GigaWorks T3, nie myśl o innych głośnikach 2.1
Zestaw głośnikowy GigaWorks T3 firmy Creative zaprojektowano dla najlepszego brzmienia muzyki. Łącząc innowacyjną konstrukcję, najlepsze komponenty i najnowszą technologią. Tyle obietnic producenta, sprawdźmy jak jest w praktyce
Zestaw głośnikowy GigaWorks T3 firmy Creative zaprojektowano dla najlepszego brzmienia muzyki. Łącząc innowacyjną konstrukcję, najlepsze komponenty i najnowszą technologią. Tyle obietnic producenta, sprawdźmy jak jest w praktyce.
GigaWorks T3 to zestaw typu 2.1. Niewielkie satelity wyposażono w pojedynczy głośniki z sztywną, aluminiowe kopułki osadzoną na neoprenowym resorze. Głośnik umieszczono w obudowie zamkniętej. Całość wyposażono w stopkę, której niestety nie można zdemontować. Zamocowana jest na stałe i na sztywno, bez możliwości regulacji. Małe rozmiary głośników satelitarnych, aż kusza by zawiesić je na ścianie, stopka może to utrudnić. Obudowa głośnika satelitarnego nie jest większa od 6 pudełek zapałek. Jednak po wzięciu ich do ręki poczujemy wyraźnie, że nie jest to plastikowa zabawka. Każdy z satelit waży około 400 gramów
Subwoofer, w porównaniu do satelit to monstrum. Zarówno pod względem rozmiarów jak i masy. Głośnik basowy T3 waży prawie 6 kilogramów. W obudowie umieszczono aż trzy głośniki niskotonowe pracujące w opatentowanej przez Creative konfiguracji SLAM (Symmetrically Loaded Acoustic Module - Symetrycznie Obciążony Moduł Akustyczny). W obudowie subwoofera znalazło się także miejsce dla zasilacza oraz wzmacniaczy zasilających cały system. Dzięki takiemu rozwiązaniu wszystkie kable zbiegają się w jednym punkcie. Na tylnej ściance subwoofera. Tam także znajdziemy pokrętło którym regulujemy ilość basu.
Całość systemu uzupełnia przewodowy pilot zdalnego kierowania. Urządzenie wykonano w formie ściętej półkuli. Pilota wyposażono w dodatkowe gniazdo wejściowe line-in oraz wyjście słuchawkowe. By podłączyć przenośny odtwarzacz mp3 czy słuchawki nie musimy "nurkować" pod biurko czy inne miejsce. Cały zestaw włącza się pokrętłem które służy też do regulacji głośności.
Podczas montażu i ustawiania natrafiam na pierwsze niedogodności. Satelity podłączane są za pomocą wtyczek łudząco przypominających typowe "cinche". Zmodyfikowano je, by nie dało się pomylić gniazd głośnikowych z wejściem sygnału audio. Wtyczki i gniazda głośnikowe mają specjalny karb, dzięki któremu pomylić może się jedynie ktoś kto za pomocą młotka będzie chciał włożyć do gniazda nieprawidłową wtyczkę.
Wszystko pięknie, tylko dzięki takiemu rozwiązaniu nie można przedłużyć kabli, na przykład po to by subwoofer ustawić w miejscu które nam odpowiada. A nie w miejscu na które pozwalają kable. Co gorsza, kable głośnikowe są na stałe wprowadzone do satelit, nie ma możliwości ich wymiany. Szkoda, wystarczyłoby zainstalować gniazda śrubowe lub zaciskowe i mielibyśmy więcej swobody. Nie mniej długość kabli jest zupełnie wystarczająca jeśli GigaWorks T3 będą nam służyć jako wsparcie komputerowego systemu audio, a do tego zostały zaprojektowane.
Po przekręceniu gałki pilota zapala się niebieska dioda sygnalizująca włączenie zasilania systemu. Tym razem projektanci popisali się. Nie jest to ultra jasna dioda oświetlająca wieczorem połowę pomieszczenia, a dyskretny mały błękitny punkcik na pilocie.W cichym pomieszczeniu słychać też krótki "klik", to załączają się kontaktrony w zasilaczu. T3 wychodzi z trybu "low stanby power" i jest gotów do pracy z pełną mocą.
Na pierwszy ogień idzie prosta muzyka gitarowa, "Völkerball" Rammstein, by odrobinę rozgrzać całość. Przyznam, że dźwięk mnie zaskoczył, a w zasadzie wcisną w fotel. I wcale nie chodziło o głośność lecz o oddanie sceny. Gdybym napisał, że poczułem się jakbym był w tłumie podczas koncertu przesadziłbym. Przesadziłbym niewiele. Po pierwsze doskonała lokalizacja dźwięków, instrumenty i wokale nie są "rozsmarowane" gdzieś pomiędzy głośnikami. Słyszymy je dokładnie z miejsc gdzie powinny się znajdować.
Po wtóre, dźwięk jest całkowicie "oderwany" od głośników. Panorama stereo nie kończy się w miejscu gdzie stoją satelity, wychodzi poza nie. Parę razy odruchowo obracałem głowę by spojrzeć w kierunku pozornego źródła dźwięku, myśląc, że coś dzieje się w moim pokoju.
Po trzecie, neutralność. Oglądając satelity odrobinę obawiałem się, że metalowe membrany będą podbarwiać dźwięk rezonansami własnymi. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Średnie i wysokie tony są czyste i doskonale zrównoważone.
Po czwarte, bas. Większość niewielkich, komputerowych zestawów głośnikowych z subwooferem ma jeden problem. Głośniki niskotonowe pakowane są w obudowę bass-reflex którą zestrojono tak by otwór bass-refleks emitował maksymalną moc przy najniższej częstotliwości jaka jest w stanie osiągnąć dany głośnik. Efektem jest potężny lecz "jedno nutowy" i powolny bas. Słyszymy, że basista gra lecz rozróżnienie dwóch sąsiadujących ze sobą nut jest już pewnym wyczynem.
GigaWorks T3 w subwooferze wykorzystuje inny patent. Są to trzy głośniki w obudowie zamkniętej pracujące "w fazie", ich membrany poruszają się w tym samym czasie w tą samą stronę. Pierwszą zaletą zastosowania kilku mniejszych głośników, zamiast jednego dużego jest zwarta obudowa. Powierzchnia czynna membran sumuje się i całość pracuje jak jeden większy głośnik. Tu pojawia się druga zaleta takiej konfiguracji. Mniejsze membrany są sztywniejsze niż jedna duża, są mniej podatne na dzielenie się na różne strefy drgań.
Obudowa zamknięta, w przeciwieństwie do bass-refleks charakteryzuje się mniejsza sprawnością akustyczną, ale dzięki temu że nie jest "strojona", przebieg charakterystyki jest bardziej wyrównany, pozbawiony "piku" gdy zaczyna promieniować otwór bass-refleks.
Efekt końcowy jest bardzo dobry. Bas jest żywy, szybki i bardzo przyjemnie "mięsisty". Szczerze mówiąc dawno nie słyszałem tak przyjemnego basu z zestawu przeznaczonego do komputera. Przy GigaWorks T3 odpadają moje ulubione do tej pory Harman-Kordon SoundStick II.
Miłośników wibrowania narządów wewnętrznych w takt muzyki na pewno ucieszy informacja, że pomieszczeniu o powierzchni ok. 12m2 przy średniej głośności i pokrętle mocy subwoofera ustawionym w pozycji środkowej daje się odczuć lekkie rezonowanie przepony ;-) W mniejszych pomieszczeniach, by bas nie dominował nad reszta dźwięków subwoofer trzeba odrobinę "skręcić". W pokoiku o powierzchni 8m, musiałem ustawić pokrętło na 1/3 zakresu. Przy ustawieniu regulatora subwoofera na maksimum, nawet przy niezbyt głośnym słuchaniu muzyki daje się odczuć wibracje mebli czy też szklanek na biurku. Jednocześnie bas przez cały czas jest dobrze kontrolowany i szybki.
Jak dla mnie - rewelacja. Zakochałem się w tym zestawie po pierwszych dwóch godzinach zabawy. Kolejne godziny i dni były nie mniej emocjonujące. By przeskoczyć na inny, skrajny, biegun muzyczny kolejna płyta jaka wylądowała w odtwarzaczu to "Polyphonie Aquitaine du XII siecle" - Marcel Peres, Ensemble Organum. Tym razem byłem choć trochę przygotowany na dźwięk jaki może zaprezentować GigaWorks T3. I ani trochę się nie zawiodłem. Lokalizacja pozornych źródeł dźwięku fantastyczna, przekaz także. Wręcz można było odczuć fizyczną obecność artystów w pokoju. W kilku momentach dostałem gęsiej skórki. To nie zawsze udaje się nawet stosunkowo drogim stacjonarnym zestawom audio, a tu miałem do czynienia ze "zwykłym" zestawem do komputera.
Kolejne wyzwanie. "Four Marys" - Rebecca Pidgeon, płyta nagrana i wyprodukowana przez Chesky Records w technice 96kHz/24-bit. T3 zagrały prawie jak słuchawki Creative Aurvana In-Ear - słowem bardzo dobrze. Wokal bez zarzutu, tło, lokalizacja, dźwięki rozproszone. Super, dla czystej formalności wyciągam z pudełka "Time Stands Still" - Emma Kirkby. Sopran czysty i naturalny, instrumenty w tle doskonale oddane, bardzo naturalnia i oderwana od głośników panorama akustyczna. Słychać, że takie nagrania nie są żadnym wyzwaniem dla T3.
Pozostało sprawdzić coś "gęstszego", kilkadziesiąt instrumentów rozrzuconych w przestrzeni, do tego ogromna dynamika, w dwóch słowach - Orkiestra symfoniczna. Tu już nie poszło tak gładko, szczególnie z lokalizacją poszczególnych instrumentów czy ich grup. Za to dynamika była na zupełnie niezłym poziomie. Usłyszeć można było wszystko, poczynając od smyczków delikatnie uderzających o pulpity podczas zmiany stron partytury w najcichszych jej partiach, po pełne forte fortissimo. Bez uciążliwej i nienaturalnej kompresji. To udaje się niewielu tak małym zestawom. Oczywiście, T3 nie oddały pełnej skali dźwięku. Tego nie możemy oczekiwać od tak miniaturowego zestawu, dysponującego wzmacniaczami o bardzo ograniczonej mocy. Niemniej doskonale została zachowana równowaga między najcichszymi i najgłośniejszymi partiami nagrania.
Z każdą godziną, z każdym dniem, z każdą odsłuchaną płyta GigaWorks T3 przekonywały mnie do siebie coraz bardziej. Niezależnie od gatunku muzyki potrafiły przekazać coś więcej niż suche dźwięki. Potrafiły przekazać część emocji jakie towarzyszyły artystom. A to naprawdę nie łatwe.
Jednak T3 to zestaw nie tylko do słuchania muzyki. To głośniczki do komputera, powinny radzić sobie także z filmami i dźwiękową oprawą gier. Z racji konfiguracji (2.1. nie są w stanie zapewnić wrażeń które oferują zestawy 7.1 czy proste 5.1. Jednak górują nad większością takich zestawów jakością dźwięku. A po lekkim podniesieniu poziomu basu pokrętłem na subwooferze potrafią całkiem miło wstrząsnąć powietrzem w trakcie wybuchów czy podobnych akcji.
Podsumowując - GigaWorks T3 to bardzo udana konstrukcja, która bardzo dobrze radzi sobie z muzyką, praktycznie niezależnie od gatunku. Doskonała lokalizacja, niezła analityczność, neutralne brzmienie i spora dynamika. Czyste, klarowne soprany, zrównoważony środek i szybki, a zarazem mięsisty i dobrze kontrolowany bas.
Jednak nie oszukujmy się, mimo entuzjastycznego opisu - GigaWorks T3 to zestaw do komputera i w tej kategorii oceniany. Mimo entuzjastycznego opisu nie jest w stanie równać się z budżetowym sprzętem audio. Jednak na pewno bije o głowę większość mini wież czy "boomboksów" różnego autoramentu w klasie popularnej i niektóre ze środkowej półki.
Szczerze mówiąc, z komputerowego audio, ostatnio tak zachwyciło mnie brzmienie Harman Kordon Sound Stick II i Creative GigaWorks T40. T3 są jednak o co najmniej klasę lepsze. Warto je mieć choćby tylko do słuchania muzyki podczas pracy z komputerem. Jeśli większość naszej muzyki to skompresowane stratnie pliki audio, warto rozważyć zakup (oprócz GigaWorks T3) urządzenia Creative X-mod. To naprawdę działa, szczerze polecam.
Creative GigaWorks T3 dostępne są w internetowym sklepie Creative Labs w cenie 256 euro (transport gratis).
doskonały, dynamiczny i żywy dźwięk
dobra lokalizacja i oddanie przestrzeni
zwarta budowa - niewielkie satelity, zwarty, masywny subwoofer
brak możliwości użycia innych kabli głośnikowych
[k-o]