletu.

Wybieramy tablet...

Obraz
© (fot. Apple)

Czy wybór tabletu ma sens, gdy priorytetem jest praca i nauka, a rozrywka stoi na drugim planie? Nie ma się co oszukiwać – tablety niezbyt sprawdzą się jako urządzenia uniwersalne.

Tablety, które dają najwięcej frajdy podczas oglądania filmów czy w grach, to przede wszystkim iPady i konstrukcje z systemem Android. Platformy Apple i Google sprawdzają się w prostych zadaniach, np. po dobraniu zewnętrznej klawiatury wygodnie się na nich pisze. Jednak bardziej poważna praca nie idzie w parze z tabletami. Wynika to po prostu z ograniczeń obu platform, które były projektowane z myślą o urządzeniach dotykowych, prostych w obsłudze i raczej rozrywkowych niż profesjonalnych. I już chociażby tworzenie rozbudowanych arkuszy kalkulacyjnych albo prostej grafiki wektorowej jest wyzwaniem dla użytkowników Pada czy Androida. Dodajmy do tego słabe wykorzystanie myszki, ograniczone funkcjonalnie przeglądarki WWW, niewygodną wielozadaniowość i przeciętną w interesującym nas kontekście wydajność, nawet w topowych modelach. Wybór iPada czy tabletu z Androidem należy polecić tylko tym użytkownikom, który chcą przede wszystkim pisać i przeglądać dokumenty.

A co z tabletami z systemem Windows? Tu sytuacja wygląda już nieco inaczej. Nie ma co ukrywać, że w trybie tabletowym platforma Microsoftu wciąż pozostaje w powijakach i nic nie wskazuje na to, by mogła konkurować z iOS-em czy Androidem. Wybór aplikacji obsługiwanych za pomocą dotyku jest nader skromny, a ich jakość nie zawsze zachwyca. Brakuje odpowiedników popularnych programów z systemów Google’a i Apple’a, wybór gier jest rozczarowujący. Tablety z Windows mają jednak tę zaletę, że oferują także tryb desktopowy i pod tym względem deklasują konkurencję. Każdy tablet z Windows jest zarazem małym komputerem PC. Po dobraniu zewnętrznej klawiatury oraz myszki komfort pracy i jej efektywność stanie się nieporównywalna do tego, co proponują typowo mobilne systemy. Tyle że taka konstrukcja staje się już właściwie hybrydą. Zamiast samodzielnie dobierać klawiaturę do tabletu, może po prostu lepiej wybrać gotowe, zintegrowane urządzenie typu „dwa w jednym”.

Wybieramy hybrydę...

Obraz
© (fot. Samsung)

Pojęcie urządzeń hybrydowych ulega ciągłemu poszerzeniu, wraz z rosnącą pomysłowością producentów. To już nie tylko tablet dokowany w klawiaturze, ale też niewielki laptop z dotykowym ekranem, obracanym o 360°, czy tablety z podstawkami i przypinanymi na magnes klawiaturami. Funkcjonalność takich rozwiązań jest różna, ale dzięki platformie Windows nawet najtańszy komputerek hybrydowy może potencjalnie dorównać typowym laptopom.

Tu jednak dochodzimy do kwestii ceny. Najdroższe modele hybrydowe oznaczają wydatek nawet 7–8 tys. zł. To kwota przekraczająca nie tylko zasobność portfeli większości studentów, ale także każdego, normalnie zarabiającego Polaka. Hybrydy za 3–4 tys. zł są już bardziej przystępne cenowo, ale w takim razie pojawi się kalkulacja: może po prostu kupić bardzo wydajny, choć tradycyjny w formie ultrabook?

Najtańsze modele hybrydowe są dostępne już za kilkaset złotych. Takie ceny kuszą, jednak przed wycieczką do sklepu warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Niestety, nawet renomowani producenci uparcie trzymają się konfiguracji 32 GB pamięci eMMC i 2 GB pamięci RAM. To połączenie oczywiście zapewnia podstawowe minimum komfortu pracy, ale wiąże się też z pewnymi utrudnieniami. Z 32 GB pamięci wewnętrznej użytkownik otrzymuje zazwyczaj poniżej 20 GB. Po instalacji kilku większych programów, po nieuniknionym w Windows, zapełnieniu się przestrzeni dyskowej przez pliki systemowe problemy z wolnym miejscem mogą stać się szczególnie dotkliwe. Do tego stopnia, że np. większa aktualizacja systemu będzie wymagać usunięcia kilku programów lub wręcz instalacji Windowsa od nowa. Z kolei pamięć 2 GB stanie się problemem, gdy poza pakietem biurowym będziemy chcieli używać np. edytora grafiki, przeglądarki z kilkoma kartami i równocześnie posłuchać muzyki. Dobry wybór to więc minimum 64 GB pamięci dyskowej i 4 GB RAM.

Problem z w tym, że takich modeli na polskim rynku jest zaledwie kilka.

Należy także zwrócić uwagę na procesory. Niektóre tańsze modele, nawet debiutujące w ciągu ostatnich 1. miesięcy, bazują na trącących już nieco myszką układach SoC z rodziny Intel Atom Bay Trail z 2013 roku wykonanych w technologii 22 nm, np. Intel Z3740. Chociaż nie są to złe jednostki i w podstawowych zastosowaniach się sprawdzą, to jednak lepiej wybierać nowsze procesory, o większej kulturze pracy, a więc bardziej wydajne, a jednocześnie o mniejszym poborze energii. Nowsze modele niedrogich hybryd są napędzane przez układy Intel Atom x5 (Z8500 lub Z8300) z rodziny Cherry Trail (14 nm). Innym procesorem, który również trafia do hybryd, jest Intel Core M (14 nm). Ta jednostka od premiery w 2014 roku budzi sporo kontrowersji – producent zapowiadał ją jako rewolucję w urządzeniach przenośnych, jednak użytkownicy narzekają na niską wydajność i rozczarowująco krótki czas pracy. Wszystko zależy jednak od oczekiwań – Core M był montowany również w ultrabookach za kilka tysięcy złotych i w nich rzeczywiście mógł
nie spełniać oczekiwań. Powinien jednak sprawdzić się jako narzędzie pracy, do przeglądania Internetu i prostych gier.

A może hybryda z Chin?

Polacy coraz chętniej kupują towary, m.in. elektronikę, w chińskich sklepach internetowych: AliExpress, GearBest, BangGood, GeekBuying czy wielu, wielu innych. Pokusa jest ogromna: dostępne tam urządzenia są 2–3 razy tańsze niż porównywalne modele dostępne na rynku polskim. Swój asortyment oferują tam producenci mało znani, ale z ambicjami, są też tacy gracze tego rynku, jak Xiaomi czy Meizu. Dotyczy to także tabletów i hybryd. Tu prym wiodą tacy producenci, jak: Chuwi, Teclast, Onda, PIPO czy VOYO. Jakie mają parametry oferowane przez nich komputerki? Wystarczające, by stworzyć pokusę: obrotowe ekrany Full HD czy nawet 2K, szybkie procesory Intelu, 4 GB RAM, 6. GB SSD, a do tego nierzadko model LTE. Konstrukcje o takich komponentach są dostępne już za kwoty ok. 1 000–1 300 zł, gdy ich markowe odpowiedniki oznaczają w Polsce wydatek ok. 3 tys. zł.

Wbrew pozorom nie należy się obawiać, że kupując taki sprzęt w Chinach, otrzymamy przysłowiową cegłę zamiast urządzenia. Sprzedawcy z Azji dbają o renomę, wiedzą, że w razie prób oszustwa błyskawicznie straciliby klientów. Chińskie sklepy mają dobrą obsługę klienta i programy ochrony. Co więc może nam grozić?

Po pierwsze cena zakupu może wzrosnąć o cło i VAT. Po drugie trzeba się liczyć z tym, że komputer czy tablet kupiony w internetowym sklepie na drugim końcu świata będzie kłopotliwy w naprawie. Serwis w Europie nie istnieje, trzeba więc w razie usterki odesłać sprzęt do Chin. Mankamentem sprzętu z Państwa Środka jest też słaba kontrola jakości. Może więc trafić się egzemplarz bezbłędny, ale może też taki, w którym co chwila będą ujawniać się usterki. Kolejna rzecz to kwestia Windowsa 1. – część urządzeń ma zainstalowany system, ale bez aktywacji i licencji. Żeby korzystać z komputera, trzeba dodatkowo zainwestować w legalne oprogramowanie. W sumie więc atrakcyjność takiego zakupu jest nieco dyskusyjna. Mimo wszystko warto poszukać dla siebie dobrej oferty, nie zapominając jednak o ryzyku.

_ Mieszko Zagańczyk _

Obraz
© (fot. Mobility)

_ Tekst pochodzi z magazynu Mobility _

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)